Zbigniew Szczypiński: Centralizacja czy decentralizacja? Oto jest pytanie…4 min czytania

22.08.2022

Państwo PiS realizuje ideę Jarosława Kaczyńskiego, zmierzającą do przezwyciężania imposybilizmu prawnego – źródła nieskuteczności państwa. Przeciwstawieniem tego imposybilizmu miała być skuteczność, sprawczość; państwo nie może być ograniczane przez doktrynerskie stosowanie prawa i procedur prawnych. To pod rządami Donalda Tuska państwo nic nie mogło, państwo pod rządami Jarosława Kaczyńskiego może wszystko, a nawet więcej.

Siedem lat rządów Jarosława Kaczyńskiego i jego „Zjednoczonej Prawicy” pozwala już aż nadto ocenić te idee i ich skutki.

Doskonałym przykładem, w którym – jak w soczewce – skupia się takie myślenie, jest to, co dzieje się wokół klęski ekologicznej na Odrze. To, jak „sprawne” są instytucje powoływane przez pisowskie władze pokazuje, jak sprawdza się idea centralizacji władzy. Każdej władzy.

Katastrofa nastąpiła, jej przyczyny są przedmiotem analiz wielu ludzi i instytucji. Być może dowiemy się kiedyś prawdy – co zatruło wielką polską rzekę, rzekę graniczną, a więc szczególnie ważną. Jak dotąd wiemy niewiele…

Dość powszechna w debacie publicznej jest sprawa centralizacji i decentralizacji urzędów zajmujących się wodami polskich rzek. Państwo PiS powołało nowy byt – Wody Polskie – duży urząd zarządzający gospodarką wodną. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest fakt, że Wody Polskie stały się podległe ministerstwu infrastruktury, a nie ochrony środowiska. To wystarczający dowód na to, że państwo PiS traktuje rzeki jako drogi wodne, a nie element środowiska przyrodniczego. Rzeka to kanał; jest ważna, bo to najtańszy sposób transportu towarów, zwłaszcza masowych, na przykład węgla z kopalń na Śląsku do portu w Szczecinie.

To jest prawda oczywista: rzeka może pełnić taką funkcję. Pamiętam jak wnikliwie pisał o tym założyciel i patron naszej strony Stefan Bratkowski. Ale sprowadzanie rzeki tylko do tej funkcji to błąd wynikający z błędnych założeń, których źródłem jest często fundamentalizm religijny i powoływanie się źródła sprzed tysięcy lat, z innej rzeczywistości i innej cywilizacji – myślę tu o przesłaniu – „idźcie i czyńcie sobie ziemię poddaną”.

Można i tak, można próbować zawracać kijem Wisłę i próbować modelować świat według takich wzorów. Jednak śmieszność takiego myślenia jest widoczna dla każdego, nawet dla ludzi związanych z kościołem czy religią.

Warto się więc zastanowić nad tym drugim zagadnieniem: centralizacja czy decentralizacja, centralizować czy dywersyfikować instytucje i urzędy zajmujące się polskimi wodami?

Przyjmę na chwilę rolę advocatus diaboli i powiem coś o zaletach centralizacji. Skupienie władzy w jednym punkcie ma bowiem sens w niektórych sytuacjach. Nie bez przyczyny jest to, że w sytuacji wielkiego zagrożenia, na przykład wojny, władza się centralizuje, oczekując większej sprawności dzięki uproszczeniu procedur decyzyjnych.

Centralizacja jako system funkcjonowania organizacji wymaga jednak ludzi na najwyższym poziomie kompetencji.

Tak wielka władza oznacza bowiem również wielką odpowiedzialność. Ludzie obejmujący taką władzę stają się albo bohaterami, o których pamięć trwa przez pokolenia, albo lądują na śmietniku historii. Ze swej strony dodam coś, co wydaje się oczywiste – system oparty na scentralizowaniu procesu podejmowania decyzji powinien być oparty o SI. Tylko sztuczna inteligencja ma szanse przeliczyć wszystkie warianty, przeanalizować wszystkie dane, jakie dostarcza dobrze funkcjonujący podsystem zbierania i przetwarzania danych i w efekcie podsunąć optymalną decyzję. Ale to się stanie za kilka, może nawet kilkadziesiąt lat…

Obecnie zaś mamy duży urząd, obsadzony przez ludzi z aparatu partyjnego i ich krewnych, którzy najczęściej nie mają absolutnie żadnych kompetencji do zajmowania się złożonymi zagadnieniami. Urząd … zakupił dla siebie na początek ileś tam samochodów, których jednostkowa cena jest większa niż ta, za jaką można było zainstalować na Odrze kilkaset automatycznych stacji i punktów pomiarowych monitorujących na bieżąco czystość wody w rzece. Dla siebie, to znaczy dla ludzi, którzy, gdy trwała katastrofa przebywali na urlopach…

Tylko decentralizacja, tylko zwiększenie liczby stanowisk, na których zasiądą kompetentni ludzie, mający jasno określone zadania może poprawić naszą sytuację.

Ale to będzie możliwe dopiero już po zmianie tej ekipy!

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.