11.05.2024
Jeśli ktoś zapomniał, to przypominam, że reżyserka „Zielonej granicy” była obiektem brutalnych ataków nie tylko najważniejszych urzędników państwowych jak prezydent Andrzej Duda czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, ale całej wówczas rządzącej ekipy politycznej. Również polskie społeczeństwo w swej masie przyłączyło się do nagonki na Agnieszkę Holland do tego stopnia, że była zmuszona wynająć osobistych ochroniarzy. Zagrożenie bezpieczeństwa, a nawet życia było całkiem realne zważywszy na temperaturę emocji jaką wywołali ludzie, których obowiązkiem jest dbanie o bezpieczeństwo obywateli.
Dobrze się więc stało, że właśnie ją GW wybrała na Człowieka Roku. To wyróżnienie jednak daleko przekracza środowisko Gazety. To wydarzenie nie tylko medialne. To uznanie, że warto być wrażliwym i przyzwoitym nawet w czasach gdy wrażliwość i przyzwoitość programowo zostały nie tylko usunięte z przestrzeni publicznej, ale wręcz naznaczone piętnem narodowej zdrady.
Jędrzej Słodkowski swoją rozmowę z Agnieszka Holland, opublikowaną w GW 10.05.2024, zatytułował przywołując jej słowa: „To dziwne, że nie ma polskiego filmu o aborcji. Najdonioślejszej sprawie ostatnich lat”. Jest w tej rozmowie jeszcze jedno, równie ważne zdziwienie, że nie powstał polski film o Kościele. Ważne jednak, że formułując je, Holland przywołała film braci Sekielskich.
A tak w ogóle, to ta rozmowa przeprowadzona z reżyserką z okazji przyznania jej tytułu człowieka roku jest ważna z wielu innych powodów. Holland mówi o potrzebie filmu o Kościele i jej nawiązanie do filmu braci Sekielskich jest kluczowe dla zrozumienie tego postulatu. To był pierwszy głos, który problem pedofilii kleru uczynił przedmiotem debaty publicznej. Po raz pierwszy ofiary przemocy seksualnej katolickiego kleru zostały zauważone. A niezwykła wprost oglądalność obu filmów „Tylko nie mów nikomu” z 2019 roku i „Zabawa w chowanego” z 2020 uświadomiła polskiemu społeczeństwu jak istotny i boleśnie przemilczany jest to problem.
Na pytanie „O czym jeszcze obejrzałaby pani film?” Holland odpowiada: „O Kościele, ale taki, który nie byłby tylko satyrą. O, weźmy historię jednej z bohaterek filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Czytałam wywiad z osobą, która w filmie pojawiła się jako ofiara księdza, który molestował ją jako dziecko. Skonfrontowała się z nim, nagrała go potajemnie. Wtedy pierwszy raz jej rodzina się o tym dowiedziała”. I kontynuuje: „Z wywiadu wyszło, że rodzice ją wydziedziczyli, wyrzucili z serca i z rodziny. Nie da się tego wyjaśnić tylko przy pomocy narzędzi socjologicznych czy publicystyki. Tu trzeba zejść do głębszych złogów ludzkich sumień, mroków duszy, żeby zorientować się, skąd bierze się takie przywiązanie do opresji. Bo to przywiązanie do opresji załatwia zarazem ważną potrzebę ogromnej liczby ludzi w Polsce”. A na pytanie czy to „Ucieczka od wolności?” Zgadza się tylko częściowo, dopowiadając coś, co wydaje mi się czymś absolutnie fundamentalnym: „Ucieczka od wolności to dobry trop, ale jest w nim zarazem coś pogardliwego: oni uciekają od wolności, są gorsi niż my, którzy się z wolnością umiemy zmierzyć. Jak opowiedzieć o tym, żeby nie wejść w te koleiny, nie osądzać i postarać się innych zrozumieć? Oto jest wyzwanie”. To jest pytanie o współwinę nas wszystkich, o to, że nie chcemy dostrzegać cierpienia ofiar przemocy seksualnej wobec dzieci, że ważniejsza jest ochrona sytemu opresyjnego, jak instytucja religijna czy rodzina, że bardziej troszczymy się o to, „co powiedzą sąsiedzi” niż krzyczące historie dzieci krzywdzonych przez dziesięciolecia. O tym trzeba nie tylko robić filmy, ale również należy o tym głośno rozmawiać. I to nie tylko od wielkiego dzwonu, gdy pojawią się głośne filmy, czy gdy wyjdą na jaw skandaliczne zachowania księży czy biskupów. To powinno być częścią naszej codziennej praktyki społecznej, by ofiary krzywdzone przez bezkarnych oprawców poczuły się wreszcie zauważone i otoczone naszą opieką.
Nie możemy ciągle pytać, czy to wyzwanie jest ktoś w stanie podjąć? Bo jak na razie kogoś takiego nie widzę, ale być może to my jako społeczeństwo sprawiliśmy, że jak dotąd nikt taki się nie pojawił, bo nie stworzyliśmy odpowiedniego klimatu. Tymczasem dominuje przyzwolenie nie tylko na krzywdzenie bezbronnych, ale na roztaczanie mgły niedomówień i milczenia wokół sprawców, również tych na najwyższych stanowiskach w Kościele jak obecny przewodniczący episkopatu i włodarz diecezji gdańskiej abp Tadeusz Wojda. W molestowaniu nieletnich przez podległego mu księdza nie widzi większego problemu, bo to tylko „macanie”. Jeśli taki człowiek nadal będzie pełnił swoją funkcję, to w Kościele na pewno nic się nie zmieni.
W każdym razie dla Agnieszki Holland najbliższy rok, to będzie rok Franza Kafki i to wiele mówi zarówno o samej reżyserce jak i o naszych czasach.
Kler? Dlaczego nie wymieniony?
Czytając rozmowę i kreśląc uwagi na jej marginesie myślałem o filmie Smarzowskiego jak tez o reportażach Gutkowskiego. To ważne dokumenty o klerze, zwłaszcza biskupach. Myślę jednak, ze nie dotknęły problemu współwiny społecznej, nas wszystkich. Są ważne jako oskarżenia jednak nie wywołały głębszej refleksji o tym, jak wyjść ze stanu zapaści w jakiej jako społeczeństwo się znaleźliśmy. Wiec powtarzam jeszcze raz słowa Holland: „Jak opowiedzieć o tym, żeby nie wejść w te koleiny, nie osądzać i postarać się innych zrozumieć? Oto jest wyzwanie”.
Wyzwanie wyzwaniem, ale wyzwanie jest dla intelektualistów. To oni powinni przemyśleć trudne problemy i zaproponować narrację. Schodzenie do pokładów zbiorowej świadomości jest nie tylko trudne, ale także ryzykowne, bo łatwo się potknąć o rozmaite truchła wyszykowane przez poprzednie pokolenia podróżników. Tutaj na tych łamach pan Jerzy nam czasem przypomina, ze nie tak bywało, jak mamy wdrukowane w naszą świadomość. W tej sytuacji nie jest takie pewne, czy artysta powinien zrozumieć i opowiedzieć, jak było naprawdę, czy raczej jak nam się wydaje, ze było, chociaż nie było. Pierwsze może być nieskuteczne. (Kto uwierzy, ze zabory nie były jednym wielkim narodowym nieszczęściem. Prawda, panie Jerzy?) Drugie jest ryzykowne, bo może polegać na kolejnej opowieści o chocholim tańcu. Kogo to obchodzi? W tej sytuacji można się po prostu skupić na realiach. “Kler” to jest fabularyzowany dokument na temat związku zawodowego właścicieli Pana Boga. Tak bym ich nazwał. Tak samo, jak Solidarna Polska przekształciła się w związek zawodowy posiadaczy polskich lasów, które rżnęła dla swojego zysku. Tak samo, jak koteria Kaczyńskiego przekształciła się w związek zawodowy właścicieli katastrofy smoleńskiej, której kawałki sprzedawała i sprzedaje na miesięcznicach. Kościół katolicki przekształcił się w związek zawodowy posiadaczy Boga już przed setkami lat, i dzielnie trzyma się tej roli pod grubą warstwą szminki. Smarzowski zajrzał pod szminkę i bardzo sprawnie to opowiedział. Swoim filmem powiedział “patrzcie, jaka jest codzienność działaczy tego związku zawodowego”. To było bardzo potężne przesłanie. Potrzeba takich jak najwięcej. Mi się wydaje, ze intelektualiści są najzupełniej zbędni. Dużo bardziej są potrzebni reporterzy.
Wszystko to prawda, ale rację ma p. Stanisław pisząc, że brakuje scenariusza dot. współwiny. Pewnie stąd, że taki scenariusz naprawdę niełatwo napisać, by nie przegiąć w którąś stronę i zbyt prosto (a więc nieprawdziwie) wskazywać winnego/winnych.
Przecież ta cicha, a jakże silna zgoda na krzywdę jest efektem czegoś co hodowano w ludziach przez wieki i nie da się dać krótkiej, jednowymiarowej odpowiedzi na pytanie o to źródło. A warto nad tym źródłem popracować, bo ono dotyczy wielu zjawisk jakie znajdujemy w przestrzeni publicznej. Jeżeli wierni z Krakowa nie idą dziś pod siedzibę Jędraszewskiego, który krzywdzi ich ulubionego ponoć księdza, to co to oznacza?
Chyba już mówiłem, że dawno temu interesował mnie pewien temat, więc zwróciłem się do prof. uniwersytetu, a ten mi mówi: – Wiesz, ostatnio była na ten temat praca doktorska jednego księdza, ale ci się nie przyda, bo do kitu …
Zdumiony pytam: – No jak do kitu to dlaczego ją przyjęliście?
A on mi na to: – No wiesz … ksiądz …
I ten “ks dr” uchodzi dziś za wybitnego historyka w oczach przełożonych i wiernych. Dlaczego?
Wbrew temu co obiecywał D.Tusk na przedwyborczych wiecach w 2023 – wycinka polskich lasów trwa w najlepsze. Minister odpowiedzialna za lasy z 3D wyraźnie nie dała sobie rady z quasi mafijną organizacją zwaną Lasy Państwowe zblatowaną z myśliwską patologią. Wydaje się że jedyną drogą do poprawy sytuacji jest likwidacja LP w obecnym kształcie i powołanie na jej miejsce organizacji zajmującej się ochroną polskich lasów , a nie ich wycinką , jak ma to miejsce obecnie.
Jeśli miałbym sobie wyobrazić film o kościele który by inspirował a nie oskarżał to najchętniej bym obejrzał o duchowych i emocjonalnych rozterkach głównego bohatera który byłby księdzem. Na swojej drodze spotkałby skrzywdzone osoby które by wspierał w ich konfrontacji z instytucjonalnym walcem i funkcjonariuszami systemu. Jego wybory naturalnie doprowadziły by do konfliktów w jego własnej rodzinie tu można by pokazać owe społeczne feudalne mechanizmy. Na koniec odszedł by z kościoła aby ratować nie tylko wolność do prawdy ale też własną wrażliwość duchową.
Znam takiego księdza, to dominikanin Thomas Doyle, ktory od pół wieku pomaga ofiarom. To największy autorytet w sprawach nadużyć seksualnych księży wobec nieletnich. Za swoje zaangażowanie zapłacił cenę ostracyzmu kolegów księży i biskupów i zaskrobil sobie wdzięczność ofiar. Dziś jest określany jako nieaktywny ksiądz. Wcale mu się nie dziwie. Trudno być aktywnym w instytucji, która jest zatwardziałym grzesznikiem bez świadomości grzechu.
“instytucji, która jest zatwardziałym grzesznikiem bez świadomości grzechu”
Pojęcia “grzech” to oni używają na wynos. Dla siebie mają określenie “słabość”. Słabość sobie nawzajem wybaczają, a grzech piętnują u innych. Na tym polega ich psychotechnika.
Uzupełnieniem rozmowy z Agnieszką Holland, którą przywołuje prof. Obirek, powinien być świetny esej o reżyserce pióra Jarosława (nie Jacka!) Kurskiego z tego samego numeru GW…