11.10.2023
Im więcej obracam się wśród ludzi, tym bardziej tęsknię za afrykańskim buszem, gdzie ludzi jak na lekarstwo, gdzie roi się od antylop i żyraf, czasem pokaże się słoń lub lew, a dużo rzadziej hiena. Odwiedziny Grenlandii przekonały, że niekoniecznie pięknie tam, gdzie zimno. Potrzeba poprawki na obecność człowieka. Na Antarktydzie go nie ma, więc piękno i harmonię burzy z daleka, z mozołem. Na Grenlandii człowiek jest, a zepsuć potrafi wszystko i szybko.
Im więcej czytam o zwierzętach, tym bardziej intryguje mnie, czy doceniamy ich inteligencję i dostrzegamy ich emocje. Pytanie, czy zwierzęta myślą, wciąż budzi spory, ale coraz częściej odpowiedź brzmi „tak”. Mnożą się przykłady zachowania zwierząt, które powinny w nas zaszczepić odrobinę pokory, lub przynajmniej zachwiać przekonaniem o naszej przeogromnej nad nimi wyższości. Bo to poczucie ułatwia barbarzyńskie i bezwstydne traktowanie naszych braci mniejszych.

Dowiedziono, na przykład, że wrony mają poziom inteligencji zbliżony do siedmioletniego dziecka. Sójki są zdolne do odraczania gratyfikacji. U goryli, szympansów, słoni, psów, delfinów, świń oraz srok, ale nie tylko, za pomocą tzw. testu czerwonej plamki stwierdzono świadomość „własnego ja”. Test polega na tym, że uśpionemu zwierzęciu rysuje się na czole lub szyi czerwoną plamkę, a następnie stawia przed nim lustro. Jeśli po przebudzeniu ujrzawszy własne odbicie wyciera plamkę z czoła, znaczy, że ma świadomość samego siebie. Jeżeli próbuje wytrzeć plamkę z lustra, znaczy, że tej świadomości nie ma.
Znana jest historia pingwina, który co roku podróżuje 8 tys. km, aby odwiedzić na brazylijskiej plaży człowieka, który uratował mu życie: delikatnie oczyścił jego ciało z ropy, jaka wyciekła z tankowca, odkarmił i zdrowego zaniósł nad wodę. Czyż nie jest to dowód wdzięczności – uczucia, które zwykliśmy przypisywać wyłącznie nam? W styczniu byłem świadkiem pogrzebu słonia w rezerwacie przyrody w RPA. W pobliżu nieżywego zwierzęcia stado słoni ustawiło się niczym kompania honorowa na pogrzebie VIPa. I w sposób zorganizowany, w przejmującej ciszy i skupieniu słonie podchodziły do ciała, schylając głowy. Biły z tego powaga i dostojeństwo. Czyż to nie przykład empatii?
Osły wcale nie są uparte, po prostu zanim wykonają polecenie kalkulują, czy im się to opłaca – czy przyniesie im więcej szkody, czy więcej pożytku. W Parku Narodowym Gombe w Tanzanii szympansy przychodzą do wodospadu, aby potańczyć na gałęziach zawieszonych tuż nad rwącą wodą. Nie potrafią pływać więc to przedsięwzięcie dość ryzykowne. Po zabawie szympans siada na skale i z głową opartą na przedramionach, niczym „Myśliciel” Rodina, patrzy na przepływającą wodę. Medytuje. W jego spojrzeniu zaduma zdaje się mieszać z podziwem i fascynacją.

Jane Goodall wpaja szacunek dla szympansów. Ale ptaki? Tymczasem uczeni australijscy donoszą o niezwykłych zdolnościach dużego ptaka z rodziny kakadu, zamieszkującego głównie niziny Nowej Gwinei. Kakadu palmowa, bo tak się nazywa ta papuga, nie tylko wykazuje muzyczny talent, ale sama produkuje instrumenty muzyczne. Podobnie jak ludzie posługuje się regularnym rytmem i powtarza frazy.
Wedle Google, za kakadu różową trzeba zapłacić od 4 do 6 tysięcy złotych, za kakadu białą odrobinę więcej, natomiast zakup kakadu palmowej – tej muzycznie uzdolnionej – to wydatek od 20 do 50 tysięcy złotych.! Wyższy współczynnik inteligencji przekłada się na wyższą cenę rynkową! To jeden z coraz rzadszych we współczesnym świecie przypadków, kiedy płaci się za inteligencję. Coraz częściej, nie tylko między Odrą a Bugiem, sprawy mają się dokładnie na odwrót.

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

No bo jak kto jest smartass… Ale przypomniało mi się jeszcze, że jak byłem mały czytałem jedną książeczkę ruskiego autora, Witali Bianki. I chyba tam on opowiadał, jak kiedyś widział w lesie niedźwiedzia, co siedział sobie koło złamanej przez wiatr sosny. Ze złamanego pnia sterczały w górę szczapy. I ten misio zaczepiał je pazurami, szarpał i one przez chwilę wydawały różne tony, w które on się wsłuchiwał. Niedźwiedzie nie mają czytelnej dla nas mimiki ale dla autora wyraźnie on miał z tego jakąś przyjemność. A kiedyś we Wrocławiu pracowałem sobie późnym wieczorem w biurze dyr. Gucwińskiego. I tam był ptak Beo (albo Myna) Nagle zadzwonił telefon, Po czym ktoś podniósł słuchawkę i usłyszałem głos Gucwińskiego : Słucham ! Słuucham!!! Po czym słuchawkę odłożono i on cicho powiedział „Bosze, bosze, bosze, bosze.” A innym razem, też już w nocy, usłyszałem że w drugim pokoju sekretarka pisze na maszynie. I niech mi jaki teleolog powie, po co ten ptaszek Myna jest taki magnetofon ?
Moim znajomym cło kiedyś przetrzymało jednego takiego na dworcu. I on potrafił zrobić wjazd pociągu na stację !
P.s. Przypomniała mi się wreszcie polska nazwa ptaszka : Gwarek
Panie Andrzeju, ryby też potrafią: https://doi.org/10.1073/pnas.2208420120
I ośmiornice. I wszelkie inne stworzenie, choć psom ozdóbka w postaci kropki w ogóle nie przeszkadza.
Wykazano samoświadomość psów eksperymentem „maty”: https://www.researchgate.net/publication/349426351 doi:10.1038/s41598-021-82309-x. Wykazano też już zdolność do abstrakcyjnego myślenia kilku gatunków https://www.sciencedirect.com/journal/animal-behaviour – niestety większość ciekawych płatna.
Badania samoświadomości świń, krów i innych masowo jadanych zwierząt mają trudności z finansowaniem, więc trudno podrzucić linki.
Komentarz z linkami pewnie ukaże się jutro (trwa dyskusja z p. Wojtkiem Kuszko nt. zastąpienia kaprysów Akismeta czymś solidniejszym).
Na teraz w skrócie: wykazano, w bardzo dobrze przygotowanym eksperymencie, że rybki też potrafią rozpoznać kropkę na sobie. Psów zaś ona nie interesuje – inny eksperyment, z matą, wykazał jednak świadomość siebie.
Upomnę się o psy. Przyjaciele maja King Charles spaniela, który trafia do nas dość często. Ma u nas drugi dom a nas traktuje jak zastępcza rodzine. Mieliśmy okazje wielokrotnie obserwować jego zdolności empatyczne. U ludzi to rzadkie. Coraz rzadsze.
Ej Obirek, Obirek. Nigdy nie byłeś dzieckiem, albo los ci wtedy odmówił psa ?
Bo oczywiście, niejeden z nas mówił „im dłużej znam ludzi, tym bardziej kocham psy”, Ale ja już jako głupi dzieciak potrafiłem udawać że płaczę, i wtedy pies przybiegał do mnie i próbował mi z pod zakrytych dłońmi oczu wylizać mój ból. Nie wierzę, żebym był jakimś wyjątkiem. A życie bez psa, jak teraz moje, to nędza.
Artykuł bardzo mi się podobał, bo kocham zwierzaki. Mój własny wkład, to restauracja dla kolibrów. Rok temu miałem wokół domu wywieszonych 8 karmników i te ptaszyska potrafiły konsumować do dwóch litrów „nektaru” dziennie! („nektar” = 1 część białego cukru + 4 części wody, ornitolodzy każą żadnych innych rzeczy nie dodawać). Przy karmnikach potrafiło ich być naraz do dwunastu (a może nawet więcej, tylko one tak szybko się ruszają, że trudno policzyć). Niestety, ostatniej zimy coś się stało, liczba „konsumentów” drastycznie spadła — w tej chwili jest najniższa od lat. Tu w Oregonie żyje jeden gatunek, „Anna koliber” (w całych USA żródła podają od 14 do 18 gatunków, we wszystkich Amerykach jest ich ok. 350 — a na innych kontynentach kolibrów w ogóle nie ma). Ja tę moją restaurację prowadzę już prawie 20 lat, tak niskiej frekwencji, jak teraz, nigdy nie było, no, może na samym początku działalności. Klimat? „Anny” dotarły do Oregonu i dalej na północ dopiero ok. 50 lat temu, wcześniej nie występowały jeszcze na północ od Kaliforni. Nie są gatunkiem przelotnym, jak wielu innych kolibrzych kuzynów. Ostatniej zimy w Oregonie wystąpił niezwykle długi okres niskich temperatur, boję się, że wiele z „moich” kolibrów tego nie przeżyło.
Na zdjęciu samczyk „Anna” zimą na ośnieżonym lisciu.