09.11.2023

Zrobiło się jakoś dziwnie. Jeszcze nie zanikła euforia i radość z odniesionego zwycięstwa, a już nastroje u ludzi, którzy poparli zmianę zakłóciła niepewność, a nawet obawa czy to nieoczekiwane przynajmniej, co do skali rozstrzygnięcie wyborcze nie zostanie wykolejone. Do takiego stanu ducha w społeczeństwie przyczynił się zwłaszcza prezydent Andrzej Duda.
Po zorganizowanych przez niego konsultacjach z liderami demokratycznej opozycji żywiono przez chwilę nadzieje na poszanowanie woli wyborców i dostosowanie do tego niezbędnych procedur przekazania władzy zwycięskiej koalicji. Już jednak pierwsza decyzja prezydenta o wykorzystaniu maksymalnego dopuszczalnego terminu zwołania pierwszego posiedzenia nowego Sejmu osłabiły kiełkujące po konsultacjach z głową państwa zaufanie, ale nie całkiem je usunęło. Stało się to jednak wkrótce, gdy prezydent, nie czekając na posiedzenie Sejmu, które jednoznacznie pokaże, gdzie znajduje się większość, ogłosił zamiar desygnowania na premiera w pierwszym podejściu kandydata Zjednoczonej Prawicy, Mateusza Morawieckiego. Nie ma wątpliwości, że Andrzej Duda obrał taktykę na spowolnienie procesu przekazywania władzy demokratycznej opozycji w interesie swego obozu politycznego i swoim własnym wynikającym z ujawnionego zamiaru ubiegania się o przywództwo prawicy po Jarosławie Kaczyńskim, którego odsuwa już na zasłużoną emeryturę najbliższy współpracownik prezydenta, dyrektor gabinetu politycznego, Marcin Mastalerek. Nie powinien też mylić wybór Marszałka Seniora zważywszy trwającą od pewnego czasu operację PiS ukierunkowaną na pozyskanie PSL lub przynajmniej grupy jego posłów do wspólnych rządów, tym bardziej, że wskazany do tej roli poseł Marek Sawicki nie manifestował nadmiernego krytycyzmu w stosunku do rządzącej partii, i chociaż wyklucza wchodzenie z nią w jej obecnej postaci w koalicję to jednak nie przekreśla możliwości współpracy z nią w przyszłości ( w myśl zasady: nigdy nie mów nigdy). Uporczywe i skoordynowane umizgi tracącej władzę prawicy zapowiadają kontynuację tej gry ukierunkowanej na pozyskanie PSL po zmianie rządu, co może powodować osłabienie spójności demokratycznej koalicji i dodatkowe trudności w realizacji jej programu. Prezydent stał się aktywnym uczestnikiem tej obliczonej na dezintegrację obozu demokratycznego gry potwierdzając, że kosztem interesu państwa będzie dążył do wzmocnienia swej partyjnej pozycji. Zapowiada się trudny, dwuletni okres kohabitacji rządu z prezydentem.
A co uwidacznia się po stronie demokratycznej koalicji? Uzgadnianie programu i kwestii personalnych postępuje bez większych turbulencji, chociaż dają o sobie znać różnice, w podejściu do określenia priorytetów i, w pewnym stopniu, ambicje personalne. Dialog i szacunek dla partnerów to ikony demokracji, ale liczy się też tempo osiągania porozumienia, aby nie powstawał obraz środowiska grzęznącego w ambicjonalnych sporach budzących rozczarowanie wśród wyborców. Sygnałem ostrzegawczym powinno być już dwukrotne wykorzystanie braku formalnej umowy koalicyjnej przez prezydenta, jako pretekstu do opóźniania decyzji o przekazaniu władzy demokratycznej koalicji. Spotkanie Donalda Tuska z wyborcami we wrocławskim Jagodnie, podobnie, jak jego wcześniejsza podróż do Brukseli, ukazują skuteczną metodę neutralizowania obstrukcji prezydenta i jego obozu politycznego zmierzających do demobilizacji zwolenników zmian: jest nią utrzymanie dialogu ze społeczeństwem i podejmowanie działań naprawczych, wszędzie gdzie to możliwe, bez wyczekiwania na formalne przejęcie władzy. Ma rację Ernest Skalski, gdy nawołuje do umieszczenia gospodarki na czele listy priorytetów dla nowego rządu, jednakże niezbędne będą równoczesne pilne rozwiązania również w innych dziedzinach, aby utrzymać poparcie dla obozu demokratycznego w nieodległych wyborach samorządowych, europejskich, a później prezydenckich, niezbędne do utrwalenia zapoczątkowanej teraz demokratycznej transformacji. Niekwestionowana jest pilna potrzeba odblokowania unijnych funduszy i związane z tym kroki zmierzające do przywrócenia praworządności. Wkład kobiet i młodych wyborców w zwycięstwo obozu demokratycznego wymaga odpowiedzi w zakresie prawa, edukacji, ochrony środowiska i szans rozwojowych. Nikt nie ma wątpliwości, że bezzwłocznie trzeba powstrzymać propagandowe szczujnie i przywrócić media publiczne. Rozliczenia są ważne, ale nie mogą przesłonić reformatorskich wysiłków rządu i tworzyć atmosferę zemsty rzucającą cień na deklarowaną wolę pojednania. Pilnie trzeba się zająć zapaścią w polityce zagranicznej; profesjonalnej dyplomacji wymagają sojusze, stosunki z sąsiadami, emigracja, reformy unijne ( kompetencje wspólnotowe) i wiele innych.
Trzeba wreszcie pamiętać, z jakimi symbolami szła opozycja po zwycięstwo: były nimi marsz miliona biało czerwonych serc i jego kulminacja na rondzie Radosława, z dominantą umieszczonej tam gigantycznej biało czerwonej flagi. Dla wielu z tych niemal dwunastu milionów Polaków, którzy poparli demokratyczną ofertę istotna była patriotyczna motywacja: otwarta na dialog i współpracę, inkluzywna i proeuropejska, w przeciwieństwie do lansowanego przez PiS patriotyzmu wsobnego i ksenofobicznego, skazującego Polskę izolację i peryferyjność.
Nowy rząd musi być zespołem zdolnym do równoczesnego ogarnięcia wielu fundamentalnych dla demokratycznej zmiany wyzwań.


Im dalej od wyborów tym postawa Dudy i pisu, opóźniających proces tworzenia Sejmu i rządu zwycięskiej koalicji, staje sie dla nas – jej wyborców, coraz mniej zrozumiała i jeszcze mniej akceptowalna. Wzrasta za to nasza temperatura uczuć pod adresem liderów i polityków tego nurtu, choć wyjątkowo nie jest to zjawisko pozytywne.
Nie jestem pewien czy o tego rodzaju uczucia zabiegali w kampanii wyborczej pisiewicze.
Zwlekanie z przekazaniem władzy kompromituje Morawieckiego, a najbardziej Dudę, który zdaje sobie sprawę z tego, że opowiadania premiera ustępującego rządu o rzekomym poparciu dla jego nowej misji są zwykłym kłamstwem i cyniczną grą na czas, a złośliwie to popiera. Tymczasem narastają poważne problemy: znowu atakuje Covid i niema szczepionek, na polsko – ukraińskiej granicy zaostrza się kolejny konflikt, tym razem wśród przewoźników, a panowie z PiS-u beztrosko prowadzą swoje ambicjonalne gry ze szkodą dla Polski. Jak długo jeszcze?