28.04.2021
To nie jest sytuacja komfortowa. Jako człowiek polskiej lewicy, (ale bez SLD), patrzę na to, co dzieje się na scenie politycznej z lekkim takim zażenowaniem.
Trzy partie tworzące blok lewicowy w Sejmie, spotkały się z premierem Mateuszem Morawieckim. Po spotkaniu każda strona osobno, na swoich konferencjach prasowych ogłosiła sukces. No i zaczęło się!
Po stronie rządzących widać zadowolenie, nawet czołowy harcownik PiS-u marszałek Terlecki pochwalił Lewicę za to, co się stało. Po stronie Lewicy słychać uzgodniony wspólny przekaz – te pieniądze są dla Polaków, te pieniądze nam się po prostu należą i trzeba było porozumieć się z rządzącymi bez względu na to, kim są – po to, aby pieniądze nie przepadły. Dla Polski, ale i dla całej UE.
Po stronie pozostałych partii tworzących opozycję (Konfederację wyłączam, bo dla nich UE to samo zło), piekli się. Jesteśmy świadkami ostrych, bardzo brutalnych ataków na Lewicę za to, że rozmawiała z premierem, że zapowiedziała głosowanie „za” w Sejmie, za umożliwienie Jarosławowi Kaczyńskiemu zignorowania Zbigniewa Ziobry i jego Solidarnej Polski trwanie przy władzy.
To jest węzeł gordyjski, nie do rozplątania. Chyba że znalazłby się jakiś wódz na miarę Aleksandra Macedońskiego, który poradził sobie przy użyciu miecza. Ale kto dziś chodzi z mieczem, teraz modna jest raczej maczeta a jej użytkownicy to zwykli kibole.
Popatrzmy na całość sporu z boku; bez emocji, którą prezentują aktorzy sceny politycznej grający o wielką stawkę, jaką jest utrzymanie lub zdobycie władzy.
Spróbuję wyróżnić dwa poziomy działań aktualnych aktorów: poziom strategiczny i poziom taktyczny. Może to być przydatne do formułowania ocen i wystawiania cenzurek biorącym udział w tym sporze.
Na poziomie strategicznym nie ulega wątpliwości, że trzeba przyjąć pieniądze unijne, te w formie dotacji, jak i te w formie nisko oprocentowanej pożyczki. To przecież jest nowy Plan Marshalla, plan, z którego Polska nie mogła po wojnie skorzystać jako państwo w radzieckiej strefie wpływów, wyznaczonej przez trzy państwa, które uznały się za zwycięskie w II Wojnie Światowej.
Nieskorzystanie z tych pieniędzy, teraz gdy jesteśmy członkiem UE, byłoby błędem kosmicznym, błędem nie do wytłumaczenia nigdy i nikomu. Tak więc trzeba było zagłosować za przyjęciem unijnych pieniędzy zostawiając na aucie partię Ziobry i Konfederację.
Poziom strategiczny, jak zawsze, operuje w dłuższym horyzoncie czasowym, w tym przypadku ten długi horyzont to są miesiące, może nawet lata. To nie jest sprawa do rozstrzygania na już, na teraz, w maju tego roku.
Tu nie ma wyboru, nie można zakładać, że postawimy się twardo Kaczyńskiemu a on zmuszony przystanie na nasze warunki. Kaczyńskie dobrze wie, że partie opozycyjne muszą poprzeć ratyfikację umowy z UE, bo nieprzyjęcie tych pieniędzy w imię odsunięcia go od władzy nie zostanie zaakceptowane przez Polaków – z badań wynika, że za przyjęciem tych pieniędzy opowiada się blisko 70% ludności.
Myślenie, że prezes wszystkich prezesów przestraszy się wyjścia z UE jest błędem. Prezes chciałby budować swoją satrapię z nim jako satrapą bez żadnych hamulców, jakie nakłada na nas europejskie prawo i instytucje. Wyprowadzenie Polski z UE głosami demokratycznej opozycji to spełnienie najtajniejszych snów prezesa o potędze władzy bez unijnych hamulców. Bez żadnych hamulców. To oczywiście czysta spekulacja, ale tu nie ma innych dowodów, innych niż intuicja.
Można jeszcze wiele o tym, co działo się i mogłoby się dziać na poziomie strategicznym, ale to już się stało. Lewica ogłosiła swój sukces, jakim jest przyjęcie przez premiera jej warunków. Można i tak, pojęcie sukcesu jest bardzo subiektywne.
Na poziomie taktycznym sytuacja jest bardziej złożona. Morawiecki spotkał się z Lewicą, bo to ona przedłożyła dokument zawierający jej oczekiwania i warunki porozumienia. Pozostałe partie opozycyjne jedynie występowały medialnie mówiąc raczej o obaleniu tego rządu, o stworzenia rządu technicznego do czasu wyborów z premierem Kosiniakiem-Kamyszem i Gowinem jako marszałkiem sejmu. Trudno to uznać za dobrą ofertę dla rządzących, jej przyjęcie oznaczałoby kapitulację. Prezes nie kapituluje nigdy.
Atakowanie Lewicy za negocjacje dotyczące KO jest raczej wyrazem frustracji, pochodnej od planów będących dobrym przykładem wishful thinking, życzeniowego myślenia występującego często wśród sfrustrowanych ludzi.
Powiem więcej, gdyby Morawiecki zgodził się na rozmowy z KO i PSL to opowieść byłaby zupełnie inna, przedstawiano by to tak, jak teraz robi to Lewica.
To smutne. Sukces strategiczny, czyli wymuszony, jako że innego wyjścia niż przyjęcie pieniędzy wynegocjowanych przez Morawieckiego nie było – i klęska taktyczna, jako że cała ta awantura kończy się dalszym trwaniem rządu. A w nim Zbigniewa Ziobry jako ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.
Najgorsze co mogło stać się, stało się!

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Rozsądnie byłoby założyć, że nie był to wystrzał na wiwat ze strony Lewicy. Poczekajmy na ciąg dalszy i osądźmy ich po wynikach. Dla Lewicy to bardzo ryzykowna gra i trzeba tutaj założyć, że została starannie przemyślana.
Ja bym na miejscu opozycji postawił Morawieckiemu jeden warunek. W połowie 2019 r. Morawiecki zapowiedział, że do końca roku posadzi się 500 mln drzew. Nic oczywiście nie zrobił. Powiedziałbym, że zaufamy jego obietnicom i poprzemy, jeśli do wakacji posadzi te drzewa – to będzie sprawdzian jego wiarygodności.
Pan Bóg uchował, że nie zostałem politykiem. Te taktyczne zagrywki, układanie się z wrogami, bo jest szansa na zwalczenie innego wroga, albo z kolegą żeby zwalczyć innego kolegę…
Jak bym się mógł układać z Gowinem? Nawet jeśli doszłoby do handlu i Gowin „przeszedł na stronę opozycji” to by to skutkowało niekaraniem „dobrej zmiany”, w której działaniach przecież uczestniczył, dalsze głaskanie Kościoła itd. Jednym słowem kosmetyka, tyle że już bez Kaczyńskiego na czele układu, za to w opozycji.
Kłopot z naszą opozycją polega na tym, że nie wiadomo jakie cele chce osiągnąć. Z jednej strony atakowała medialnie PiS za projekt wykorzystania Funduszu Obdudowy z UE, z drugiej strony nie złożyła swoich żądań na piśmie, co (podobno) zrobiła Lewica i Hołownia. Jeżeli to prawda, to oznacza wpadkę Budki i Kosiniaka. Może jednak prawda jest inna, tylko opozycja nie dotarła z nią do opinii publicznej?
Cały czas największa póki co partia opozycyjna PO/KO ponosi największą odpowiedzialność za nieumiejętność, a może niechęć zbudowania wspólnego bloku opozycji w takich sprawach. Smutne.
Dzięki Bogu Kaczyńskie wie jakie cele chce osiągnąć..
Tak to jest w tej realnej polityce a nie w idealnym świecie że trzeba wybierać.
Gdybym miał całościowo ocenić to co się stało to pewnie byłoby coś takiego : ruch Lewicy jest zrozumiały na poziomie strategicznym ale jest błędem na poziomie taktycznym. Można było i trzeba było jeszcze poczekać z tą deklaracją pomocy dla PiS, mamy czas do końca czerwca na ratyfikację wynegocjowanych przez Morawieckiego pieniędzy unijnej pomocy. Dwa miesiące to dużo nawet na poziomie taktyki nie mówiąc o poziomie działań operacyjnych. W tym czasie mogłoby wiele się stać i to raczej byłyby kłopoty dla rządzących a nie dla opozycji. Tak naprawdę to chciałbym wiedzieć co działo się na linii Ko – Lewica, czy były czy nie były próby porozumienia co do wspólnego stanowiska wobec rządu. Tego nie wiemy ale, jak znam życie, wkrótce się dowiemy.
Jak na tą chwilę to powtórzę – tak na poziomie strategicznym, nie na poziomie taktyki.
Od kilku, a może nawet kilkunastu tygodni, od lewa do prawa, od Krytyki Politycznej po konserwatystów, w tym Giertycha wszyscy nawołują do przyjęcia tych pieniędzy i poparcia planu warunkowo.
Lewica to zrobiła, spełniła te postulaty i postawila swoje warunki i teraz też źle…
.
Też uważam, że stawianie na to, że Kaczyński się ugnie to myślenie życzeniowe. A jeśli miałby się nieco bardziej ugiąć, to raczej w stronę Ziobry – dać mu coś, by ten mógł zagłosować za i mimo to ogłosić swój sukces. Albo i bez tego… wobec zagrożenia utraty stołków Ziobro raz po raz okazuje się „miękiszonem”. A nade wszystko wie, że w przypadku, gdyby zalazł za skórę za bardzo to straciłby stanowisko i wpływ na prokuraturę. I doskonale wie, jak mogłaby być użyta przeciw niemu.
Dziękuję za tekst, dla mnie porządkujący – strategia tak, taktyka nie! Cel słuszny i konieczny, droga jego osiągnięcia dramatyczna. Wynik: „najgorszy”.
Bardzo jestem ciekawa odpowiedzi Autora na pytanie: Co można byłoby inaczej w warstwie taktycznej? Czy opozycja powinna być razem na spotkaniu z M? Czy Lewica powinna, oprócz pieniędzy i mieszkań negocjować kwestie prawnoczłowiecze? (wyrok Trybunału, RPO, praworządność) Czy była szansa by przy tej okazji rozpadła się Zjednoczona Prawica?
Pytany odpowiadam.
Tak jest, na poziomie taktyki można było poczekać – termin krańcowy to czerwiec, jeszcze dużo czasu, jeszcze wiele mogło się zdarzyć
To oczywiste, negocjacje na temat warunków winny odbyć się z udziałem całej opozycji, pytanie tylko czy cała opozycja tego chciała.
Odpowiadając na pytanie dotyczące praworządności, o RPO, o wyroki Trybunału, Strajku Kobiet powiem tak – mogła to było stawiać w trakcie rozmowy ale byłoby to nieskuteczne ze względu na to, że są to problemy ze sfery „ducha”, są nieostre, podlegają pod kategorie ideologicznych. Porozmawiać zawsze można ale uzyskać zmianę nie, bowiem dotyczy to fundamentów tego systemu który buduje nam prezes. Tematy będące przedmiotem rozmów były mierzalne, tyle a tyle mieszkań, tyle pieniędzy do dyspozycji samorządów, tyle na zdrowie albo instytucjonalne – urząd nadzorujący wydawanie pieniędzy unijnych. Przypominam – Unia ma możliwość stalej kontroli tego co robią państwa otrzymujące pieniądze i jak je wydają.
Najtrudniej mi przy Strajku Kobiet. Strajk Kobiet jako ruch społecznego protestu jest potęgą, jako podmiot polityki nie istnieje. I, słuchając tego co mowi Marta Lempart, nie będzie. Strajk Kobiet jest ruchem, który powoduje nowe motywacje ludzi idących do wyborów i wybierających władze. Stawianie ultimatum rządowi jest przeciw skuteczne, rząd się nie ugnie a Strajk Kobiet traci jak każdy, którego żądania nie zostały spełnione.
Strajk kobiet jest znaczącą siłą na rynku politycznych idei, nie jest siłą zmieniającą polityczne układanki. Może wywierać wpływ na aktorów na politycznej scenie nie będąc aktorem.
Brak jawności, jakieś rozmowy od dwóch tygodni, bez pozostałych z opozycji, pod osłoną nocy…ale o tym już było, że taktyka dramatyczna. Zastanawiam się tylko czy rzeczywiście jest tak, że sfery „”ducha” w takich negocjacjach nie należy stawiać. Przecież kwestia wydatkowania tych środków to prawa człowieka. Unia, Norwegowie stawiają ultimatum finansowe w kwestiach „ducha” czyli praw człowieka. Wczoraj Kraśnik odwołał strefę wolna od LGBT i motywował to utratą pieniędzy z funduszy norweskich. W kraju, gdzie prezydent buduje (skuteczna!) Kampanię wyborczą na łamaniu praw człowieka, nie pozostaje nic innego jak powiązać kwestie ducha z kasą, dotacją, poparciem, ilością głosów. Kto ma to robić jak nie politycy i polityczki przez nas wybrani i kiedy jak nie w takich negocjacjach? Mieli czas do czerwca by mówić, negocjować, domagać się ducha czyli np. RPO. A przypomnę jak przednio, pod osłoną nocy, łamiąc zwyczaje parlamentarne zagłosowali razem z PiS za podwyżkami dla siebie. A my kobiety i LGBT jesteśmy bici na ulicy, odbierane są nam prawa, domagamy się sprawiedliwości na salach sądowych, żegnamy z przyjaciółmi którzy nie wytrzymali polskiej homofobii i transfobii i albo wyjeżdżają z Polski albo są w depresji… Nie dziwię się złości SK, choć może znów taktyka nie była najlepsza.
I to jest dobry przykład jak trzeba i można walczyć o te prawa z miękkiej sfery – to Unia może i powinna stosować presję finansową na kraje czy regiony stanowiące barbarzyńskie prawo. Rolą opozycji i ruchów społecznych, patrz Strajk kobiet, jest takie działanie aby takie decyzje, takie działania policji wobec protestujących kobiet docierały do opinii publicznej – tyle i aż tyle można i trzeba robić.
Stawianie w rozmowach z Morawieckim problemów praworządności jest bez sensu podobnie jak rozmowa o kolorach tęczy z człowiekiem niewidomym od urodzenia ( a są tacy). Powiem więcej, żadne deklaracje i zapewnienia ze strony naszego Pinokia nic by nie znaczyły bo to nie on jest decydentem.
I na koniec to skandaliczne głosowanie nad podwyżkami dla posłów nie dotyczylo tylko Lewicy, Platforma też chciala podwyżek w momencie gdy odmawiano pieniędzy dla ratowników medycznych i pielęgniarek. Dla Lewicy to jest jednak trudniejsze do wytłumaczenia niż dla partii liberalnej jaką jest Platforma.
To walka w dłuższym horyzoncie czasowym – ci co wyjadą nie będą mieli żadnego wpływu na to co się stanie w Polsce, będą mieli, być może, większy komfort życia w wymiarze materialnym ale i większe wyrzuty sumienia, tak myślę.
https://uploads.disquscdn.com/images/943333cab400c3e1e5e7ae4db73860416260705126091bd286a37f90d9bf33b8.jpg
Można budować różne teorie i szukać argumentów do przyjętych przez siebie tez. Patrząc jednak na kulisy rozmów Lewicy z Aleksandrem Kwaśniewskim wszystko wygląda zgoła inaczej. Nie ma poziomu ani strategicznego ani taktycznego. Była to kwestia uzdrowienia Lewicy i sypiącej się jedności. Zainteresowanych odsyłam do Newsweeka. Gdy spojrzeć na problem przez pryzmat wypowiedzi post factum liderów Lewicy, którzy teraz otwarcie mówią, że nareszcie PO, czy KO nie będzie im mówiło co mają robić, nie widać tych wszystkich szczytnych celów. Biorąc pod uwagę to, że Lewica poparła kota w worku, a obecnie już nawet wiadomo jakiego kota, wszystko wygląda fatalnie. 🙁