Zbigniew Szczypiński: A na wojnie – jak na wojnie…5 min czytania

20.03.2021

Wash your hands with soap

Aż mnie korci, by dołączyć do chóru mówiących o kolejnych aferach p. Obajtka, który na mocy decyzji prezesa wszystkich prezesów pozostaje nadal na stanowisku szefa Orlenu i lekce sobie waży kolejne doniesienia o swoim majątku. Ale nie „wchodzę w to” – a to dlatego, że dotarła do mnie informacja, że jednym z najbogatszych ludzi na Węgrzech jest… wójt z rodzinnej wsi Viktora Orbana.

Prezes Kaczyński już kilka lat temu publicznie głosił – „jeszcze będzie w Warszawie Budapeszt”. No i wszystko jasne!

To, czym rzeczywiście żyje kraj – to epidemia. Jesteśmy na wojnie z wirusem. To groźny, podstępny i niewidzialny wróg. Jesteśmy na tej wojnie już ponad rok, a końca nie widać. Więcej – wojna zaostrza się, rośnie liczba zakażonych i zgonów.

Skoro wojna – to spróbujmy popatrzeć na to tak, jak robią to ludzie wojny – kim i jacy są wodzowie, generałowie, jak zachowuje się armia.

O tym, że naczelne dowództwo kompletnie nie zdało egzaminu – już wiemy. Pomijam moment zaskoczenia – ale i to nie do końca, bo epidemia zaczęła się w Chinach i przewidzenie, że wcześniej czy później dotrze do Europy nie było trudne. Więcej, gdy wirus był już w Europie, gdy bardzo dobrze zorganizowana służba medyczna w Lombardii przegrywała z nim walkę i działy się tam dantejskie sceny, nasze dowództwo nie zajmowało się przygotowaniami do wojny. Zajmowało się sobą.

Po roku od wybuchu epidemii w naszym kraju mamy – co mamy. Może czas na przegląd stanu naszej armii, jej dowództwa, ale i kondycji, i poziomu morale żołnierzy.

Zaczynając od góry – wódz jest ten sam, premierem rządu pozostaje Mateusz Morawiecki mający jednak sprawczość jedynie taką, jaką wyznacza mu wiadomy prezes. Wódz powołał sztabowców, pełnomocników rządu do spraw szczegółowych, powołał zespół specjalistów i ekspertów jako swoich doradców…

Na poziomie generalicji zmiana objęła tylko generała od zdrowia. Odszedł na własną prośbę, nie został zdegradowany, nie został też rozliczony za niejasne interesy, jakie robił wykorzystując czas wojny. Więcej – został a priori uniewinniony przez prawdziwego władcę, który wszak oświadczył, że żadnego przestępstwa w zakupie respiratorów od handlarza bronią nie było (tak jak i respiratorów).

Nowym generałem od zdrowia jest człowiek bez charyzmy, bezbarwny i chwiejny.

Nadal nie ma działań wzmacniających podstawową w czasie epidemii służbę sanepidu, nadal nie ma działań zmierzających do zwiększenia liczby kwalifikowanego personelu medycznego, nadal nie ma naprawdę skutecznego systemu ewidencjonowania przypadków zakażeń – a liczba wykonywanych testów stawia nas na szarym końcu listy krajów walczących z pandemią.

Cała reszta generalicji jest bez zmian. Gorzej, bo obudowana została armią wiceministrów, których poziom kompetencji i potencjał intelektualny mówi jedno – ta armia potrafi przegrać każdą wojnę.

No to teraz o armii. Wojna z wirusem to taka wojna, w której liczą się nie tylko oddziały wojskowe – ratownicy medyczni, pielęgniarki i lekarze, technicy od aparatury. Liczą się wszyscy, cała populacja; a to ponad 38 milionów ludzi.

To, co dowództwo zrobiło dla zwiększenia liczby personelu medycznego, i poprawy motywacji tych ludzi – nie jest powodem do dumy. Nie zadbano o wykorzystanie wszystkich możliwości zwiększenia obsady szpitali i oddziałów ratunkowych. Podjęto nawet (na szczęście po totalnej krytyce ekspertów minister wycofał się) idiotyczną decyzję o przesunięciu na jesień egzaminów kwalifikujących lekarzy — co oznaczało, że duża grupa lekarzy nadal byłaby poza systemem.

Nadal urzędnicy państwowi podejmują decyzje administracyjne o przesunięciach lekarzy do pracy we wskazanych placówkach służby zdrowia — ale nadal nie stworzono adekwatnego do sytuacji systemu wynagradzania za pracę w warunkach epidemii.

Nadal przewlekają się procedury dopuszczające do pracy lekarzy spoza Unii Europejskiej.

Nie wiemy, czy w przygotowywanym planie „Nowy Ład” rząd zamierza zwiększyć nakłady na służbę zdrowia do postulowanych 6,5% w budżecie państwa; nadal nie wiemy co się planuje, aby zasypać dramatyczny brak personelu medycznego – lekarzy i pielęgniarek.

To tylko przykłady.

Na wojnie z wirusem armię tworzą też wszyscy obywatele, wielomilionowa społeczność, wykazująca już coraz mniejszą gotowość do przestrzegania obostrzeń, będąca na granicy wytrzymałości ekonomicznej, ale i psychicznej.

W działaniach wojennych oprócz sprawności dowództwa liczy się i niekiedy to jest najważniejsze, morale żołnierzy. Morale – gotowość do poświęceń, do wykonywania poleceń dowództwa – w naszej sytuacji jest niskie, na granicy odmowy wykonywania rozkazów, nawet tych koniecznych i rozsądnych. Przyczyniło się do tego wszystko, co dowództwo przez cały czas wojny, przez ponad rok zrobiło; a także to, czego nie zrobiło, jaki ma autorytet i poszanowanie.

To nie jest nasza mocna strona.

Trzeba też dodać, że oprócz tego, co jest reakcją na błędy w dowodzeniu – musimy też zobaczyć stałe (a niemiłe) cechy polskiego społeczeństwa; niski poziom zaufania społecznego, skłonność do anarchii i łamania każdego prawa. Na ten stan rzeczy złożyły się wprawdzie lata naszej historii, ale on waży.

Mamy z życiem społecznym pod górkę. Oby się nam udało, bo coraz bardziej widać, że nasza przyszłość zależy głównie od szczęścia. Chyba że straty spowodowane epidemią potraktuje się jako najlepszą możliwość ratowania zapaści budżetowej w systemie emerytalnym.

Takiego poziomu cynizmu nie mogę sobie jednak wyobrazić nawet po stronie obecnie rządzących.

Ale mogę się mylić…

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

5 komentarzy

  1. PK 20.03.2021
  2. slawek 20.03.2021
    • z.szczypinski@chello.pl 21.03.2021
  3. Andrzej Goryński 21.03.2021
  4. slawek 24.03.2021