Aneta Wybieralska: Kontrowersyjnie szokujące zmrażanie13 min czytania

04.01.2023

Gdybym ja kilka lat temu nie wdała się w awanturkę z pisarstwem, potem z dziennikarstwem oraz redagowaniem cudzych tekstów, zapewne nie wpadłabym teraz na dziwaczny pomysł nabycia (drogą kupna) genialnej książki (!) – nowości wydawniczej oficyny „Znak” pt. „Polszczyzna. 200 felietonów o języku” autorstwa przesympatycznego wrocławianina Pana Profesora Jana Miodka.

Bez obaw. Poniższy felieton nie będzie bynajmniej recenzją rzeczonego dzieła, nawet bym się nie ośmieliła, a jedynie nieudolną próbą wyrażenia absolutnego zachwytu nad tekstami zawartymi w opasłym zbiorze, oraz, co oczywiste, nad sposobem wyłuszczenia tematu przez twórcę. Dwieście felietonów o języku polskim, nawet tych najkrótszych, musi „swoje” ważyć i mierzyć.

Bezpośrednim natomiast przyczynkiem chęci podzielenia się z Państwem moimi emocjami były kontakty pisemne, nazwę je służbowymi, z pewnym panem uprawiającym zawód dziennikarza. Prasowego.

Zanim jednak wyrażę moją szczególną dezaprobatę dotyczącą fachowości oraz umiejętności (językowych) tego konkretnego pana, oburzę się ogólnie. A to nad używaniem języka polskiego przez, wydawać by się mogło, „wytrawne wygi” piszące dla poczytnych gazet. Jedna z nich napisała w tytule artykułu:

„Kilku polityków mogą zmrozić dzisiejsze doniesienia”.

Czy się czepiam? Owszem, tak. Być może, czepiam się zupełnie niepotrzebnie. Przecież wiadomo, o co chodzi. Jednak nie rozumiem paru kwestii. Gdyby, przykładowo, ten dziennikarz odwrócił kolejność fraz oraz zbudował klasyczne zdanie (podmiot, orzeczenie, określenia), wyszłoby mu: „Dzisiejsze doniesienia mogą też zmrozić kilku polityków”. Wtedy byłoby na tyle poprawniej stylistycznie, że nie czepiłabym się wrednie. Chyba byłoby (poprawniej), ponieważ ja nie mam pewności. Taką miałby prof. Miodek oraz kilka moich serdecznych kum polonistek.

Ja zaś miałabym wątpliwości odnośnie do zastosowania czasownika zmrozić. Teraz już uzasadnione. To po lekturze książki, gdzie wyczytałam m.in.: „ […] w języku należy być zawsze przeciw modzie! Podporządkowanie się jej przejawia się bowiem zawsze w manierycznym sięganiu po wyrazy nadużywane, a to burzy komunikacyjne szczęście, bo odbiorca, zamiast się skupić na treści wypowiadanych zdań, buntuje się wewnętrznie przeciwko kolejny raz użytej formie”. Dalej było tak: „W ogóle nie mogę pojąć, jak można być tak uległym wobec wyrazowych natrętów. […] owa uległość jest dla mnie też znakiem słabej osobowości, a czasem mniej lub bardziej uświadamianej skłonności do snobizmu, silenia się na lepszość”.

Gdyby pan redaktor był uprzejmy zajrzeć do słownika języka polskiego, potem zastosować w tytule artykułu czasownik wystraszyć, zaszokować, poruszyć lub zdziwić, nie czepiłabym się wcale. Gwoli poprawności językowej przypomnę panu dziennikarzowi, że „zmrozić” oznacza: kostnieć, schłodzić, skuć lodem. Samo zmrożenie natomiast także może przydać się naszym ciepłogłowym i gorącoustym politykom. O każdej porze roku.

Inne tytuły prasowe grzmią: „Szokujące prognozy. Zaraz się zacznie”. Albo: „Kontrowersyjne doniesienia”.

Ilekroć widzę odmieniany przez osoby, przypadki oraz liczby, używany w wielu znaczeniach i przy każdej nadarzającej się okazji przymiotnik kontrowersyjny, sama popadam w swoisty stupor. I nie mogę nadziwić się uległości profesjonalnych dziennikarzy wobec tego modnego wyrazowego natręta.

Onegdaj zwrócono się do mnie z propozycją udzielenia wywiadu wspomnianemu na wstępie redaktorowi gazety, nazwy której nie wymienię.

Pomimo faktu, że sama przeprowadziłam kilka rozmów mogących przypominać wywiad z ciekawym człowiekiem, nawet dwie z nich zamieszono na łamach Studia Opinii, to nadal uważam, że daleko jest mi do zawodowego dziennikarza, jeszcze dalej do prezentowanej niże fachowości. Ja nie dorosłam do tej roli. Nadto do głowy by mi nie przyszło zapytać interlokutora o coś, na czym się na pewno nie zna, albo zagadnąć na podstawie tematu, o czym nie ma się zielonego pojęcia.

Pan dziennikarz natomiast uważa, że ma pojęcie, i w tym tkwi sprawy sedno.

Pominąwszy kwestię wyrazowych natrętów, ulegania językowej modzie oraz prezentowania nie do końca akceptowalnego stylu, ja pozwolę sobie na merytoryczną ocenę mojego niedoszłego rozmówcy, określając onego nad wyraz delikatnie: dyletant.

Współpraca z panem redaktorem zapowiadała się dziwnie, aczkolwiek interesująco.

– Czy ma Pani tematy na które nie chce Pani odpowiadać?– napisał mi p. red., przedstawiwszy się uprzednio oraz zapodawszy, z czyjego polecenia się kontaktuje.

– A co Pana interesuje? – zapytałam zanęcona okazanym zainteresowaniem. Reklamy moich poczynań nigdy dość. – Najbezpieczniejszym tematem byłyby moje powieści, czytelnictwo w Polsce, proces wydawniczy. Wrocławskie klimaty, w tym powódź (film „Wielka Woda”). […]

Jakiś czas temu owa niewymieniona tu z nazwy gazeta stała się własnością pewnej spółki skarbu państwa, co podpowiada mi daleko idącą ostrożność. Poza tym poczytałam o samym panu redaktorze, a zanim ów pan przystąpił do sedna, czyli wywiadu, poprosił mnie o przekazanie datków pieniężnych na jego rzecz.

Cóż. Ma gość tupet.

Jakiś czas później otrzymałam pytania, które, szczerze powiedziawszy, wprawiły mnie w kolejny stupor, zgoła inny niż lekkie osłupienie. Przeczytałam je kilkakrotnie, starając się uczynić to ze zrozumieniem.

Poniżej przytaczam otrzymane pytania słowo w słowo, jak też proponowane wprowadzenie do wywiadu. Wybaczcie mi Państwo: z błędami, które w innych okolicznościach uznałabym za „oczywistą pomyłkę pisarską”. Ale to jest jeden ze smaczków tej przygody.

„Dziś dla gazety „…”*, w specjalnym wywiadzie, Agentką kontrwywiadu Anetą Wybieralską, która pracowała w Służbie Bezpieczeństwa, potem w Urzędzie Ochrony Państwa a dziś dziennikarką i autorką książek. […]

  • Jak wyglądała praca Służbie Bezpieczeństwa?
  • Jaka była codzienność Służby Bezpieczeństwa?
  • Jak Pani wspomina PRL z perspektywy SB?
  • Jak z Pani perspektywy, wyglądamy przemiany 1989 –1990 roku?
  • Jaki był przebieg przemiany SB w UOP w latach 1989 – 1990 roku?
  • Kiedy tak naprawdę się rozpoczął ten proces?
  • Jakie błędy według Pani, popełniono w 1989 roku, w przedmiocie reform służb specjalnych III RP?
  • Jakich nie popełniono błędów według Pani, w 1989 roku, w przedmiocie reform służb specjalnych III RP?
  • Jak wyglądała praca w UOP?
  • Jaka była codzienność pracy w UOP?
  • Jak Pani ocenia podział UOP na AW i ABW?
  • Jakie pozytywne skutki przyniósł UOP na AW i ABW?
  • Jakie negatywne skutki przyniósł UOP na AW i ABW?
  • Jak z Pani punktu widzenia, powinna wyglądać pełna procedura w momencie gdy ginie 96 osoby w tym Prezydent 38 milionowego państwa, państwa należącego do NATO?
  • Co po kolei powinno się dziać w Agencji Wywiadu w momencie gdy ginie 96 osoby w tym Prezydent 38 milionowego państwa, państwa należącego do NATO?
  • Dlaczego organy Państwa, zaniechały podjęcia realnych czynności wynikający z ustawy o Agencji Wywiadu w 10.04.2010 roku?
  • Jak zareagowali inny funkcjonariusze Agencji Wywiadu, w dniu 10.04.2010 roku?
  • Co się działo w Agencji Wywiadu w sobotni poranek 10.04.2010 roku?
  • Czy Pani zdaniem, w dniu 10.04.2010 roku, doszło do zamachu?
  • Dlaczego Pani zdaniem, ówczesny szef Agencji Wywiadu Pan gen. bryg. Maciej Hunia, zablokował i unieruchomił czynności funkcjonariuszy Agencji Wywiadu, wynikające z ustawy o AW?
  • Jakie czynności zależały do szafa Agencji Wywiadu Pana gen. bryg. Maciej Hunia, w momencie uzyskania informacji o katastrofie w której gnie 96 osoby w tym Prezydent 38 milionowego państwa, państwa należącego do NATO?
  • Kto według Pani, wydał polecenie szefowi Agencji Wywiadu Panu gen. bryg. Maciej Hunia, o zaniechaniu podjęcia czynności przez funkcjonariuszy Agencji Wywiadu, wynikających z ustawy o AW, w dniu 10.04.2010 roku?
  • Czy Pani zdaniem, ówczesny szef Agencji Wywiadu gen. bryg. Maciej Hunia, powinien odpowiadać za niedopełnienie obowiązków wynikających z ustawy o Agencji Wywiadu?
  • Czy Pani zdaniem, Agencja Wywiadu mogła zapobiec temu co się stało 10.04.2010 roku?
  • No właśnie, co tak naprawdę stało się w dniu 10.04.2010 roku?
  • Czy 10.04.2010 roku, Prezydent RP wraz 96 osobami zginało w zamachu?
  • Jakie realne powody mogły być, zamachu na Prezydenta RP?
  • Jak Pani, jako były funkcjonariusz Agencji Wywiadu, ocenia raport Państwowej Komisji do badania katastrof lotniczych?
  • Jakie według Pani, były powody o niepowołaniu Sejmowej Komisji Śledczej w 2015 roku, do zbadania okoliczności katastrofy w Smoleńsku przez PiS?
  • Czy Pani zdaniem, szef Państwowej Komisji badania katastrof lotniczych, Pan Edmund Klich, był jedynym zainteresowanym by wyjaśnić to co się stało 10.04.2010 roku?
  • Jak Pani myśli, dlaczego ówczesny Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich w Smoleńsku uciszył Edmunda Klicha, który chciał podjęcia decyzji przez rząd?
  • Kto według Pani, skręcił wyjaśnienie obiektywne tej największej tragedii po 1989 roku?
  • Dlaczego według Pani, w dniu wizyty Prezydenta RP wraz z delegacją, na lotnisku w Smoleńsku, nie było autokarów, które by mogły przewieść delegacje na miejsce uroczystości?
  • Co ten fakt, z punktu widzenia Pani mówi lub może mówić o tej katastrofie?
  • Jak wygląda Pani, praca pisarki w III RP?
  • Czy z pisania można żyć?
  • Czy chce Pani, coś dodać naszym czytelnikom, proszę opowiedzieć o Pani zaangażowaniu w akcje charytatywne ?
  • Dziękuję Pani za interesującą i inspirującą rozmowę.”

Staram się być osobą zrównoważoną, uprzejmą oraz taktowną. Nie mnie oceniać styl pana redaktora, przygotowanie do tematu oraz stosunek do potencjalnego rozmówcy. Czyli do mnie. Pisuję do Studia Opinii tusząc, że ten pan nie znajdzie się w zacnym gronie redakcyjnym tego pisma.

(Bez szans – przyp. Red.)

Wprawdzie powinno zależeć mi na rozgłosie i promocji mojej twórczości, jednakowoż nie w ten sposób. Nie na siłę, nie w prawicowo nastawionej gazecie żywiącej się tandetną sensacją, i chyba nie z dziennikarzem o podobnym zapatrywaniu na otaczającą nas rzeczywistość. Pominąwszy niewiele znaczący szczegół, że p. red. raczył mnie zniesmaczyć owymi absurdalnymi pytaniami, nie zamierzam także wypowiadać się na tematy w obszarach, na których się nie znam, nadto posiadając na ich temat wiedzę zaczerpniętą jedynie z dostępnych powszechnie mediów.

Wiem natomiast jedno. Panu redaktorowi bardzo przypadł do gustu raport ostatniego beneficjenta najwyższego polskiego zaszczytu.

Wybaczcie mi Państwo stwierdzenie, ale dzieci z tego nie będzie. Wywiadu też nie.

Odpowiedziałam, co następuje.

„Szanowny Panie Redaktorze, Z tymi pytaniami (zaznaczone) proszę zwrócić się do osób kompetentnych, jeśli takie w ogóle istnieją. Jestem przeciwna prezentowanej przez Pana spiskowej teorii dziejów. Wypadek samolotu wojskowego (!), na którego pokładzie zgromadzono najważniejsze z urzędujących osób w państwie, miał miejsce (wydarzył się) na skutek głupoty, nonszalancji, nieuctwa organizatorów uroczystości w Smoleńsku. Megalomanii oraz ignorancji ówczesnych władz. Zostały naruszone wszelkie możliwe procedury oraz przepisy. Wydano bezsensowne rozkazy, wywierano nacisk, czym doprowadzono do katastrofy lotniczej. Za polityczne „wyjaśnienie” tego zdarzenia odpowiada człowiek, który skrzywdził setki (jak nie tysiące) ofiarnie służących funkcjonariuszy mundurowych tego państwa. On i jego poplecznicy oraz mocodawcy mają krew na rękach. Powinien pozostawać długie lata w odosobnieniu pod kontrolą psychiatrów, a nie nadal demolować polskie służby specjalne, polską armię, oraz otrzymywać ordery. Tyle mam do powiedzenia na temat katastrofy smoleńskiej.

Co zaś dotyczy Pańskich pozostałych pytań o polskie służby specjalne (SB i UOP), wiele odpowiedzi znajdzie Pan w mojej trylogii „Tajne blizny. O czym milczę od lat”. Proszę mieć na uwadze fakt, że jest to cykl powieści obyczajowych opartych na faktach, bynajmniej nie literatura faktu.

Nie czuję się na siłach oceniać podziału UOP na AW i ABW. Ani taktycznie, ani merytorycznie. Ja – były funkcjonariusz mundurowy, dwukrotnie skrzywdzony przez wprowadzone z naruszeniem prawa obie ustawy „dezubekizacyjne”, stoję na stanowisku, że niczemu dobremu nie służy:

  • tworzenie kolejnych struktur służb specjalnych co kilka lat,
  • stawianie na czele służb specjalnych osób niekompetentnych, mało okrzepłych lub w ogóle niedoświadczonych,
  • i mających jedynie konotacje polityczne z obecną władzą.

Ponadto sądzę, że podobne zmiany zawsze pochłaniają mnóstwo środków publicznych. Proszę porównać te procesy z najlepszymi służbami specjalnymi Europy i globu, następnie wyciągnąć wnioski. […]

Panie Redaktorze, ponownie przemyślałam propozycję udzielenia wywiadu dla gazety […]. Proszę mi wybaczyć, ale ja w to nie wchodzę.

Do Pańskiej wiadomości:

  1. Nigdy nie byłam „agentką” kontrwywiadu. Ani polskiego, ani, tym bardziej, obcego. Byłam funkcjonariuszem pionu kontrwywiadu UOP. To kolosalna różnica. Agent zaś jest kategorią osobowego źródła informacji, o czym także może Pan przeczytać w mojej trylogii.
  2. Jestem autorką kilku powieści obyczajowych, dodatkowo pisuję felietony (głównie o kulturze), recenzje z filmów oraz przeczytanych książek do trzech gazet (portali), w tym jednego biuletynu branżowego. Nie uważam się za dziennikarkę. I chyba nie jestem dziennikarką.

Odpowiadając na pytania o pisarstwo:

  • Do miana pisarki, tym bardziej „pisarki w III RP”, trzeba dojrzeć. Przydałoby się mieć zaplecze, dobry PR oraz wydawnictwo, które zadba o ów PR, marketing i reklamę. Najlepiej zostać laureatem nagrody literackiej, za cokolwiek. Albo zaistnieć w mediach jako celebrytka.
  • Oczywiście, że można żyć z pisarstwa. Jest paru takich, nazwisk których nie wymienię. Wszak pod warunkiem, że nie łoży się z własnych środków na wydanie powieści, ma się wydawcę, który będzie o pisarza dbać i w niego zainwestuje. Ja takiego nie mam. Ujmując sprawę kolokwialnie, znalazłam sobie wielce kosztowne hobby. Dotychczas, co nie jest tajemnicą, „odzyskałam” ok. 11% nakładów za siedem wydanych powieści. A moje produkcje, (niech będzie, że wypociny), są do czytania. Zaręczam.
  • Dorabiam sobie zatem do mojej głodowej, po dwakroć ograbionej resortowej emeryturki, aby móc sprawiać Czytelnikom radość moimi produkcjami. Jest mi ciężko, ale jeszcze daję radę. Pisanie sprawia mi satysfakcję, choć wolałabym poświęcać na nie więcej czasu. […].

Łączę wyrazy szacunku, […].

Ps. Gdyby jednak Pan chciał zamieścić wywiad, proszę o przesłanie tekstu do autoryzacji. Z całym szacunkiem, ale na tym etapie nie wyrażam zgody”.

Przytoczyłam prawie całą korespondencję, ponieważ nie potrafię skomentować tego zjawiska inaczej. Przyznacie Państwo, że zjawiska … dość specyficznego. Ciśnie mi się tylko na usta (i na pióro) parę wyrażeń uznawanych za wulgarne lub obelżywe. Cóż. Teraz właśnie tacy dziennikarze (sic!) rządzą niektórymi polskimi mediami. Łaknący sensacji i krwi, a to za wszelką cenę i za wierszówkę.

To w coraz większym stopniu polskie dziennikarstwo właśnie. Narodowa, jedynie akceptowalna narracja. I nasze media publiczne.

Zaś ocenę warsztatu (dziennikarskiego) p. red. zostawiam Państwu.

Aneta Wybieralska

Aneta Wybieralska

 

3 komentarze

  1. slawek 05.01.2023
    • Aneta 05.01.2023
      • slawek 06.01.2023