02.10.2023

ECHA WYDARZEŃ: Działo się. I dzieje. KRONIKA:
*
Pan Bartosz Zmarzlik, już czwarty raz został najlepszym żużlowcem świata. Można rzec- kolekcjoner. Nawet więcej- lider polskiego sportu w roku poprzedzającym olimpijski.
Z Warszawy ten wyczyn może wyglądać nieco inaczej, niż tam, gdzie żużel jest pępkiem sportowego świata, lecz braw mają brzmieć głośno. Trochę uzupełnione żalem, że dziś w stolicy ten sport nie huczy emocjami, jak to kiedyś bywało. I wsparty wiedzą, że w świecie, u nas podobno także, światek żużlowy jest ogromnie silny kasą oraz wpływami.
Fachmani mówią, że tylko futbol jest w tym sensie konkurencyjny… Dobrze wiedzieć, pamiętać i bardzo mocno klaskać… Wspominam czule –jak na tej, przedpierwszotartanowej Skrze kiedyś huczało. I żużlem na trybuny nawet sypało…
Jest jeszcze jeden kolekcjoner, któremu zaklaszczę. Mateusz Kusznierewicz. Żeglarz, złoty olimpijczyk. Rocznik 1975 (pierwsza duża woda to Wisła, bo kolebka w Warszawie) właśnie zdobył piąte mistrzostwo świata w jakiejś żeglarskiej specjalności.
Latek przybywa, a ON wciąż na głodzie… Sport to jednak narkotyk. A może i magnes…
*
Panna z rakietą jest trochę w kłopotach. Czasem przegrywa na korcie- niespodzianie i stylowo gorzej niż bywało, i już od ogólnopolskiego zachwytu do ogólnopolskich zmartwień oraz… dorad z refleksjami. Że może trening nie taki… Że kolorek paznokci… Że serwuje jakoś gorzej… Że jej firmowy wcześniej taniec na korcie jakoś inaczej wygląda… Ze może przyszło płacić za wcześniejszy tak przeogromny wysiłek i takie życie na walizkach… W głosach skrajnych- mniejszość, ale są- widzę inną współwinę niż parę porażek. Tak nas młodziutka i wciąż wspaniała mistrzyni z Raszyna przyzwyczaiła, że gromi rywalki oraz koncertuje, iż wielu przyjęło to jako regułę, normę, gwarancję oraz rękojmię. Jakby zobowiązanie dane raz na zawsze… A przecież tak się nie da. Kiedy jest z górki, dobrze pamiętać, że pod górkę też może być. Popisy wzmagają też rywalizację- bo kasa i szansa wspierają ducha konkurentek. A człowiek, nawet sportowo mistrzowski -nie robot, fizycznie i mentalnie ma prawo do dni gorszych niż zachwycające. Ja to rozumiem , i proponuję oddzielić refleksję od paznokci.
Oczywiście, szczegółowych uwag o tym i tamtym –nie pomijając. Jestem pewien, że „kolekcja” zwycięstw wkrótce zacznie się powiększać…
Dopisuję rankiem kolejnym. Znów wygrała. Łatwo nie było, ale niektóre akcje znów zaprocentowały w sieci komentatorskim „ręce same składały się do oklasków”… Jak ja lubię ten sprawozdawczy szablonik. I te nastroje- na huśtawce. A może i w tym siła oddziaływania sportu na nas?
*
Zgodnie z deklaracją obiektywizmu, ciepło kwituję kronikarski zapis o kajakach:
„Polacy wracają z dwoma medalami: brąz męskiej drużyny w K-1 i brąz Klaudii Zwolińskiej w K-1 indywidualnie oraz z trzema kwalifikacjami olimpijskimi do Paryża: Grzegorz Hedwig (C-1), Klaudia Zwolińska (K-1), Mateusz Polaczyk (K-1)”.
Sportowcy z wiosłami są medialnie skromni, ale ponieważ w bilansach olimpijskich udział mają ogromny, tą lapidarną wieścią wyprzedzam hasło Paryż 2024…
*
Świeżynką około-piłkarską jest informacja, że nasz trener, pan Czesław , który wprawdzie wyprowadził reprezentację z grupy katarskich mistrzostw, lecz – z powodu niedomówień i chyba za sprawą premierowskiej niby-premii w tle, szansę kontynuacji przegrał – znów dał ciała. Stracił posadę klubowego trenera w Arabii Saudyjskiej. I tam go jakoś nie polubili… Jak w PZPN… Klub, jak prezes Kulesza, chętny do szybkich błędów oraz… napraw.
*
Siatkarze grają o prawo olimpijskie. Bułgarów już pokonali do kółka (choć bój twardy), ale grając z Belgią, jako dwustuprocentowy faworyt, mogli nawet… przegrać. 3;2 wreszcie, akcja za akcję, fortuna się uśmiechnęła do zaskoczonych… Nawiązanie do tego, co na korcie jakoś oczywiste… Że nawet, jeśli jest pewniak, to… warto pamiętać, iż uskrzydla to też drugą stronę…
Teraz TEMAT OLIMPIJSKI – w innym niż paryski wymiarze.
Już odnotowałem pogłoski, że Zakopane znów chce być olimpijskim, a rozmowy trwają, i rządowe błogosławieństwo jest. Tyle razy szansa się znieświeżyła, może teraz?
A tu- bomba, nie interesuje nas zima olimpijska, lecz co większe- LATO. I to nie na prastarej zasadzie „ja rzucam myśl, a wy ją łapcie”, lecz pada jasna deklaracja ochoty oraz zapowiedź działań.
„Pierwsze usta”, czyli nie luźna refleksja, lecz informacja o decyzji. Mało z tendencji do ukochania krasomówstwa, blisko granicy absurdu, lecz… Nic o karabinie, który ma trzymać w szufladzie gospodyni domowa, by się nam żyło bezpiecznie…
Z aspiracjami nie dyskutuję, zawsze dobrze mieć wizję poprzeczki wyżej niż obecnie umieszczona.
Zresztą pomysł nie jest nowy, lecz jakby o zapomnianym rodowodzie. Dawno temu dwaj wspaniali szermierze- Ryszard Parulski (prawnik, mecenas, działacz olimpijski, polityk) i Wojciech Zabłocki (wszystko jak wyżej, plus profesura w architekturze) już ogłosili taką wizję. Ba, szablista projektował obiekty.
Było głośno, choć na swój sposób utopijnie. Aspiracje- tak, warunki- nie takie. Ale pamiętać wypada. Nawet poczytać sobie powstałą wtedy powieść młodzieżowo- sportową o olimpijskim bieganiu w Warszawie… Trochę naiwna, jak piłkarska „Wielka gra” Rekszy i Strzeleckiego z międzywojnia, ale… na swój sposób wizjonerska…
Staram się odpędzić myśl, że motywem jest tym razem nie sama „czysta aspiracja”, lecz podwiązanie sportu do kampanii wyborczej. Może jeszcze jakiś mandacik, bo kibic to przecież kibic…
Znajduję w sieci takie odbicia, ale pomijam je, jako plewy w młóceniu tematu ważniejszego- aspiracji. Pomnożonych przez logikę, analizę i mądrą prognozę stanu kasy z metą AD2036.
Warszawa- nowe obiekty, bo nawet Narodowy jest za mały; wioski olimpijskie – gdzie dziś lotnisko, rzeczywiste, bądź szczątkowe; coś blisko Bałtyku, bo przecież żagle, dostosowanie Wisły do regat, hale, pływalnie…
Podobno 15 miliardów dolarów wystarczy, a tyle w kasie będzie… Może, zresztą- miliard w tę, albo w drugą stronę… Nie moja bajka, mnie już nie będzie; nawiasem- skład przy sterze Państwa oraz straż jego kasy też będą inne…
W tzw. sferze logiczno-logistycznej jest ocena sprawności. Małopolskie Igrzyska podobno dostały wysoka ocenę; jeśli jeszcze okaże się, że obiecanki finansowe i umowy zostały przyzwoicie sfinalizowane… Tu- znaki zapytania.
Świetnie przygotowane turnieje siatkarskie, futbolowe EURO ze światowej jakości stadionami; duża aktywność sportowo-międzynarodowa…
Wystarczy? Nie mnie przekładać na olimpijsko-letnie obowiązki. Tylko więc pytając- podpowiadam…
Nie jestem za tanim optymizmem, ale jeden plus już widzę. Jest nim wiara, że do igrzysk, do których mamy ochotę aplikować, świat nam się tak uporządkuje, że gwarancje rządowe gościnnego przyjęcia wszystkich z tzw. orbity MKOl-owskiej będą oczywiste, Jak np. kiedyś w przypadku Seulu, bez polsko-południowokoreańskich stosunków dyplomatycznych, z zerową wiedzą, co to samsung, kia, hyunday, daewoo itd…
Jakże zmienił nam się ten świat…I jak mocno deklarujemy z góry wierność regule otwarcia… Także pewność, że wszystko pójdzie w dobrą stronę.

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
Za długie. Wiem,
Przepraszam. Małosemność winna.