07.05.2025
Przed zaskakującym, a dla wielu szokującym zwycięstwem Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w 2016 roku, znana antropolożka Tanya Luhrmann opublikowała pod koniec lipca krótki tekst „Paradoks fascynacji Donaldem Trumpem”. Wykorzystała w nim kategorie czystości i zmazy analizowane przez brytyjską antropolożkę Mary Douglas (1921-2007) w jej klasycznym dziele z 1966 roku „Czystość i zmaza”. Douglas, głęboko wierząca katoliczka, analizowała źródła religijnego tabu obecnego w pierwotnych religiach, zwłaszcza mieszkańców Konga. Jak się okazuje to, co na pierwszy rzut oka może się wydawać niezrozumiałe i egzotyczne, może być użyteczne również w rozumieniu zachowań wyborców -mieszkańców współczesnej Ameryki.
Ten krótki tekst, na który zwróciła mi uwagę sama autorka, gdy zwróciłem się do niej z prośbą o wskazanie mi antropologicznych interpretacji wpływu religii na samego Trumpa i jego najbliższe otoczenie, czytany po niemal 10 latach okazuje się niezwykle aktualny. Trafnie określa bowiem źródła zagadkowej siły Trumpa, który nie tylko wygrał wybory w 2016 roku, ale powtórzył sukces w 2024 roku po spektakularnym zwycięstwie i to wbrew prognozom politologów niedającym mu żadnych szans. Zdaniem Luhrman powoływanie się na frustrację białych mężczyzn, którzy sfrustrowani utratą miejsc pracy i pogarszającą się sytuacją ekonomiczną, to tylko część prawdy. Tak naprawdę zachowania Trumpa przypominają celowe łamanie wszelkich tabu współczesnej demokracji, co wywołuje chorobliwą fascynację u ludzi głęboko religijnych. Zwłaszcza w kontekście nagłaśnianych przez media skandali i wykroczeń przeciw prawu. Przypomina to również znane powiedzenie Marcina Lutra, który twierdził, że doświadczenie łaski jest tym bardziej możliwe, gdy się mocniej grzeszy (pecca fortiter!)
Paradoks polega na tym, że to wszystko, co powinno mu zaszkodzić okazywało się jego siłą w oczach jego wyznawców. Zdaniem Luhrman mamy tu do czynienia z aktami wiary, a nie z racjonalnym politycznym wyborem. Wyznawcy Trumpa dostrzegają w jego arogancji i w bezczelnym lekceważeniu prawa wyraz jego niemal boskiej siły, a na pewno przejaw szczególnej boskiej opieki. Czy nie należy w tym widzieć również źródeł fascynacji obecnym prezydentem USA (ale również jego wice, gorliwym katolikiem JD Vancem?) nie tylko naszych prawicowych polityków, publicystów, ale nawet wielu duchownych katolickich?
Jako ciekawostka – interesujące. Uważam, że zazębiające się oba mistycyzmy, ten religijny i ten polityczny, są na tyle fasadowe, że wcześniej, niż później, odsłonięte zostanie ich prawdziwe wnętrze, ten złudny, kłamliwy rdzeń. Oby jak najszybciej.
To samo jest u nas z niejakim Nawrockim, gorliwym katolikiem, wielkim patriotą, opiekunem starszych osób… Ze wzrostem świństw, jakie ma na koncie, rośnie liczba jego wyznawców…
Rydzyk podobnie.
Habemus papam.
Czy prof Obirek mógłby pokrótce zcharakteryzować postać?
Wcześniej czytałem, że z USA potencjalnym następcą Franiszka i kontynuatorem może być abp kardynał Tobin.
Wspominany był też, że tak zażartuję, „reakcyjny” Dolan.
.
A co z Prevostem?
Sprobuje kilka zdan napisać.
(analiza żartobliwa)
Trump postanowił zakupić amerykańskiego papieża. Wysłał więc do Watykanu delegacje głęboko w niego wierzących katolików z walizką (na kółkach) studolarówek. Kazał też przekazać kardynałom, że jeśli będą prowadzić działalność antyamerykańską (nie wybiorą amerykanina) to dopiero zobaczą co może cesarz Ameryki. Kardynałowie kasy potrzebują, biskupa NYC nie lubią. Więc zgodnie z WIELKIM DEALEM amerykanina wybrali, tylko nie tego, którego chciał Trump. On po prostu nie wiedział, bo i skąd, że w Collegium Cardinalium jest więcej niż jeden Amerykanin.
To bardzo ciekawe źródło uzasadniające wybór Trumpa. Głęboko religijni ludzie sa najczęściej ludźmi najsłabiej wykształconymi rzeczywiście (choc formalnie mogą posidać tytuły naukowe). Tego rodzaju ludzie sa podatni na wszelkie manipulacje a zwyciestwo Trumpa to cała masa takich manipulacji politycznych, społecznych, kapitałowych, z dominującą rola mediów społecznosciowych. Złudna wiara prostych ludzi, że jak pojawi się kandydat antysystemowy to zmieni rzeczywistość jest rozbrajająca. Zmiana dokonywana przez szarlatana moze byc tylko na gorsze, ale tego gorliwi wynawcy muszą doznać na własnej skórze i to twardym bykowcem.
Pozostaje też pytanie dlaczego ludzie mają tak bardzo osobisty stosunek do polityki i władzy. Dlaczego nie wystarczy samo przekonanie na kogo oddać głos? Na co te wszystkie czapeczki, koszulki i udział w eventach? To jest iluzja że jak wygra określony kandydat to zmieni się też życie osobiste wyborcy. Po konklawe podobnie, dorośli na placu sw. Piotra wzruszają się i płaczą jak dzieci tylko po co? Za mało harmonii między tym co osobiste a społeczne, pomiędzy osobistym osadzeniem w sobie a zewnętrznymi abstraktami
Podobnie jak MIC nie mogłem się nadziwić 'wzruszeniu do łez’, krzykach radości i ekscytacji tłumu po ogłoszeniu, że wybrano nowego papieża… Okazuje się, że wiara bez tego rodzaju iwentów jest pusta, stąd pewnie polskie prawo dotyczące „obrazy uczuć religijnych”…