19.06.2024

Przyjaźniliśmy się od lat. Lubiliśmy ze sobą rozmawiać. Czasem te rozmowy były nagrywane i publikowane. Mieliśmy podobne poglądy na wiele spraw. Różniła nas obecna Karola Wojtyły, a zwłaszcza pontyfikatu Jana Pawła II. Wspomnienie po jej odejściu to nie jest czas, by o tym mówić i pisać. Najważniejsze, co zostało po niej.
Miała długie i owocne życie. Zostawiła trwały ślad w ludziach, którzy ją spotkali. Inicjowała dyskusje o kościele w czasie, gdy kobiet, a zwłaszcza kobiet świeckich raczej nie słuchano. Przeżyła sporo upokorzeń, ale znosiła je dzielnie i z uśmiechem. Z kościołem kleru miała coraz mniej do czynienia. Zresztą ten brak zainteresowania był wzajemny. Polski kościół katolicki nie potrafił, a może i nie chciał, skorzystać z jej wiedzy i duchowego bogactwa.
Pozostawiła znaczną spuściznę pisarską. Już w mediach pojawiły się teksty z różnych lat. Na pewno będą dalej przypominane. Wierzyła w Boga wiarą trudną, nieuładzoną i daleką od sentymentalizmu.
Będzie mi jej brakować. Pozostało jeszcze tyle tematów do obgadania. Choć była w wieku mojej Mamy, to traktowała mnie jak kolegę. Ona dla mnie również była jak koleżanka, z którą chętnie się spierałem, ale najchętniej rozmawiałem o wspólnych fascynacjach teologią współtwórców ważnego dla nas obojga soboru watykańskiego drugiego.
Trudno mi będzie znaleźć kogoś równie otwartego i ciekawego zdania odmiennego, w które się wsłuchiwała z zainteresowaniem. Choć nie podzielała mojej zdecydowanej krytyki kościoła katolickiego w Polsce, to chyba więcej nas łączyło niż dzieliło.
Halino, Bóg, w którego tak mocno wierzyłaś, na pewno już Ci przygotował intelektualną i duchową ucztę, która stokrotnie wynagrodzi niewygody ziemskiego życia. A zwłaszcza trudne współegzystowanie z jego urzędnikami, którzy w zdecydowanej większości o Nim zapomnieli.
Jedna z piękniejszych postaci polskiego katolicyzmu. Kiedyś zapytałem o Nią młodego księdza. Nie słyszał tego nazwiska.
Kler katolicki w Polsce zajmuje sie tylko sobą. H.B. była jedną z najlepiej wykształconych katoliczek. Pomagała bodajże księdzu Andrzejowi Bardeckiemu tłumaczyć na parafiach jakie znaczenie dla kościoła ma sobór watykański drugi. Do czasu. Po kilku spotkaniach księża poprosili Bardeckiego by „nie przyjeżdżał z kobietą”. To wiele tłumaczy. Klerykalizacja to mało powiedziane. To głupota.
Polski kler katolicki najbardziej ceni te kobiety, które koło niego chodzą; gotują, piorą, sprzątają, słowem – posługują…
Kobiety myślące spychane są na margines, bo przecież wzięły się z żebra Adama. Samodzielność, zwłaszcza myślowa, nie leży w ich naturze.
KK już się dookreślił wobec kobiet odrzucając Konwencje Stambulską, przede wszystkim kompletnie jej nie zrozumiał i odczytał niemal jako atak na siebie czy wręcz na swoją tożsamość. Przewrotnie jednak z klerykalnego punktu widzenia kościół odczytał tą konwencję prawidłowo. Na pewno nie ma w tym jednej przyczyny ale wymienić można: fundamentalistyczne odczytywanie Biblii, brak dialogu z kulturą współczesną, nadmierne przywiązanie do władzy, absurdalny celibat czy też zjawiska które opisał Martel w „Sodomie”. A najbardziej pierwotnie to być może lęk ponieważ mężczyzna najbardziej się boi obnażenia swojej hipokryzji i maskarady właśnie przez kobietę. Kościół woli stosować wobec kobiet przemoc w tym teologiczną np. w zakonach aby jadły jabłka „po zakonnemu” a wtedy będą podobać się Jezusowi. Za mało tu miejsca by przytoczyć wszystkie przykłady przemocy, infantylizacji wiary i zniewolenia.
…JPII użył sformułowania „geniusz kobiety” może dlatego kościół na wszelki wypadek woli je trzymać w kuchni by ten geniusz za bardzo nie namieszał w sali restauracyjnej. To tam „wielcy tego świata” przy zastawionym stole bawią się w Boga i niczym Dante jednych umieszczają w piekle a innym dają nadzieję. Kobiety by tam wręcz wyśmiały doktrynę że nieochrzczone dzieci idą do piekła a przez to wpływy by osłabły.
Dodam jeszcze, że to jedna z ostatnich humanistek katolickich, z którą dzieliłem wspólne lektury. Po odejściu przedwczesnym Anny Morawskiej w 1972, która jako pierwsza zapoznała Polaków z dziełem i życiem Dietricha Bonhoeffera i też za szybko zmarłej Hanny Malewskiej w 1983, która nie tylko wywindowała miesięcznik Znak na wysoki poziom, ale też własną twórczością pokazała intelektualną twarz chrześcijaństwa czy wreszcie Stanislawy Grabskiej w 2022, pierwszej teolożki z tytułem doktora, która jako jedyna miała odwagę przeciwstawić się antyintelektualizmowi kardynała Stefana Wyszyńskiego, to teraz ze śmiercią Haliny Bortnowskiej zamknął się pewien rozdział wspaniałych, wykształconych i odważnych kobiet katolickich, które mogły zmienić kształt polskiego kościoła gdyby im pozwolono…
Byliśmy nikim – Chrześcijańska Młodzież Robotnicza – ale nie dla Haliny Brotnowskiej. Jak teraz nieraz widziałem jej zdjęcie przypominałem sobie spotkanie z nią w jej mieszkaniu w Krakowie – jej mama wtedy była w podobnym wieku. Jaka była skupiona i przychylna do nas gości, taka zainteresowana. Szkoda że nie mogła być arcybiskupią Krakowską!
Mogła być. Ks. Jozef Tischner po wyborze Wojtyły na papieża był pytany czy to prawda, ze jest kandydatem na biskupa. Odpowiadał, owszem ale drugim. Pierwszym była Halina Bortnowska. To miał być jeden z jego słynnych i mizoginicznych żartów. Jako młodemu klerykowi pomysł Tischera wydał mi się znakomity. Bortnowska była już wtedy znana nie tylko ze znakomitych tekstów, ale i z zaangażowania społecznego. Dziś jest tkliwe wspominana jako mistrzyni dziennikarek, a ona była przede wszystkim bezkompromisowa chrześcijanka!
Gdyby rzymski katolicyzm przejął od mariawitów niektóre rozwiązania, jak np zniesienie celibatu i świecenia kobiet z biskupimi włącznie, to dziś nie tylko Kraków ale i cały kościół katolicki w Polsce wyglądałby zupełnie inaczej.