17.10.2022

ECHA WYDARZEŃ: Jestem winien brawko dla siatkarek. Były wspaniałe, a spektakle w ich wykonaniu to świetny dowód tezy, że sport to i „bezreceptowy” specyfik także na nastroje społeczne. Trybuny, i my – przed telewizorami sobą pokazaliśmy, iż sportowa scena jest nam bliska…
Ja siatkówkę odbieram tak „po prostu” – w którym miejscu, po czyjej stronie piłka dotknie parkietu. Będę urzeczony atakiem, pod wrażeniem cyrkowej ekwilibrystyki w obronie, ale miejsce kontaktu piłki z parkietem zauważę sam. No, czasem przy pomocy elektroniki, która lepiej się tu sprawdza niż Var w futbolu… Ale wiem, co dla oka proste – w rzeczywistości bardzo złożone. Te podwójne krótkie, pajpy, zamykanie kierunków, wybloki itp. To dziesiątek detali, od których obraz – ten dla nas – zależy. I to, żeby nie tylko serwis piekielny przyjąć, lecz żeby sposobem odbicia już wytworzyć szansę do ataku…
Mistrzyniami świata znów zostały Serbki. Rodaczki – poza podium, a jednak na brawa zasłużyły gromkie. Toż młoda, a już rewelacyjna polska drużyna (z Włochem jako trenerem dyrygentem) zrobiła jeszcze większą furorę niż triumfatorki. Tamte z góry i słusznie były faworyzowane, nasze… mało co, a mogło się nawet przydarzyć, że układ medalowy byłby inny.
Polki wojowały z Serbkami ząb za ząb, atak za atak. Do końca meczu o awans. Kto już zapomniał, niech odświeży pamięć… Statystycznie jeszcze nie „złotka” z czasów śp. Niemczyka, ale już na drodze żywiołowego rozwoju. A zadziorność w rywalizacji niebywała…
„Przeżyjmy to jeszcze raz” – modne zawołanie w naszej profesji. Tyle, że wpis internetowy hasła nie wyczerpuje. Tak wielobarwny był ten obraz, i tyle artystek trzymało pędzel! W jakże zgranym – klasą sportową i wspólnym nastrojem zespole… Nawet tańce na parkiecie były zespołowe. I śpiewanki radości. Pewnie nie pradawne pana Wojtka Gąssowskiego o prywatkach przeszłości, bo pokolenie inne i pasje muzyczne pewnie też, ale …
Dziewczęco urocze, sportowo agresywne…
Sławię wszystkie, jedną – dla ilustracji – wybieram za reprezentantkę. Była solistką, pokazywała się dzielnie w umownym chórze.
Pani Magdalena Stysiak. Pochodzi z Turowa; dziś w klubie włoskim… 203 cm wzrostu, sprawność niebywała. Czytam, że zna 4 języki… 21 lat, pod siatką od czasów uczniowskich – szczebel po szczebelku – coraz wyżej na tej drabinie. Już jako juniorka w wielkim świecie zauważana – tak atakowała…
Mecz przeciw Serbkom, ten pucharowy: „Stysiak zakończyła mecz z 49 proc. skutecznością w ataku. Zdobyła aż 41 pkt… Skończyła 34 z 69 otrzymanych piłek. W swoim dorobku zapisała również trzy asy serwisowe i cztery bloki…”
Teraz proponuję uruchomić wyobraźnię. Pytaniem – ile razy w takim meczu trzeba wykonać tzw. wyskok dosiężny i ile energii w to włożyć!? Boli, chwilami pewnie bardzo, a dla nas – nic to wobec pasji walki – taką mamy drużynę…
Ostatnio bardzo kochamy Barcelonę. Nie dziwota, piękna, Katalończycy – bardzo fajni. Dla mnie ostatnie Igrzyska do opisywania. Tam, gdzie dwa polskie złota pięciobojowe, gdzie – właśnie na Nou Camp, drużyna „pod Wójcikiem” kopała olimpijską piłkę na medal, srebrny… Teraz ja sobie zanucę panawojtkowe pytanie: „Gdzie się podziały tamte prywatki”?…
Obecna Barcelona to pan Robert. Ma strzelać gole i od czasu do czasu strzela… Tyle, że pewnie spodziewano się, że te gole dadzą drużynie pod nazwą „Duma Katalonii” zwycięstwa, a z tym bywa różnie. Ostatnio Real dał nauczkę, a i włoski Inter tez siła dokonał.
Tędzy fachowcy – analitycy zaczęli przebąkiwać: „bo rywale się nauczyli odcinać Roberta od podań”… Nie śmiem polemizować; zresztą w ogóle nie poważam za łatwych teorii… Ale, coś tam jednak zostaje w magazynie wątpliwości.
Mając tonę szczęścia i dobry koszyk wyśniliśmy sobie (i wylosowali) łatwiutką podobno grupę eliminacji mistrzostw Europy. Czechy, Albania, Wyspy Owcze.
Też myślę, że damy radę, ale zauważam, że Czesi również komentują dobór z zadowoleniem, Albańczycy – bez strachu, a Wyspy Owcze… No, tak – ale nas interesują tylko miejsca 1 – 2. No, i pytanie – znajdą rywale siły, by „odciąć Pana Roberta od podań”, czy kapitan da im radę?
Personalia.
Kolarstwo – PZKol ogłosił, że szuka dyrektora sportowego. Zamiast Wacława Skarula. On powiedział pas, czy jemu powiedzieli – nie wiem. Wiem tylko, że; a) Pan Wacław to jeden jeszcze z pokolenia trenerskich współautorów złotego etapu kolarstwa szosowego; b) jako dziedzina tego sportu jakoś coraz trudniej nam „utrzymać koło”; jesteśmy wartościowymi pomocnikami, ale myśl o liderowaniu poszła spać…
Rozstaje się z biathlonem przesławna Justyna Kowalczyk – Tekieli. Doktor. Czytam, że podopieczni chwalą jej szkołę i metody, ale ze związkiem się nie polubili. Razem z panią Justyną odchodzi pan Wieretielny i jeszcze ktoś…
Kolejne puste miejsce po dyrektorze sportowym, ciąg logiczny, czy rozrzutność? A w ogóle – nie deficyt kadr?

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
