Stanisław Obirek: Dwa oblicza jednego państwa Izrael6 min czytania


18.02.2024

Z Judith Kalik (lat 58) i Aleksandrem Uczitielem (lat 73), małżeństwem mieszkającym w Jerozolimie, posiadającym pięcioro dzieci i troje wnuków rozmawiam w kawiarni, blisko miejsca ich zamieszkania. Oboje są historykami, autorami wielu książek, w tym kilku napisanych wspólnie. Sasza (tak nazywamy Aleksandra) jest poliglotą i znawcą starożytnych kultur Bliskiego Wschodu. Judith zajmuje się głównie historią Europy Środkowej i Wschodniej, w tym szczególnie historią polskich Żydów. Jest uczennicą Jakuba Goldberga, który wyemigrował do Izraela z Łodzi w 1968 roku.

Znamy się od wielu lat. Jednak nasza rozmowa nie będzie dotyczyła wspomnień, ale masakry 7.10.2023 i jej konsekwencji dla współczesnego Izraela.

Choć polityczne sympatie mają odmienne, to Judith z Saszą w wielu sprawach się zgadzają. I nie dotyczy to tylko spraw rodzinnych, ale również przyszłości państwa Izrael. Uważają na przykład, że jedynym rozwiązaniem obecnego kryzysu jest jedno państwo dla dwóch narodów, żydowskiego i palestyńskiego. Jednak inaczej rozumieją jego charakter. Ale o tym rozmawiamy na końcu.

Zaczynamy od masakry 7.10.2023, w której zginęło 1200 Izraelczyków, a 250 zostało uprowadzonych do Gazy. Chciałem się dowiedzieć, jak oceniają reakcje rządu i armii izraelskiej. Sasza podaje kilka powodów swego niezadowolenia: „Do Gazy weszło 15 tysięcy żołnierzy. To mniej niż siły Hamasu. Spowodowali chaos i katastrofę humanitarną. W taki sposób Hamasu się nie wykorzeni. Rząd nie ma pomysłu jak rozwiązać kryzys. Zresztą do tego bestialskiego ataku doszło właśnie dlatego, że Izrael od dziesiątków lat nie miał pomysłu jak rozwiązać palestyński problem. To skorumpowany reżim, który nie chce rozwiązania kryzysu, który go utrzymuje u władzy. Zresztą bogate i skorumpowane państwa arabskie też nic nie zrobiły i dlatego Hamas zaatakował. Teraz, prawdę powiedziawszy, nikt nie wie jak ten kryzys rozwiązać. Dlatego jestem pesymistą”.

Judith ma podobnie zdanie: „Zgadzam się z moim mężem, że tę wojnę przegraliśmy, gdyż powinniśmy zdobyć Gazę, a tego nie zrobiliśmy”. Dodaje: „Nie zniszczyliśmy Hamasu, nie zablokowaliśmy kanałów i nie zablokowaliśmy Gazy. Pomoc humanitarna trafia głównie do Hamasu. Tymczasem wojna się kończy. Większość rezerwistów wraca do domu. Zniszczenie 80 procent budynków to na Bliskim Wschodzie nie jest nic nadzwyczajnego. Tymczasem Hamas i Hezbollah nadal działają”.

Judith komentuje też rolę premiera Netanyahu: „On jest tchórzem, widać to po sposobie w jaki zarządza. A z punktu widzenia porwanych nie zrobiliśmy koniecznego nacisku. Od razu po ataku trzeba było zaproponować rozwiązanie „wszyscy za wszystkich” (wymienić wszystkich porwanych 7.10 zakładników na wszystkich więźniów Hamasu przetrzymywanych w więzieniach Izraela) pod dwoma warunkami: nie mogliśmy przestać walczyć a wszyscy terroryści powinni trafić do Gazy. Nawiasem mówiąc warunki w naszych więzieniach są lepsze niż w Gazie”.

Pytam, jak ich samych i ich rodziny dotknął atak 7.10?

Sasza odpowiada: „Byliśmy w Turcji i nie mieliśmy pojęcia, jak wrócić do Izraela. Nasz najstarszy syn Efraim został wezwany do wojska. Byliśmy przerażeni, nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje. Na szczęście wrócił do domu. Mój najstarszy wnuk (jest synem córki z pierwszego małżeństwa Saszy) był również wezwany do wojska i jest w Gazie. Jest tam do tej pory. Jego syn urodził się tuż przed 7.10. W walkach został lekko ranny, był kilka dni w domu, ale wrócił i nadal walczy w Gazie”.

Opowieść Judith zawiera więcej dramatycznych szczegółów: „Nasza najstarsza córka Lea miała już wykupiony bilet na festiwal muzyczny Nova w kibucu Re’im na pustyni Negew, który miał się odbyć od 6-7.10. Nie wiedzieliśmy o tym. (Potem okazało się, że w czasie ataku zginęło 364 uczestników i uczestniczek festiwalu, a 40 zostało uprowadzonych S.O.). W każdym razie poprosiliśmy, by Lea pod naszą nieobecność (jak mąż wspomniał byliśmy w Turcji) zajęła się naszą najmłodszą córką Miriam, która miała wypadek. Tak więc jestem matką, której córka mogła zostać zamordowana lub uprowadzona”. Judith dodaje też kilka szczegółów o ich drugiej córce Ester: „Nasza druga córka Ester ma troje dzieci i co chwilę do mnie dzwoni, jest przerażona do dzisiaj tym, co się stało. 7.10 wstrząsnęło naszym poczuciem bezpieczeństwa. Ester nie mogła posłać dzieci do szkoły, a w domu panowała prawdziwa panika za każdym razem, gdy zaczynały wyć syreny alarmowe. Problem polegał na tym, że ona nie mogła zejść do schronu z trójką małych dzieci. Nasza dzielnica otoczona jest arabskimi wioskami. Obawialiśmy się najgorszego”.

Pozostało pytanie o przyszłość, więc pytam, jak, jeśli w ogóle, ją sobie wyobrażają? Sasza zdecydowanie opowiada się za jednym państwem: „Osobiście opowiadam się za rozwiązaniem polegającym na stworzeniu jednego państwa z dwoma narodami”. Gdy dopytuję, czy po 7.10 to jest realistyczne rozwiązanie, odpowiada: „Dla Hamasu to nie jest możliwe, bo ich zdaniem muzułmanie nie mogą żyć między Żydami i chrześcijanami. Z kolei dla wielu Żydów po masakrze 7.10 to też jest trudne. Oczywiście nie można usprawiedliwiać masakry. Musimy jednak pamiętać, że konflikt ten trwa od 100 lat. Jest też rzeczą oczywistą, że nie można wyrzucić z tego kraju jednego narodu. Do jakiegoś pojednania musi dojść. Ekstremiści po obu stronach chcą wyrzucić ten drugi naród. Ale to nie jest żadne rozwiązanie”.

Judith zgadza się z propozycją męża, że rozwiązaniem jest jedno państwo. Dodaje jednak istotne dookreślenie: „To powinno być państwo żydowskie, które daje Palestyńczykom obywatelstwo. Oni sami zrozumieją, że jest to wyjątkowe państwo na Bliskim Wschodzie i pierwsi będą go bronić w chwili zagrożenia”. Odwołuje się przy tym do własnej biografii: „Dorastałam w Jerozolimie, która jest miastem mieszanym. To za mały obszar by mogło na nim istnieć dwa państwa. Poza tym oba narody są ze sobą zbyt wymieszane. Jeśli damy obywatelstwo Palestyńczykom, to zrozumieją że tutaj prawa człowieka są respektowane”. Dla Judith jest to kwestia zupełnie podstawowa. Na koniec dodaje, bym nie miał wątpliwości o jakim państwie mówi: „Jeśli zaakceptujemy rozwiązanie proponowane przez Saszę, to będzie to koniec Izraela jako państwa żydowskiego”.

Jestem pod wrażeniem głębokiej wiary Judith, że proponowane rozwiązanie jest nie tylko słuszne, ale też możliwe to zrealizowania. Niemniej jednak pozostaje pytanie otwarte, kto będzie określał na czym ma polegać jego żydowskość i czy Palestyńczycy będą gotowi takie państwo rzeczywiście uznać za swoje.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.

 

3 komentarze

  1. slawek 19.02.2024
    • AnGor 19.02.2024
  2. Stanislaw Obirek 19.02.2024