26.05.2023
Gdy w 2019 roku omawiałem na tych łamach tom „Między socjologią a filozofią i teologią. Księga jubileuszowa dla Profesora Józefa Baniaka”, opublikowany z okazji siedemdziesiątych urodzin tego cenionego w środowisku naukowym specjalisty z zakresu socjologii religii, nie miałem świadomości, że w 2023 roku przyjdzie nam go pożegnać już na zawsze. Jego naukowe dokonania przedstawiłem właśnie wtedy; chętnych zachęcam do sięgnięcia do tamtego tekstu.

Pisałem tam m.in. o tym, że profesor Baniak pokazał pozareligijne funkcje dzisiejszej obrzędowości katolickiej w Polsce. Wspomniałem też, że istotne są też wyniki badań wskazujące na rosnący sprzeciw młodego pokolenia wobec narzucanych przez szkołę lekcji religii, bardziej przypominającej ideologiczną indoktrynację niż naukowe poznawanie historii religii i jej współcześnie istniejących form. Pisał o tym w książce: „Między buntem a potrzebą akceptacji i zrozumienia. Świadomość religijna i moralna, a kryzys tożsamości osobowej młodzieży gimnazjalnej”.
Wiele uwagi w swoich badaniach poświęcił Józef Baniak postaci księdza katolickiego jaka wyłania się z wieloaspektowego oglądu socjologicznego. Wspomnieć trzeba o dwóch nader ważnych studiach, jednym opisującym wyobrażenia i oceny młodzieży na temat księży oraz jak celibat i czystość seksualna księży katolickich jest postrzegana zarówno przez kler, jak i osoby świeckie. W obu przypadkach mamy do czynienia nie z teoretycznym czy nawet ideologicznym projektem, ale z rzeczywistym opisem polskiego księdza. Książki te spotkały się z żywym odbiorem zwłaszcza w środowiskach liberalnych.
Jego ustalenia były często przywoływane jako przykład kryzysu polskiego katolicyzmu. Niestety te ustalenia były lekceważone i ośmieszane przez wielu księży i publicystów katolickich, którzy uwięzieni w triumfalistycznych kategoriach nadal opiewali wyjątkowość polskiego kleru i nadzwyczajną religijność polskich katolików. Należałem do tych, którzy z ogromną wdzięcznością przyjmowali każdą kolejną książkę Profesora.
Tak, ten urodzony 28 października1948 roku w Buczu, zmarł ku powszechnemu zaskoczeniu 1 maja 2023 roku. Zaskoczenie związane było nie tylko z wiekiem, gdyż nawet nie ukończył 75 lat, a dziś dla wielu badaczy to nie jest czas na odchodzenie, ale na kontynuowanie rozpoczętych badań.
Zaskoczenie miało związek również z publikacją dojrzałych owoców jego trwających dziesięciolecia studiów i badań nad polskim katolicyzmem. Stał się jego nieodwzajemnioną przez instytucjonalny katolicyzm miłością, której był oddany bez reszty. Objawiła się zresztą nie tylko dziesiątkami książek i setkami artykułów, ale przede wszystkim rzetelnym podejściem do społecznego zjawiska, jakim był dla niego polski katolicyzm. Oświetlił go i przeanalizował dokładnie z wszystkich możliwych stron. Choć unikał tematów drażliwych, zbyt publicystycznych jak chociażby dyskutowana na świecie orientacja seksualna księży katolickich. Choć wiadomo, że posiadał na ten temat ogromną wiedzę i być może w jego archiwum zachowały się na ten temat materiały.
Koncentrował się na faktach, na tym, co mierzalne i stopniowalne. Dlatego cierpliwie zadawał pytania i gromadził dane, jakich dostarczali respondenci. Wyłania się z nich obraz instytucji ważnej dla wielu, ale też krytycznie ocenianej. Można powiedzieć, że zbudowany w czasie PRL-u autorytet Kościoła został beztrosko roztrwoniony przede wszystkim przez samych księży, a zwłaszcza biskupów.
Pokazują to drobiazgowe wykresy, dane procentowe, szczegółowe analizy. Pewnie dlatego, że jego publikacje były tak niepodważalne nie cieszyły się popularnością wśród kleru, który woli deklaracje i pobożne życzenia. Ale to nie emocje się liczą, a właśnie twarde fakty społeczne, które socjologiczne narzędzia odsłaniają bez ideologicznych osłon.
A z badań profesora Józefa Baniaka wyłania się obraz instytucji i jej przedstawicieli, którzy stopniowo tracą społeczny autorytet.
Co więcej, co zakrawa wprost na paradoks, instytucja która przez okres PRL-u stanowiła istotny punkt odniesienia dla obrońców praw człowieka i wolności sumienia, po zmianie systemu staje się współodpowiedzialna za łamanie tych praw (zwłaszcza praw rozrodczych kobiet i mniejszości seksualnych) i za ograniczanie wolności wypowiedzi w swoich własnych szeregach. Nie jest bowiem dla nikogo tajemnicą, że to nie dialog i debata są sposobem działania Kościoła katolickiego w Polsce, ale autorytarne, oparte na bezwzględnym posłuszeństwie zarządzanie.
Jednak nim profesor Baniak odszedł od nas na zawsze, pozostawił w spadku swoistą summę. Dwa obszerne tomy, nad którymi pracował dosłownie do ostatnich dni swego życia. Pierwszy ukazał się w 2022 roku jako „Religijność i moralność młodzieży polskiej w latach 1956-2018 na tle przemian cywilizacyjnych i społecznych”. Tytuł długi, ale dobrze oddający zawartość liczącej 986 stron księgi. Drugi tom – tylko nieco szczuplejszy, bo liczący 696 stron – ma równie długi tytuł, choć ze znamiennymi przesunięciami znaczeń, brzmi bowiem „Religijność i kościelność dorosłych katolików polskich w latach 1956-2020 na tle przemian cywilizacyjnych i społecznych”. Tak więc oprócz religijności interesowała profesora Baniaka moralność młodzieży, zaś u dorosłych religijność skorelował z kościelnością, no i wydłużył o dwa lata okres objęty badaniami. O pierwszym tomie ks. profesor Janusz Mariański napisał, że profesor Józef Baniak „wykonał pracę nie na miarę jednego badacza, ale jednej lub dwóch instytucji”. Dodał też, że „prezentowane studium będzie stanowić bez wątpienia ważny punkt odniesienia dla socjologicznych analiz religijności i moralności młodzieży polskiej w trzeciej dekadzie XXI wieku i w latach następnych”. Oceniając tom drugi, ks. Mariański skupił się przede wszystkim na metodzie badań autora. Jak napisał: „Profesor Józef Baniak przyjmuje w swoich analizach socjologicznych, poza wyjątkami, neutralny aksjologicznie punkt widzenia, nie wartościuje dokonujących się przemian w religijności i kościelności”. Dodaje też, że „publikacja poznańskiego socjologa nabiera szczególnego znaczenia jako ważny punkt odniesienia dla przyszłych badań przemian religijności i kościelności”.
Pozwoliłem sobie przytoczyć opinie księdza Janusza Mariańskiego, bo w polskim kontekście badań nad polskim katolicyzmem mają one wagę papieskiego błogosławieństwa. Osiem lat starszy od Józefa Baniaka i niezwykle zasłużony nie tylko w badaniach nad polskim katolicyzmem, ale też przybliżający polskiemu czytelnikowi osiągnięcia światowej socjologii religii ks. Mariański wypowiada się z wnętrza tej nauki. Jako autor dziesiątek książek i setek artykułów, ale również jako prawdziwy twórca katolickiej polskiej szkoły socjologii religii. Zresztą wystarczy sięgnąć do bibliografii w obu tomach, by zobaczyć, jak bardzo badania obu autorów są komplementarne.
Nie jestem socjologiem religii, natomiast chętnie ale też krytycznie korzystam z dorobku przedstawicieli tej dyscypliny naukowej. Jako antropolog kultury chętnie też wchodzę w dialog z przedstawicielami innych dyscyplin naukowych. Uważam bowiem, że współpraca interdyscyplinarna jest limfą, która ożywia nauki humanistyczne. Dlatego pozwolę sobie na kilka uwag osobistych. Omówienie merytoryczne pozostawiam socjologom, natomiast w tym swoistym uczczeniu profesora Baniaka chciałbym pokazać moją wizję katolicyzmu polskiego jakim go postrzegam dzisiaj w swoistym dialogu, a może nawet sporze.
Wydaje mi się bowiem, że komplement (neutralność aksjologiczna), jakim metodę badań profesora Baniaka obdarzył ks. Mariański ma też swoja negatywną stronę. Otóż nie pozwala na wyraźne wskazanie i napiętnowanie zjawisk i zachowań zdecydowania szkodliwych z punktu widzenia interesu społecznego. A z takim zjawiskami i zachowaniami mamy do czynienia w przypadku przedstawicieli Kościoła katolickiego po roku 1989, którzy wykorzystali zmiany polityczne do wymuszenia na politykach wszystkich formacji szczególnego traktowania. Konkretnym natomiast wyrazem tego uroszczenia jest zawarty w 1993 roku Konkordat z Watykanem, który często był i jest wykorzystywany do tolerowania bezprawia w stosunku do przestępczych zachowań kleru. Niech te poniższe uwagi będą rodzajem niedokończonej, a możliwej przecież rozmowy, którą sobie ciągle obiecywaliśmy. Nie było nam to dane. Niech więc będzie nim ten swoisty dialogu post mortem.
Jak wspomniałem, nie jestem socjologiem, ale antropologiem kultury. Nigdy nie miałem cierpliwości do żmudnych statystyk i danych procentowych. Bardziej ciekawił mnie katolicyzm polski jako fenomen kulturowy. Jednak zawsze z pożytkiem i zaciekawieniem zgłębiałem obszerne studia zarówno ks. profesora Janusza Mariańskiego, jak i profesora Józefa Baniaka. Wiem, że profesor Baniak czytał moje książki i teksty, bo mi o tym mówił i pisał. Zapewniał, że o niektórych będzie dyskutował ze swoimi studentami.
Nie wiem, czy tak robił, bo mam wrażenie, że jego temperament badawczy był jednak odmienny od mojego. Był też bardziej ostrożny w formułowaniu swoich ocen. Inne też zadawał pytania swoim respondentom. A jednak mimo tych różnic mam poczucie ogromnego pokrewieństwa i podobnych trosk, jeśli chodzi o jakość polskiego katolicyzmu, a ściślej rzecz ujmując jego obecności w przestrzeni publicznej. Baniak pisał o desakralizacji obrzędów, ja pisałem o utracie wymiaru religijnego. Tezę o tym, że polski katolicyzm przestał być religią, sformułowałem po raz pierwszy w 2015 roku w książce „Polak katolik?”. Nieprzypadkowo w tytule znalazł się znak zapytania.
Przypomnijmy, że pojęcie „Polak katolik” zdobyło wyjątkową popularność dzięki Romanowi Dmowskiemu, twórcy nacjonalistycznej partii Narodowa Demokracja. Stało się to w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy właśnie polski nacjonalizm znalazł w katolicyzmie wyjątkowe wsparcie. Sam Dmowski był społecznym darwinistą i ateistą, który uważał, że należy dyskryminować mniejszości narodowe, a zwłaszcza Żydów, których uważał, podobnie jak niemieccy naziści, za największe zagrożenie dla Polski. Jego poglądy były podzielane przez większość kleru katolickiego.
Po przełomie politycznym w 1989 roku prawicowe partie nawiązały do endecji, również katolicki kler odnalazł się w tej ideologii. Stąd moje przekonanie, że obecnie polski katolicyzm jest w gruncie rzeczy nacjonalistyczną i areligijną ideologią, której religia służy tylko za zewnętrzny sztafaż uzasadniający poglądy oparte na wartościach sprzecznych z chrześcijaństwem. Właśnie to utożsamienie katolicyzmu z nacjonalistyczną ideologią, jak i zdecydowane poparcie partii prawicowych uważam za największy problem polskiego Kościoła.
Józef Baniak zawsze deklarował się jako katolik i wiem, że był wiernym i gorliwym synem Kościoła katolickiego. Ja sam byłem związany przez 30 lat z Kościołem katolickim (jako jezuita w latach 1976-2005 roku) i byłem przekonany, że inny katolicyzm jest możliwy. To przekonanie w istocie zbliżyło mnie do Kościoła. Jednak po wielu latach doszedłem do wniosku, że jednak to przekonanie było błędne. Wszelkie próby otwarcia na dialog z innymi religiami, a zwłaszcza z niewierzącymi spotykały się nie tylko z brakiem zrozumienia ze strony kleru i hierarchów, ale także z jawną wrogością. Myślę, że ma to związek z mentalnością oblężonej twierdzy, która dominowała w okresie PRL-u i która w dużym stopniu przyczyniła się do spektakularnego sukcesu katolicyzmu w konfrontacji z ateistyczną ideologią państwa komunistycznego. Postacią znaczącą i decydującą w takim określeniu kształtu polskiego katolicyzmu był charyzmatyczny przywódca kardynał Stefan Wyszyński, a po objęciu Stolicy Piotrowej przez Karola Wojtyłę, który przybrał imię Jan Paweł II ten drugi. Przy istotnych różnicach (Wyszyński odwoływał się głównie do religijności ludowej, Wojtyła był filozofem pozostającym w bliskim kontakcie z intelektualistami) obaj ci przywódcy uważali, że katolicyzm posiada prawdę, której inni powinni się od niego uczyć. Dodajmy, że był to katolicyzm tradycyjny i właściwie nietknięty soborem watykańskim drugim. Jest sprawą oczywistą, że tacy przywódcy nie byli zainteresowani pluralizmem i krytyką wewnątrz Kościoła, stąd promocja na kluczowe stanowiska ludzi uległych i biernych. Wiązało się z tym również całkowite podporządkowanie ludzi świeckich klerowi. Stąd dominacja kultury klerykalnej, z którą tak walczy od 2013 roku papież Franciszek. Ta walka w Polsce spotyka się z całkowitym brakiem zrozumienia, gdyż klerykalizm jest jedyną znaną formą katolicyzmu.
O sekularyzacji profesor Baniak pisał ostrożnie, wskazywał jedynie na spadki w praktykach religijnych, ale nigdy tego nie wartościował. Ja byłem i jestem zdecydowanym piewcą sekularyzacji. Na pytanie o sekularyzację zwykle odpowiadam, wskazując na przykład Irlandii, która miała bardzo podobną strukturę katolicyzmu klerykalnego i konserwatywnego. Teraz jest to kraj, który całkowicie odrzucił katolicką doktrynę. W ogólnonarodowych referendach Irlandczycy zaakceptowali rozwody, małżeństwa jednopłciowe i liberalne prawo aborcyjne. Poza tym od wielu lat w Irlandii nie ma żadnego kandydata do kapłaństwa, a wszystkie seminaria zostały zamknięte. To wynik procesów sekularyzacyjnych, w dużym stopniu przyspieszonych przez opresyjny katolicyzm. Wydaje mi się, że w Polsce czeka nas podobny proces.
Jako konkretne przejawy tych procesów wskazałbym dwie sprawy. Z danych Pew Research Center (2021) wynika, że polska młodzież jest absolutnym liderem procesu odchodzenia od religii, co przejawia się w rezygnacji z praktyk religijnych i lekcji religii. Również spadek praktyk religijnych w ostatnich 30 latach jest znaczący (od 70 do 40 procent). Podobnie postępujący jest spadek kandydatów do kapłaństwa i w ostatnich latach 4 seminaria zostały zamknięte (Bydgoszcz, Kalisz, Gniezno i Legnica). Różnica podstawowa między Polską a Irlandią jest taka, że politycy Irlandii zdecydowani odcięli się od Kościoła, a w Polsce mamy do czynienia ze skrajnym upolitycznieniem religii i ureligijnieniem polityki. Zwłaszcza od 2015 roku, gdy rządy objęła Zjednoczona Prawica, która wcale nie ukrywa swoich toksycznych związków na fundamentalistycznym skrzydłem katolicyzmu uosabianym przez redemptorystę Tadeusza Rydzyka z Torunia.
Myślę, że po najbliższych wyborach w jesieni 2023 roku dojdzie nie tylko do zmiany politycznej, ale również do marginalizacji katolicyzmu w przestrzeni publicznej. Co więcej, to obecne zblatowanie religii z polityką doprowadzi do gwałtownej sekularyzacji.
Perspektywa zbliżającej się w sposób nieunikniony sekularyzacji dla mnie nie jest niczym groźnym czy zagrażającym spójności społecznej. Wprost przeciwnie. Jak to obserwujemy w krajach Europy Zachodniej, gdzie demokracja jest mocno ugruntowana, a religia zmarginalizowana, tam wartości obywatelskie i aktywne uczestnictwo w życiu publicznym (wybory polityczne i samorządowe, działalność charytatywna, otwarcie na imigrantów itd.) jest znacznie wyższe niż w krajach tradycyjnie religijnych. Dotyczy to nie tylko Polski, ale na przykład krajów muzułmańskich, gdzie niechęć do obcych i innych religii jest dominująca. W moim przekonaniu chrześcijaństwo wyczerpało już swój potencjał kulturotwórczy i zdolność tworzenia nowych więzi społecznych. Aktualnie, w zglobalizowanym świecie, to nie religia, ale wartości humanistyczne stały się siłą napędową przemian. Widać to chociażby w USA, gdzie fundamentalizm grup religijnych (zarówno protestanckich, jak i katolickich) jest jedną z głównych przyczyn polaryzacji społecznej. Pojawienie się i gwałtowny wzrost grupy „nones”, czyli ludzi nieodwołujących się do żadnego wyznania jest znakiem zmęczenia społeczeństwa religią. To zmęczenie daje o sobie znać również i w Polsce gdzie obserwujemy coraz bardziej masowy ruch apostazji, a więc publicznego występowania z Kościoła katolickiego.
Profesor Baniak nie wypowiadał się na temat istniejących różnic w ramach katolicyzmu polskiego. Nie dostrzegał obecności fundamentalizmu religijnego wspomnianego środowiska Rydzyka czy katolicyzmu otwartego katolicyzmu. Dla mnie marginalizacja tego drugiego była i jest wyrazem kulturowego i religijnego wyczerpania już nie tylko katolicyzmu, ale wręcz chrześcijaństwa. Mówiąc o tym, że „chrześcijaństwo wyczerpało już swój potencjał kulturotwórczy i zdolność tworzenia nowych więzi społecznych”, miałem na myśli również środowisko Tygodnika Powszechnego, Znaku i Więzi. W okresie PRL-u to właśnie te środowiska były twarzą polskiego katolicyzmu otwartego. Ten katolicyzm przyciągnął mnie do siebie w 1976 roku, gdy jako student Uniwersytetu Jagiellońskiego odkryłem właśnie ludzi związanych z tymi środowiskami. Do 1989 roku czułem, że to jest mój katolicyzm i byłem przekonany, że właśnie on może nadać ton przemianom nie tylko politycznym, ale i kulturowym i religijnym w Polsce.
Tak się nie stało. Katolicyzm otwarty został zmarginalizowany i przestał odgrywać jakąkolwiek rolę. Symbolicznym znakiem tego odejścia od katolicyzmu otwartego i zasklepienia się w mentalności oblężonej twierdzy było wyrzucenia w 2021 roku przez krakowskiego biskupa Marka Jędraszewskiego redakcji Tygodnika Powszechnego z pomieszczeń kurii biskupiej, gdzie powstała w 1945 roku. Tak więc nie widzę żadnych znaków, by ten katolicyzm wpływał na obraz tego wyznania w przestrzeni publicznej.
Profesor Baniak nie wykraczał w swoich badaniach poza katolicyzm polski. Ja zawsze go postrzegałem jako punkt wyjścia do rozmów z innymi wyznaniami i religiami, a nawet z niewierzącymi.
Teoretycznie dialog międzyreligijny, jak i dialog z osobami niewierzącymi to znaki firmowe katolicyzmu, jaki wyłonił się z dokumentów wspomnianego już wcześniej soboru watykańskiego drugiego obradującego w latach 1962-1965. Dla mnie to wydarzenie było w dziejach katolicyzmu absolutnie przełomowe i w dużym stopniu zdecydowało o moim powrocie do Kościoła po latach oddalenia, po traumatycznych doświadczeniach molestowania ze strony księży katechetów w dzieciństwie. Dwie absolutnie fundamentalne deklaracje ogłoszone na soborze w 1965 roku zmieniły radykalnie katolicyzm. Chodzi o deklarację „Nostra aetate” o stosunku katolicyzmu do innych religii, w tym do judaizmu i o deklarację „Dignitatis humanae” o wolności religijnej. Osobiście byłem zaangażowany w obie formy dialogu – czy to przez udział w konferencjach, publikacjach czy w pracy duszpasterskiej.
To zaangażowanie było dla mnie nie tylko źródłem ogromnej satysfakcji, ale i licznych kontaktów z chrześcijanami innych wyznań i ludźmi niewierzącymi dosłownie na całym świecie. Niestety w 2000 roku deklaracja „Dominus Iesus” ogłoszona przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary Josepha Ratzingera i papieża Jana Pawła II położyła kres tym zaangażowaniom. Była wprost powrotem to teologii sprzed soboru watykańskiego drugiego, kiedy to dominował ekskluzywizm religijny i przekonanie, że katolicyzm jest jedyną drogą do zbawienia. Właśnie ten restauracyjny kierunek przemian ostatecznie sprawił, że rozstałem się z katolicyzmem. Nie oznacza to oczywiście, że zrezygnowałem z dialogu z innymi religiami czy z ludźmi niewierzącymi, ale prowadzę go jako osoba prywatna, niereprezentująca żadnego wyznania czy religii. Jako antropolog kultury wierzę w sens takich działań, jednak nie widzę możliwości działania w ramach instytucji religijnych.
Profesor Baniak nie wypowiadał się na temat przestępstw klerykalnej pedofilii. Ja na ten temat opublikowałem sporo tekstów, w tym dwie książki z moim kolegą, mecenasem Arturem Nowakiem, który od lat zajmuje się zawodowo obroną ofiar pedofilii kleru. Obaj jesteśmy bardzo sceptyczni, a nasz sceptycyzm opieramy na faktach, a nie na abstrakcyjnej niechęci do ludzi Kościoła. Po prostu nie dostrzegamy cienia dobrej woli ze strony hierarchów katolickich w Polsce, by naprawdę wprowadzić w życie zalecenia papieża Franciszka znane z jego dokumentu „Vos estis lux mundi”, w którym znalazły się konkretne zalecenia, co należy robić w sytuacji wykrycia takich przestępstw. W Polsce pozostały one martwą literą.
Ale nie tylko o kler czy biskupów chodzi. Również polskie społeczeństwo katolickie wyraźnie ma problem z napiętnowaniem pedofilii kleru i dominuje w nim zmowa milczenia. Do tego dochodzi również histeryczna wręcz reakcja wielu publicystów prawicowych i polityków rządzącej partii, którzy każdą próbę nazwania tych przestępstw po imieniu traktują jako zamach na Kościół i dobre imię polskiego papieża Jana Pawła II.
Kościelne próby wyjścia naprzeciw ofiarom przestępstw pedofilskich kleru uważam za dalece niewystarczające. Widać to chociażby po reakcjach prymasa abpa Wojciecha Polaka czy odpowiedzialnego za komisję ochrony ofiar przestępstw pedofilskich jezuity Adama Żaka. Ich główne zadanie sprowadza się do ochrony dobrego imienia Kościoła. Są w tym zresztą nieodrodnymi spadkobiercami strategii Jana Pawła II. Ludzie świeccy, jak redakcja Więzi czy Marta Titaniec z Fundacji św. Józefa, nie mają żadnej siły sprawczej, by to zmienić.
I ostatnia sprawa, w której profesor Baniak też nie zabierał głosu, to upolitycznienie polskiego katolicyzmu po roku 1989. Dla mnie to bardzo istotny problem i mój główny spór z polskimi biskupami, prawicowymi publicystami i politykami. Zdaję sobie sprawę, że to jest niezwykle złożony problem i wymaga badań historycznych. Sądzę, że grzechem pierworodnym chrześcijaństwa jest przejęcie nad nim kontroli przez cesarza Konstantyna w 313 roku. To właśnie z tym cesarzem łączymy pojęcie chrześcijaństwa konstantyńskiego, czyli upolitycznionego.
Niezależnie od wyznań toksyczny związek z polityką jest elementem wyróżniającym chrześcijaństwo. Jest to tym bardziej zadziwiające, że jego założyciel, Jezus z Nazaretu, był antyestablishmentowy. W swoim życiu i nauczaniu pozostawał w stałym konflikcie z judaizmem instytucjonalnym swego czasu. W pewnym więc sensie, to co powiedziałem na początku naszej rozmowy o antyreligijnym charakterze polskiego katolicyzmu po 1989 roku, można odnieść do całego chrześcijaństwa po 313 roku. Być może dopiero dzisiaj wchodzimy w erę chrześcijaństwa odpolitycznionego i wracającego do czasów właśnie Jezusa z Nazaretu. Jak wiemy, jego koniec nie był godny pozazdroszczenia, bo każdy establishment broni swego stanu posiadania. Być może przyszłością są „nones”, o których mój przyjaciel, katolicki ksiądz z Georgetown University Peter L. Phan, nazywa pionierami życia religijnego XXI wieku (trailblazers in the practice of religious life). W tym widzę przyszłość w ogóle religii.
I już na zakończenie. Ksiądz Mariański, jak wspomniałem, chwalił profesora Baniaka za jego aksjologiczną wstrzemięźliwość. Nie uważam tego za cnotę. Wprost przeciwnie, moim zdaniem należy wskazywać na błędy i piętnować zachowania przestępcze bo tylko w ten sposób uratujemy demokrację polską, która kuleje właśnie ze względu na uroszczenia Kościoła katolickiego, który nie tylko domaga się przywilejów, ale je bezwzględnie egzekwuje. Właśnie dlatego jestem przeciwnikiem aksjologicznej neutralności i uważam, że katolicyzm polski należy krytykować dzisiaj tak, jak się go chwaliło za obronę praw człowieka w okresie PRL-u.
Moim zdaniem polski Kościół katolicki żyje w archaicznej epoce i jest swoistym skansenem religijnym, który swoją siłę czerpie z poparcia politycznego. Co więcej, również polska polityka ma w dużym stopniu taki charakter i dlatego tak chętnie wspiera się na micie „Polaka katolika”. Jednak i jedno i drugie nie ma przyszłości, a zostanie zapamiętana jako nie tylko egzotyczne, ale i wysoce szkodliwe dla demokracji połączenie. Osobiście mam też nadzieję, że będzie to ostrzeżenie na przyszłość, by wypracować mechanizmy społeczne uniemożliwiające powstanie takich toksycznych struktur. Te ostrzeżenia już się pojawiają i widzę je na przykład wśród moich studentów, dla których ten rodzaj religii i polityki jest po prostu odpychający.
Myślę, że profesor Józef Baniak uważał podobnie, ale nie miał odwagi, by o tym expressis verbis napisać. Nie dziwię mu się zresztą, te kilka razy, kiedy spróbował opowiedzieć językiem publicystycznym jaką rzeczywistość skrywają jego badania spotkał się z bezwzględną reakcją hierarchii katolickiej, która bezpardonowo pozbawiła go pracy (abp Gądecki zwolnił do z Wydziału Teologicznego w Poznaniu), a usłużna prasa konfesyjna przeprowadziła na niego brutalny atak medialny. Po takich doświadczeniach wolał skryć się za bezpiecznymi wykresami i danymi statystycznymi. Gdyby jego badania spotkały się z pozytywnym odzewem ze strony Kościoła instytucjonalnego, oddałby mu nieocenione usługi w przygotowaniu się do spotkania z procesami sekularyzacyjnymi i rosnącym antyklerykalizmem społecznym.
Profesor Józef Baniak zawsze wyciągał swoja życzliwą dłoń w kierunku kleru i biskupów, oni jednak ją pogardliwie odrzucili. Mógł być wychowawcą całego pokolenia światłych księży gotowych do konfrontacji z ciemną stroną własnej instytucji i gotowych na dialog z pluralistycznym światem. Odrzucenie jego kompetencji i rzetelności naukowej przez hierarchię jest działaniem na własną zgubę. Teraz bezradnie przyglądają się, jak to sformułowała Magdalena Smoczyńska, coraz większym zgliszczom instytucji, która niszczeje głównie za ich sprawą.
Profesor Baniak wielokrotnie zapraszał mnie na organizowane przez siebie w Poznaniu konferencje naukowe poświęcone polskiemu katolicyzmowi. Nigdy nie udało mi się w nich wziąć udział. Spotkaliśmy się raz w Warszawie na konferencji zorganizowanej przez dra Zdzisława Słowika, redaktora naczelnego miesięcznika „Res Humana”. To środowisko polskich humanistów, którzy z troską przyglądają się patologii, jaką jest upolitycznienie religii w przestrzeni publicznej po 1989 roku.
Nasza ocena była zbieżna i krytyczna wobec Kościoła katolickiego.
Niestety takich miejsc krytycznego namysłu nad katolicyzmem już nie ma. Niemal cała scena medialna i coraz mocniej również akademicka jest zdominowana przez apologetów polskiego katolicyzmu. Przypomina to czasy PRL-u, gdy krytyka oficjalnej ideologii była możliwa tylko w drugim obiegu. Czyżby przydarzyła nam się powtórka z historii? Hegemona kulturowego i religijnego mogą krytykować tylko rewizjoniści i heretycy?
Prof. Obirek pisał niedawno m.in…


Być może jest jeszcze gorzej i kościół katolicki w swoim najgłębszym rdzeniu jest organizacją polityczną w dziedzinie religijności dla której nawet nacjonalizm jest tylko narzędziem do posiadania „rządu dusz”. Nacjonalizm po prostu działa i wypełnia pustkę po duchowości, biskupi nie wejdą na ambonę i nie porwą ludzi wezwaniem: „Błogosławieni ubodzy w duchu” albo „Królestwo Jego nie jest stąd” ponieważ jest to przeciwko interesom hierarchii i w dłuższej perspektywie temu czym jest kościół katolicki w swej istocie. W jego interesie nie jest to by ludzie słuchali nauk Jezusa tylko nauk kleru a przedmiotem wiary ma być przede wszystkim „Jeden święty powszechny apostolski kościół”. Jeśli ktoś w niedzielę pójdzie na łąkę odmówi „Ojcze nasz” i poczyta psalmy to w oczach kk popełnia grzech ciężki ponieważ „opuścił mszę” a inaczej ponieważ kk nie ma z takiego człowieka żadnego pożytku jest on nawet zagrożeniem ponieważ nie można go kontrolować ani formować. Jak wiele jest w kościele katolickim manipulacji teologicznych i duchowych które są tylko po to by kontrolować „rząd dusz” a nie mają żadnego uzasadnienia w naukach Jezusa z Nazaretu.
Uwaga marginalna, ale dotycząca ważnej kwestii genezy chrześcijaństwa. Jego założycielem nie był (do końca swego życia wierzący żyd) Jezus z Nazaretu, lecz odstępca od judaizmu, Saul z Tarsu (dla KK św Paweł). O Jezusie można z pewnością powiedzieć, że tę nową religię zainspirował, że był dla niej “impulsem”.(a właściwie, że stał się nim po swojej męczeńskiej śmierci). Organizacyjne i teologiczne podwaliny instytucjonalnego chrześcijaństwa to dzieło pogrobowcowego apostoła Pawła i ewangelisty Jana.
Uwaga nie jest marginalna gdyż dotyczy sprawy fundamentalnej mianowicie istoty chrześcijaństwa. W sensie struktury i otwarcia na świat poza judaizmem to oczywiście dzieło Pawła z Tarsu. Pisało o tym wielu badaczy i nie miejsce by się nad tym rozwodzić. Jednak pozostaje sprawa bezdyskusyjna, ze Pawel głosi doktrynę „o Jezusie zmartwychwstałym i bez zmartwychwstania próżna jest nasza wiara”. Tak wiec chrześcijaństwo nie nazywa się paulinizmem tylko etymologicznie odwołuje się właśnie do Chrystusa, czyli obiecanego Żydom mesjasza. W tym sensie to jednak Jezus Żyd z Nazaretu jest fundamentem i założycielem tej religii.
Dopiero po napisaniu tego tekstu, a może Dzięki temu, ze go napisałem, zdałem sobie sprawę, ze dla mnie badania socjologiczne są bez większego znaczenia dla rozumienia religii i jej funkcjonowania. Myślę, ze również politologia czy psychologia w ograniczonym stopniu tłumaczy istotę religii. Może dlatego, ze jestem antropologiem kultury mam wrażenie, ze to właśnie ta dyscyplina jest najbardziej adekwatna, a w każdym razie jej kategorie opisowe są najbardziej pojemne bo nazwać to, co powszechnie rozumie się przez religie.
W tekście prof. Obirka można przeczytać, że „neutralny aksjologicznie punkt widzenia, nie wartościuje dokonujących się przemian w religijności i kościelności”. Trudno się z tym zgodzić również w odniesieniu do prac prof. Baniaka. Brak aksjologii to przecież też aksjologia! Zaś manicheizm polskiej humanistyki jest faktem; bez względu na to, kto nami rządzi. To pochodna 'dogmatu’, że zbawienie jest dostępne tylko w kk… Na marginesie; obraz chrześcijaństwa, wiary, kościoła (w pigułce) można odnaleźć w arcyciekawym wywiadzie z Maciejem Maleńczukiem. Trafia w sedno lepiej niż niejeden profesor…
Po przeczytaniu komentarza Senexa przyznaję mu rację i nieco łagodzę moją krytykę prof. Baniaka. Jego wstrzemięzliwość aksjologiczna była de facto krytyką, co doskonale zrozumiał abp S. Gądecki pozbawiając go pracy by „nie gorszył kleryków” swoimi ustaleniami naukowymi. Nie jest też wykluczone, że to była przemyślana strategia obliczona na obudzenie religijnego establishmentu z drzemki w jaką go wprawił deszcz przywilejów jaki spadł na niego ze strony polityków.