Eugeniusz Noworyta: Złoty wiek Ameryki3 min czytania


21.01.2025

To główne przesłanie inauguracji prezydentury Donalda Trumpa co oznacza dźwignięcie Stanów Zjednoczonych z upadku ( „wstanie z kolan”?), budzącą respekt świata potęgę i powszechny dobrobyt obywateli.

Dla osiągnięcia tych celów zarysowany został w kampanii wyborczej i częściowo powtórzony na inauguracji program z uchwytnymi choć nie zawsze doprecyzowanymi priorytetami. Wielu komentatorów wskazuje na koncentrowanie się nowego prezydenta na problematyce wewnętrznej, jednak niezupełnie świadczy to o drugoplanowej roli polityki zagranicznej, ponieważ oba te obszary działania są ściśle ze sobą powiązane.

Spójrzmy na przykład na eksponowany przez Trumpa problem emigracji. Stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem i jej wojskowa blokada oraz zapowiedź deportacji nielegalnych emigrantów to również napięcia w stosunkach USA z południowym sąsiadem i krajami, do których będą odsyłani (Polonia?).

Sygnalizowana twarda polityka gospodarcza, cła zaporowe, preferencje dla rodzimych producentów oznaczają wyzwanie dla wolnego rynku i istniejących wielostronnych porozumień handlowych. W kontekście walki z inflacją – to zapowiedź powrotu do protekcjonizmu i możliwych wojen celnych. Istotne też mogą być implikacje dla demokracji eksponowanej przez Trumpa roli oligarchów nowej technologii i ich zblatowania z władzą, zważywszy światowy zasięg ich internetowych biznesów.

Odrzucenie liberalnej agendy światopoglądowej, prawa kobiet i poszanowania odmienności ( państwowe zadekretowanie „dwóch płci” ) w parze z wypowiedzeniem porozumienia ws. ochrony klimatu i wystąpieniem ze Światowej Organizacji Zdrowia (odrzucenie Zielonego Ładu i obowiązkowych szczepień). Towarzyszy temu porzucenie priorytetu „elektryków” i zapowiedź odbudowy tradycyjnej, przemysłowej i energetycznej potęgi USA w oparciu o zwiększoną eksploatację paliw kopalnych: ropy i gazu. Gdzieś znika związek między atmosferą zatrutą dwutlenkiem węgla, a zdrowiem ludności.

W polityce zagranicznej coraz bardziej enigmatyczne obietnice „zakończenia wojen”, z bardziej dobitnym stawianiem na interwencjonizm: w polu widzenia Kanał Panamski (z krytyką Cartera, za „niesłuszne oddanie”), Grenlandia i potencjalny konflikt z Danią, a także, łagodna, oferta dla Kanady (lepsze życie po ewentualnej aneksji). W wystąpieniach nowego prezydenta zwracał uwagę brak jakichkolwiek odniesień do współpracy euroatlantyckiej, NATO, Ukrainy, Rosji i Chin, a w polityce wewnętrznej pominięcie problematyki społecznej: ochrony zdrowia, edukacji, pomocy społecznej czy dostępności mieszkań. W pierwszych decyzjach brylują natomiast zniesienie kontroli Internetu (dowolność hejtu?) i uniewinnienie uczestników szturmu na Kapitol po poprzednich wyborach (nb. w pewnej symetrii z decyzją Bidena o prewencyjnym uniewinnieniu prokuratorów ścigających szturmowców Trumpa).

Co z tego wynika dla Polski? Niewątpliwie, USA znajdą się na torze kolizyjnym z Unią Europejską, bowiem polityka transakcyjna nowej amerykańskiej administracji będzie trudna do pogodzenia z funkcjonowaniem wspólnoty opartej na wartościach i zasadach. Ten konflikt interesów może stawiać nasz kraj przed koniecznością dokonywania trudnych wyborów. Nie wydaje się zagrożony sojusz wojskowy, jednak nasze dobre samopoczucie może być nadwątlone w razie ewentualnych amerykańskich ustępstw w stosunku do Rosji i sposobu zakończenia jej wojny z Ukrainą. Pewną polisę ubezpieczeniową mamy w postaci licznej Polonii, ale trzeba pamiętać, że jej znaczenie uwidacznia się raczej w okresie przed, a nie powyborczym. Sprawdzianem naszej pozycji w polityce amerykańskiej może być reakcja Trumpa na decyzję (niestety) Bidena o zaliczeniu Polski do drugiej kategorii państw w dostępie do amerykańskiej najnowszej technologii (AI ). Wprawdzie ustępujący ambasador Mark Brzeziński wielokrotnie zapewniał, że nowy prezydent kocha Polskę, ale nie ma pewności, czy nie jest to miłość platoniczna. Oby nie było sprawdzającą się przepowiednią niewpuszczenie Mateusza Morawieckiego na wiec Donalda Trumpa w Waszyngtonie i – mimo umizgów naszej prawicy – miejsce w poczekalni, a nie przy stole.


Eugeniusz Noworyta

Polski dyplomata i polityk


Ur. 25 grudnia 1935 w Krakowie. Ambasador w Chile (1971–1973), Hiszpanii (1977–1981) i Argentynie (1996–2001). 
Stały przedstawiciel PRL przy ONZ (1985–1989). 
Wykładowca stosunków międzynarodowych na uczelniach w Warszawie i Łodzi.

 

4 komentarze

  1. Zbigniew 22.01.2025
  2. slawek 22.01.2025
  3. Jacek 23.01.2025
    • slawek 23.01.2025