21.08.2022
Kto wie? Może i arki. Niekiedy to, co dzieje się w naszym pięknym kraju przywołuje natrętną myśl, że to wszystko trzeba będzie zacząć od nowa. Coraz mniej widzę szans, że obecne problemy rozwiążemy „normalną” drogą tak, jak to w cywilizowanych państwach się robi.
.
Niewesołe te refleksje przyszły mi po raz kolejny do głowy, kiedy to byłem zmuszony wysłuchać w Radiu TOK FM audycji Dominiki Wielowieyskiej. Byłem zmuszony, bo dobrowolnie już od dawna tego nie słucham. Nie da się.
Sztucznie kreowany „obiektywizm” nakazujący zapraszać najgorsze chamstwo polskiej polityki razem ze względnie przyzwoitymi, choć nie zawsze najmądrzejszymi przedstawicielami polskiego cyrku politycznego. Prowadząca, która nie potrafi zapanować nad dyskusją (a być może niemająca technicznych możliwości jak np. marszałek Witek) co daje efekt daleki od oczekiwanego, podejrzewam, że nie tylko przez słuchaczy. Chcecie państwo wiedzieć, o czym była wczorajsza audycja? Już mówię:
– Aaałamaja nanbaha sble sba a blea blea!!!!! Neeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nieprawda!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I to mniej więcej wszystko.
Czy nie szkoda czasu na takie audycje? Co one mają dać słuchaczowi? Wiedzę, że ¾ naszych polityków to prymitywne chamiska nieumiejące się zachować w towarzystwie? Ależ my to już wiemy.
No więc po co?

Od jakiegoś czasu przedstawiciele obozu rządzącego mają nową manierę w dyskusjach.
„Jestem większym chamem od ciebie i zaraz ci to udowodnię!!!”
Po czym udowodniwszy nie omieszkają dawać upustu radości z tego co zrobili.
Naprawdę nie szkoda pieniędzy na takie audycje? Nie wiem, może i nie szkoda, wszystko zależy od celów, jakie stawia sobie redakcja.
Nie przypominam sobie takiego zjazdu w dół w obyczajach międzyludzkich jak obecnie. Nie pamiętam lat zaraz po II wojnie, podobno wtedy też tak było. Wtedy dobrze widziane było pokazać, że jest się „prostym człowiekiem”, tyle że prostota myliła się z prostactwem. Niespecjalnie jest co naśladować.
Może się mylę, ale przeciętny uczeń szkoły średniej na pierwszy rzut oka i ucha widzi i słyszy, że to, co mówią rządzący, to język zbudowany z nakazanych na dany dzień haseł, nie ma w tym krzty swobody, myśli własnej, jeśli w ogóle o myśli można mówić.
Dziś np. obowiązywała krytyka nazywania neosędziów neosędziami. Przekaz dnia nakazywał krytykę w stylu „co to za niepoważny sposób nazywania sędziów? Jak pan prezydent mianuje kogoś sędzią, to on jest sędzią!” Cała sfera wadliwości prawnej mogącej mieć katastrofalne skutki dla zwykłego obywatela nie ma w tej „dyskusji” znaczenia. Maksymalne uproszczenie przekazu wydaje się rządzącym najlepszym sposobem na zwycięstwo w dyskusji. No i trzeba przyznać, że w dużej mierze im się to udaje.
Jeśli infantylny, niedouczony prawnik grający rolę prezydenta coś zarządzi – to to jest święte! Aż się dziwię dlaczego tyle prawniczych autorytetów z nim się nie zgadza.
Na dodatek owe autorytety potrafią rzecz całą tłumaczyć jedynie w „swoim języku”, który, prawdę mówiąc, jest całkowicie niezrozumiały dla większości obywateli. Efekt jest taki, że najlepszy w kraju ekspert przegrywa z bucem partyjnym, który potrafi powiedzieć coś zrozumiałego powszechnie.
Przykład – nasze awantury z Unią. Na komunę nie rzucano tylu kalumnii i wyzwisk, co ostatnio na Unię. To język zrozumiały dla wszystkich. Co robią zwolennicy Unii? Bełkoczą coś, czego zwykły człowiek nie zrozumie.
A przecież można prościej.
Na przykład. Wstępujesz kolego/koleżanko do klubu piłkarskiego. Na drugi dzień oświadczasz, że nie podobają ci się przepisy odbywania meczów i ty będziesz grał według własnych. bo są lepsze dla ciebie. Co robi klub? No co robi? Mam odpowiedzieć grzecznie czy mniej?
Prezes di tutti prezesi ma na to odpowiedź: – Klub musi się zmienić i grać w koszykówkę, bo ja tak chcę!
Drogi wyznawco PiS, nie widzisz całego tego idiotyzmu? Nie widzisz, ok.
Tusk skrytykował fragment „podręcznika”, za co niejaki Czarnek chce go pozwać do sądu twierdząc, że skrytykowanego fragmentu w podręczniku w ogóle nie ma. Następnie każe wspomniany fragment z „podręcznika” usunąć. Czy jest na sali psychiatra?
Niejaka Pawłowicz tytułująca się profesorem niezbyt dokładnie wie, gdzie płynie Odra, ale spróbujcie jej to wytknąć! Potok języka bardziej zatrutego, niż wspomniana rzeka popłynie z jej ust natychmiast!
Mógłbym tak bez końca, ale po co? Wszyscy to widzimy i słyszymy co dzień.
Największym według mnie problemem jest to, że mniej więcej 1/3 polskiego społeczeństwa to nie przeszkadza. A kto wie, może i większej części, bo i za opozycją nie opowiadają się same boże baranki.
Myślę, że najgorsze nas jeszcze czeka. Nie, nie ze strony PiS, oni już robią resztkami. Najgorsze to to, co po nich.
Niby wszyscy wiemy czego byśmy chcieli, ale … Nigdzie to nie zostało wyartykułowane, więc istnieje możliwość, że wielu z nas się myli. O programie Tuska i opozycji więcej mówi PiS niż oni sami.
Najprościej byłoby powiedzieć, że „chcemy normalności”, ale jak to osiągnąć?
Czy ktoś zdaje sobie sprawę, że posprzątanie poPiSowskiego śmietnika to zabawa na dziesiątki lat? Nie przesadzam. Co najmniej na jedno pokolenie, jeśli chcemy zrobić to zgodnie z prawem i demokratycznymi obyczajami. Jeśli chcemy.
Na pewno chcemy? Nie szkoda nam czasu? Nie szkoda kraju?
No to, jakie jest wyjście? Rewolucja?
Owszem, były w historii świata przypadki, że wybuchały rewolucje, siłą zmieniano istniejący porządek, a następnie powracano do demokratycznych obyczajów. Tyle że było ich niewiele i nigdy nie ma pewności, że taki zabieg się uda. Władza czasem tak się spodoba, że nawet ten, kto wziął ją z najlepszymi intencjami, nie zechce jej oddać.
PiS już niemal otwarcie przygotowuje się do sfałszowania przyszłorocznych wyborów. Napomykania o „zmianach w ordynacji” to tylko początek.
Czy wobec takiej perspektywy mamy coś do zaproponowania? Zwłaszcza, że teoretycznie najbardziej zainteresowani, a więc wyborcy w wieku 20– 50 lat jakoś nie palą się do rozliczenia wyznawców jarosławia. Na nową „Solidarność” nie ma więc co liczyć.
A na co można?
Spróbujmy, może coś się znajdzie…
Jerzy Łukaszewski

Co do nastolatków, to moim zdaniem mają w poważaniem język polityków i ich przekaz.
Co po pisie?
Euro, praworządność, OZE, równouprawnienie, wypowiedzenie konkordatu.
No tak, to są nasze pobożne życzenia, ale jak to zrobić? Przykład pierwszy z brzegu: co zrobić z tzw. neosędziami? Jak wyprostować to zgodnie z prawem? Oczywiście, że da się, ale proszę policzyć czas potrzebny do tej operacji. A takich jest masa, coraz więcej.
zgadzam się niestety, że to pobożne życzenia.
Także ta część dotycząca młodzieży, która ma polityków i ich przekaz… tam gdzie ma.
I co z tego?
Przecież problemem nie są poglądy jednego czy drugiego, ale może przede wszystkim sposób, w jaki są prezentowane. Czyli media. Jakże prawdziwy opis w tekście wyżej.
A tak, albo jeszcze gorzej, wyglądają wszystkie programy publicystyczne. To gdzie ta młodzież nauczy się normalnej, chciałoby się rzec – parlamentarnej – dyskusji. Starcia argumentów, docierania stanowiska, dochodzenia do kompromisu?
No już wiemy, że na pewno nie w parlamencie i nie z mediów. W kościele? na stadionie?
już wkrótce:
Moim zdaniem słabość opozycji w punktowaniu pisowskich standardów i skutków ich zachowań wynika z fałszywej rywalizacji miedzy partiami demokratycznymi. Ta rywalizacja o jakieś niewielkie procenty poparcia w wyborach przesłania cel główny – pozbycie sie szkodników, którzy systematycznie z zaskaując,a skutecznością starają się niszczyć wszelkie racjonalne mechanizmy działające w polskim porządku prawnym i publicznym. Głuchota elit politycznych na postulaty dzisiejszych wyborców PiS w okresie 1989-2015 doprowadziła do wybuchu populizmu, którego nie będzie łatwo pokonać. Także dlatego, że ci wyborcy zupełnie nie rozumieją i nie chcą rozumieć współczesnego świata. Chcą „swoich” u władzy sądząc, że to doprowadzi do czego (dla nich) dobrego. Mam nadzieję, że nadchodzący rok zweryfikuje ostatecznie tę iluzję faktami a nie słowami. Inaczej poparcie dla szkodliwców w wysokości 30% -35% będzie się utrzymywało. Ambicje osobiste działaczy partii demokratycznych mogą doprowadzić do bezkarnego sfałszowania wyborów przez szkodników. A Hołownia, Gowin i Kosiniak-Kamysz nadal pozostaną chłopcami w krótkich spodenkach.