03.07.2022
.
Wojna Rosji z Ukrainą zniszczyła dotychczasowy porządek międzynarodowy. Jego fundamenty: prawo międzynarodowe, prawa człowieka, współpraca i współzależność mocarstw czy wolny handel legły w gruzach.
.
Dyskusja o tym, czy nastąpił powrót do zimnej wojny ma dla nas charakter akademicki wobec faktu, że w wyniku podporządkowania Białorusi Rosji i jej wojny z Ukrainą Polska stała się państwem frontowym.
W miejsce globalnej współpracy gospodarczej i wolnego handlu pojawił się protekcjonizm, polityka sankcji i szantaż, zwłaszcza w zakresie dostępu do surowców energetycznych. Nie ma już mowy o koncercie mocarstw i zastąpieniu charakterystycznej dla okresu powojennego dominacji dwóch supermocarstw przez liczniejszą grupę państw, wzajemnie respektujących swoje interesy i strefy wpływów.
Nastąpił czas szczerzenia zębów i wyszarpywania łupów. Troskę o rozwój gospodarczy i jakość życia zastąpiła militaryzacja stosunków międzynarodowych i, niestety, takiego myślenia, jako jedynego remedium zapewnienia międzynarodowego i narodowego bezpieczeństwa. Zniknęły z pola widzenia takie zagrożenia dla ludzkiej egzystencji jak rozpowszechniona w świecie bieda, nierówności społeczne, zmiany klimatu czy epidemie. Rzuca się w oczy bezradność organizacji międzynarodowych i różnych instytucji powołanych do rozwiązywania tych problemów. Wszystko znalazło się w cieniu buńczucznej, także wymuszonej, polityki siły.
W spektakularny sposób posypały się uniwersalne teorie i autorytet ich okrzyczanych guru: końca cywilizacji, czyli ostatecznego triumfu liberalnej demokracji po upadku komunizmu czy walki cywilizacji, sprowadzanej do starcia zachodniej demokracji ze światem islamu jako osi kształtującej aktualną sytuację na świecie. Wbrew przewidywaniom wieszczów, fundamentami światowego ładu zatrzęsła agresja prawosławnej Rosji przeciwko prawosławnej Ukrainie, wszystko w łonie wprawdzie rachitycznego, ale w końcu kapitalistycznego systemu.
Jeśli te prognozy okazały się mrzonkami, to czy zatem prawdziwa jest konstatacja prezydenta Bidena, że tym, co określa współczesny świat jest konflikt demokratycznego świata ze światem autorytarnym?
Być może tak jest, jednak z uwzględnieniem tego, że linie podziału nie przebiegają między kontynentami ani nawet państwami, lecz w łonie poszczególnych społeczeństw – o czym świadczą prezydentura Trumpa w USA czy autorytarne rządy w Turcji, na Węgrzech i w Polsce.
To prawda, że politolodzy i dyplomaci po zrozumiałym zamroczeniu nie ulegli paraliżowi i zaczęli przedstawiać propozycje wyjścia z tej trudnej sytuacji np. w odniesieniu do Unii Europejskiej , że trzeba postawić bardziej na siłę militarną i ograniczyć pomoc rozwojową, czy promowanie demokracji poza granicami Europy. Nie można jednak nie zauważyć, że pójście w tym kierunku może doprowadzić do upowszechnienia trumpowskiej polityki transakcyjnej i osiągnięcia rzeczywistego końca historii; tym razem nie w postaci triumfu pożądanej przez Fukuyamę demokracji liberalnej, lecz darwinowskiej walki każdego z każdym o przetrwanie.

