Andrzej Lewandowski: Dzieli nas… piłka, łączą panie3 min czytania

11.05.2023

ECHA WYDARZEŃ:

Nie kryję – pokpiłem sobie na Facebooku. Cytując z sieci jak to było w Częstochowie. Gdzie, i gdy Raków święcił prymat w piłkarskiej lidze.

„Zacytowałem” zawodnicze skandowanie „ co-gdzie-komu” i podporządkowanie się gawiedzi dyrygentowi;. Przepisałem z dziennikarskiej – z pozoru – relacji, że ów pan futbolista „wziął na tapet i zwyzywał prezydenta miasta”. Zbrakło mi jedynie modnego, że „nie gryzł się w język”…

Relację wykpiłem, bo jakoś mi się skojarzyła z tym, że parę dni wcześniej była matura z polskiego. „Komunikat piłkarski’ uznałem za chamstwo, ale wyrażone czystą polszczyzną, mimo że wołający to facio z importu…

W tle – pytanie: skąd taka przygana w czasie apogeum radości. Podpowiedź przyszła szybko. Awans z II ligi zdecydowanie wyprzedził obiecaną budowę stadionu spełniającego normy UEFA, a tu już zaszczyt grania europejskiego… Z pozycji tronu, po koronacji.

Zapisane na marginesie:

„Na apel z płotu” odpowiedział już sam premier. Że rząd dorzuci ze 40 milionów do puli środków na budowę. Prawdomówny, czy znów obiecanka- jak w przykatarskiej deklaracji, która czkawką odbija się po dziś?

Czas pokaże, a kalendarz goni. Skandujący pewnie też usłyszeli, ile da gród, a ile właściciel klubu. Że nie tylko podatnik…

Nie pobrałem też wiadomości o np. apelu – rząd doda, byleście dobrze głosowali… Nie- jak poprzednio…

Bo – jak w haśle – „ŁĄCZY NAS PIŁKA”, czasem łączy, ale bywa, że i dzieli, jak na częstochowskim płocie wiecu radości…

Wcześniejsza nitka w uefowskim zawołaniu. Przypomnienie wygranego przez Legię Pucharu Polski meczu z Rakowem – na jedenastki. Gdy przy pełnych wciąż trybunach rozegrała się scena serii nokdaunów… To, że też w roli głównej człowiek z importu nie tworzy wspólnego mianownika, choć…

CZYLI- hasłowo wciąż łączy, faktycznie potrafi także podzielić… Będzie kiedyś zgodnie, w jedną stronę…?

Iga Świątek, nawet jeśli opuszcza kort przegrana, twardo stoi w sferze komplementowania. Bo walczy jak lwica, rąk nie opuszcza, nie biadoli, że los ją skrzywdzi, a nie rywalka, która miała swój wielki dzień. Nawet, jeśli się w duchu pozłości na siebie, a na korcie przydarzy się gest zawodu – widzę wciąż waleczność, upór, sportową złość. I urodę sportu, wdzięk oraz wspaniałą reprezentację dziewczęcości.

ONA, panna Ola Miłosław pokonująca ścianę szybciej niż rekord świata; panna Pia ze swoim tańcem na płotkach. Panie w sporcie bardzo mi podkreślają jego sens i urodę. Wolniej niż panowie, ale są takie ‘’NASZE”…

Wiem, jest w tym i fejsbukowy ślad. Wśród tzw. znajomych przeważnie układ pokoleniowy, więc i reakcje ciut inne niż z trybun. Widzimy czasem jakby własne córki, bywa – że wnuczki; znajdujemy umowne odwołania do osobistego juniorstwa- uśmiech, świetne figury, foremne nóżęta…

Jako jeden z seniorów i ja takiemu czarowi ulegam. I nie mam sobie za złe, raczej za coś z „fizjologii odbioru sportu” Nie akceptuję – choć muszę – faulu taktycznego na boisku piłkarskim, ale z przyjemnością ulegam czarowi sportu niewieściego. No, z wyjątkami, ale czy jest reguła bez wyjątków?

Andrzej Lewandowski


Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.

Więcej w Wikipedii