13.05.2022

ECHA WYDARZEŃ: Piątek, trzynastego… Jednak napiszę. Zaryzykuję…
Kiedyś krążyła taka opowieść – o sławnej pieśniarce – już się nawet puszkę z napisem PIWO boję się otworzyć… Bo ona tam może siedzieć… Wszędzie jej pełno – w radio, TV, nawet w lodówce…
Był to – oczywiście – żart komplement, bo śpiewanie niosła przez świat fantastyczne; a że „nadppopularność”…
Dziś widzę pewne analogie. Sport i namiętne mu kibicowanie niosą przykłady.
Exemplum – Panna Iga i Pan Robert. Codziennie media aż pękają w szwach. Każdy szczególik staje się wiedzą powszechną…
Zauważam – nie krytykuję. Raczej sławię sport, że tak potrafi wykreować idoli, bohaterów czasu… Bez głosowań, kombinacji z nimi; po prostu – za sprawą ludzi i faktów, obrazów a nie interpretacji…
A z dawnym strachem przy otwieraniu puszki… Rozwinę myśl. My się Panną Świątek radujemy, a zmartwienie może być tylko udziałem Jej rywalek Że los akurat każe się z nią zmierzyć. Dziś, gdy bryluje w serialu. Gra przeciw to raczej pech niż frajda,
Bo tak głodna sukcesów, że… może pojedynek przegrywać – jak ostatnio z Białorusinką – ale „pas” nie powie; i na swoim postawi…
Uroda sportu, jego urok; piękno wykonania; tzw. złość sportowa… I ważne staje się wszystko. Ile zarabia, jak mieszka, czym jeździ, co i jak mówi…
Podobnie z Panem Robertem. Ostatnio czytałem, że dał pokaz trafiania piłką w otwarte okno chałupy Bayernu. Za pierwszym razem idealnie. Za chwilę powtórka, żeby ktoś nie pomyślał, że przypadek… „Ma tak idealnie ułożoną stopę” – skonkludował jeden z opisywaczy…
Teraz – podobno już zawiadomił Bayern, że kontraktu nie przedłuży. Barcelona? Na jakich warunkach planowana zmiana? Jest w tym jakieś drugie dno, czy króluje prawo logiki?
Dzień po dniu słowa medialne do północy drążą temat… Puszka z piwem znów się kłania… Być idolem…
Lekką atletykę wciąż mamy „sukcesotwórczą”. W mediach i głowach kibicowskich wydaje się – niestety – niżej niż tematy, o których wcześniej. Ale pomogę swoimi oklaskami.
Z dawna i po dziś kraj ludzi bardzo silnych. Po mistrzowsku miotają młotem. Ten sezon zaczął się bardzo efektownie. Nawet w porwaniu ze złotym, olimpijskim. Mistrz Wojciech Nowicki, inżynier z Podlasia zaczął od wspaniałego serialu:
Nowicki, trenowany od kilkunastu miesięcy przez Joannę Fiodorow, w Nairobi czterokrotnie przekraczał 80 metrów. Najpierw, w drugiej serii, uzyskał 80.10. W drugiej części konkursu machnął jeszcze 80.45, 80.15 i w ostatnim rzucie aż 81.43. Zwycięstwo w Kenii Polak przypieczętował zatem rezultatem dającym mu przewodzenie w tabelach światowych.
Kapitalne! I z Joanną Fiodorow w roli trenerskiej. Debiut, w zeszły sezonie sama jeszcze z młotem w garści. Ciekawe, ile „z siebie” wniosła w trening mistrza olimpijskiego?
Te same zawody i Anita Włodarczyk też „przy zwycięstwie”. 78,06! Już drugi wynik sezonu na świecie. Ma Pani Anita nie do wyczerpania magazyn sił oraz pasji. Niebywały jest ten apetyt na wygrywanie. Podziwu godne. Wulkan energii.
A przecież jest jeszcze Paweł Fajdek – przyczajony ze swoimi „80”… A w ogóle ciekawe zjawisko – debiuty trenerskie. Wspomniana pani Fiodorow, z (i nad) Fajdkiem pracuje Szymon Ziółkowski, osobiste doświadczenia przekładane na metody szkolenia … Koleżeństwo i dystans – w podobnym układzie pokoleniowym i niejako towarzyskim…
Zza linii autowej – futbolu, oczywiście.
Sprawa pierwsza to przypomnienie, że tabele tworzą nie legendarne, historyczne osiągnięcia wielu dziesięcioleci, lecz to, co TU i TERAZ. Kłopoty Legii, zagrożenie Wisły degradacją plus dziury w budżecie łódzkich sław przypominają owe oczywistości. Dawna sława niezmiennie ważna, ale ważniejsza, gdy współcześni nie dadzą się kronikom pokryć patyną…
Zdania końcowe proszę traktować jako namiastkę żartu. Też z pobliża boiska i z tonem żarliwego kibicowania tzw. osoby publicznej. Ba, politycznej. Nazwisko litościwie pominę…
Był mecz ligowy. Punkty bardzo ważne, bo finisz. Jeden gol – do kibicowskiej dyskusji. Sędziowie też mieli kłopot – VAR najpierw gola zakwestionował, potem elektronika „zmieniła zdanie”. Skutkiem stało się publiczne wystąpienie (tzw. tweet) kibica – ważnego w polityce i sporcie (bo jednego z wiceprezesów PKOl). Tak zatweetował do prezesa PZPN:
„Panie Kulesza, to, co zrobili sędziowie, było obrzydliwym złodziejstwem. Zresztą kolejnym w tym sezonie, chociaż te dzisiejsze kanty przebiły wszystko. Można wypruwać żyły, budować klub, a i tak przegrasz przy stoliku. Nie mam ochoty dalej uwiarygodniać tego syfu. Bawcie się sami” – napisał pan wice na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Rozumiem, że działacza poniósł temperament; nawet dezaprobaty nie mam za złe. Kibic to kibic; jego łaska – mówią na pstrym koniu jeździ… Finalizuję sprowadzeniem do żartu: Jeśli jest deklaracja, że syf i nie myślę tego sobą legitymizować, to może… zwalnia się jeden z wiceprezesowskich foteli
Czyli – po młocie… jakby młotkiem… Oczyma wyobraźni mam nawet następcę…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
