01.12.2021
d pewnego czasu publikuję na Facebooku swoje codzienne zapiski, cieszące się tam niejakim powodzeniem. Bezczelnie postanowiłem je Państwu udostępnić również i tutaj, mając nadzieję, że zdopinguje mnie to ostatecznie do systematycznej pracy. W ciągu całego długotrwałego życia próbowałem czegoś takiego wielokrotnie i zawsze mnie znudziło.
Może teraz. Czytajcie codziennie po południu.
31.12.2021
Dziś łagodnie: koniec roku i pora dobrych życzeń raczej niż ulewania żółci. Więc tylko dwie sprawy, raczej drobne.
Trochę mnie ubawiła niekonsekwencja prawicowych mediów w sprawie używania fajerwerków („fajerwerek”, jak chce coraz bardziej niepiśmienna „Fronda”). Otóż w Niemczech, a w szczególności w Berlinie, wprowadzono oficjalny zakaz strzelania. I z jednej strony prawica z upojeniem cytuje pogląd, że „w rzeczywistości lewicowo-mieszczańska elita chce zlikwidować dokuczliwy proletariacki zwyczaj”, co powinno się przecież prawaczkom podobać – z drugiej puszczają warknięcia, że jest to sprzeczne z prawicowo pojmowanym duchem wolności. No i argument o potrzebach zwierząt jest przecież absolutnie niekatolicki. Bo „czyń Ziemię sobie poddaną”.
A poza tym, jak Niemcy czegoś zakazują, to na pewno jest to antypolskie. Więc się towarzystwo zakałapućkało w sprawie tych „fajerwerek” do spodu; jak to oni.
Ciekawa jest także informacja o spotkaniu Kurski (ten od Kurwizji) – Sasin. Otóż panu Kurskiemu okropnie się nie podobają statystyki oglądalności, sporządzane przez dominującą na rynku i jedyną dysponującą wiarygodnym aparatem firmę Nielsen. Są niekorzystne dla TVP, więc z definicji muszą być nierzetelne – no i Kurski ma zamiar o to procesować się z Nielsenem. Pan Sasin i pan Kurski doszli więc do wniosku, że „ze względu na szacowaną wysoką wartość przedmiotu sporu, TVP S.A. reprezentowana musiałaby być przez Prokuratorię Generalną Rzeczypospolitej Polskiej”.
A jak się Sasin za coś weźmie, to już się weźmie. Skutki raczej gwarantowane. Już ostrzę zęby na ten proces przeciw statystyce, bo będzie śmiesznie.
No to wszystkiego dobrego na 2022. Dołączam stosowny rysunek. Może się komuś nie podoba, cooo? Może spodziewał się ten ktoś jakichś aniołków albo dziecinek?
To znajdzie tylko pacyfę, tęczowe kolorki i stałe stwierdzenie: Kaczyński to zły człowiek. Podobno szykuje w przyszłym roku rząd mniejszościowy i chce wycyckać pewne Zero; ale i tak nie zmienię o nim zdania. Choć niewątpliwie byłby to krok we właściwym i zabawnym kierunku.
30.12.2021
1. Szybkim krokiem zmierzamy w kierunku nieco zmodyfikowanego PRL (wyjaśnienie nieco niżej). Dziś przypomniano nam, jak biegaliśmy po ulicach, udekorowani przewieszonymi przez szyję wianuszkami „sralnego papieru”; nie wykluczone, że tu i ówdzie zobaczymy ten widok ponownie: papier toaletowy ma w nowym roku bardzo znacznie podrożeć, przed czym ostrzegają nas lojalnie producenci.
2. Na Twitterze dał głos pan Marian Banaś. – Podejrzenia dotyczące inwigilacji polityków i obywateli to jeden z najpoważniejszych kryzysów demokracji. NIK już po kontroli wykonania budżetu za 2019 rok sygnalizowała poważne wątpliwości w tej kwestii. Czas wrócić do tej sprawy! – zadeklarował. Prezes NIK nie jest bohaterem mojego romansu, ale szczerze mu życzę powodzenia w tym (i wszelkich innych) działaniu. Muszę stwierdzić, że jego powoływanie/ odwoływanie z funkcji to jeden z najpiękniejszych strzałów w stopę, jakie kiedykolwiek widziałem. Było jak w tym znanym powiedzeniu: żarło, żarło i nagle zdechło. Kto wie, czy po latach od tego właśnie nie będziemy zaczynali opisu początku jawnej degeneracji partii rządzącej…
3. Pan Gliński się nadął i powiedział, że nie będzie już dawał pieniędzy na krakowski Teatr Słowackiego. Nie będą mu jakieś baby odczytywać Mickiewicza, jak im się podoba. Mają czytać tak, jak sobie życzy Gliński, a on co najwyżej przyjmie interpretację, zgodną z odpowiednią wypowiedzią JaPa Dwójki. A w ogóle po cholerę jakiś Mickiewicz, skoro Wojtyła tez pisał sztuki teatralne i nawet je na klęczkach już wystawiano. I starczy tego dobrego. Baby do garów.
4. Nie sądziłem, że mijający tydzień będzie aż taki portugalski. Trener Sousa, redaktor Pereira…pozostaną na długo w naszej pamięci. Może nie najlepiej, ale będziemy długo pamiętali o tym portugalskim finale roku 2021 – powiedział Tusk. I… został natychmiast okrzyknięty przez prawicowych geniuszy rasistą i ksenofobem. Im – tym dziwnym paniom i panom ze szczujni – najwyraźniej nie chodzi o sens ani logikę, mają to w nosie. Gdyby Tusk (albo ktokolwiek, kogo nie lubią) powiedział, że 2×2 4, to też by dostał łomot. Dlatego, że się wywyższa nad prostym człowiekiem. Albo dlatego, że ujawnia tajemnice państwowe. Obojętne. Jak mawialiśmy na Studium Wojskowym „Tak czy owak, zawsze Nowak”. Też bez sensu, ale chociaż do rymu.
5. No to teraz o tej modyfikacji PRL. Polega ona na tym, że odjęto z tamtych lat wszelkie dobre strony, jakie dałoby się zauważyć, zaś do tezy o przodującej roli tzw. ludu, godnie reprezentowanego przez jego najlepszą emanację w postaci partii rządzącej, wzbogaconej tezą o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę szczytowania (sorry, dochodzenia do idealnego ustroju) dodano jeszcze kult maryjny jako państwowy. I dążenie do restytucji inkwizycji. Wyszło coś bardzo niestrawnego, czego wolę nie nazywać, bo mnie zaraz pozwą za obrażanie tego i owego oraz urażanie wszelkich możliwych uczuć.
No a Kaczyński – wiadomo, zły człowiek. Chyba się ostatnio jakoś zakałapućkał.
29.12.2021
PiS nie daje za wygraną. Po wecie Dudy coraz więcej parteigenossen powarkuje, że to bynajmniej nie koniec. Szykują wniosek 50 posłów, którzy mają zaproponować jakieś nowe rozwiązanie. Również znany tytan intelektu i pisowski autorytet medialny p. przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski wymulił się kwaśno: „Nie chciałbym komentować decyzji pana prezydenta. Natomiast z mojego punktu widzenia problem nie został rozwiązany […] problem prób obejścia ustawy albo nieprecyzyjnej ustawy, w każdym razie niedostosowania prawa” – mówił we wtorek Tak więc będzie z tym jeszcze pasztet, pamiętajcie i nie cieszcie się na zapas, że już spokój. Spokój to będzie w trumnie. Naszej lub ich, jakby powiedział Franz Maurer.
Tymczasem działają bojówki katotalibów. Czarnek ze swoją wybrał się do Wąwolnicy na pogrzeb zmarłego niedawno sędziwego… egzorcysty; podobno znanego. Jak poinformował „Dziennik Wschodni”, pojawili się tam także inni politycy związani z PiS: wojewoda lubelski Lech Sprawka i poseł Sylwester Tułajew, „Nie ma drugiego takiego miejsca, w którym bylibyśmy także świadkami aż tylu cudów, uzdrowień i oczyszczeń, jak właśnie w tym świętym miejscu” – mówił Czarnek. I odznaczył pośmiertnie egzorcystę Medalem Edukacji Narodowej. Też taki mam sprzed lat, ale dostałem go nie za egzorcyzmowanie; powiedziałbym, że wręcz przeciwnie i od innego na szczęście ministra oświaty (tak, zupełnie niesłusznego). Byłem też niegdyś przejazdem w Wąwolnicy, ale żadnych cudów nie widziałem ani nikt mnie nie chciał egzorcyzmować. I z moją pasażerką nie o oczyszczaniu wówczas myśleliśmy bynajmniej.
Inna bojówka, działająca pod kryptonimem Instytut Ordo Iuris, pozytywnie opiniuje wprowadzenie rodzinnego postępowania informacyjnego oraz innych przewidzianych korekt w zmienianym pilnie prawie rodzinnym. Parlamentarzyści – zdaniem tych krzyżowców – powinni jednak zadbać o podkreślenie obowiązkowego charakteru uczestnictwa w postępowaniu, którego rozpoczęcie jest w obecnym projekcie sformułowane w sposób niejasny i pozbawiony precyzji. Bo w gruncie rzeczy chodzi im o to, by sztuczkami prawnymi maksymalnie utrudnić rozwody. Krzyżowcy jeszcze się trochę boją kompromitacji przy próbie wprowadzenia całkowitej nierozerwalności małżeństwa, więc jadą na swoich ulubionych konikach kroczek po kroczku…
Znaczy, kolejna żaba będzie gotowana. Już jest w garnku.
Porządnie mnie dziś wkurzył inny tzw. minister, czyli p. Wąsik. Poinformował w rozmowie z Marcinem Wikło (nie kojarzę) w programie „Kwadrans Polityczny” (to pewno jakaś reżimowa szczujnia – nie wiem, bo nic takiego nie oglądam): „Będzie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez panią Janinę Ochojską. Nie pozwolimy na to, żeby takie porównania, które konstruuje w przestrzeni publicznej, były adresowane przeciwko Straży Granicznej”.
Ochojska zaatakowała mianowicie Straż Graniczną, zbulwersowana zdjęciem dzieci przedszkolnych w umundurowaniu Straży Granicznej. Oto ten atak: „Czego chcemy nauczyć dzieci? Posługiwania się pałką? Naśladowania tych ze @Straz_Graniczna, którzy dzieci, takie jak te, wywożą do lasu? Jak odseparować dzieci od takich „nauk” – napisała p. Ochojska.
I to jest przecież potworna zniewaga i przestępstwo – daje do zrozumienia ów Wąsik.
Tenże Wąsik dodał, że zachowanie Ochojskiej jest „niedopuszczalne”.
A ja sądzę, że niedopuszczalne jest ubieranie małolatów w jakiekolwiek mundury i dawanie im do ręki takich rekwizytów jak pałka. Myślę, że jednym z pierwszych pociągnięć przyszłej normalnej psychicznie (mam nadzieję) władzy będzie całkowity zakaz istnienia organizacji paramilitarnych i używania przez kogokolwiek poza służbami państwowymi strojów, mogących być kojarzone z umundurowaniem. Dość już tych rozmaitych „rycerzy”, „wojowników” i innej podobnej jednolicie oznakowanej swołoczy z pałami, mieczami i kastetami.
Kaczyński to zły człowiek; nie zapomnijmy.
28.12.2021
Pomalutku schodzi z pierwszych stron Duda i jego weto. Ciekawe byłoby zrobienie (ale mi się cholernie nie chce, bo to dzika dłubanina) analizy ilościowej komentarzy na temat tego faktu. Jest chyba tak: ze strony – nazwijmy zbiorczo – opozycyjnej dominuje rezerwa i podejrzewanie „ustawki”; część zaś komentatorów po prostu się cieszy z samej decyzji, w najlepszym wypadku tłumacząc ją chęcią obrony przez Dudę osobistej pozycji po zakończeniu kadencji. Brak z tej strony krytyki weta.
Z drugiej strony, prawicowo-konserwatywnej i nacjonalistycznej – żadnego zróżnicowania. Wszystkie opinie o wecie negatywne, uzasadnienia od wytykania Dudzie zemsty za przeczołganie przez prezesa przy okazji rzekomego „odwołania” Kurskiego – do zarzutu zdrady głównej. Dominuje krytyka z pozycji… antysemickich, co mnie nieustannie zadziwia.
Ciekawe, że nikt nie dostrzega w decyzji Dudy motywów homoseksualnych, byłoby tak samo bez sensu, ale chociaż śmiesznie. Tak jest tylko obrzydliwie.
No więc – Duda idzie do szafy. Będą teraz główkowali nad nowym podejściem – zapowiedział prof. Suski. Powodzenia. Tymczasem na pierwszy plan powraca „Pegasus”. Co było oczywiste – nie jeden on na świecie; naiwnością byłoby sądzić, że tylko Izraelczycy wpadli na taki pomysł. W końcu dobrych informatyków na świecie nie brakuje, więc nic dziwnego, że już padła nazwa „Predator”, a zapewne wkrótce poznamy cały wianuszek pięknych kryptonimów; to tylko kwestia czasu, jak znam życie.
Zwróciła moją uwagę informacja o dwojakiej naturze „Pegasusa”. Otóż system ten w całości jest podobno dostępny tylko dla Izraela i USA; wszyscy pozostali użytkownicy działają jakoby na zasadzie wykupienia usługi zdalnej. Konkretnie, identyfikator telefonu wysyła się do producenta programu, on dokonuje zdalnie wszystkich niezbędnych operacji i odsyła użytkownikowi czyste gołe wyniki. No i zapewne je archiwizuje… A co najmniej archiwizuje dane o samym zleceniu inwigilacji.
No i izraelska firma, która to robi, nie ma chyba żadnych powodów (poza finansowymi), by kochać pewien środkowoeuropejski reżim. Zapewne więc nie będzie miała oporów przed udostępnieniem tych danych ewentualnym następcom obecnie rządzących. A staną się one niezmiernie ciekawym materiałem dla przyszłego sądu. Jak twierdzą specjaliści – co najmniej dwaj ważni dziś panowie powinni się przygotować w związku z tym na dłuższy, niekoniecznie luksusowy urlop od życia na koszt państwa. Jeśli zaś okaże się, że decyzje o inwigilacji zostały „zalegalizowane” na podstawie oszukańczych informacji przekazywanych przez służby i prokuraturę sądowi, to do kicia pomaszeruje wiele pomniejszych służalczych łebków…
Chyba trzeba będzie powołać jakąś organizację humanitarną, żeby ich wesprzeć. Bardzo tylko proszę tych, którzy obecnie pomagają ofiarom reżimu, by w swoim ukochaniu bliźniego w tym przypadku nie przesadzili. Jedna paczka z papierosami i suchą kiełbasą na dwa miesiące wystarczy. Inaczej się łajzy zbieszą.
Byłbym zapomniał. Kaczyński to zły facet. Ale czy tylko zły?
27.12.2021
W minutę po oświadczeniu Dudy o zawetowaniu „Lex TVN” napisałem na Facebooku: Zachował się. Przyznaję, celowo nieco enigmatycznie; pora tę opinię rozwinąć.
Więc tak: najzupełniej mnie nie obchodzą motywacje Pierwszego Długopisu RP. Mogę się ich tylko domyślać, ale w gruncie rzeczy są mi doskonale obojętne; grunt, że stało się to, co się stało. Bo gdyby Duda tego weta nie zgłosił, to skompromitowałby się on sam (co mało ważne w świetle historii i jego dawnych zachowań), i skompromitowałby ostatecznie państwo, w którym żyję – a to już byłby dla mnie pewien dyskomfort. Ponadto nastąpiłoby wiele niemiłych zdarzeń międzynarodowych i gospodarczych, których ze wszech miar lepiej uniknąć.
Więc – dobrze się stało.
Czy to w jakiś sposób zmienia moją ocenę Dudy?
W żaden. Jak nie przyjąłbym od niego żadnej blaszki wczoraj, to tak samo nie zrobiłbym tego jutro – gdyby komuś z tej strony w ogóle przyszła do głowy myśl, by mnie wyróżniać. Myślę jednakże, że gdyby tego nie zrobił – byłby w liczącej się opinii publicznej skończony całkowicie i nieodwołalnie; a to przykra perspektywa w jego wieku. W końcu, po zakończeniu kadencji gdzieś trzeba będzie bywać i coś robić. Byłoby trudno.
Napisałem „w liczącej się opinii publicznej”, bo jest i ta inna: prostacka, ksenofobiczna, faszystowska. W ciągu godziny – jak ktoś policzył – na portalu Karnowskich pod informacją o wecie pojawiło się ponad 900 ziejących nienawiścią i – oczywiście! – idiotycznym antysemityzmem komentarzy. Słowo „zdrada” było odmieniane przez wszystkie przypadki.
Zadajmy sobie jednak pytanie – o czym świadczy ruch Dudy? Zestawiając to wydarzenie z opublikowanym kilkadziesiąt godzin temu wywiadem Kaczyńskiego dla Interii, można dojść do wniosku, że potwierdza on tezę o głębokim pęknięciu obozu Zjednoczonej Prawicy: pytany o stosunki z Pałacem prezes po prostu zionął chłodem. Delikatnie się też dystansował od Ziobry.
Wszystko to razem pokazuje dość dowodnie – moim zdaniem – że Zjednoczona Prawica weszła w schyłkowy okres swego istnienia; powiedzmy wyraźnie: gnije. Naturalnie, głównym sprawcą tego zamieszania jest sam Kaczyński.
A to ostatnie zdanie oznacza, że po raz pierwszy miałem sposobność napisać o tym złym człowieku coś pozytywnego. Nie sądzę jednak, by zdarzyły się niebawem podobne okazje.
A i ta jest taka “z lewej ręki”.
26.12.2021
Pomalutku kończy się okres świąteczny. Jeszcze tylko Sylwester i zaczniemy wracać do normalności.
Z ekranów telewizyjnych znikną paniusie w wymyślnych kreacjach, każących się głęboko zastanowić nad intelektem i gustem projektantów. W tle przestaną straszyć idiotyczne choinki i bombki, powyciągane z najbardziej zakurzonych zakamarków rekwizytorni. Umilkną w cholerę pienia nabożne. Wróci do normy – i tak nadmiernie wysoka – obecność na ekranach „osób duchownych”, wygłaszających nadęte banały i klepiące te same od lat zbitki słów bez znaczenia; doprawdy, oglądanie przeciętnie co drugi dzień sutanny – w dowolnym kolorze, łącznie z białym – może wszak doprowadzić do kompletnego braku łaknienia i w dodatku wpędzić niektórych w ciężki alkoholizm.
Powiem wam, że kompletnie nie rozumiem, dlaczego akurat te dwa punkty na orbicie Ziemi wokół Słońca (czyli dzień tzw. Bożego Narodzenia i przełom roku) umówiliśmy się tak wyróżniać. To znaczy, oczywiście rozumiem uwarunkowania historyczno-obyczajowe, tylko właśnie one wydają mi się kompletne absurdalne. Równie przecież dobrze, jeśli już koniecznie ktoś musi jeść określone jedzenie, składać sobie nieszczere życzenia i słuchać ględzenia wuja kombatanta – może to robić dowolnego innego dnia. Podobnie idioci, uwielbiający hukiem petard straszyć zwierzęta, mogą przecież zbierać za to słusznie należne bęcki i mandaty kiedy indziej…
Słowem, jak głosi znana pieśń – „tajemnice wiary twej niezbadane są”.
Trudno. Przed nami już blisko „back to normal”. Ale i ta normalność nie jest też jakaś taka specjalnie wymarzona. Przykład? Pierwszy z brzega.
Obserwuję sobie (z rzadka) telewizję, przerzucając kanały pilotem. Wspominam czas, kiedy gromadziliśmy się u sąsiadów, mających jedyny w okolicy telewizor marki „Wisła”, by z potoku zakłóceń maciupeńkiego obrazu i trzasku głośnika wyłuskać jakieś słowo czy sensowny obraz. Wydawało się to cudem techniki. I – jednak – niosło jakieś treści; czasami ważne.
Dziś mamy tych kanałów setki. Coraz więcej w niesamowitej wierności barw i rozdzielczości, pozwalającej policzyć wągry na nosie prezenterki; których nie ma – bo i kosmetologia oraz charakteryzacja dokonały też postępu. I ten doskonały technicznie przekaz na kolosalnym ekranie jest w sumie coraz mniej wartościowy, niesie coraz banalniejszą i wręcz głupią treść.
Może to jest tak, że ilość informacji, którą warto byłoby sobie przyswoić, jest mniej więcej stała, a trzeba ją podzielić na wciąż rosnącą liczbę potoków? A przecież mówimy tylko o telewizji; w ciągu tych ostatnich kilkudziesięciu lat powstały wszak inne media i inne kanały przekazu, żeby wymienić Internet…
Jeśli moja teza jest prawdziwa, to oznacza ona, że postęp techniczny, jakiego jesteśmy świadkami, musi doprowadzić w granicy do zerowej wartości informacyjnej każdego środka przekazu.
Już jest dość blisko; sformułujmy więc rzez matematycznie: dla dowolnie pomyślanej maleńkiej liczby epsilon istnieje taka liczba potoków informacji K, że przy dostatecznie dużym K wartość informacyjna każdego potoku jest mniejsza niż epsilon…
Nie rozumiecie tego tak do końca?
Bo, widzicie, z edukacją jest niestety podobnie jak z telewizją. Ona jest też jednym z potoków informacyjnych.
To by było na dziś tyle ohydnych miazmatów, którymi chciałem Państwa zaindoktrynować ateistycznie i z premedytacją niemoralnie…
A Kaczyński, jaki jest, każdy widzi.
25.12.2021
Drogie czytelniki!
W pierwszych słowach mojego kolejnego upustu starczej żółci dziękuję wam wszystkim razem i każdemu z osobna za rozmaite pochlebne określenia i życzenia pod moim adresem. Jeśli się sprawdzą, to mam szansę mędzić jeszcze waszym wnukom. Życzenia te radośnie odwzajemniam, sumując je w jednym: oby nagły szlag trafił tych, których wspólnie nie znosimy. To już większości z nas zapewni swobodny oddech i uczyni życie ładniejszym. Reszta mniej ważna.
W drugich słowach donoszę wam, że pomalutku oswajam się z datą urodzenia. Powiecie, że wolno to jakoś idzie – i macie rację. Sam nie wierzę dowodowi osobistemu, ale nie mam zamiaru zastanawiać się – co też z tego wynika. Jest, jak jest.
W trzecich słowach niniejszego popastwię się troszkę nad niejakim Jędraszewskim, jakimś ważnym urzędnikiem Tego, Co Wiecie. Otóż tenże Jędraszewski wymulił z siebie kolejną mądrotę. Zadumał się mianowicie nad tym, że najczęściej w tym roku wypowiadane życzenie brzmiało: „Zdrówka przede wszystkim, bo to najważniejsze”. Nie błogosławieństwa Bożego, nie… Łask Bożych? Nie, nie. „Zdrówka przede wszystkim” – ubolewał abepe.
Swoją drogą – język tych urzędników Wiadomo, Kogo – to pyszny temat badań dla jakiegoś lingwisty a pewno i socjologa. Ta napuszona poza, to traktowanie słuchacza z góry jak posłusznego poddanego, te ezopowe sformułowania… Najlepiej istotę rzeczy oddaje popularny – nie tylko, niestety, u nich – zwrot o „pasterzach i owieczkach”. Mówią o tych owieczkach delikatnie, bo naprawdę myślą o baranach przecież.
„Komisja Europejska coraz bardziej widocznie uzurpuje sobie władzę nie tylko polityczną, ale także kulturową wobec wszystkich swych członków” – powiada też nasz Mareczek. Jeszcze chwila i obłoży Unię klątwą. A wtedy cóż nam pozostanie? Chyba tylko kolejna krucjata, tych imprez dawno przecież nie było. Albo coś w rodzaju nocy św. Bartłomieja. Oj, porąbałoby się tych bezbożników, porąbało…
Obrzydliwi są tacy ludzie jak nasz Mareczek.
W czwartych słowach donoszę wam, drodzy starcy i kochana młodzieży płci wszystkich sześćdziesięciu czterech, że TVP Info całkowicie rozładowało aferę Pegasusgate. Otóż ujawniło (oni uwielbiają to słowo), kto stoi za tą podejrzaną kanadyjską instytucją naukową, która zdemaskowała używanie wiadomego oprogramowania przeciw opozycji. Sprawa jest jasna: dołożył do tego swoje brudne srebrniki niejaki żydowin Soros. Bo to on daje na tę organizację społeczną, która wspiera takie wredne badania. I już wszystko jasne. Bij Żyda, spasaj Rossiju.
A przy okazji niejacy pampersi i ich kolejne pokolenie z delikatnością kowala sugerują, że w końcu – o co biega? Jak się ma wroga, to się go podsłuchuje i niszczy, jest to zaprawdę słuszne i sprawiedliwe oraz zbawienne; Brejza, ta prokuratorka i oczywiście Giertych – to wrogowie państwa PiS, więc niech się nie dziwią. Raczej niech się cieszą, że im nieznani sprawcy nóg nie połamali, co nie?
I wreszcie w piątych słowach donoszę wam o ohydnym skandalu, jaki dziś nastąpił. Imaginujcie sobie, że imperialiści zachodni wyrzucili jakieś minimum 10 mld dolców w Kosmos. Nazywa się to James Webb (kto nie wie, a pewno mało kto wie: szef NASA w latach 1961-68, czyli za Kennedy’ego i Johnsona). Po to tylko, żeby coś w przestrzeni podglądać w podczerwieni i czymś tam jeszcze. Otóż daję wam słowo: żadnej Dziewicy nie zobaczą. Czy więc po to trzeba rozwijać elektroniczny latający dywan wielkości boiska piłkarskiego? Więc po kiego grzyba tak się niemoralnie bawić i uzurpować sobie moce Tego, Co Wiecie?
Co innego, gdyby odpalili tę kasę Rydzykowi. Prawda? A współtwórcy tego całkowicie zbędnego przedsięwzięcia naliczyliby sobie jakieś worki punktów czarnkowskich, które przecież należą się kolejnemu Przeglądowi Modlitewnemu.
Ech… A Kaczyński – wiadomo. Bezdyskusyjnie zły facet.
24.12.1936
Dziś nie będzie lania żółci. No, może troszkę, bo w tym śmiesznym kraiku w środkowej podobno Europie bez tego się już raczej nie da. Ale dość umiarkowanie.
Zacznę – wybaczcie – od spraw osobistych, bo to dziś dla mnie dzień dość ważny.
Cała afera zaczęła się gdzieś w marcu 1936 roku w Berlinie, gdzie pewien świeżo wypromowany doktor sinologii, specjalizujący się w badaniu tajemnic trybu warunkowego w klasycznym języku chińskim, od niedawna obywatel Polski i jeszcze nieprzyzwyczajony do tego, że na imię ma Jan, a już nie Johannes, bawił wraz z zupełnie nową (pierwszą zresztą) małżonką, działaczką i pracownicą Polskiego Związku Zachodniego. Bawili tam w celach dla mnie niejasnych; dla niego była to prawdopodobnie podróż niekoniecznie naukowa, bo od pewnego czasu pracował nie tylko na Uniwersytecie Warszawskim, ale i na tzw. kierunku niemieckim dla polskiego wywiadu; ale nie mam na ten temat żadnych bliższych danych. Zainteresowani nigdy nic na ten temat nie mówili, rzecz się wydała mocno pośrednio – też zresztą w zabawnych okolicznościach, o których może innym razem.
No i dwójka tych młodych ludzi udała się tam w Berlinie do jakiejś chińskiej bardzo wytwornej restauracji. Co jedli – historia milczy, ale młoda dama w jakiś czas potem marnie się jakoś poczuła. To samopoczucie utrzymywało się na tyle długo, że po powrocie do Warszawy – podejrzewając ciężkie zatrucie chińszczyzną właśnie – udała się do lekarza. Minęło wiele tygodni…
Na szczęście dla mnie zwlekała tak długo, bo diagnoza była jednoznaczna: bardzo zaawansowana ciąża.
Inne wybrnięcie z sytuacji nie wchodziło już w rachubę – i w pół roku później, akurat w cholerną Wigilię, przyszedł na świat niżej podpisany.
A miałem szczęście, bo gdyby prawda z tą ciążą wyszła na jaw wcześniej, to mama – jak mi później szczerze wyznała – nie planowała wówczas powiększania rodziny. Nie chcę dociekać, co konkretnie miała na myśli, ale znając ją dość dobrze – nie mam wątpliwości.
No i tak zaliczam dzisiaj 85. Rozłożywszy tę liczbę na czynniki pierwsze, zauważymy z łatwością, że jest to pięć siedemnastek. Nawet mi się to dosyć podoba, choć wolałbym na raz dwie, może trzy – pięć to jednak spory wysiłek; dobrze, że już czysto arytmetyczny.
Wysiłek – wysiłkiem, ale perspektywa pięciu osiemnastek jest jeszcze bardziej ponętna i oświadczam, że planuję ją zrealizować; wbrew statystyce. Czyli spore wiaderko żółci myślę wam jeszcze ulać.
Dzisiejszy upływ żółci dotyczy afery wcale nie śmiesznej, tylko w całym znaczeniu tego słowa kryminalnej. Pegasusgate rozwija się piorunująco. Ledwo zaczęliśmy się oswajać z myślą, że podsłuchiwano Giertycha i Brejzę – już dziś ujawnia przyczynę swojego odejścia z wojska gen. Gocuł. Jak się okazuje – szef sztabu generalnego (!) też był inwigilowany. Na początku 2016 roku, przed szczytem NATO w Warszawie; szczegóły w Onecie. Nie jest to prawdopodobnie Pegasus, tylko – sądząc po szczegółach – dyletancka partanina, tym razem Służby Kontrwywiadu Wojskowego; ale i ta akcja wpisuje się pięknie w większą całość.
Nie ma co więcej komentować. Jedyna możliwa konstatacja jest taka: tego państwa już nie ma. Jeśli mają z tym wszystkim coś wspólnego służby specjalne – to cała wierchuszka tego towarzystwa powinna jutro co najmniej podać się do dymisji; jeśli nie mają – to dokładnie tak samo, bo oznacza to, że te służby są beznadziejne. A Sejm powinien podjąć uchwałę o samorozwiązaniu i natychmiast ogłosić nowe wybory.
Oczywiście – nic takiego nie nastąpi. Będziemy gnili nadal. A smród rośnie, rośnie, rośnie….
23.12.2021
Co osiągnęli na razie ponurzy faceci i babiszony od „lex TVN”?
Mówicie, że nic, co dałoby się zmierzyć – poza niemierzalną wściekłością milionów ludzi w Polsce i ostatecznym zapewne zafajdaniem swojej opinii w cywilizowanym świecie?
A – to mylicie się; co nieco da się policzyć: kanał TVN24 od piątku ogląda średnio 348 tys. widzów, co przekłada się na 5,46 proc. udziału w rynku telewizyjnym. Stacja ma wyraźnie wyższe wyniki od TVP Info i Polsat News – wynika z raportu portalu Wirtualnemedia.pl. Kanał TVN24 od piątku ogląda średnio 348 tys. widzów, co przekłada się na 5,46 proc. udziału w rynku telewizyjnym. Księgowi zacierają łapki.
Co więcej: hitem TVN24 w okresie od 17 do 21 grudnia była… „Kawa na ławę”, którą w niedzielę o godz. 10.45 śledziło 907 tys. widzów, co przełożyło się na 10,32 proc. udziału (osobiście nie znoszę tego jazgotu). Było to specjalne wydanie magazynu, w którym gośćmi Konrada Piaseckiego nie byli politycy, a dziennikarze związani z TVN.
Może to coś powie kierownictwu stacji – i na stałe przestaną zapraszać „dobrozmianowych” kłamczuchów?
W sumie – nie wykluczone, że all that jazz wyjdzie nam na dobre, bo padną przy okazji pewne mity – jak ten, że widzowie „chcą słuchać obu stron konfliktu”. Wiem, że piszę herezje medialne, ale chyba się nie mylę…
A sytuacja zrobiła się jeszcze ciekawsza w kontekście połączenia Discovery z Warner Media. Nowopowstały gigant troszkę mnie wprawdzie zaniepokoił deklaracją, że zamierza dostarczać swoim widzom rozrywkę, nie wspominając słowem o informacji czy publicystyce – ale to może być moje uczulenie i przewrażliwienie.
Weźcie mnie i zatłuczcie, ale na sam dźwięk słowa „rozrywka” robi mi się tak jakoś…
Jeden pan mówił zresztą kiedyś, że najlepszą rozrywkę zapewnia celnie rzucony granat. Nieco to radykalne i zapewne wysoce niepoprawne politycznie, więc od tego zdania pryncypialnie się odcinając, zamieszczam je wyłącznie w celach dydaktycznych: tak absolutnie nie należy mówić.
Kolejna ciekawostka przyrodnicza. Roman Giertych, Jacek Dubois i Mikołaj Pietrzak złożyli wniosek do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. „Został zarejestrowany. W połowie stycznia mamy przewidziane spotkania” – poinformował Giertych. Polityczny wniosek jest wymierzony w polskie władze i dotyczy „odpowiedzialności za zbrodnie, które zostały popełnione na obywatelach polskich”.
Zapowiada się ciekawy proces. Jakkolwiek się skończy – ktoś będzie miał kapitalny materiał na bestsellerowy thriller polityczny. Jak puszczę w związku z tym wodze wyobraźni, to aż mi się wewnętrzne oczy śmieją.
A Kaczyński – szkoda gadać. Zły człowiek i tyle. Dowodów kilogramy.
22.12.2021
Sprawa ewentualnego weta Dudy do ustawy medialnej nabiera coraz więcej wagi.
Opinia międzynarodowa jest w zasadzie jednomyślna: to dla niego ostatnia szansa, by po zakończeniu kadencji ktoś mu jeszcze w „wielkim świecie” podał rękę. W kraju natomiast…
Z jednej strony – z Kancelarii Prezydenta mianowicie – płyną zapewnienia, że jest on jakoby niezależny, że „analizuje” i „rozważa weto”. Z drugiej strony nacjonaliści naciskają na zademonstrowanie siły i „bronienie suwerenności” państwa. „Roty Marszu Niepodległości” Bąkiewicza skierowały list do Dudy, w którym apelują o podpisanie przez niego “lex TVN”. Wskazują przy tym na ostatnie uderzające w obronę granic i zniesławiające polskich żołnierzy działania stacji. Innymi słowy: nie chodzi o żadne prawo ani o ewentualne przyszłe niebezpieczeństwa wrażych wpływów, tylko o to, że ma być morda w kubeł i tak mi gadać, jak pozwalam.
Nie muszę chyba przypominać, że ta szczerość cuchnie Rzeszką na kilometr.
A tymczasem TVN Grupa Discovery spokojnie i metodycznie „czasowo” rozszerza zasięg TVN24. Stacja będzie dostępna mianowicie dla wszystkich subskrybentów platformy streamingowej Player, a także w najtańszych pakietach sieci kablowych i platform cyfrowych.
Bez względu na ostateczny rezultat całej operacji (a wierzę jakoś, że szajka boleśnie przegra) już dziś chyba widać, że propagandowo się ona rządzącym nie opłacała.
Z innych spraw: Tusk zapowiedział, że wprowadzi ocenę punktową funkcjonowania swoich posłów (aktywność, dyscyplina, obecność na posiedzeniach i różne takie) i ta ocena będzie miała wpływ nie tylko na przyszłe miejsce na liście wyborczej, ale w ogóle na obecność na niej. Wywołało to naturalnie dąsy rozkochanych w swojej „niezależności” przedstawicieli narodu, ale – moim zdaniem – to dobry pomysł. Trzeba skończyć z przypadkowymi zatrzaśnięciami drzwi w kiblu i nagłymi grypkami w momencie ważnych głosowań. Nie ma rady.
Popieram także dzisiejsze stanowisko Nowej Lewicy. W związku z dość raptownym wzrostem śmiertelności kowidowej (prawie 800 nieboszczyków dzisiaj!) Czarzasty wezwał imiennie przywódców innych partii opozycyjnych – Tuska, Kosiniaka i Hołownię – by jednoznacznie poparli wniosek o wprowadzenie obowiązku szczepień. Powinni tak zrobić; antyszczepionkowe luje i tak na nich nie zagłosują, więc deklarując rozsądek, nic nie tracą. No to popatrzymy czy mają w ogóle co deklarować, koteczki.
No i na ogólne życzenie Publiczności potwierdzam swoją opinię: Kaczyński to koszmarnie zły facet. Brakuje wam tego stwierdzenia, no to mata.
.
21.12.2021
Mamy pierwszy ruch kontrujący w sprawie „lex TVN”.
TVN Grupa Discovery zdecydowała, że od wtorku między godz. 5.55 i 10.00 na antenie naziemnego kanału TTV dostępny będzie kanał informacyjny TVN24. Czytaj więcej na: https://www.wirtualnemedia.pl/…/tvn24-ttv-tvn-grupa…
Co to znaczy?
Mówiąc po polsku, przekaz brzmi tak: nie odpowiadał wam, barany jedne, status quo? Nie podoba się TVN24, dostępne tylko satelitarnie i u dostawców kablowych? No to dostaniecie to danie na śniadanko w programie ogólnopolskim, do odbierania z nadajników naziemnych.
A jak wynika z dostępnych przecieków – to tylko pierwszy ruch. Zaraz zrobią podobnie inne kanały, jakie są do dyspozycji. A także stosowne materiały będą powielane masowo na cały świat. Odpowiednio zachęcając do współpracy z zadupiem, które ma za nic umowy międzynarodowe i prawo.
Nie sądzę, żeby per saldo zgraja na tym dobrze wyszła.
Przypomina mi to troszeczkę sytuację sprzed lat. Otóż w początkach telewizji władza ludowa i jej przedstawiciele w kierownictwie TVP z niejaką zgrozą patrzyli na to, że zarobki niektórych dziennikarzy – i to wcale nie tych przez władze ukochanych – „niebezpiecznie i niemoralnie” szybują do góry, „obrażając uczucia klasy robotniczej”. Widać to było doskonale także w mojej redakcji teleturniejów.
Któregoś dnia wpadł do nas Główny Księgowy TVP, zresztą miły gość i z nami dość skumplowany, i powiada do Serafinowicza (ówczesny szef redakcji):
– Jak wy to robicie? Czwarty raz w tym roku zmieniamy stawki honoraryjne, a u was po dwóch tygodniach wszystko jest po staremu: kto zarabiał pięć przeciętnych pensji krajowych, ten zarabia, a niektórym nawet rośnie jeszcze bardziej?
– Widzisz, Mietek (tak miał ów urzędnik na imię) – powiada Serafinowicz – ty weź i pomyśl: ilu was tam główkuje nad tym taryfikatorem? Dziesięciu? Piętnastu? I kim są ci twoi towarzysze – z wykształcenia na przykład? A po drugiej stronie masz kilka setek dobrze wykształconych inteligentów, którzy nie myślą o niczym innym, jak tylko jak was, barany, wykołować. To weź i mi powiedz: jakie macie szanse?
To była jedna z ostatnich prób „regulacji”. Co prawda, niemal najzupełniej bez kontekstu politycznego, jeśli pominąć to pierdololo z klasą robotniczą; ale sądzę, że dobre jej przemyślenie powinno być pouczające także dla dzisiejszych „towarzyszy”. Teraz nad obejściem wymyślonych przez nich „uregulowań” myślą już nie setki krajowców, ale tysiące najlepszych fachowców od tych rzeczy na świecie.
Nie z nami te numery, barany. Nie wyjdzie wam. Jeszcze nie, długo nie i wcale nie. Zaręczam. Lepiej dajcie se siana robaczki, jak mówi dzisiejsza młodzież. Bo dupa zbita długo boli.
20.12.2021
1. Dużo ludzi było. Byli też politycy, ale nie pchali się jako pierwsi; i tak trzymać. Podobało mi się wyraźne powiedzenie Dudzie, że nikt go nie PROSI o żadne weto, tylko tegoż się odeń ŻĄDA. Ja bym powiedział jeszcze dobitniej: to my jesteśmy pana pracodawcami i my panu POLECAMY zawetować to gówno. Podobało mi się też dobitne skandowanie JEDNA OPOZYCJA. I dlatego dobrze, że byli tam politycy: nie sposób było nie usłyszeć. Może zrozumieją, choć nadzieję mam na to jednak słabą. Podobało mi się przypomnienie przez Tuska wiersza Miłosza; tak trzeba do nich mówić, niekoniecznie do rymu. Dziś prawicowe szczujnie płoną z powodu tego przypomnianego sznura wielkim oburzem; i dobrze. Na następną demonstrację się przyjdzie z gotowymi pętlami, niech się przyjrzą i powąchają.
2. Sędzia Juszczyszyn był znowu sędzią przez kilkadziesiąt minut. Było jasne, że tak będzie. Ale fajnie, że dokonuje się to w atmosferze skandalu i jawnego partactwa jego zwierzchników. Tu nie dopatrzą, tam zapomną – i za którymś razem będziemy mieli zesryw total. To nieuniknione przy tym poziomie intelektualnym zgrai.
3. Organizacje dziennikarskie oczywiście protestują przeciw „lex TVN”. Z jednym wyjątkiem: SDP. Swoją drogą nie sądziłem, że można tak spaprać tradycję, jak Skowroński et co. Duży wynik. W zapomnianej już trochę tradycji konkursu na Hienę Roku murowany sukces.
4. Duda dziś zatweetował, że przed wigilią nie wypada demonstrować, zamiast robić zakupy, piec ciasta i kątem spluwać (pardon: kontemplować). Że to, wicie-rozumicie, nieodpowiedzialność. Bo przecież jest TVP, jest Polsat, jest wybór. Odpowiadam: sam pan sobie wybieraj. Na UPC są chyba ze trzy kanały za paywallem, które na pewno i pana, i Ruchadło Leśne zainteresują. A na satelitarnej tego dobra od groma.
EDIT: podobno ten tweet to fake. Ale tak prawdopodobny i trafiony, że zostawiam.
5. W Warszawie znów się wychamili. Otwarto ciekawy technicznie i potrzebny tunel pod Ursynowem – i ostentacyjnie nie zaprosili władz stolicy. Morawiecki coś tam powiedział długo, bez sensu i nie na temat. O wkładzie finansowym Unii chyba zapomniano.
Nimi wszystkimi się już można tylko brzydzić. Możemy zrobić konkurs na Największego Palanta – mówi jeden z moich przyjaciół; odpowiadam: kandydatów masa, w pierwszej setce różnice ocen będą ułamkowe, więc bez sensu. A poza tym oni są tak beznadziejni, że i to uznają za swój sukces.
Obrzydzenie i pogarda.
A Kaczyński niezmiennie zły człowiek. Nienaprawialny, jak sądzę.
19.12.2021
Oto tekst, jaki podobno ukazał się w „Rycerzu Wolności”, następcy niesłusznie skasowanego przed laty „Żołnierza Wolności”. Przedrukowało go też sztandarowe od niedawna pismo polskie, „Oczywistość” oraz tygodnik „Walka Starych”.
Zdrowe siły Narodu Polskiego zdecydowanie potępiają warcholskie zachowania opitych Coca–Colą wichrzycieli, którzy idąc na pasku imperialistycznej propagandy, wzięli dziś udział w nielicznych na szczęście zakłóceniach ruchu drogowego w kilku mniejszych miastach, utrudniając naszym matkom i żonom zrobienie zakupów przedświątecznych.
Siostra Róża od Serca z zakonu ss. Przytulanek Bosych z Rzęposławic Dolnych powiedziała nam, że miała już zdecydowanie dość brutalnych ingerencji zdegenerowanych elementów zwanych “dziennikarzami telewizyjnymi”, sączących w jej niewinne serce jad aborcji i LGBT. O. Pafnucy z zakonu Miłośników Wszystkiego Najlepszego z kolei powiedział – cytujemy – „protestuję przeciwko dżenderowi w moim domu, który leje się z małego ekranu, kiedy włączam półpornograficzny kanał TVN24 i nie znika, mimo odprawionych egzorcyzmów, co bardzo denerwuje mojego nowego ministranta i nie pozwala mu skupić się na kontemplacji świętości”.
Z kolei działacz młodzieżowego ruchu „Pas i Cnota” stwierdził, że czas wreszcie położyć kres knowaniom syjonistów i zwolenników NWO, którzy szczepiąc Polaków przeciwko rzekomej pandemii, usiłują w istocie zrobić nasz kraj kolejnym landem Republiki Federalnej. Akcja wieców protestacyjnych przeciwko wrażym knowaniom, organizowana pod kierownictwem naszej partii i osobiście wspierana przez tow. Jarosława, dopiero się rozkręca. Podjęto też decyzję o natychmiastowym wprowadzeniu do szkół nowego przedmiotu „Właściwe media”; niezwłocznym opracowaniem programu zajmie się w trybie pilnym tow. Czarnek.
Niechaj wrogowie pamiętają: nasz Naród jest wielki i szlachetny, ale gdy coś mu dokuczy – staje się groźny. Każdy może przecież zamienić swój dowód osobisty na dokument wyjazdu. Jeszcze może.
O czym innym
Na zakończenie dzisiejszego spotkania – zagadka.
Oto zupełnie tym razem autentyczny – niestety – cytat:
Toynbee to już kiedyś napisał: cywilizacje obumierają, kiedy kobiety nie chcą rodzić, a mężczyźni nie chcą się bić. Brzmi bardzo nowocześnie i niepoprawnie, ale czy nie trochę prawdziwie? Chyba ten sam historyk stwierdził też, że cywilizacje rzadko padają ofiarą czyjejś przemocy, częściej popełniają samobójstwo. Nic nie każe nam popełnić tego błędu.
Pytanie: kto to powiedział?
Nie odpowiem, bo mi trochę wstyd. Bo tak sobie myślę, że te szalenie żywe cywilizacje, w których kobiety rodzą jak wściekłe a mężczyźni nic, tylko by się nawzajem napieprzali – to nie jest świat, w którym miałbym ochotę żyć. W najmniejszym stopniu.
A tow. Jarosław, który w swoim czasie będzie “Jarosławem K.” to zły człowiek.
18.12.2021
Przyznam, że wczorajsze wydarzenia – czyli uchwalenie „Lex TVN”, a zwłaszcza sposób, w jaki to dokonano – tak mnie zatkały, że mimo starannego przejrzenia wydarzeń bieżących nic nie wydaje mi się na tyle istotne, by było to warto w jakikolwiek sposób skomentować. Nie wykluczam jednak, że jestem po prostu przewrażliwionym lewackim inteligencikiem bardzo starej daty: jak się wydaje, światowym mediom wszystko to zwisa paczką kitu u sufitu.
Reakcja, jeśli jest, jest minimalna; pracowicie dowiódł tego dziś Jacek Pałasiński w swoim „Drugim obiegu”. A NARUT – sądząc po wylewie antysemickich głównie komentarzy w prawicowych mediach – wręcz się cieszy.
Tłumaczę sobie, że koledzy z zagranicznych mediów są już tak znudzeni sytuacją w Polsce, że nie chce im się po raz setny pisać o poczynaniach naszej szajki – ale sam to tłumaczenie odrzucam jako niemożliwe. NARUT zaś nie dziwi mnie od dawna, tylko coraz bardziej brzydzi.
Już bardziej prawdopodobna jest więc w świecie reakcja „a co mnie obchodzi to katolicko-nacjonalistyczne zadupie, niech się poduszą”. Mówiąc bardziej elegancko – Kaczyński i jego ludzie zmarginalizowali Polskę w opinii światowej całkowicie. Określenie „w Polsce – czyli nigdzie” ma dzięki nim w sobie coraz więcej przykrej treści.
Wniosek stąd jeden: jak sobie sami nie pomożemy, to nikt za nas naszych spraw nie załatwi.
Marzenia o tym, że Amerykanie zagrożą wycofaniem wojsk, są mało realne: wszak ich tutejszy garnizon, to strategiczna forpoczta całego NATO i w stacjonowaniu u nas wcale nie chodzi o obronę Polski (a w każdym razie na pewno nie przede wszystkim). Spodziewam się niewielkich perturbacji z okazji przybycia do Polski nowego ambasadora, ale Kaczyński się przecież jakąś kolejną kompromitacją dyplomatyczną nie przejmie. Mając takich dyplomatów…
W sumie – marnowato. I nie ma się co pocieszać, że szajka ma kłopoty kadrowe; jakoś dotychczas tę skuteczną większość udaje się im wystrugać. Że trzeba coraz większym durniom i wydrwigroszom dawać coraz lepsze posady? Durniów ci u nas pod dostatkiem. Ambicjonerów jeszcze więcej.
A zły człowiek Kaczyński chyba czerpie jakąś chorą satysfakcję z tego, że sporej liczbie ludzi psuje koniec roku.
PS. Jeden z moich Czytelników robi mi zarzut, że doczytuje się w moich tekstach pogardy dla wielu ludzi. Co ja poradzę? Mogę tylko powiedzieć: ma pan rację. Gości we mnie to nieładne uczucie; i kilka jeszcze brzydszych też.
17.12.2021
Będzie krótko: zimna furia od razu po posiedzeniu sejmowej komisji kultury. Bezczelne publiczne łamanie prawa – to najłagodniejsze określenie powstałej sytuacji. Nikt nie może już mieć żadnych wątpliwości z kim mamy do czynienia. To jest dyktatura.
Dyktatura kłamców, oszustów i przekręciarzy. Siłowa.
Ciąg dalszy nastąpił w Sejmie. Myk, myk, terkot-bełkot pani Witek, załatwione.
Myślę, że Amerykanie zareagują w obronie Discovery z całą siłą. Powinni. Nie wierzę w to, że Duda haniebną ustawę zawetuje. I nie wypominajmy mu, że „dał słowo”. Istotnie, dał. Jego słowo, może odebrać, co nie?
Dzisiejsza sensacja z ujawnieniem krętactw, związanych z wypadkiem Szydłowej – to już tylko mało znaczący incydent. Czy ktoś miał wątpliwości, że i w tej – drobnej w końcu – sprawie łżą?
Niesmak i wściekłość.
Mam nadzieję, że cała opozycja zorganizowana w partie i niezorganizowana zrozumie, że teraz wybrzydzanie „jaka ma być Polska po obaleniu szajki?” i wszelkie nawoływanie do ujawniania i dyskutowania programów politycznych – nie mają już najmniejszego sensu. Program może być tylko jeden: precz z tą władzą.
Bo jak się będziecie upierać przy tych wszystkich progresywizmach, wymogach socjalnych, wprowadzaniu feminatywów, wybrzydzaniu na libków i demokrację burżuazyjną – to za trzy lata będziecie sobie o tym mogli dowolnie podyskutować w najbliższym oboziku koncentracyjnym. Ale trudno będzie mówić z wybitymi zębami.
Bo to jest faszyzm. W czystej postaci.
A zły człowiek Kaczyński otwiera sobie jakąś autostradę im. Lecha Kaczyńskiego. A co, nie wolno? Jak zechce, to nazwie Warszawę Kocigrodem.
Dobrze przestudiował metody zarządzania przez wywoływanie konfliktów.
16.12.2021
Jeszcze raz podział na lewicy.
„Rozłamowa” piątka głosi hasło „Najpierw Polska, potem lewica”. Może to budzić u niektórych wątpliwości, bo pobrzmiewa im gdzieś w tle jakiś cień nacjonalizmu, a to już byłoby źle.
Ja interpretuję to hasło jednak inaczej; i mam nadzieję, że zgodnie z intencją autorów. Posłużę się przenośnią.
Mamy wspólne mieszkanie – Polskę, które trzeba pilnie wyremontować. Z takim sformułowaniem zgodzi się zapewne każdy przeciwnik obecnej szemranej władzy.
Od czego zacząć? No przecież nie od meblowania wedle gustów pani domu, za którą uznajmy zwycięską partię. Najpiękniejsze meble nic nie dadzą, jeśli sprowadzimy je do brudnej nory, po której buszują szczury i różne robactwo. Najpierw trzeba te świństwa usunąć, potem odnowić ściany, a mebluje się wszak na końcu.
„Najpierw Polska” oznacza zatem dla mnie jako priorytet polityczną deratyzację i dezynfekcję. Są ugrupowania – ma tu na myśli wszelkich faszystów jawnych i ukrytych i ich karczystych bezmózgich sympatyków – które po prostu powinny co najmniej zniknąć ze sceny; a dobrze też pamiętać, że niektórzy ich przedstawiciele muszą bezwzględnie i surowo odpowiedzieć za to, czego się dopuścili w ramach osławionej „dobrej zmiany”.
Dla niektórych pięknoduchów oznaczać to może ograniczenie demokracji, z której – namawiam – wyrzucimy pewne poglądy i zachowania.
Nie do końca: poglądy, nawet nacjonalistyczne i faszystowskie – w głębi swego czarnego serca mieć może każdy. Usunięcie ich ze sceny oznacza tyle i tylko tyle, że nie wolno będzie ich głosić publicznie ani się wokół takich haseł organizować. Zwolennikom nieograniczonej niczym wolności słowa (tak się składa, że w tej grupie widzę rozmaitych foliarzy, antyszczepionkowców, przeciwników zapinania pasów w samochodzie i innych niedouczonych idiotów) proponuję zaś wycieczkę do Berlina i wzniesienie na Unter den Linden okrzyku „Sieg heil” z rączką wzniesioną w górę. Proszę tylko z góry zamówić dostawę paczki do mamra i sporą kasę na grzywnę; i o to mi właśnie dokładnie idzie.
Żeby trochę pozostać w wątku. Dziś w „GW” Jacek Żakowski oburzył się „łamaniem jedności” lewicy i porównał powstałą sytuację do działań osławionego „konwentu świętej Katarzyny”, który dość źle się przysłużył niegdyś prawicy. Uważam, że rozumowanie to nie jest poprawne; ważniejsza jest dziś bowiem od jedności którejkolwiek PARTII jedność OPOZYCJI jako całości. I jeśli nawet jedynym skutkiem powstania koła PPS będzie tylko zasilenie obozu opozycyjnego siłą pięciu głosów – to i tak dobrze.
Grunt, żeby pozbyć się złego człowieka Kaczyńskiego i czołówki szajki.
15.12.2021
Sprawa powstania „frakcji PPS” w naszym parlamencie budzi coraz większe emocje.
Na marginesie tych wydarzeń mam tylko taką uwagę: kiedyś, kiedyś, gdy świat nasz troszkę znormalnieje, trzeba się będzie dokładnie przyjrzeć ustawie o partiach politycznych.
Jeśli nie chcemy – a zakładam, że nie chcemy – odrodzenia w Polsce jakiejś odmiany hitleryzmu czy stalinizmu, musimy uniemożliwić działanie partiom „wodzowskim”. Partia, która w statucie zastrzega jakieś specjalne uprawnienia dla swojego szefa (poza prowadzeniem przez niego obrad różnych gremiów i ewentualnie reprezentowaniem swojego ugrupowania na zewnątrz) – powinna być rozwiązana z mocy prawa.
Partie typu „wodzowskiego” nie mają w demokracji moim zdaniem racji bytu. Zarząd partii powinien z mocy prawa składać się z kilku równoprawnych osób, podejmujących uchwały większością głosów.
Przyszła ustawa o partiach powinna też – jak sądzę – przenieść do statutów partyjnych trójpodział władzy. Sądy partyjne muszą być całkowicie niezależne od innych władz, wybierane oddzielnie i niemożliwe w trakcie kadencji „do ruszenia”; w szczególności przez partyjne kierownictwo wykonawcze.
Powracając do budzącej dziś ogólne zainteresowanie piątki działaczy lewicy.
Oczywiście, fanatycy „jedności moralno-politycznej” z obu stron rzucili się na nich jak wściekli. Prawica nic nowego zresztą tu nie wymyśliła, bo jest intelektualnie w pobliżu podłogi i w zasadzie ogranicza się do uciechy, że „komuchy się podzieliły” lub grzebie „piątce” w życiorysach. Główny zarzut ze strony reszty tzw. lewicy jest zaś taki, że nasza piątka „zapisała się do Platformy”; i to jest, moim zdaniem, zarzut dyskwalifikujący intelektualnie i politycznie głoszącego.
„Odcinanie się” od Platformy w bieżącej sytuacji politycznej i dostrzeganie w niej wroga – proszę szanownych towarzyszy – to prosta droga, żeby odcinający się uzyskali zaszczytny rezultat wyborczy w okolicy 1% i zniknęli w pełni swej rozgoryczonej racji ze sceny. Tak samo, jak ci, którzy pomstują na „libków”, a nie chcą wyraźnie opowiedzieć się po stronie Kaczyńskiego: nie mają szans. Też znikną. Stanowią ładny przykład sprzeczności semantycznej.
Troszkę to wszystko mi przypomina stary spór bolszewików z socjaldemokratycznymi reformistami. Przed laty wygrał ten spór, przynajmniej w Rosji – dość brutalnie, jak wiadomo – niejaki Lenin. Miejmy nadzieję, że od tamtych czasów lewica się czegoś nauczyła.
A Kaczyński jest złym człowiekiem. Nadal milczy. Ciekawe: kiedy zauważy, że liczba trupów kowidowych przekroczyła dziś wszelkie dotychczasowe granice? I raczej się nie cieszy. Sądzę, że już przewiduje swój finał; to w końcu człowiek niewątpliwie inteligentny, choć wredny – i tym niebezpieczniejszy. Na nasze szczęście charyzmy w nim tyle, co w wytwórni płatków śniadaniowych.
14.12.2021
Jedni rwą włosy z głowy, drudzy (wśród nich ja) się cieszą – i to z zupełnie różnych powodów, taka ciekawostka. Chodzi o to, że z Nowej Lewicy odeszło pięcioro parlamentarzystów, tworząc koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Nowa Lewica straciła wszystkich senatorów, w tym wicemarszałkinię izby.
Główna cecha tej piątki i główny powód mojego uznania – to jest to, że opowiada się ona za jednością opozycji w przyszłych wyborach, co – dla każdego człowieka myślącego – jest jedynym sposobem, żeby odsunąć od władzy Kaczyńskiego i jego szajkę. A wedle mnie to jest jedyny cel, o który warto dziś walczyć – z prostej przyczyny: bez tego żadne progresywne rozwiązania społeczne i kulturowe nie mają najmniejszej szansy; więc wszystkie pozostałe hasła powinny teraz iść do szafy. Bez względu na to, jak są słuszne i piękne.
Przy okazji: teraz pora na ruch Tuska. Oczekuję od niego, że wykona pod adresem nowego koła jakiś pozytywny ruch; bardzo by mnie zmartwiło odtrącenie wyciągniętej ręki. Ktoś może powiedzieć – co to jest, 5 głosów. Odrzucam takie myślenie – tym bardziej że chyba za nimi pójdą inni. Dobra reakcja Tuska i pozostałych liderów opozycji mogłaby w tym pomóc; nie muszę chyba wyjaśniać dlaczego.
W nowym ugrupowaniu sympatyczne jest dla mnie również to, że nazwą nawiązują do PPS, którą uważam za najwartościowszy odłam polskiego ruchu socjalistycznego; troszkę i dlatego zapewne, że mój dziadek i babcia byli jeszcze „za cara” w jego szeregach. Mam to więc niejako w genach. Ale to drobiazg: znacznie ważniejsze jest to, że cała piątka, o której dzisiaj mówimy, to fajni, inteligentni ludzie z poczuciem humoru. Radykalni tam, gdzie można – i koncyliacyjni, gdy trzeba. Słowem, lubię to.
No i teraz z czystym sumieniem i bez zatykania nosa zagłosuję na Antypis, jeśli do niego wejdą. Ulga.
No to jeszcze jedna dobra wiadomość, tym razem ze świata. Sąd Najwyższy USA w poniedziałek odmówił zablokowania nowojorskiego wymogu, aby pracownicy służby zdrowia byli szczepieni przeciwko koronawirusowi. Sąd uznał, że powoływanie się na poglądy religijne (tym uzasadniali odmowę radykalni wyznawcy różnych religii) nie ma w tym wypadku żadnego uzasadnienia; nawet właśnie, jeśli powołują się na zastrzeżenia z uwagi na wiarę. Okazuje się, że rozsądek zwyciężył, mimo że w sądzie pozorną większość mają zapiekli konserwatyści. Ciekawostka: sąd wydał wyrok bez uzasadniania go (w prawie amerykańskim jest to możliwe). Ale skrajny sędzia Neil M. Gorsuch złożył 14-stronicowy sprzeciw, twierdząc, że większość zdradziła obrońców wolności religijnej.
No i niech się buja.
A Kaczyński jest złym człowiekiem. I kolejny dzień nie daje głosu w żadnej sprawie
13.12.2021
Dziś rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Jak w starym dowcipie, obawiam się otwarcia lodówki: też mi się jakaś solidarnościowa msza rozlegnie…
Oficjalna impreza centralna z udziałem panów Dudy i Morawieckiego i z koszmarnymi ich przemówieniami była spektaklem żałosnym i pokazem „patriotycznego” grafomańskiego zadęcia propagandowego – czyli czymś, czego nie trawię. Nie usłyszałem zresztą ani nie wyczytałem dziś w mediach słowa prawdy o tym historycznym w końcu wydarzeniu. Sama wzniosłość i wyzwiska pod adresem ówczesnej władzy. W dodatku najwięcej tego w ustach ówczesnych usmarkanych małolatów, dla których największym nieszczęściem 13 grudnia był brak „Teleranka”.
Podobno – wyczytałem na FB – oficjalnie na tym spędzie stwierdzono, że za stan wojenny odpowiada głównie… Michnik. Czy jest gdzieś granica zidiocenia?
W sumie – szkoda gadać. Dziś to nieważne i nieistotne, choć kombatanci obu stron się zapewne na takie podejście oburzą. Mogę ich zrozumieć. Ludzie chcą wierzyć we własną sprawczość i lubią patrzeć w przeszłość. Gdy tymczasem dzień wczorajszy już minął, dzisiejszy szparko zmierza ku końcowi, a ważne jest tylko i wyłącznie to, co będzie jutro – i później. Radzę o tym pamiętać.
Z wydarzeń istotniejszych od przypinania jakimś państwu nowych kawałków metalu wspomnijmy – zgodnie z zapowiedzią – wczorajszą wizytę kanclerza Niemiec. Zionęła sztucznością, wiało od Morawieckiego chłodem, ale nie nastąpiła na szczęście żadna dramatyczna kompromitacja. Obaj panowie odfajkowali w kalendarzach realizację obowiązkowego rytuału, i tyle. Morawiecki miał okazję pokazania, że jest politykiem; nie skorzystał.
Zdaje się zresztą, że to miano jest w gruncie rzeczy zarezerwowane po prawej stronie dla jednego tylko pana. Są wprawdzie tam i tacy, którzy usiłują w jakiś sposób zasygnalizować swoje istnienie – dobrym przykładem jest pan Zbinio – ale marnie im to wychodzi. Odbywa się to na zasadzie „huk wielki, szkody niemal żadne”. A pan premier nawet tego nie usiłuje. Ot, „wystarczy być”.
Na marginesie: polscy chłopcy jeszcze będą płakać za tak dziś postponowaną ciocią Merkel. Wspomnicie moje słowa. Coś mi się zdaje, że ona cały czas miała w tyle głowy swoich polskich przodków i stosowała w wielu wypadkach taryfę ulgową. Nie liczyłbym już na coś takiego.
Z wydarzeń nieważnych, ale zadziwiających; wręcz niepojętych: Piotr Semka, który przeszedł kowida niesłychanie ciężko, wylądował na bardzo długi czas pod respiratorem, a nawet trzeba mu było zastosować wspomaganie pozaustrojowe – po blisko półrocznym pobycie w szpitalu wyzdrowiał. Może mówić o cudzie, bo naprawdę uciekł grabarzowi spod łopaty. No i pan „redaktor” (cudzysłów jest oczywiście znaczący) zadeklarował się jako … przeciwnik szczepień. Jawny dowód, że bydlę (myślę o wirusie) uszkadza nie tylko płuca. Ręce i piersi opadają.
A pan Kaczyński nadal nie daje głosu. Może i lepiej – dla niego i dla nas. Bo to zły człowiek i tylko irytuje.
12.12.2021
Czekam z napięciem na warszawskie spotkania nowego kanclerza Niemiec.
Nie ulega raczej wątpliwości, że pisuary palną coś takiego, że normalnym ludziom się słabo zrobi, ponieważ najwyraźniej szykuje się teraz gra niemiecka kartą: na granicy wyszło im ze wzniecaniem nienawiści do imigrantów tak raczej średnio, afera z Mejzą bardzo psuje szyki, no to teraz na tapetę bierzemy Niemców; w Polsce samograj znany już Gomułce.
Ale i nie tylko: pamiętacie rozwieszane w stanie wojennym przez jakichś idiotów od propagandy afisze z Adenauerem w krzyżackim płaszczu?
Znowu brednie o rzekomo należnych nam reparacjach we wszystkich ich mediach na czołówkach; i ubodzy duchem to oczywiście kupują.
Na marginesie tej mocno nieświeżej afery myślę sobie, że nie mógłbym być niemieckim dyplomatą w Warszawie (ani w ogóle jakimkolwiek gdziekolwiek). Nie ulega wątpliwości, że nie wytrzymałbym i coś powiedział publicznie i szczerze na jakiś drażliwy temat – no i to by był koniec stosunków dyplomatycznych. Żeby się w to (czyli dyplomację) bawić trzeba jednak mieć tyłek z brązu, daleko posuniętą głuchotę i nie czytać gazet.
Trudny fach.
Na szczęście dla siebie i świata nawet przez moment nie miałem na to ochoty, mimo rozmaitych koktajlowych i towarzyskich przyjemności uprawiania tego zawodu, które jednak nie rekompensują stresu…
Tymczasem rozwija się pięknie afera z Rondem Dmowskiego. Kto już w tej sprawie nie zabrał głosu! I IPN, i xiążę wojewoda, i premier, i – oczywiście – rozmaite prawicowo-nacjonalistyczne szczujnie. Nawet pan prezydent ni z gruchy, ni z pietruchy poleciał złożyć na grobie Dmowskiego jakieś badyle. A tu – przypomnę – nic się jeszcze w ogóle nie stało: do Rady Warszawy wpłynęła petycja z 14 tys. podpisów. Nikt jej nawet nie wpisał do żadnego kalendarza oficjalnych działań.
Świadczy to wszystko tylko o jednym: towarzycho trzęsie portkami, żeby się nacjonaliści wypadkiem nie obrazili, bo to groziłoby rozpadem rządzącej koalicji. Zupełnie nie chodzi o nieboszczyka Romana.
Podobnie ballada o trzęsących się portkach brzmi rozgłośnie, gdy podejmujemy temat szczepień. Wygibasy słowne, szpagaty werbalne i różne takie towarzyszą najmniejszej wzmiance o paszportach kowidowych czy obowiązku szczepień. Dziś mnie rozbawił stylistyką wypowiedzi i próbami żenujących uników w „Kawie na ławę” jakiś nieznany mi dotychczas doradca Dudy. Bełkot tego – mocno zresztą „niewyjściowego” – pana robił wrażenie. Znowu wróciło pytanie: skąd oni takie coś wyciągają?
I wreszcie ostatni temat, „grzany” jak cholera po prawej stronie: „ujawnione” przez m-me Gargas przyjacielskie stosunki Michnika z Jaruzelskim, które mają obowiązkowo w narodzie wzbudzać żywiołową nienawiść do obu. Dla mnie – pociągnięcie obrzydliwe; nie, nie samo „ujawnienie” podsunięte Kurwizji przez małych cwaniaczków z IPN, tylko kontekst, jaki temu towarzyszy. Nikt nie spojrzy na to tak, że oto mamy piękne pojednanie dwóch niegdyś przeciwników; o czymś takim w ogóle dla tych prawicowych gnojków nie ma mowy. Dla nich tylko – „raz wróg, zawsze wróg”. I im więcej czasu upłynie, tym nienawiść ma być gorsza…
Już to kiedyś przed laty przerabiałem. „W miarę zbliżania się do socjalizmu walka klas się nasila”. Takie teoretyczne uzasadnienie terroru. Kto tak mówił, koteczku?
Dziś tak powiada – nie tymi słowy – zły człowiek Kaczyński.
11.12.2021
Minęła kolejna „miesięcznica” – wiadomo czego. Swoją drogą, dlaczego nie obchodzimy „tygodnic”? Żeby nie spowszedniało?
Drodzy (bo to jednak sporo kosztuje) organizatorzy: od dawna te wasze cykliczne marsze, pobożne pienia i wieńce budzą wyłącznie niesmak, irytację i wywołują szyderstwa. Dzień 10 każdego miesiąca – włącznie z tym najważniejszym, który proponuję oddać we władanie kanoniczne św. Hipokryzji – na długo utkwi w pamięci społecznej jako święto pustych ceremonii. Pełnych mlaskania i klaskania, nadętych i kipiących od gorliwej nienawiści. Durnych, po prostu.
Ostatnio z okazji tego dnia zarządzono dodatkowo uliczne polowanie na ludzi… w czerwonych ubraniach. Bo „zagrażają porządkowi publicznemu” – a to dlatego, że tak się nosi podobno prześmiewcza Lotna Brygada Opozycji.
Jak mówiła jedna moja wytworna i bardzo piękna koleżanka z dawnych lat: Misiu, takie tumany, że nic, tylko sobie łeb o kant sracza potłuc…
Szydera to broń zabójcza, jeszcze się państwo przekonają. Szybciej niż myślimy znajdą się zasługujący na wzniosłe zdanie w nekrologu „poległ na stanowisku, wyszydzony na śmierć”. Tak że, proszę pisowców – warto się zastanowić, czy nie nadszedł już czas, żeby się na wszelki wypadek tych stanowisk pozrzekać. Potem się je i tak straci, a może jeszcze być konfiskata mienia. Wnuki już chyba macie finansowo zabezpieczone, więc może wystarczy.
Mieliśmy dziś spęd Platformy. Wyniki personalne da się zaakceptować, choć niektóre damskie nominacje kojarzą mi się z wynoszeniem cichcem eksponatów z muzeum. Ale w końcu nie znam (i nie chcę znać) rozmaitych tutejszych uwarunkowań zakulisowych. Podoba mi się mobilizacja do akcji nadzorowania wyborów; poprzednio Platforma zrobiła to dużo za późno.
Może się jednak uczą? Tusk ponownie sygnalizował otwarcie na całą opozycję, dopieszczał Kosiniaka (co łykam bez smaku, bo bitki wiejskie to nie jest moja ulubiona potrawa) i Hołownię. Ponownie też nie przeszło mu przez usta słowo „lewica”; no ale kiedyś mówiono, że „lewicy wolno mniej” – teraz się milczy, więc jakiś postęp jednak odnotujmy. W sumie z całego tego platformerskiego towarzystwa najbardziej mi się podoba Trzaskowski.
„Coś niepokojącego dzieje się w Warszawie. Najpierw anulowano święta Bożego Narodzenia na grafikach, którymi oklejono metro. Teraz stołeczni radni chcą anulować Rondo Romana Dmowskiego” – napisał krzywousty na Facebooku. Ten ma talent! Wydanie sympatycznej neutralnej światopoglądowo pocztówki i plakatów – to dla niego „anulowanie”. Podobnie przyjęcie do rozpatrzenia petycji społecznej o zmianę nazwy pewnego obszaru w Warszawie – żadna uchwała, żadna decyzja – też anulowanie. Wszystko razem „niepokojące”.
Dla mnie wysoce niepokojący jest tylko ten dziwny pan, zwany dla niepoznaki „premierem”. Przy tym – w odróżnieniu od kilku swoich współpracowników – nie ma on w sobie nic zabawnego. Bo Kaczyński – choć jego dominująca cechą jest zły charakter, który tu stale podkreślam – ma również w sobie pewne elementy komiczne, jak choćby ta ostentacyjna abnegacja. Ale te elementy są jakieś dziwne: komiczne bez wątpienia, a wcale nie śmieszne. Więc w sumie różnica między nim a tym pierwszym – do pominięcia,
10.12.2021
Mejza się zawiesił. Jak komputer. Wydał serię pisków i zgasł.
Nie wiem, czy śmiać się – czy płakać. Udzielono mu urlopów ministerstwie sportu i w sejmie, żeby mógł „powalczyć o swoje dobre imię”. Nie przewiduję sukcesu w tej walce. Dziwię się tylko temu urlopowi sejmowemu, bo chyba Izba urlopuje w całości latem, a nie na sztuki. A w ministerstwie podobno nie miał nawet jeszcze biurka, więc się nie napracował.
Ale nie takie problemy żeśmy ze szwagrem przy półlitrze załatwiali, więc…
Przy okazji: na cholerę komu w ogóle Ministerstwo Sportu? Wychowaniem fizycznym zajmuje się – o ile wiem – Czarnek i jego urząd. Są w sporcie “wysokim” jakieś federacje, komitet olimpijski i co tam jeszcze. Po co ten twór? A dzisiejszy sport zawodowy to przecież nic innego jak masowe widowisko, adresowane do zainteresowanych – podobnie, jak koncerty muzyki metalowej są dla miłośników tego rodzaju doznań akustycznych. W dodatku jest to wielki biznes, niemal całkowicie sprywatyzowany.
Nie ma najmniejszego powodu, żeby dorzucać do tego interesu jakiś pieniądz państwowy, etaty sekretarek, dyrektorów i wreszcie ministrów.
Oczywiście – rozumiem, po co się to robi. W tym samym celu, w jakimś niegdyś powoływano Ministerstwo Rybołówstwa: żeby dać je we władanie przedstawicielowi jakiejś marginalnej partii, który powinien ze względów prestiżowych brać udział w posiedzeniach Rady Ministrów. Powód więc jest, ale to jest chore. Jeśli to nie jest korupcja polityczna, to nie wiem, co nią jest.
Pięknie się w ten temat wpasowuje także kolejna porcja wiedzy ze skrzynki pocztowej druha Dworczyka. Ujawniono walkę o wpływy wśród narodowców; jak pisze druh do swojego rządowego drużynowego „lepiej by było, jak by to nam kasę zawdzięczali, nie Glińskiemu”, czy jakoś tak (nie chce mi się sprawdzać dokładnego cytatu, bo nie bardzo mam ochotę zaszczycać swoją uwagą byle kogo).
Niby nic nowego, podobno pod kobiercem każdej władzy gryzą się jakieś buldogi – ale te fakty dziś ujawnione są jakoś szczególnie żenujące.
A zły człowiek Kaczyński konsekwentnie milczy. Może zrozumiał, że Cyceronem ani nawet Leninem (podobno nieźle haftował na wiecach) to on nie jest? Mało prawdopodobne; raczej liczy na to, że niektóre sprawy pozałatwiają się same, pozostałe zaś załatwimy korytarzowym knuciem.
Ale to już chyba złudna nadzieja.
9.12.2021
Polskie piekiełko działa.
Gołym okiem widać, że zjednoczenie opozycji zaskutkowałoby gładkim zwycięstwem wyborczym. Ale nie. My zawsze sami, sami, sami. Czego chce Hołownia? Pozycji premiera po wygranych w zjednoczeniu wyborach? A to dać mu. Ważne, że Tusk chyba rozumie sytuację, bo dotychczas nie miałem pewności. Hołownia gra – jak mówią brydżyści – „na wielkie koło”: wszystko lub nic. Nie podoba mi się to.
Z prasy: Gdybyśmy dzisiaj mieli wybory i opozycja poszła do nich razem, wygralibyśmy te wybory – powiedział wczoraj Donald Tusk. Przekonywał jednocześnie, że Platforma ma potencjał, aby samodzielnie wygrać z Prawem i Sprawiedliwością. Wypowiedź polityka skomentował Szymon Hołownia, retweetując wpis dziennikarza „Rzeczpospolitej” Michała Kolanki. „Powrót taty” – napisał były kandydat na prezydenta RP. Dowcipniś i znawca literatury.
Dalej polskie piekiełko.
Jak (nie)ogólnie wiadomo, Roman Dmowski był odbierany na konferencji wersalskiej jako arogant i zajadły antysemita. Lansowanie go na jednego z „ojców założycieli” Odrodzonej Polski jest co najmniej grubym nieporozumieniem; powstała ona raczej wbrew temu panu wolą wielkich mocarstw, dla których była po prostu strategicznie wygodna. Ale nasi nacjonaliści go kochają, więc już sam fakt, że Rada Warszawy przyjęła petycję ws. zmiany nazwy Rondo Dmowskiego na Rondo Praw Kobiet – wywołał furię po prawej stronie. Co się będzie działo, jeśli nazwa zostanie faktycznie zmieniona – trudno sobie nawet wyobrazić.
Że nadymają się karczyste osiłki – jeszcze rozumiem, choć z trudem. Ale w ich bandzie są także kobiety; a tych już nie rozumiem kompletnie. Dobrowolnie dać się wielokrotnie zbrzuchacić i zagnać do garów? To przecież logiczne dla tego ugrupowania. Nie do pojęcia.
I znowu polskie piekiełko.
Po wielu miesiącach perswazji ludzi uczonych rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz wreszcie powiedział: ograniczamy dostępność amantadyny poza wskazaniami medycznymi do jej stosowania. Od 10 grudnia ilość wydawanego na jednego pacjenta w aptece ogólnodostępnej lub punkcie aptecznym produktu leczniczego Viregyt-K (Amantadini hydrochloridum) zostanie ograniczona do nie więcej niż 3 opakowań po 50 kapsułek na 30 dni. Specyfik może być ordynowany i wydawany wyłącznie w kilku wskazaniach objętych refundacją; covid nie jest uwzględniony.
I znów: prawicowo-narodowo-katolicka furia. Wyzwiska, obietnice wieszania, w dużej mierze antysemicki jazgot.
I znów – nie rozumiem: mamy wielokrotnie sprawdzoną skuteczność szczepionek, a durnie się zapierają rękami i nogami, żeby tylko się nie dać ukłuć. Skuteczność amantydyny nie została potwierdzona w żadnym poważnym ośrodku badawczym – a jełopy wykupują ją tonami (przy okazji odbierając lek chorym na Parkinsona).
Doprawdy, słynny song Niemena powinien zaczynać się od „Durny jest ten świat”…
A zły człowiek Kaczyński znowu zniknął w swojej norze. Coś zapewne knuje w sprawie Mejzy, bo tu się sytuacja robi coraz bardziej przykra. Rysuje się leninowskie pytanie „kto-kogo”?
8.12.2021
Dawno nie widziałem czegoś tak paradnego i żałosnego równocześnie, jak dzisiejsza „konferencja prasowa” (w cudzysłowie, bo termin ten w prawicowym języku oznacza wygłoszenie oświadczenia bez prawa zadawania pytań – co oznacza, że słowa państwo prawiczkostwo też kradną…) wiceministra sportu, Mejzy. Facet dał pokaz tak rozbuchanego ego, że zęby bolą. Oskarżenia pod jego adresem – to mianowicie ma być wręcz zamach na państwo, największy od 1989 roku (ciekawe swoją drogą, co też miał robaczek na myśli?). Oraz oczywiście na Zjednoczoną Prawicę – czego już było nawet im ciut za wiele, bo Mejza został – delikatnie, bo delikatnie – poproszony, by swojej osoby z tą formacją jednak nie utożsamiał.
Słowem – cyrk na 24 fajerki. Nawet z dyrektora tego cyrku dało się coś na ten temat wydusić. Pytany w Sejmie czy rząd Zjednoczonej Prawicy opiera się na pośle Mejzie, Kaczyński odpowiedział: „nie sądzę”. Tyż piknie. A swoją drogą – piękną drużynę zmontował nam pan Bielan…
Życie jest brutalne, różni posłowie trafiają do Sejmu – powiedział z kolei ten najpiękniejszy wicemarszałek Sejmu, co to go niegdyś Psem zwali. No fakt, nie sposób się nie zgodzić.
Inna sprawa. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek powitam z uznaniem wypowiedź jakiegoś polityka PiS. A tu – mamy cytat z dzieł wybranych druha Dworczyka, poświęcony Macierewiczowi i aferze z „polskimi dronami”, które okazały się montowane z części chińskich i izraelskich oraz … całkowicie niesprawne w próbach poligonowych. Dworczyk – w kolejnym ujawnionym mailu do premiera – pisze o tym w bardzo ostrych słowach, wspominając nawet o nadużyciach i piętnując nędzę bogoojczyźnianej propagandy wokół tego tematu.
Oczywiście, po prawej stronie zapadła – pełna jednak zakłopotania – cisza nad tą trumną, zgodnie z przyjętą tam taktyką, że maile są ujawniane przez wraże siły, więc niewiarygodne. To tłumaczenie raz mogłoby być do przyjęcia; ale pora chyba – proszę państwa – ruszyć łepetynami i wymyślić coś nowego, jak się nie ma dowodów na wrażą działalność.
A w ogóle to takie spostrzeżenie. Jak słyszę polityka – ale zgoła nie tylko – który co drugie zdanie używa słów „ja”, „mnie”, „moje” – to mi się w mózgu zapala takie małe czerwone światełko. Rozumiem, że w działalności publicznej pewna doza ekshibicjonizmu i egocentryzmu jest nie do uniknięcia – ale znaj proporcje, mocium panie.
7.12.2021
Odnoszę wrażenie, że w kwestii walki z pandemią NWK (Nasza Władza Kochana) doznała jakiegoś głębokiego dysonansu poznawczego, żeby nie powiedzieć wprost: zgłupiała kompletnie i pieprzy wszystko, co się da.
Weźmy sprawę certyfikatów covidowych. Najpierw było cichutko, informatyka działała jak złoto. Potem doszła – nieprzewidziana z początku – trzecia dawka i się wszystko schrzaniło: okazało się najpierw, że system jej nie widzi, potem dodatkowo ktoś wykrył, że w pięknym kodzie QR, który miał w telefonie, ukryto zaszyfrowaną klauzulę „ważne tylko w Polsce”. Potem okazało się, że Johnson&Johnson to będzie traktowany inaczej niż inni dostawcy szczepionek, potem ogłoszono, że za głupie dwa tygodnie wszystko już zadziała…
Tak sobie myślę, że pan pełnomocnik do walki z pandemią, czyli p. Dworczyk, wie, co robi, że już się publicznie nie pokazuje. Chyba nie tylko dlatego, że wycieki z jego konta mailowego są już tak zabawne, że zapewne rozśmieszyły (a może i rozwścieczyły) samego … tego, co o nim zawsze tu na końcu.
Dzisiejsza konferencja w sprawie przewidywanych rozwiązań na przyszłość też była „w nowym stylu”: żadna ustawa, tylko gadanina. O tym, co będzie na ten przykład … w marcu. Do marca coś koło 100 dni i podejrzewam, że oni sobie ustawili taki licznik: coś zrobimy, jak przeleci 50.000 nowych trupów, licząc pół tysiąca dziennie. Okrągła liczba, łatwo się liczy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Kostucha też się wkurzy i zacznie brać z jakiejś wysoko ustawionej półki; wówczas byśmy trochę odetchnęli.
Ale nie sądzę: NWK (patrz wyżej) na pewno się już trzy razy zaszczepiła i tylko tej wiedzy nie upowszechnia, bo by się elektorat zbulwersował.
W całej tej sprawie ze szczepieniami i oporem przed nimi warto zwrócić uwagę na jeden ważny aspekt. Otóż antyszczepionkowcami są na ogół a) durnie, b) wyborcy PiS-u (wbrew pozorom, to nie jest ta sama grupa; ma sporą niepustą część wspólną, ale właśnie niepustą), c) państwo jeszcze-bardziej-pisowaci-niż-sam-PiS. No i wszystkie statystyki pokazują, że oni są wyraźnie bardziej podatni na różne nieprzyjemne zjawiska, niż ci, którzy się pilnie szczepią.
Więc – nie chcę nikogo straszyć – może być tak, że ich populacja się niebezpiecznie zmniejszy…
I tu mamy (tzn. mają oni) gołowołomkę: wprowadzać ograniczenia antycovidowej i tracić wyborców, którzy się obrażą – czy nie wprowadzić i wtedy wymrą; i ilu zostanie?
Cieszę się, że to w najmniejszym stopniu nie mój problem.
A poza tym (cytaty z mediów):
Ostateczne jest uniewinnienie aktywistki Katarzyny Augustynek nazywanej “Babcią Kasią” ws. zarzutu naruszenia nietykalności policjantów podczas kwietniowego protestu dot. sędziego Igora Tuleyi. Interwencja wobec kobiety “nie miała uzasadnienia prawnego” – uznał we wtorek Sąd Najwyższy, oddalając kasację prokuratury.
Komisja Zakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki odpowiedziała na pismo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o zamiarze powołania bez konkursu Janusza Janowskiego na dyrektora galerii. Kandydatura została zaopiniowana negatywnie.
I najważniejsze:
Dziesięć partii opozycyjnych i kilka organizacji obywatelskich podpisało “Porozumienie dla Praworządności”. Przygotowują wspólny projekt ustawy, który ma przywrócić praworządność w Polsce. Krzysztof Śmiszek z klubu Lewicy mówił, że “Zbigniew Ziobro w wymiarze sprawiedliwości to największy szkodnik ostatnich trzydziestu lat”. – I my dzisiaj stawiamy tamę temu szkodnictwu – dodał. – Ten projekt pozwala zakończyć polityczne szaleństwo Zbigniewa Ziobry – wtórowała mu Kamila Gasiuk-Pihowicz z Koalicji Obywatelskiej.
Zaś pan Kaczyński wydaje mi się wyraźnie gorszy niż wczoraj, ale dużo lepszy niż jutro.
6.12.2021
Różne takie.
Sąd Najwyższy (Izba Karna) rozpatrzył kasację od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który jakiś czas temu umorzył sprawę przeciwko Frasyniukowi. Zarzucono mu naruszenie nietykalności cielesnej policjantów – no i najpierw SO a teraz SN uznały, że nie miało to znamion czynu zabronionego ani chuligaństwa. Kasacja złożona przez prokuratora została oddalona jako „oczywiście bezzasadna”.
Oczywiście – jazgot po prawej stronie. Wykrzykniki, lament, biadania. Najłagodniejsze określenia to „upolityczniony Sąd Okręgowy” i „zdominowana przez »kastę« sędziowską Izba Karna”. A ponadto wezwania do wyrzucenia „takich sędziów” na „zbity ryj” i różne takie wykwity kultury pisowskiej.
Warszawa wydała plakat świąteczny bez Jezuska, zwierzątek, żłobka, aniołków i temu podobnych. Oburz straszny. „Upadek kultury i polskości w opozycji trwa w najlepsze” orzekł pan Patryk Jaki, doktor skądinąd. Plakat „w żaden sposób nie nawiązuje do świąt Bożego Narodzenia”. Na plakacie są łyżwiarze i (lewacki & bezbożny) napis „Każdemu, bez wyjątków, wszystkiego dobrego”. „Warto przypomnieć, że na warszawskiej kartce świątecznej w zeszłym roku znalazł się…półksiężyc” – pisze prawicowy dziennikarz.
A na tej dopatrzono się ośmiu gwiazdek. Zgroza, prawda?
Po siódemce chyba trzeba będzie wprowadzać w arytmetyce od razu dziewiątkę, bo się kojarzy.
Pierwszy wiec wyborczy prawicowego i wręcz mocno brunatnego kandydata na prezydenta Francji Erica Zemmoura, który we wtorek oficjalnie ogłosił swój start w wyborach, był imprezą dość głośną. „Zanim Zemmour zdołał wygłosić przemówienie, doszło też groźnej sytuacji” – pisze prawicowy portal, wyjaśniając, że jakiś „mężczyzna rzucił się na szyję zmierzającego na scenę kandydata”. Zatruty pocałunek?
Na marginesie moja uwaga: nie wróżę sukcesu wyborczego panu EZ. Odłupie on natomiast trochę skrajnych miłośników pani Le Pen. Czyli w sumie: niech się żrą.
A pomysł z rzucaniem się do ust polityka z namiętnym całusem – przedni. W sumie fajnie.
Niefajny coraz bardziej jest tylko MMK (Mały Mlaskacz Kaczyński).
5.12.2021
Jacy jesteśmy?
W kwestii pandemii – statystycznie potwornie głupi. Ponad przyzwoitość wynikającą z posiadanego formalnego wykształcenia
„Czy zgadza się Pani/Pan z opinią, że osoby zaszczepione o wiele łagodniej przechodzą zakażenie COVID-19 i dużo rzadziej trafiają w ciężkim stanie do szpitala, jeśli dojdzie u nich do zakażenia?” – takie pytanie usłyszeli badani w sondażu pracowni Social Changes na zlecenie portalu wpolityce.pl.
No i tylko 58 proc. badanych odpowiedziało na to pytanie twierdząco. W ocenie 25 proc. badanych szczepionki nie są skuteczne. 18 proc. badanych nie ma zaś na ten temat zdania. Nie tylko w kwestii pandemii tak to wygląda: co czwarty niepełnosprawny umysłowo.
Pan Mieczysław Baszko, poseł PiS, pytany o aferę z udziałem Łukasza Mejzy, któremu zarzuca się oferowanie ludziom za ciężką forsę przekrętowych i antynaukowych kuracji, przywołuje – w pozytywnym kontekście – tzw. szeptuchy, „uzdrawiające” na Podlasiu. „Tego nikt nie uznaje, ale jednak jadą do Orli i pomaga to” – powiada pan Baszko. Pomaga to – rozumiecie.
Ale co się dziwić niewykształconym ludziom. Co jest ważne zdaniem teoretycznie światłego wiadomego ministra sprawiedliwości, co należy tępić i karać sądownie?
Nie, nie naruszanie praw człowieka. Nie przestępstwa urzędnicze.
Najważniejsze są tzw. uczucia religijne.
Ziobro chce otóż, by nowa izba Sądu Najwyższego – Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – ponownie rozpatrzyła sprawę… Jerzego Urbana, który rok temu został prawomocnie (po raz trzeci) uniewinniony w procesie o obrazę tychże uczuć.
Przypomnę: w 2012 r. na okładce tygodnika NIE, którego Urban jest właścicielem i naczelnym, opublikowany został wizerunek Jezusa ze zdziwioną miną wpisany w znak zakazu. Trzy instancje sądowe uznały, że nie było w tym nic naruszającego prawo. Ale Ziobro wie lepiej.
Już nie zapytam, ile państwowych pieniędzy pochłonęły te idiotyczne procesy.
I jeszcze jeden kwiatuszek z naszej oślej łączki. Panowie Michał Karnowski i Adrian Stankowski, którzy byli uczestnikami programu „Gość Wiadomości” TVP1, zaapelowali przy okazji rozmowy o koncercie pod hasłem „Murem za polskim mundurem”, który organizuje Telewizja Polska o … przyznanie Janowi Pietrzakowi Orderu Orła Białego.
Rządy idiotów, przez idiotów i dla idiotów.
Taką dewizę powinna sobie wpisać na sztandary Pislandia.
A za wszystkim stoi ten zły pan, który majaczy o IV Rzeszy i zamlaskuje się patriotyzmem. Kaczyński.
4.12.2021
Dzisiaj wieści z psychiatryka. Wszystko prawda, triumfalnie ogłoszona przez prawicowe portale. Same cytaty, więc nie biorę odpowiedzialności za formę przekazu.
1. Relikwie patrona Polski św. Andrzeja Boboli zostały przekazane do mieszczącej się w gmachu Sejmu kaplicy pw. Bogurodzicy Maryi Matki Kościoła, a następnie złożone w specjalnym relikwiarzu – poinformował Sejm w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej.
2. Towarzystwo Patriotyczne zaprasza na koncert dedykowany obrońcom naszych polskich granic! Koncert odbędzie się 4 grudnia na Zamku Ujazdowskim.
Pewno jestem stary muł, ale z zapowiedzianych uczestników znam tylko dziadka Pietrzaka.
3. Do niecodziennej sytuacji doszło podczas posiedzenia rady Starego Sącza. Radni mieli głosować nad wycofaniem uchwały dotyczącej powstrzymania ideologii gender i LGBT oraz obrony praw katolików. Przedstawicielka PiS Lidia Szewczyk przed głosowaniem wstała i zaczęła śpiewać „Bogurodzicę”, apelując także do sumień wszystkich radnych.
4. Analizując dane z Generalnego Sondażu Społecznego, amerykańscy naukowcy odkryli, że amatorzy pornografii są bardziej skłonni do zdrady małżeńskiej, a ta jest jedną z głównych przyczyn rozwodów. Wnioski z badania opublikowano w numerze czasopisma „Psychology of Popular Media Culture”.
W innym badaniu podobno przestrzegano, że do zdrady małżeńskiej są najbardziej skłonni żonaci mężczyźni i zamężne kobiety.
5. Instytut Ordo Iuris opublikował swą opinię na temat odrzucenia przez Sejm obywatelskiego projektu „Stop aborcji”, jak i opinię prawną na jego temat. […] „Celem zapewnienia ochrony życia dzieci nienarodzonych konieczne jest objęcie odpowiedzialnością karną matki dziecka, jeżeli jest ona sprawcą tego przestępstwa”.
Znaczy – idą w zaparte. Ktoś się spodziewał czegoś innego?
A poza tym w Warszawie obradował zjazd założycielski czegoś, co Andrzej Rozenek trafnie nazwał „Nowym Układem Warszawskim”; dodajmy: brunatnym. Na szczęście, wspólnej armii jeszcze nie powołano… Z drugiej strony – gdyby Gławnokomandujuszczim został Macierewicz, byłoby chyba fajnie. A w każdym razie zabawnie.
Ponadto dowiedzieliśmy się o pomyśle powołania jakiegoś Narodowego (oczywiście! Koniecznie takiego!) czegoś, co ma zarządzać polskim Internetem. Najwyraźniej chodzi o to, żeby jakiś dyżurny cenzor mógł sobie siedzieć przy takim pstryczku i w razie czego wyłączyć nieprawomyślność albo najgorsze paskudztwo: poprawność polityczną.
Bo – jak właśnie powiedział dziś na tym spędzie Nowego Układu Warszawskiego zły człowiek Kaczyński – wszystkiemu jest winna krępująca naszą wolność poprawność polityczna. Znaczy, ktoś chciałby sobie rzucić na jakieś LGBT albo inny gender kurwą czy chujem, a tu mu lewacy wybrzydzają. Niedopuszczalne.
3.12.2021
Historia lubi się powtarzać. I – wbrew pozorom – wcale nie jest tak, że raz jako dramat, drugi – jako farsa. Czasem obie te charakterystyki są za każdym razem tak samo trafne.
Popatrzmy, co się dzieje ze sztuką. Czy estetyka, lansowana w III Rzeszy, nie była identyczna ze stalinowskim socrealizmem? Tu i tam – walka z wrażą niezrozumiałą dla przeciętnego zjadacza chleba abstrakcją, tu i tam naturalistyczny kult „robotniczej krzepy”, tu i tam – narzucanie literaturze i sztuce zadań propagandowych…
Nazywa to się jednakowo: totalitaryzm. Wszystko pod państwowy strychulec, wszystko pod gust jednego jełopa.
Co smutne – mamy teraz dokładnie to samo. Pan Gliński bez wątpienia mógłby wcielić się w rolę na przykład Jekatieriny Furcowej, a kolejne pociągnięcia personalne i organizacyjne naszego ministerium z pewnością byłyby dobrze zrozumiane zarówno w Ministerstwie Kultury ZSRR, jak i w Urzędzie Propagandy Reichu.
Powoli, powoli zdobywamy pozycję za pozycją. Ostatnio legła na polu chwały „Zachęta”, której szefem mianowano dziwnego pana. Właśnie takiego, który lubi, żeby wszystko było ładne i „jak trzeba”. Ludzie, rozumicie, mają mieć po dwie ręce i dwie nogi a krowy ogony. I będzie dobrze.
Przypomina mi się piękna anegdota o Henryku Tomaszewskim, który w okresie wczesnego socrealizmu jednak malował niekoniecznie zgodnie z obowiązującym kanonem. Wezwano go do Wydziału Kultury KC PZPR, gdzie artyście uczyniono pryncypialny wytyk. Zadumał się pan Henryk na chwilę – i rzekł „Towarzysze, ja wam opowiem taką historię. Przed wojną na Nalewkach żył krawiec Mosze Szwarcopkf, który lubił sobie w niedzielę pomalować. Jego żona, Ryfka, powiedziała mu raz – Mosze, ale dlaczego ty malujesz krowy na zielono i z trzema rogami, a niebo jest u ciebie żółte? Przecież tak nie ma! I Mosze jej odpowiedział tak: Ryfka, ty weź i mnie w dupę pocałuj. I komu ja to mam, towarzysze, teraz powiedzieć?” – zakończył Mistrz.
Będę lepszy od pana Henryka, z którym zresztą spędziłem przed laty urocze dni w pewnym ościennym mocarstwie. Ja mianowicie wiem doskonale, do kogo zwrócić się z apelem nieszczęsnego krawca; sądzę, że PT. Czytelnicy również.
Tylko „Zachęty” szkoda. Ale to jedynie „na ten moment” jak uwielbiają mówić panie prezenterski telewizyjne. Któren minie. Każdy totał ma swój koniec. Przykry, na ogół.
2.12.2021
No więc, kochana opozycjo ty moja, nie należy dawać ciała, jeśli się absolutnie nie musi. Zabrakło dziś w Sejmie jednego głosu, aby odrzucić kretyński i wsteczny projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii.
Cytuję:
Projekt dotyczy powołania nowej instytucji, która zajmie się kompleksowymi studiami nad procesami zachodzącymi w sferze demografii, w kontekście społeczno-kulturowym. W czasie wczorajszej debaty opozycja przekonywała, że będzie on promował konserwatywny model rodziny i świata. Oburzała się również, że projekt skierował poseł Bartłomiej Wróblewski, który kierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji w Polsce.
Koniec cytatu.
Wynik niepomyślnego dla zdrowego rozsądku głosowania to 204:205. Razem 409, do pełnego składu Sejmu brakuje zatem 51 głosów. Na zakupy świąteczne sobie szanowne państwo wzięło i poszło, czy pojechało na Majorkę, żeby nikomu niczego nie wypominać?
Jednego głosu wam zabrakło, partacze. Zaprawdę, rację miał Piłsudski ze słynnym „kury wam szczać prowadzać, a nie politykę robić”.
No to teraz już waszym rodzinom prokurator z IRiD-u będzie łapsko na dupie trzymał. Sami chcieliście. A może tak lubicie?
Zbrzyd. Jeszcze jest co prawda Senat. Ale zły człowiek Jarosław K. ma się jednak nieźle i pewno i tu zadziała.
1.12.2021
Dziś krótko.
Ogromnie nie lubię, jak ktoś chce ze mnie zrobić idiotę. A już do białej gorączki mnie doprowadza, jak usiłuje tego dokonać ktoś zdecydowanie na pierwszy rzut oka mniej inteligentny ode mnie.
Takie mam refleksje po obejrzeniu transmisji dzisiejszego spotkania w Pałacu Prezydenckim Dudy z udziałem Morawieckiego, Niedzielskiego i tzw. ekspertów z różnych dziedzin medycyny. Pan Duda usiłował mi – oraz wam – wmówić, że coś (w szczególności owo spotkanie) niekiedy organizuje, pozostali panowie mało udatnie odgrywali rolę zaproszonych.
Potok słów, fałszywa intonacja kiepskich amatorów sztuki propagandy. Fatalne, niegramatyczne teksty. Ohyda.
A na dyskusji na podobny temat w Sejmie – połowa Sali oczywiście pusta.
„Wszystko to sen wariata, śniony nieprzytomnie”. Nie, to nie Szekspir, matołku. To Gałczyński.
Przestaję być elegancki. Pora się, kurwa, obudzić.
A zły człowiek Kaczyński jednak wczoraj w Sejmie był. Znaczy, rusza się.
Bogdan Miś