Janusz J. Tomidajewicz: Polityka pieniężna w czasach wojny i zarazy7 min czytania

01.09.2022

Tradycyjne — w szczególności monetarystyczne i liberalne — podejście do polityki pieniężnej opiera się o założenie, że mamy do czynienia ze względnie stabilną gospodarką, w której dążymy do osiągnięcia możliwie wysokiego poziomu efektywności ekonomicznej (rozumianej jako stosunek efektów gospodarczych do wielkości wykorzystywanych zasobów, przy możliwie pełnym ich wykorzystaniu). W takich warunkach za najważniejsze zadanie polityki pieniężnej przyjmuje się zapewnienie stabilności pieniądza.

Przyjmuje się przy tym, że stabilność pieniądza, wyrażająca się w ograniczonej i przewidywalnej inflacji, eliminując jedno ze źródeł ryzyka i niepewności obciążających działalność gospodarczą, sprzyja w ten sposób podejmowaniu racjonalnych decyzji przez podmioty gospodarcze i umożliwia tym samym wysoką efektywność gospodarowania oraz w dłuższym okresie zapewnia wysokie tempo wzrostu gospodarczego.

Przy takim podejściu pomija się natomiast konsekwencje, jakie dla kształtu polityki pieniężnej ma prowadzenie jej w warunkach szczególnie gwałtownych szoków zewnętrznych, takich, jakim było pojawienie się w 2019 r. pandemii Covid-19 a w tym roku także wojny o Ukrainę. Oczywiście można sobie wyobrazić, że z konsekwencjami gwałtownych szoków zewnętrznych gospodarka rynkowa poradzi sobie „sama” dzięki działaniu mechanizmów rynkowych. Wyrazi się to w ograniczaniu aktywności i bankructwach w dotkniętych szokiem sektorach gospodarki, pojawieniem się związanego z tym wzrostu bezrobocia i spadkiem dochodów oraz we wzroście skali ubóstwa i wykluczenia społecznego. W dłuższym okresie wszystkie te zjawiska powinny doprowadzić do zmian w strukturze gospodarki i ukształtowania się nowych warunków względnej równowagi gospodarczej, odpowiadającej nowej sytuacji spowodowanej wystąpieniem szoku zewnętrznego. Będzie to jednak proces długotrwały i okupiony bardzo wysokimi kosztami społecznymi i gospodarczymi. Jeśli przy tym szok zewnętrzny ma charakter przejściowy, a wyrządzone nim szkody są trwale, to powrót do równowagi będzie trwał dłużej, a poniesione straty będą wyższe.

Jak się wydaje, w takich warunkach konieczna staje się radykalna zmiana celów i priorytetów polityki pieniężnej. W miejsce dbałości o stabilność pieniądza musi ona zostać ukierunkowana na ograniczenie negatywnych konsekwencji społecznych zaistniałych szoków oraz na ułatwienie przemian strukturalnych w gospodarce realnej. To zaś oznacza, że w czasach wojny i zarazy głównym celem polityki gospodarczej a pieniężnej w szczególności staje się dostarczenie pieniądza niezbędnego na sfinansowanie nadzwyczajnych potrzeb państwa i podmiotów gospodarczych, związanych z łagodzeniem społeczno-gospodarczych konsekwencji szoku oraz przeprowadzeniem niezbędnych dostosowań strukturalnych.

I tu pojawia się pytanie:

Co się dzieje, jeśli w czasie wojny lub zarazy, aby sfinansować nadzwyczajne potrzeby, zwiększamy ilość pieniądza czy to finansując nadzwyczajne wydatki państwa, czy tworząc pieniądz kredytowy?

Oczywiście dodatkowy pieniądz powiększa popyt globalny! Zatem, jeśli w gospodarce istnieją rezerwy zdolności produkcyjnych, nie wywołuje to silnej presji inflacyjnej, a jedynie sprzyja lepszemu ich wykorzystaniu, co pozwala podtrzymać koniunkturę. Jeśli jednak w wyniku wojny lub zarazy (zerwanie łańcuchów zaopatrzeni, wstrzymanie pewnych działalności czy ograniczenie popytu) następuje spadek produkcji, to może pojawiać się presja inflacyjna. Będzie ona występowała w sektorach, na które przekierowany jest dotychczasowy popyt, którego nie da się zaspokoić czy to wskutek ograniczenia podaży, czy w wyniku ograniczania możliwości korzystania z określonych dóbr lub usług.

Przykładowo: jeśli w wyniku restrykcji covidowych ograniczona zostanie liczba miejsc na widowni imprez kulturalnych a liczba chętnych i posiadających środki do uczestnictwa w nich nie spadnie, to wystąpi presja na podniesienie cen biletów na te imprezy. Zatem uruchomienie dodatkowej podąży pieniądza w wyniku wojny lub zarazy będzie wywoływało bardzo różnie skierowaną presję inflacyjną, zależną od tego do kogo ten dodatkowy pieniądz trafi i na jaki rynek zostanie on skierowany. Gdyby np. przyjąć, że zostanie on skierowany jedynie na podtrzymanie dotychczasowej konsumpcji dóbr i usług sektorów niedotkniętych ograniczeniami podaży, to nie powinien on być źródłem presji inflacyjnej. Także wtedy, gdy wywoła on wzrost popytu na dobra i usługi sektorów posiadających rezerwy zdolności wytwórczych, tendencje inflacyjne nie powinny być groźne. Jeśli jednak dodatkowy pieniądz stanie się podstawą wzrostu popytu na dobra i usługi sektorów dotkniętych ograniczania podażowymi lub nieposiadających rezerw zdolności wytwórczych, to stanie się on źródłem presji inflacyjnej.

Przypomnijmy tu, że główne makroekonomiczne narzędzia polityki pieniężnej to manipulowanie wysokością stopy procentowej, zmiany stopy rezerw obowiązkowych i tzw. luzowanie ilościowe. Wszystkie one wpływają na zmianę ogólnych rozmiarów pieniądza w gospodarce, w zasadzie pozostawiając jego podział swobodnemu działaniu mechanizmów rynku finansowego i pieniężnego. Oznacza to jednak, iż zwiększone (lub zmniejszone) w wyniku polityki pieniężnej środki trafią tam, gdzie, w świetle kryteriów rynkowych, zostanę najefektywniej wykorzystane (Przy założeniu niespełnionego w rzeczywistości rynku, bliskiego doskonałemu) a niekoniecznie tam, gdzie będą one najbardziej potrzebne dla sfinansowania nadzwyczajnych potrzeb spowodowanych pandemią lub zagrożeniem wojennym.

Pewnym ratunkiem może w tej sytuacji być „sterylizacja” części dodatkowego pieniądza poprzez przekształcenie go w oszczędności, a nawet skierowanie go na inwestycje. Jednak to ostatnie jedynie pod warunkiem, że w gospodarce istnieją rezerwy potencjału inwestycyjnego (zdolności budowlano montażowych, produkcji materiałów budowlanych, czy maszyn i urządzeń oraz wyposażenia inwestycyjnego).

W sumie wynika z tego, że w czasach wojny i zarazy dostarczenie przez politykę pieniężną dodatkowego pieniądza, niezbędnego na sfinansowanie nadzwyczajnych potrzeb gospodarczo-społecznych, powinno odbywać się w miarę możliwości raczej poprzez uruchomianie selektywnych narzędzi tej polityki niż dzięki wykorzystaniu jej klasycznych instrumentów makroekonomicznych. Do tych selektywnych narzędzi można zaliczyć kontyngentowanie kredytów lub uruchamianie celowych linii kredytowych, a także selektywne luzowanie ilościowe. Przy tym, o ile selektywna polityka pieniężna może zwiększyć jej skuteczność w zaspokajaniu nadzwyczajnych potrzeb gospodarczych i społecznych, to jej efektywność w ograniczaniu zagrożeń inflacyjnych może już być podważana. Nie ma bowiem żadnej przesłanki, by sądzić, że dodatkowe środki pieniężne dostarczona tam, gdzie są najbardziej potrzebne społecznie, natrafią równocześnie na najmniejsze ograniczania podażowe i nie staną się źródłem presji inflacyjnej. Niemniej można mieć nadzieję, że w okresie wojny i zarazy stosowanie w miejsce klasycznych narzędzi antyinflacyjnych, takich jak podnoszenie stóp procentowych i oszczędności fiskalne, selektywnej polityki pieniężnej i fiskalnej może z jednej strony zwiększyć skuteczność zmniejszania społeczno-gospodarczych konsekwencji ograniczeń podażowych, z drugiej zaś umożliwić pewną redukcję wywołanych nią zagrożeń proinflacyjnych. W szczególności, jeśli dołączyć do tego specyficzne narzędzia sterylizacji nadmiernego popytu, takie jak zachęcający do oszczędności wzrost oprocentowania obligacji skarbu państwa, czy (nawet selektywne) podniesienie stopy rezerw obowiązkowych.

Oceniając z tego punktu widzenia politykę prowadzoną wobec obecnych zagrożeń przez polskie władze fiskalne i monetarne, należy stwierdzić, że na obu tych polach jest ona zbyt jednostronna a za mało zróżnicowana i selektywna. W odniesieniu do polityki NBP wyraża się to w ograniczeniu się prawie wyłącznie do manipulowania stopą procentową. (Na dodatek niekonsekwentnym i zaskakującym dla podmiotów gospodarczych). Natomiast w odniesieniu do polityki fiskalnej w źle ukierunkowanym i mało oszczędnym wykorzystywaniu środków wsparcia dla ludności i gospodarki uruchamianych w ramach kolejnych tarcz antycovidowych i antyinflacyjnych.

Niestety chaotycznej i niekonsekwentnej polityce pieniężnej i fiskalnej prowadzonej przez obecne władze, (Na dodatek ukierunkowanej na uzyskanie szybkiego efektu wyborczego, a nie na strukturalną poprawę procesów gospodarczych.) szeroko rozumiana opozycja demokratyczna nie potrafi przeciwstawić własnej, spójnej koncepcji polityki pieniężnej i fiskalnej.

Jak się wydaje jej główną, choć skrywaną ideą (w szczególności w wydaniu PO) ciągle pozostaje odwoływanie się do neoliberalnych dogmatów nakazujących w takiej sytuacji podnoszenie stóp procentowych i restrykcyjna politykę fiskalna i budżetową, co nawet jeśli pozwoli zwalczyć inflację, będzie prowadziło do przedłużania się kosztownego społecznie kryzysu gospodarczego.

Janusz J. Tomidajewicz

Em. profesor ekonomii na UEP i w Uniwersytecie Zielonogórskim.
Założyciel Unii Pracy i wieloletni członek jej władz krajowych i regionalnych.