10.04.2024
Im więcej poznajemy wyników wyborów samorządowych, im bardziej subtelne są analizy zawodowych komentatorów i specjalistów, tym większy mam zamęt w głowie i coraz większe trudności w zrozumieniu tego czym są wybory lokalne.
No bo jeśli to są wybory lokalne, decydujące o małych sprawach, ale dotykających każdego mieszkańca, to dlaczego frekwencja w tych wyborach jest zawsze niższa, i to znacząco niższa, niż ta w wyborach ogólnokrajowych do Sejmu, Senatu, czy na urząd prezydenta. Tam poziom jest trudniejszy do ogarnięcia przez zwykłego człowieka niż to, co dotyczy warunków życia w jego gminie czy mieście. A mimo to znacznie więcej ludzi idzie głosować w wyborach ogólnokrajowych niż wyborach lokalnych.
Dodajmy, że frekwencja we wszystkich wyborach w Polsce jest znacząco niższa od tej jaką obserwujemy w innych krajach europejskich. To cecha typowa dla społeczeństw o niskim poziomie zaufania społecznego i słabych instytucjach obywatelskich aktywności. Nadal ciągnie się za nami fikcja „demokracji ludowej” jaką mieliśmy w PRL, nadal trwają głębokie podziały pomiędzy społecznościami wielkich (na skalę Polski) miast i obszarów wiejskich, nadal utrzymuje się wysoki autorytet kościoła i jego funkcjonariuszy w małych miejscowościach i wsiach. Przerażająca jest skala zacofania i zabobonu charakteryzująca znaczący odsetek ich mieszkańców. Nadal obserwujemy niską aktywność młodych, żyjących w swojej bańce kulturowej, nastawionych na indywidualny sukces i pracę poza Polsk., Dramatycznie niski jest poziom czytelnictwa i uczestnictwa w kulturze innej niż masowa rozrywka czy czytanie kryminałów.
Mogę tak długo, mogę tak bez końca, ale wystarczy…
Pytanie podstawowe to co robić już, tu i teraz, nie czekając na rezultat długich procesów cywilizacyjnych czy kulturowych – bo to wymiar pokolenia, a pokolenie w socjologii to 30 lat.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to zmiana tego co nazywamy wyborami, w których społeczności wybierają jakiś ludzi, którzy mając mandat wyborczy decydują o tym co zrobić, jak zbudować, jak zagospodarować …
To są decyzje sprawcze. Lepiej byłoby, gdyby podejmowali je ludzie mający wiedzę i kwalifikacje, a nie tylko mandat zdobyty w wyborach, które są teatrem. Może niech ludzie wybierają tylko takie ciała decyzyjne, które określać będą co trzeba zrobić dla danej społeczności. Zaś to, jak zrobić to, co trzeba zrobić, niech określają ci, którzy się na tym znają.
To spowodowałaby zmianę w tym kto i dlaczego startował będzie w wyborach. Patrząc, jak to jest teraz, podejrzewam, że spora ilość kandydatów stratuje nie po to, by określać cele, ale by je realizować tam, gdzie są prawdziwe pieniądze.
Taka zmiana mogłaby zasadniczo zmienić myślenie wyborców o tym czym są wybory. Rada gminy, czy rada miasta, to nie wójt czy prezydent, władza rady jest trochę abstrakcyjna, podczas gdy władza wójta, burmistrza czy prezydenta miasta to konkret – z wszystkimi zagrożeniami jakie niesie władza w rękach jednostki.
Ta propozycja niech zacznie się od poziomu wyborów lokalnych. Po zebraniu doświadczeń będzie można pomyśleć o tych wyższych.
Nowe sytuowanie ciał decyzyjnych takich jak rady gminy czy miasta powinno sprzyjać znacznie szerszemu stosowania referendów – niech mieszkańcy podejmują decyzje o tym, co powinno być zrobione w ich miejscowościach. Te nieśmiałe próby referendów obywatelskich w niektórych miastach, w tym w Gdańsku, to za mało. Udział w decydowaniu o tym na co przeznaczyć pieniądze miasta czy gminy będzie dobrą szkołą kształcenia postaw obywatelskich, kształcenia nie na wykładach czy kursach, a w działaniu.
Jeżeli nic nie zrobimy z tym, co nazywamy wyborami, jestem przekonany, że wcześniej czy później do głosu dojdą jacyś kolejni populiści, którzy przekonają ludzi, że to oni mają patent na szczęście i dobre życie – patrz słynne 500+ premier Beaty Szydło i co z tego wyszło – osiem lat rządów satrapy Jarosława.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Od 27 maja 1990 roku (pierwsze wybory samorządowe) mamy ten problem i jak na razie nie umiemy choćby zacząć go rozwiązywać. A może po prostu to zbyt krótki okres ? Może samorządności potrzeba uczyć sie minimu dwa pokolenia albo trzy ? Na w lasnej skórze i na własnym terenie.
*
Jeżeli chodzi o moją gmine wiejską od dwóch kadencji wybieramy sensownego wójta i takich sobie radnych gminy. Tego wójta ze względu na wysokie (ponad 60%) poparcie mieszkańców zaczął popierać nawet PiS. MOże to w tym rzecz, że radni mają relatywnie mniej do powiedzenia niż władze wykonawcze i stąd taki obrót spraw. MOże te ponad 6 milionów osób mniej przy urnach niż w październiku 2023 to także i skutek dominacji władz wykonawczych nad ciałami uchwałodawczymi ?
Co do meritum nie mam zdania. Wiem jednak, że od dziesięcioleci najniższa frekwencja wyborcza jest w województwie opolskim (także śląskim). Dlaczego? To proste, co najmniej 25% zameldowanych mieszkańców stale mieszka i pracuje w Niemczech. Dodać do tego tych co studiują i pracują wprawdzie w Polsce ale też poza miejscem zameldowania i wszystko jasne.
Pomyślności.
Polecam artykuł w TP na temat sztucznej inteligencji. Doskonale napisany. Po tym artykule będziemy lepiej rozumieć, gdzie jest ukryte prawdziwe monstrum. No, niby się domyślamy, ale warto to przeczytać.
https://www.tygodnikpowszechny.pl/nie-mowmy-ze-sztuczna-inteligencja-rozumuje-mysli-albo-klamie-jej-algorytmy-robia-do-czego-zostaly