16.10.2024
Zacznę od sądu o jakości parlamentu. Teoretycznie powinny odbywać się w nim profesjonalne spory. Jednakże tego, co w nim się odbywa, nie można nazwać trybuną wymiany merytorycznych zdań. Raczej Hyde Parkiem do odbywania pyskówek, miejscem wyznaczonym przez immunitet do miotania słownych fekaliów. Trwający na oczach pt. publiki turniej świństw sprawia, że większość obserwatorów tego widowiska trzyma się z dala od udziału w polityce. Nie ma więc niczego osobliwego w tym, że wyborczy wynik z 15 października, to ewenement. Pojedynczy wyczyn, który powinien być normą, a nie okazjonalnym zrywem.
*
Bywałem w szerokim świecie. Znam też ludzi z różnych miejsc. Czasem herbowych, a czasem nie. Lecz nie było wuja we wsi, bym się nie dogadał. Razem żeśmy filozofowali, zanurzali się w odmętach i meandrach rozważań, roztrząsań, medytacji, lub razem siadywali wpodle gruszy, paliliśmy na łąkach ognisko, a w nim pyry lub kiełbaski na bezpartyjnym patyku. Zwiedziłem też niejedno zachwycające miejsce. Niezależnie od kraju moich podróży, wiele gór, zagranicznych miast i prosperujących bądź podupadłych wsi zapadło mi w pamięć. Niosło mnie po kontynentach, morza i oceanach, po Paryżach i Szanghajach, Davosach i Adelajdach, a wyniosłe Buby i smaczne dewolaje, nie były mi obce. Wszystko kusiło, pociągało, kazało wierzyć, że wszędzie są ludzie, z natury dobrzy, pogodni, zrównoważeni, śmiało patrzący mi w oczy, że aby do nich trafić, trzeba odnaleźć klucz, złamać zabezpieczenia i wejść do ich serc.
*
Do tej pory mam sporą zgagę, gdy przypomnę sobie tamtejsze naiwne chwile z landrynkowymi nadziejami. Uzmysłowiłem sobie bowiem, że wejście do ich serc jest niemożliwe, gdyż serc nie mają, a to, co mają, nazywa się kamień. Bo tak, jakbym chciał, bywało DRZEWIEJ.
Teraz wszystkim pokiełbasiło się do imentu i straciłem orientację; nie wiem, kto zacz, wróg, czy kumpel; strach się bać, bo nie wiesz, kto z czym wyskoczy. Odezwiesz się, a tu jakiś przykładowy Braun z gaśnicą wyciąga rękę ze swoim szczęść Boże w hitlerowskim pozdrowieniu i zaprasza do gazu. I nie wiesz, co począć, gdzie się schować, bo obezwładnia cię wstyd, że jeszcze nie tak dawno miałeś przyjaciela, a dzisiaj nie masz z nim żadnego wspólnego tematu, bo każda wasza rozmowa kończy się milczeniem. Nawet nie zadumą, tylko bezrefleksyjnym popatrywaniem w podłogę.
*
Po październikowych wyborach obudziły się demony. Powstały do ponownego życia hordy zapaśników słowa. Bandy sfrustrowanych cherlaków udających mocarzy intelektu. Żądne krwi, pozbawione łaski zrozumienia tego, co wypowiadają. Pragną odwetu, dyszą zemstą, marzą o zamachach i przebierają nóżkami z niecierpliwości, by rozliczyć tych, z którymi przegrali.
Do łykania gówien przyzwyczailiśmy się przez osiem lat, toteż jeśliby ziściły się ich plany, nie pozostanie nam nic innego, jak kupić sobie jakąś gustowną obrożę i już na stałe zamieszkać w kiszce stolcowej.

Marek Jastrząb
Pisarz, publicysta
Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Chętnie podpisałbym się pod prawie każdym Pańskim felietonem, no bo ja też nie przez różowe okulary podziwiam zawartość szamba, ale obawiam się popadnięcia w rutynę, albo – co nie daj panie! – nałóg. Choć nałogiem jest już czytanie własnych przemyśleń skreślonych jastrzębim piórem.
Współczesna polityka jest jeszcze gorsza niż sprzed lat kilkudziesięciu i wczesniej, choc juz wtedy wydawała sie nieakceptowalna. Rosnąca rywalizacja polityczna spowodowała upadek wszelkich zasad i tabu tak, że im bardziej prymitywna zagrywka, im na bardziej pierwotnych instynktach ludzkich udaje sie zagrać tym autorom takich zagrywek wydaje sie, że są sprytniejsi, bardziej sprawczy, etc. Tymczasem prymitywizm, chamstwo, prostactwo i hucpa nie zastępuje dyskursu rzeczowego, a jedynie go zakłamuje. Kiszka stolcowa jako miejsce zamieszkania nas wszystkich, to coraz bardziej otaczająca rzeczywistość, niestety.
Wyraził Pan także moje zdegustowanie. Doszło do tego, że próbuję odizolować się wspaniale od wszystkiego, co polityczne, ale nie bardzo mi się to udaje. Zamiast polityków szukam w telewizorze krajobrazów i zwierząt (choć i stąd uciekam, gdy lew rozszarpuje antylopę)….