07.09.2022

6 września 2022 rozpoczął się w sądzie w Bielsku-Białej wyjątkowy proces. Pojawił się na nim oskarżony o tuszowanie pedofilii bp Tadeusz Rakoczy, ofiara molestowania Janusz Szymik i jego żona Katarzyna Szymik. 8 września ma się też pojawić przestępca ks. Jan Wodniak. Szymika reprezentował mecenas Artur Nowak, a biskupa Rakoczego mecenas Anna Englert.
Zaraz do sprawy wrócę, jednak najpierw chciałbym przywołać inne wydarzenie. Rozmowy Eugenio Scalfariego (1924–2022) z kardynałem Carlo Maria Martinim (1927–2012), które miała miejsce na dwa lata przed śmiercią kardynała w Gallarate w 2010 roku. Scalfari to antyklerykał i ateista, założyciel wpływowego dziennika „La Repubblica”, dla którego walka z wpływami politycznymi Kościoła była jednym z najważniejszych celów, Martini zaś to jezuita, wybitny biblista oraz wpływowy hierarcha, którego nazwisko pojawiało się jako kandydata na papieża na konklawe w 2005 roku. W ich rozmowie pojawił się w nich również wątek pedofilii w kościele. Słowa Martiniego to dobry komentarz do dziejącej się w Polsce farsy, jaką odgrywają katoliccy biskupi w kontekście oskarżeń o przestępstwa pedofilskie podległych im księży.
Martini mówi tak: „Pedofila jest jednym z najcięższych grzechów, nie tylko upokarza dotkniętą nim osobę słabą, ale gwałci osobę niewinną”. Na komentarz Scalfariego, że „Kościół potępia grzech, ale przebacza grzesznikowi i czy nie ma w tym sprzeczności?” dodaje też, że „papież przyjął twardą postawę (chodzi o Benedykta XVI) w ostatnich miesiącach i narzucił kryterium przejrzystości zachęcając biskupów i proboszczów do informowania władz cywilnych, odróżniając przestępstwa od grzechu. Chciałbym zapytać, czy to wszystko tworzy nową jakość w prawie kanoniczym?”
Martini odpowiada w sposób zawiły, ale na tyle jednoznaczny, że jego wypowiedź można potraktować jako wskazówkę jak należy rozwiązywać problem pedofilii w kościele. Pojawia się tam kwestia pokuty i zadośćuczynienia, ale też zbawienia przestępcy. Myślę, że stałoby się dobrze, by zapoznali się z nią zarówno biskup Rakoczy, jak i ks. Wodniak. Co więcej, jej lektura nie zaszkodziłaby kardynałowi Dziwiszowi i abpowi Jędraszewskiemu, jak też biskupowi diecezji Bielsko–Białej, Pindlowi. Dla nich tego rodzaju rozważania wydają się zupełnie obce.
Oto słowa Martiniego:
Nie zajmuję się prawem kanonicznym bo w tym kontekście nie ma ono większego znaczenia. Jeśli chodzi o zgłoszenie przestępstwa władzy cywilnej, powiedziałbym, że jest to absolutny obowiązek. Pedofilia jest wielkim przestępstwem (grave reato) we wszystkich kodeksach świata i powinna być ścigana. […] Wracam do tematu pokuty (penitenza) i wynagrodzenia/zadośćuczynienia (espiazione). Przebacza się grzesznikowi, który wszedł na drogę pokuty trwającej całe ziemskie życie. Wynagrodzenie/zadośćuczynienie (espiazione) powinno być rozumiane jako proces uspokojenia tego człowieka i sprawić by podjął obowiązek kompensacji (risarcire) szkód wyrządzonych człowiekowi, którego zgwałcono. Mówię o kompensacji (risarcire) nie w znaczeniu materialnym, która również powinna mieć miejsce. Mam na myśli odbudowę duchową. Dusza grzesznika nie będzie miała innego celu niż zbawienie, odbudowę zniszczonych uczuć i powstanie na nowo. Tylko w taki sposób odnajdzie pokój i radość.
.
Scalfari komentuje, że Martini powiedział to wszystko jednym tchem, mówił podniesionym głosem i był bardzo podekscytowany. Tyle Martini; przypomnijmy: mówił to na dwa lata przed śmiercią w 2010 roku, a więc jeszcze przed radykalnymi decyzjami papieża Franciszka i jego szeroko komentowanego dokumentu z 2019 roku Vos estis lux mundi, w których zostały jasno sformułowane zasady zero tolerancji dla pedofilii w Kościele. Jak wiadomo, w Polsce ten dokument pozostał martwą literą.
Wracam do rozprawy w Bielsku–Białej.
Przypomnijmy, że chodzi o ofiarę księdza pedofila Jana W., Jana Szymika z diecezji bielsko–białej, którą teraz kieruje biskup Roman Pindel. Jak pisałem na początku roku w SO (16 stycznia 2022 roku) pod kurią biskupią w Belsku Białej odcyła się manifestacja z inicjatywy Strajku Kobiet. Jej główne hasło brzmiało: „Jak panu nie wstyd, panie Pindel?”. Organizatorki: „Bielska kuria oraz biskup Roman Pindel podważają cierpienie ofiary księdza pedofila! Żądają sprawdzenia, czy mężczyzna, który w dzieciństwie przeżył prawdziwą gehennę, nie jest homoseksualistą i czy tym samym relacja z księdzem nie była dla niego źródłem satysfakcji! Przypominamy – mowa o dwunastoletnim chłopcu! Jeśli tak samo, jak nam, trudno Wam sobie wyobrazić coś bardziej plugawego, bądźcie z nami w niedzielę pod gmachem bielskiej kurii! Dajmy wyraz swojemu skrajnemu zniesmaczeniu!”
Jak pamiętamy, kuria biskupia w Bielsku–Białej domagała się w piśmie „dowodu z opinii biegłego seksuologa na okoliczność ustalenia preferencji seksualnych powoda, w tym w szczególności ustalenia orientacji seksualnej powoda”. Stwierdzono także, że Janusz Szymik powinien zostać przesłuchany ze względu „na fakty związane z relacją powoda z księdzem, charakteru tej relacji, okazywania przez powoda zadowolenia z utrzymywania relacji intymnej z ks. Janem W. […] czerpania przez powoda korzyści, w tym materialnych, z utrzymywania relacji z ks. W.”, a także „braku stosowania przez ks. W. względem powoda przemocy, groźby czy podstępu” w utrzymywaniu kontaktów seksualnych.
Początek września przyniósł kolejną odsłonę tego dramatu, tym razem z udziałem biskupa seniora Tadeusza Rakoczego. Tego samego dnia przebieg tej rozprawy, toczącej się za zamkniętymi drzwiami, opisał dziennikarz Onetu Szymon Piegza. Poniżej wykorzystuję właśnie ten reportaż Piegzy. Oto co powiedział po wyjściu z sali rozpraw Rakoczy (nawiasem mówiąc, te wypowiedzi cytowała też TVN):
Jakże ja, jako kapłan, biskup i współpracownik naszego papieża, mógłbym stać po stronie przestępstwa? Zrobiłem wszystko, co było dla mnie w tej sprawie możliwe i decyzje podejmowałem z sumieniem, a jeżeli była jakaś pomyłka, to nie moja wina.
Jest to stwierdzenie zupełnie niesłychane. Oto człowiek tuszujący pedofilię nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak wiemy z innych reportaży Szymona Piegzy, nie tylko o przestępstwach Wodniaka wiedział, ale ustalał z nim strategię jak się z całej sprawy wywinąć.
Co więcej, dopytywany o sprawę nadużyć seksualnych podległego mu księdza i dlaczego nie reagował, odpowiedział z rozbrajającą szczerością:
Jak to nie reagowałem? Przecież badałem tę sprawę, choć dziś nie pamiętam już dokładnie szczegółów. Wiem, jakie jest moje stanowisko do zła i do dobra, nie mogłem stanąć po stronie kogoś, jak byłem przekonany, że był winien. Badanie tego doprowadziło mnie do wniosku, że ks. Wodniak nie był winien. W swoim sumieniu uznałem, że taka jest prawda.
Jakie to jest sumienie, które pozwala dojść do wniosku, że pedofil dokonujący gwałtów na dzieciach jest niewinny?
Rakoczy nie widzi też powodu, by przepraszać pokrzywdzonego: „Jeśli byłbym pewny, że podjąłem złą decyzję, to oczywiście, że chciałbym przeprosić, dziś jeszcze nie”. Co więcej, jest przekonany, że Watykan wymierzając mu karę skrzywdził go: „Oskarżyli mnie i nikt nie wziął pod uwagę, jakie jest moje zdanie, nikt mnie w tym procesie o to nie zapytał”.
Tak więc pytanie o jakość sumienia biskupa, bliskiego współpracownika – jak lubi powtarzać – Jana Pawła II, jest zasadne. Warto też pytać dlaczego właśnie ludźmi z tak ukształtowanym sumieniem otaczał się polski papież. Jest to o tyle ciekawe, że mimo iż rozprawa ze względu na życie prywatne świadków i pokrzywdzonego była niejawna, to wiele o niej możemy się dowiedzieć w sposób pośredni. Bo podobnie jak Rakoczy, również Szymik i jego żona podzielili się swoimi przemyśleniami. Przywołał je w swoim reportażu redaktor Piegza.
Janusz Szymik zaczął od wyrażenia zaskoczenia samym pojawieniem się Rakoczego:
Jestem zaskoczony tym, że bp Rakoczy stawił się w sądzie. Myślałem, że kuria będzie stosować w tej sprawie uniki i odradzać biskupowi obecności podczas przesłuchania. Cieszę się, że biskup przypomniał sobie fakt, że byłem u niego i zgłosiłem mu sprawę ks. Wodniaka, niestety biskup nie ma z tego spotkania żadnych dokumentów. Co więcej, przyznał, że dał wiarę sprawcy, a nie mnie, pokrzywdzonemu.
No właśnie: w centrum uwagi Rakoczego jest przestępca w sutannie, czyli dobro kościoła, którego należy bronić za wszelką cenę. To właśnie najbardziej boli Szymika, bo jak zauważa:
Ks. biskup do dziś nie wierzy w moją krzywdę i w winę ks. Wodniaka, a największym problemem jest dla niego to, że biskup został ukarany przez Watykan i dziś np. nie może występować publicznie.
Słusznie dodaje, że jest „to przerażające”. Co więcej, zdaniem Szymika:
On, pomimo wyroków watykańskich, ciągle uważa, że to są bezpodstawne oskarżenia. To zupełna hipokryzja, odczłowieczenie i całkowite zaprzeczenie podstawowych zasad wiary. Gdzie w tym wszystkim tu żal za grzechy, zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu i mocne postanowienie poprawy?
Czy tych pytań nie powinien sobie zadać bliski współpracownik św. Jana Pawła II? To nie jest pytanie retoryczne, bo jest to pytanie o jakość katolicyzmu, jaki reprezentują Rakoczy i Wojtyła.
Ważny jest też komentarz żony Janusza, Katarzyny Szymik:
Osobiście nigdy nie rozmawiałam z biskupem Rakoczym na ten temat, ale to zastanawiające, że tłumaczy, że w toku badania tej sprawy nie sporządził żadnej dokumentacji i uważa dziś, że nie dostał od Janusza żadnego świadectwa na piśmie. To oznacza, że po prostu kłamie.
Tu zbędny jest jakikolwiek komentarz.
Szymon Piegza przypomina, że w zeznaniach złożonych pod przysięgą 25 listopada 2014 r. Wodniak jeszcze dobitniej ujawnia wiedzę i zamiary bp. Rakoczego w tej sprawie i cytuje Wodniaka:
Około czerwca 1992 r. rozmawiał na ten temat ze mną ks. bp Rakoczy, któremu poszkodowany się poskarżył, co się stało. Ksiądz biskup mnie upomniał i powiedział, żebym czekał na rozwój sprawy. Jak będzie spokój, to będzie spokój, A jak coś się będzie działo, to wyciągnie konsekwencje.
I dalej:
Byłem upomniany przez władzę kościelną. Była to rozmowa bez kanonicznych konsekwencji.
Jak dodaje redaktor Piegza:
Z kolei z zeznań ofiary wynika, że pierwszy raz u Rakoczego był nie w 1992, a rok później. Z przytoczonego powyżej fragmentu wynika jasno, że były biskup bielski nie ukarał księdza pedofila, a wyraźnie przymknął na jego zachowanie oko.
Zaniedbania ks. Rakoczego w tej sprawie zasygnalizował w oficjalnym zgłoszeniu do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie w połowie 2019 r. Janusz Szymik. Po prawie dwóch latach Watykan potwierdził, że zbadał sprawę na podstawie przepisów kodeksu prawa kanonicznego i specjalnej instrukcji papieskiej papieża Franciszka Vos estis lux mundi powołanej do rozliczania odpowiedzialności biskupów i kardynałów za tuszowanie tego typu przestępstw w przeszłości.
A jak w tym kontekście zachowa się „główny bohater” rozprawy ks. Jan Wodniak, dowiemy się zapewne jutro.
Wyrok w sprawie Janusza Szymika zapadnie zapewne za kilka dni. Pewną podpowiedzią jest inny wyrok, jaki zapadł w sprawie innego ministranta molestowanego w latach 80., Marka Mielewczyka, bohatera filmu Tomasza Sekielskiego z 2019 roku „Tylko nie mów nikomu”. Otóż osiem lat temu Marek Mielewczyk złożył pozew do sądu przeciwko księdzu, a także parafii kartuskiej oraz diecezji pelplińskiej. Sąd pierwszej instancji uznał, że sprawa jest przedawniona. Jednak nie została zamknięta bo w 2019 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał parafii i diecezji przeprosić pisemnie pokrzywdzonego i wypłacić mu 400 tys. zł zadośćuczynienia. Sędzia uznała, że wobec czynów seksualnych mających miejsce w latach 1982–1987 wobec byłego ministranta nie można zastosować zasady przedawnienia.
Bardzo ciekawe jest uzasadnienie sędzi, która stwierdziła, że „wykorzystywanie seksualne małoletnich dzieci – nieświadomych przestępczego charakteru czynności przeciwko nim podejmowanych – jest poniżającym, nieludzkim traktowaniem drugiego człowieka, niczym nieróżniącym się od stosowania tortur”. Jednak to dla strony kościelnej nie było uzasadnienie przekonujące i odwołała się od wyroku SA.
Po dwóch latach Sąd Najwyższy zajął się kasacją i na posiedzeniu niejawnym we wtorek 6 września podtrzymał wyrok sądu drugiej instancji, uznając, że w przypadku wykorzystywania seksualnego nieletniego należy wyłączyć przedawnienie. W opinii sądu Marek Mielewczyk miał prawo po latach domagać się zadośćuczynienia od instytucji odpowiedzialnej za sprawcę koszmaru byłego ministranta.
Czy z tej podpowiedzi skorzysta sąd z Bielska-Białej – dowiemy się za kilka dni. Już dzisiaj wiemy jednak, że biskup Tadeusz Rakoczy cierpi na moralną ślepotę, której jak na razie nie sposób uleczyć.
Korekta po otrzyamaniu informacji od Szymona Piegzy: Cały proces Szymika zaczął się w lutym, we wtorek zaczęły się przesłuchania i wyrok będzie pewnie w przyszłym roku albo może najwcześniej pod koniec roku bieżącego
Wprowadzam erratę: “Cały proces Szymika zaczął się w lutym, we wtorek zaczęły się przesłuchania i wyrok będzie pewnie w przyszłym roku albo może najwcześniej pod koniec roku bieżącego”, za którą dziękuję Szymonowi Piegzie.
@ “Warto też pytać dlaczego właśnie ludźmi z tak ukształtowanym sumieniem otaczał się polski papież.”
Myślę, że to mógłbyć odwrotny proces.
Nie to, że otaczał się ludźmi o tak ukształtowanych sumieniach.
On tak kształtował sumienia tych, którymi się otaczał.
To oczywiście trafne dopowiedzenie.
“On tak kształtował sumienia tych, którymi się otaczał.” Nie wiemy, czy najpierw kura, czy najpierw jajko. Mozna takze podejrzewac, ze oni wszyscy sie podporzadkowywali kulturze instytucji. Byc moze tam panuje taka kultura, ze dobro instytucji ponad wszystko, nawet kosztem przestepstw i ofiar.
Dla okopress napisałem tekst, w którym pojawia się ocena, ze pontyfikat Wojtyły był najgorszy w historii. Argumentów jest sporo. Mysle ze będzie coraz więcej. Tekst ukaże się niebawem.