02.06.2024
Jesteśmy w stanie wojny, wojna już u nas jest niezależnie od tego, czy ją dostrzegamy czy nie. Współczesna wojna nie musi wyglądać tak jak to postrzegaliśmy dawniej, nie muszą wkraczać kolumny wojsk z czołgami i artylerią, na niebie nadal mogą latać tylko znane nam ptaszki, a huk silników samolotowych oznacza tylko, że to kolejna grupa turystów odlatuje na wakacje do cieplejszych krajów.
Współczesna wojna ma inne oblicze – to wojna hybrydowa prowadzona przez wyspecjalizowane służby wrogich nam krajów, które planują i prowadzą różne akcje dywersyjne, poczynając od zakłócania systemów informatycznych, poprzez wojnę informacyjną w sieci aż do zwykłej dywersji – podpaleń, napadów, pobić, a nawet zabójstw.
Żyjemy w czasie wojny, którą Putin prowadzi już od dziesięciu lat, wojny, która ma przywrócić wielkość Rosji jako światowego mocarstwa, Rosji, która nigdy nie pogodziła się z upadkiem Związku Radzieckiego, który takim mocarstwem, w ich mniemaniu, był. Zajęcie przez „zielonych ludzików” Krymu i rozpoczęcie gorącej wojny zmierzającej do błyskawicznego zajęcia Kijowa, zlikwidowania prezydenta Zełenskiego i zastąpienie go uciekinierem Janukowyczem, to był plan Putina na aneksję Ukrainy, Ukrainy, która – jego zdaniem – nigdy nie była państwem i likwidację narodu ukraińskiego jako samodzielnego podmiotu prawnego. Ten plan się nie powiódł, wojna trwa już ponad 800 dni i nikt nie wie, jak długo trwać będzie.
W Polsce przywykliśmy już do tego, że to normalne – oglądamy kolejne zniszczenia ukraińskich miast, odnotowujemy kolejne ofiary bombardowań. Mało albo wcale mówi się o stratach na froncie, o setkach tysięcy trupów po obu stronach frontu i o tym, że i po jednej i drugiej stronie walczą więźniowie, którzy – skuszeni obietnicą odzyskania wolności po odsłużeniu określonego czasu służby na froncie – podpisują takie zobowiązanie „walki za ojczyznę”. To są nowe, szokujące realia tej wojny.
W Polsce trwa nasilająca się wojna hybrydowa, stale odsłaniane są nowe jej oblicza. Trwa wojna na granicy wschodniej, gdzie od przeszło dwóch lat reżim Łukaszenki wspierany przez Moskwę wysyła zorganizowane wielkie grupy emigrantów z różnych krajów Afryki i Azji na polską granicę, by po jej sforsowaniu, mogli rozpocząć starania o azyl i prawo pobytu. To klasyczna prowokacja, to zorganizowana przez wrogie państwo dywersja obliczona na destabilizację wewnętrzną i zewnętrzną. Wejście do Polski setek tysięcy, a nawet milionów migrantów, często ludzi naprawdę uciekających przed represjami we własnym kraju, ale również takich, którzy szukają po prostu lepszego miejsca do życia, musiałoby oznaczać chaos i destabilizację w Polsce ale i w całej Unii Europejskiej. To prosty plan Putina, który rękami swego sługi Łukaszenki pragnie osłabić Polskę i rozbić Unię.
Płot, który rząd PiS wybudował na wschodniej granicy jest taki, jak wszystkie inne „osiągnięcia” tego rządu – kosztował wielkie pieniądze i jest całkowicie nieskuteczny. I tylko do tego może odnosić się krytyka tych działań – trzeba było uszczelnić granicę, ale trzeba było to zrobić skutecznie. Skutecznie, to znaczy, że płot za dwa miliardy nie może przegrywać ze zwykłym lewarkiem samochodowym.
Donald Tusk zapowiada prace nad jego uszczelnieniem, nad wzmocnieniem sił wojskowych i policyjnych na granicy, zapowiada budowę umocnień na całej wschodniej granicy Polski.
To zapowiedź tego, co nas czeka, zapowiedź wojny, która wydaje się być nieuchronna.
Wojna będzie, pytanie tylko kiedy wybuchnie?
Piszę to wszystko po to, by zarysować tło, nazwać klimat naszych czasów. Piszę to, bo nie mogę już słuchać tych wszystkich polityków z różnych stron polskiej sceny politycznej, którzy, w imię naprawdę szlachetnych idei, przywołując najszczytniejsze normy i zapisy prawa, grzmią o łamaniu praw człowieka, o niehumanitarnym traktowaniu uchodźców, o zawracaniu tych, którzy przekroczyli granicę i powinni mieć prawo wystąpić o azyl.
To prawda, jest takie prawo. Ale ono nie ma, moim zdaniem, zastosowania do czasu wojny, nie da się go stosować wobec zorganizowanych wielkich grup ludzi przybywających do Rosji czy Białorusi, ludzi kuszonych wizją przerzutu do Polski – kraju Unii Europejskiej, wymarzonego raju dobrobytu i szczęścia wszystkich tam żyjących. Przykładanie zapisów odnoszących się do czasów pokoju na czas wojny jest bez sensu – ci ludzie są jak pociski armatnie kierowane przez wrogie nam wojska – kto tego nie widzi, ten jest pięknoduchem oderwanym od rzeczywistości, która piękna nie jest i nie będzie.
W ostatnich dniach premier Tusk był na granicy, spotkał się z żołnierzami wojsk granicznych po tym, gdy jeden z nich został ciężko raniony nożem przez jednego z ludzi szturmujących naszą granicę. Zapowiedział wzmocnienie granicy, zwiększenie ilości wojsk i policji a także wprowadzenie pasa ochronnego wzdłuż całej granicy. To są elementarne, podstawowe działania każdej władzy odpowiadającej za zdrowie, życie i bezpieczeństwo obywateli.
Po tej zapowiedzi wypowiedziała się jakaś pani tam zamieszkująca, wypowiedziała się w imieniu pozostałych mieszkańców, dla których taka decyzja oznacza, co oczywiste, utrudnienia i kłopoty a nawet konieczność zamknięcia prowadzonej działalności gospodarczej związanej z obsługą ruchu turystycznego, który skończy się z chwilą wprowadzenie tego prawa. Jej wypowiedź zapamiętałem głównie dlatego, że użyła ona w swej wypowiedzi porównania do działań faszystowskich – Tusk, jej zdaniem, zachował się jak faszysta – nie spotkał się z mieszkańcami tych małych miejscowości i po spotkaniu z wojskiem odjechał. Ta emocjonalna reakcja najlepiej świadczy o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości – premier mający na głowie kraj stojący na krawędzi, kraj w którym nasilają się akty dywersji, ma dyskutować z mieszkańcami przygranicznych miejscowości, czy wprowadzić strefę ochronną czy nie. To jest spór nierozstrzygalny – mieszkańcy zawsze będą za tym. by tego nie robić, a premier, myślący kategoriami całego państwa wie, że musi to zrobić. To dobry przykład tego, jak trudne jest wypracowanie kompromisu. W tej sprawie też taki nastąpi, ale to nie premier w bezpośrednim kontakcie z mieszkańcami tych wsi ma wypracować formy pomocy dla nich, pomocy wynikającej z decyzji podjętej w interesie całego kraju.
I na koniec jeszcze to – a co będzie, gdy w wyniku katastrofy klimatycznej kilkadziesiąt milionów mieszkańców rogu Afryki, którym zagrozi śmierć z głodu po całkowitym wypaleniu gleby przez żar, jaki już notujemy w Indiach, gdzie ostatnio odnotowano temperaturę 52,3 stopnia w cieniu?
Co zrobi Unia, by powstrzymać te miliony płynące przez Morze Śródziemne do upragnionej Europy?
Jak wtedy będzie działać prawo i traktaty?
Lepiej tego nie doświadczyć, ale warto o tym pamiętać, gdy tu i teraz, w Polsce, widzi się tysiące migrantów sprowadzanych na polską granicę przez wrogie państwa.
Świat jest taki, jaki jest, a nie taki, jakim chcieliby go widzieć różni tacy mający komfort komentowania rzeczywistości, a nie jej kształtowania.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Musiałby pan ten tekst podrzucić pani Holland, która ostatnio w wywiadzie również “przez ogródki” nawiązywała do czasów faszystowskich kompletnie nie rozumiejąc tego co się wokół niej dzieje.
Co ciekawe, zapytana czy ma jakiś pomysł na zachowanie się w obecnej sytuacji odparła, ze “nie, bo nie jest politykiem”. Żenada.
Dziwne, że tak troszcząc się o prawa człowieka, w tym przypadku imigrantów, zupełnie zapomina o mieszkających tu Polakach, którzy też (chyba) mają jakieś prawa. Nie mają?
Nie odpowiedzą tacy jak ta pani na pytanie dlaczego imigrant szukający lepszego miejsca do życia nie zgłasza się na przejściu granicznym swego zamiaru ubiegania się o prawo pobytu,, ale przez płot uderza nożem w żołnierza państwa, które tego prawa ma mu udzielić. Logiczne to? Dla mnie nie bardzo.
Bardzo chciałbym, by pani H, mi na to pytanie odpowiedziała.
Łatwo być pięknoduchem kiedy to nic nie kosztuje. Niedługo może zacząć kosztować, ale wówczas odpowiedź jest gotowa:” wina Tuska.
Nic dodać, nic ująć….
Agnieszka Holland nie jest politykiem, dlatego może politykom otwierać oczy na paskudztwa, jakich się dopuszczają. Robi to od wieli lat. Przecież na namawia do otwarcia białoruskiej granicy. Może wystarczyłoby, żeby strażnicy polskiej – europejskiej – granicy wyzbyli się pewnych zachowań (bluzgi, kopanie – pokazują to filmy nagrane z ukrycia, niestety, widziałem). Żeby spróbowali zrozumieć dramat ludzi po drugiej stronie muru, ich poniżenie, sponiewieranie, wciąż niewygasłą wolę przetrwania. I dali jakiś wyraz współczuciu, choćby spojrzeniem. W przeciwnym razie sami zostaniemy wewnętrznie pokaleczeni.
Zastanawiam się jaki “wyraz współczuciu” dałby każdy z nas gdyby bandzior rzucał w niego kamieniami. Chętnie posłucham.
Powtarzam: dlaczego nikt ze “współczujących” nie odpowie na najprostsze pytania odnośnie tej sytuacji. Pierwsze: dlaczego zaczyna się od rzucania w straż graniczną, a potem usiłuje się siłą przejść granicę w miejscu do tego nieprzeznaczonym? Tu nie ma logiki nawet z punktu widzenia imigranta. Gdyby ktoś panu wybijał szyby w oknie to zapraszałby go pan na kawę? Myślę, ze wątpię (Wiech).
Ci ludzie nie zamierzają przestrzegać żadnych istniejących przepisów, o których choćby mgliste pojęcie na pewno mają. Godzą się na rolę pocisku w wojnie prowadzonej przeciw nam.. Faceta, który atakuje nożem naszego żołnierza mamy głaskać. Jasne.
To nie jest normalna sytuacja, więc nie przykładajmy do niej normalnej miary, bo przegramy na starcie.
Dziś w radio słyszę profesora, który sprzeciwia się ustanowieniu strefy bezpieczeństwa ze względu na … konieczność ochrony przyrody…. Nie żartuję.
Proszę pokazać choćby jedno państwo na świecie, które w podobnej sytuacji zachowa się inaczej.
Ja też widziałem te filmy ze strażą graniczną. Nie wiem jakbym się zachował na ich miejscu. Wiem tylko, ze takie filmiki, parominutowe, wyrwane z kontekstu kompletnie niczego nie mówią o sytuacji i o ludziach w niej uczestniczących.. Widziałem filmik z II wojny, na którym niemiecki żołnierz podaje Rosjance kawałek chleba. I co?Mam twierdzić, że wojska hitlerowskie tak zawsze robiły?
Każdy ma prawo myśleć co chce, ale jesteśmy u progu wojny. Chyba, że ktoś bardzo bardzo nie chce tego zauważyć.
Jeśli politycy broniąc nas dopuszczają się paskudztw to wystarczy wymienić ich na takich, którzy przestana nas bronić. Wówczas nie dopuszczą się żadnych i będziemy szczęśliwi.
@” na koniec jeszcze to – a co będzie, gdy w wyniku katastrofy klimatycznej kilkadziesiąt milionów mieszkańców rogu Afryki, którym zagrozi śmierć z głodu po całkowitym wypaleniu gleby przez żar, jaki już notujemy w Indiach, gdzie ostatnio odnotowano temperaturę 52,3 stopnia w cieniu?
Co zrobi Unia, by powstrzymać te miliony płynące przez Morze Śródziemne do upragnionej Europy?”
No właśnie.
Co wtedy? A jeśli tych migrantów będzie jeszcze więcej?
Afryka coraz bardziej nie nadaje się do życia.
A tam gdzie jeszcze się dać się powinno – na wybrzeżach europejscy (także, a może głównie?) przedsiębiorcy odławiają ryby na skalę przemysłową ciągnąc sieci po dnach, przy okazji niszcząc całą podmorską faunę i florę, albo zatruwają wodę i powietrze przy okazji wydobycia ropy i gazu.
A z każdym ułamkiem stopnia wzrostu temperatur jeszcze sytuacja się pogarsza.
Więc co, jako Europa, zrobimy pod presją stu milionów migrantów?
Postawimy na granicy czołgi i gniazda CKM i zabijemy wszystkich?
A jeśli wystarczy zabić tylko 20 milionów, by ich odstraszyć, to co z resztą?
Jak Pan pisał – “całkowite wypalenie ziemi”. Wracać nie mają dokąd.
Jest np taki jeden wielki powierzchniowo kraj, gdzie mogliby się zmieścić, a który w dodatku jest w stanie wojny (i nie zanosi się na to, by to się miało szybko skończyć) i który potrzebuje wielu żołnierzy – w tym przypadku nawet nie trzeba było ich specjalnie propagandzie poddawać, żeby chcieli już nie “hybrydowo” ale z bronią w ręku atakować.