12.11.2024
Dlaczego wszystko, co sprawia nam radość, wszystko, czemu przypisujemy urok piękna, wszystko, co odziewamy w szatę ideału, kończy się czymś brudnym, głupim, nędznym lub śmierdzącym, dlaczego nietrwałość jest cechą absolutu, a wzniosłość i triumf nie są jego finałem?
Waldemar Łysiak – Konkwista
Zdarzają się niebywale paskudni pieniacze, bezduszni hipochondrycy i sobki. Nazywają się egoistami, ludźmi zapatrzonymi we własne przeżycia, lekceważącymi inne, które są dla nich banalne, ponieważ ich nie dotyczą. Dostrzegają świat przez okulary swoich ograniczeń. Są przekonani, że należą się im przeprosiny za parszywy los, że mają prawo do rekompensaty za rozpłakane istnienie. Sądzą, że krewni, znajomi, przyjaciele, bliższa i dalsza, pozostała przy nich rodzina, powinni im opatulać porąbane ego, nadskakiwać, odgadywać i uprzedzać ich najskrytsze życzenia.
Są sprytni w przesadnym manifestowaniu swoich cierpień. Oblatani ze swoją nieporadnością, znają się na jej zagrywkach, jak gdyby z góry wiedzieli, że już nic ich nie może załamać i zaskoczyć.
Chcą być zaopatrzeni w bezwarunkową troskę, pozwalają się więc obsługiwać, pielęgnować, karmić. Chcą, by nad nimi lamentowano, martwiono się o nich, by im współczuto. Przy czym WSPÓŁCZUCIE przez nich rozumiane polega na jednostronnym rozumieniu ich problemów. Są sprytni, gdyż ubzdurali sobie, że wszystkie istniejące na świecie rzeczy i sprawy, nijak się mają do stanu ich egzystencji. Gdyż fakt ten, nakłada na otoczenie obowiązek spełniania wszystkich ich postulatów.
Absorbują więc najbliższych swoimi humorzastymi żądaniami. Z radością, z dumą i tryumfującą satysfakcją obserwują skaczących dookoła nich przyjaciół. Pilnie zabiegają o to, by ich najbliżsi, ludzie z usposobienia pogodni, optymistycznie nastawieni do świata, utracili werwę, nie byli przy nich aż tak denerwująco zadowoleni. Bo jak można być wesołym PRZY NICH, a zwłaszcza przy ich CIERPIENIU?
Są zazdrośni o przeżycia, które ich nie dotyczą. Zastanawiają się, jak można poruszać sprawy nie związane z ich pożałowania godnym położeniem. Czy nie lepiej jest omawiać tematy tak rozkoszne, jak ich samopoczucie? Dlatego, bezustannie składają swoje męczące biuletyny o stanie swojego zdrowia. Dlatego wymagają nieprzerwanego załamywania nad nimi rąk, nieustannego pochylania się nad ich nieszczęściem, podtrzymywania ich na duchu, bezdyskusyjnej aprobaty dla swoich poczynań. Dlatego wolą nie myśleć o tym, że w pobliżu jest tyle piękna, miłości i niespenetrowanych miejsc, drzemie tyle nieodkrytych umiejętności i problemów do rozwiązania, iż nie warto zajmować się tylko swoimi boleściami.
Wolą nie wiedzieć i nie widzieć. Nic ich nie interesuje poza swoim cierpieniem, a wszystko, co się z nim nie wiąże – nudzi.
Marek Jastrząb
Pisarz, publicysta
Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Bywa, że wykazują się niezwykłą inwencją tworząc fakty, które nie miały i nie mają miejsca. Związane z ich “cierpieniem”, rzecz jasna.
Tekst cudowny, choć najprostszy z możliwych, najłatwiejszy do zrozumienia. Dzięki.
Ale, choć adresatów multum wkoło, nie do podesłania – nie pojmą.
Chociaż… coś muszą zrozumieć reagując śmiertelną obrazą.