Aneta Wybieralska: Zapachy „Kryptonimu Polska”8 min czytania

18.06.2023

Zacznę klasycznie, cyklicznie:

– Fajny film wczoraj widziałam. – Momenty były?

– Ba! Niestety, nie bardzo. – No to szkoda…

Bo gdyby momenty były, wtedy film nabrałby innego i adekwatnego do tematyki charakteru. A czy był fajny? Ponownie pozwolę sobie uzależnić odbiór od gustów kinomana. O tym się natomiast nie dyskutuje. Gust to gust i nic mi do niego.

Po obejrzeniu (na Netfliksie) filmu pt. „Kryptonim Polska” długo zastanawiałam się, jak przybliżyć Państwu odkrywane (wyoglądane) przeze mnie kadr po kadrze, scena po scenie, sedno tego obrazu. Jak również istotę moich wrażeń.

W nich bowiem leży pies pogrzebany.

Reżyserował Piotr Kumik. Scenariusz napisała dwójka specjalistów, czyli Jakub Różyłło i Łukasz Sychowicz. Premiera kinowa odbyła się pod koniec lata 2022 r.

Obraz określany jest gatunkowo, jako komedia romantyczna. Do czego nie omieszkam odnieść się za moment. Albowiem mam uzasadnione wątpliwości. Zarówno co do komedii, jak i jej romantyzmu.

Niby chodzi o zwalczające się dwa skrajne środowiska, prezentację dwóch przeciwstawnych pomysłów na życie, oraz o wystawione na największą próbę miłosne uczucie dwojga młodych, wchodzących w realne życie ludzi (Staszek – Maciej Musiałowski i Poli – Magdalena Mascianica).

Postanowiłam zastosować eksperymentalnie pewien trick, właściwie zabieg literacki, polegający na porównaniu do … zapachu perfum. Z tym że perfum bynajmniej nie z tak zwanej górnej półki, czyli uznanej na świecie okrzepłej i drogiej marki. Jednakowoż modnej oraz popularnej (u tak zwanego mainstreamu), a to dzięki agresywnym i działającym podprogowo reklamom. Nie tylko. Też dzięki wizerunkowi firmujących te zapachy celebrytów ze świata szołbiznesu oraz sportu.

Odpowiednio fachowo skomponowane perfumy odkrywają przed użytkownikiem pełnię zamkniętych w nim woni w ściśle określonych odstępach czasu.

Ja także, jako kinoman – amator, chciałabym w ten sposób odbierać każdy oglądany film. Żeby mnie pobudzał, żebym z zainteresowaniem, ba, z zapartym tchem, czekała kolejnego kadru, sceny, odcinka).

Prawdziwe perfumy powinny nosić w sobie trzy główne nuty.

Każda z nich (owych nut) rozwija swoją woń w kontakcie z naszą skórą, ażeby po określonym, a optymalnie po zamierzonym przez kreatorów czasie, ustąpić miejsca kolejnej.

Tak też powinno być z oglądaniem filmu. Z upływem czasu i w kontakcie z naszymi zmysłami, przyzwyczajeniami, doświadczeniami, preferencjami, wykształceniem, środowiskiem, wychowaniem etc., etc., powinien (ów film) wywoływać jakieś emocje, wrażenia. W taki sposób, by móc rozwijać się, w pewnym aksjologicznym sensie ewoluować, ustępować miejsca kolejnym).

  • Nuta głowy

Jest najważniejsza z punktu widzenia wyboru (i zmysłu powonienia) klienta, wyczuwalna tuż po otwarciu flakonu. (Zaś wygląd tegoż także wpływa na nasz wybór). Jakby wizytówka, gdyż w kilka sekund może nakłonić lub zniechęcić do zakupu.

(Właśnie. Z ekranowego flakonu wyskoczyli Borys Szyc i Maciek Musiałowski. Może jeszcze Antek Królikowski i Czarek Pazura, choć ja sama niezbyt ich lubię.

Atrakcyjna z pozoru wizytówka, zachęta, zainteresowanie. Było. Działająca na zmysły zapowiedź i hałaśliwa reklama podparta dynamiczną sceną. No to kupiłam czekając na istną feerie zapachów i doznań).

Zwykle jest kompozycją zapachów lekkich i odświeżających (kwiaty, cytrusy). Ten zapach pozostaje na skórze jednak krótko. Delektujemy się nim przez kilkanaście do kilkudziesięciu minut.

No tak. Na początku było nie tyle lekko, ile poniekąd odświeżająco oraz jak najbardziej adekwatnie do naszej obecnej wewnętrznej sytuacji społeczno politycznej, jakże groteskowo absurdalnej. Konotacje z Bareją, wyraźne nawiązanie do symboliki nazistowsko nacjonalistycznej i swastyki określonej przez niezawisły Sąd jako „hinduski symbol szczęścia”. A podlaski aktywista nacjonalistyczny stwierdził cynicznie i publicznie: „Patriotyzm w Polsce przestał być przestępstwem”.

  • Nuta serca

Spaja pozostałe dwie. Wydaje się jakby łącznikiem, choć jej zapach wyczuwamy także dość wyraźnie. Pierwsze z woni tej nuty mogą pojawić się już po około 10 minutach po aplikacji perfum. Z czasem stają się wyraźniejsze, by po mniej więcej dwóch godzinach ustąpić pola nucie bazy. NS to zwykle zapachy korzenne, kwiatowe, nierzadko naturalna skóra, tytoń, drewno. Nadaje kompozycji charakteru i wyrazistości.

Było. Wyczułam zapach świeżej, naturalnej skóry i nieokorowanego drewna. Kilka filmowych wątków zaczęło się rozwijać. Inteligentna młodzież, głównie studencka, aktywna wszędzie tam, gdzie panuje bezprawie i niesprawiedliwość, łamanie konstytucji, praw człowieka i praw kobiet. Nacjonalistyczna bojówka – Zrzeszenie Młodzieży Radykalnej, popierana przez miejscowego klechę, podjudzająca do siłowego rozwiązywania sporów na tle rasowym.

„- Jakie macie postulaty?

– Wolna Polska, Bóg-Honor-Ojczyzna!

– A teraz nie jest wolna?

– Jest za wolna!”

Dostrzegłam pachnącą kiepskim tytoniem apoteozę rozdarcia ideowego, odnotowałam wyraziste tło społeczne, nieprzychylny młodemu, niewykształconemu człowiekowi okrutny, krwiopijczy rynek pracy w sektorze prywatnym.

„- Suplementacja! Inwestuj w siebie!”

Bohater dzieli pokój z nastoletnią siostrą. Przy tym robi wszystko, by móc wyprowadzić się z domu. Stąd jego fascynacja dającym sobie radę, dość zamożnym kuzynem, stąd alkohol i dragi. Imponuje mu taki świat.

Młodemu człowiekowi zrobiono z mózgu sieczkę. I nie tylko jemu jednemu. Czyżbym doszukała się analogii z toczącą się kampanią przedwyborczą, tarciami na opozycji i agresywnym przekazem obecnej władzy? Przymykaniem oczu na nacjonalistyczny populizm?).

To wszystko wiem, ale czekam na kolejną nutę. Może się pomyliłam? Może nuta jeszcze dojrzewa na mojej skórze? Jestem jednak coraz bardziej niecierpliwa, podirytowana, krzywię się, bo zapachy mnie nie przekonują. Nawet drażnią moje dość wrażliwe nozdrza. A moja skóra nie pachnie ładnie, nadto reaguje nietypowo).

  • Nuta Bazy (nazywana także Nutą Głębi)

Jest najmniej intensywna, jednak decydue o charakterze perfum. Ma największą trwałość, jej aromat ulatnia się bardzo powoli i może utrzymywać się na skórze nawet do kilkunastu godzin. Decyduje więc o trwałości perfum. Ubrania przechowują na sobie nutę bazy nawet do kilku dni.

W te nutę wchodzą zwykle takie zapachy jak piżmo, ambra, leśne żywice, drewno, wanilia i przyprawy korzenne. Ciekawe, ze w procesie tworzenia nowego zapachu, właśnie nutę bazy komponuje się jako pierwszą.

(Aby pozbyć się negatywnego wrażenia po przeczytaniu książki, wysłuchaniu utworu muzycznego lub obejrzeniu filmu, należałoby ubranie dobrze wyprać lub wywietrzyć. Oraz zmienić perfumy. Bo to była podróba. Jakiś „tani ar-mani”. Ta nuta głębi okazała się dość płytka oraz nietrwała. Chyba dość pochopnie wylałam na skórę te perfumy.

Po obejrzeniu do końca „Kryptonim Polska” moje zmysły najwyraźniej zareagowały negatywnie na ostrą, odrażająco siarkowa woń dodanej tam wydzieliny z przyodbytniczego gruczołu skunksa. Chyba mam na nią alergię. Teraz szybko powinnam obejrzeć coś innego, co zniweluje mi obrzydliwe zapachy Kryptonimu Polska).

To nie jest komedia. Raczej tragedia. Nic tam śmiesznego, nic zabawnego. Film jest zmanierowany. Zrobiony głównie „pod” mentalnych gówniarzy. Na dodatek zmanierowanych amerykańskimi ekranizacjami kultowych komiksów.

Poczytałam sobie parę komentarzy. Te od „zwyczajnych” widzów, spontaniczne i szczere, były w podobnym tonie:

„Film w populistyczny sposób zaangażowany, a żarty mnie nie śmieszą”.

Albo

„Liczyłem, że będzie tu jednak coś więcej niż żarciochy z brodą i adaptacja memów w stylu SNL. Obsada dwoi się i troi, ale walczy z realizacją…”

Profesjonalny natomiast krytyk filmowy, którego nazwiska nie wymienię, napisał dość pokrętnie. Według mnie. Jakby bardzo chciał skrytykować, a nie mógł, ponieważ mu zapłacono za chwalenie. Wydumane to jego i uładzone. Długie do znudzenia. Na przykład:

„Kryptonim Polska” realizuje schemat znany z „Zemsty” Fredry czy „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego: opowiada historię miłości dwojga młodych ludzi, która ma zszywać pękniętą wspólnotę. Tylko inaczej niż u Fredry czy w historii Kargulów i Pawlaków w „Kryptonimie” zwaśnione są nie dwie rodziny, ale dwa polskie plemiona.”

Pojawiają się nadinterpretacyjne gdybania, czego ja, absolutny filmowy ignorant, jakoś nie dostrzegłam. Czy ja to dobrze czytam? Krytyk narzuca widzowi, co i jak ma oglądać.

„Pola Ratajczyk jest młodą kobietą o wyraźnie progresywno-lewicowych poglądach. Jest sojuszniczką osób LGBT+, angażuje się przeciw przemocy wymierzonej w osoby o innym kolorze skóry, boli ją wycinka polskich lasów. Z pewnością protestowała, gdy Trybunał Przyłębskiej praktycznie zakazał w Polsce aborcji.”

Mogłoby się wydawać komuś podobnemu do mnie, że panu krytykowi nie zapłacono tyle, ile on chciał, ponieważ na końcu recenzji pojawia się opinia zbliżona do mojej. A jednak.

Uwaga, cytuję:

„Jednocześnie Kryptonim Polska ma równie wiele fragmentów słabych. Może nie żenująco złych, ale ciągnących film w dół w rejony miernej letniości i żartów wywołujących pełną niezręczności ciszę. Taka jest otwierająca dzieło scena urodzin Hitlera urządzanych przez ZMR w lesie. Twórcy filmu przenoszą tu w komediowej konwencji na ekran faktyczne wydarzenia, które bardzo szybko stały się memem”.

Tak! Mierna letniość. Nie można było tak od razu?

Drodzy Państwo, sami zdecydujcie, czy oglądać. Dla mnie ten film jest niefajny. I momentów nie ma…

Pozdrawiam.

Print Friendly, PDF & Email
 

4 komentarze

  1. slawek 05.07.2023
    • Aneta 16.07.2023
  2. slawek 05.07.2023
  3. slawek 14.07.2023