Marek Jastrząb: Długie opowiadanie2 min czytania


23.03.2025

Nikt nie ma pojęcia o moich zgryzotach. Nawet Magda, moja poczciwa Magda, kobieta z innego snu, nie domyśla się, że prowadzę podwójne życie. Do głowy jej nie przyjdzie, że taki galaretowaty twardziel jak ja, zdolny jest do handlowania żywym towarem. Z tego powodu miewam przeróżne radochy, bo gdy sobie uświadamiam, kim jestem, dopada mnie coś w rodzaju śmiechu; choć nieraz bywa mi ciężko na duszy i gdzieś w kąciku łykam łzy, to na zewnątrz udaje mi się pokazać radosną twarz.

Tak zwykle zaczynam, gdy mnie pytają o początki. Zaczynam od tego, że wcześniej chwytałem się pożerania lektur na interesujący mnie temat, lecz im więcej ich przyswajałem, tym mniej rozumiałem. A trzeba wam wiedzieć, że jak czegoś nie rozumiem, to tym bardziej jestem skłonny dawać temu wiarę. To jak z atomami. Nie widać, ale dla świętego spokoju trzeba wierzyć, że są.

Zresztą co mnie obchodzą atomy! Wracam do handlu, gdyż kręci mnie tylko to, co żywe i seksowne, a także to, że od chwili gdy jąłem zaczytywać się tekstami o złożonej naturze ludzkiej i wielokrotnych osobowościach, pojawiły się senne zwidy i zwidy te mam do dziś. Trochę mnie to niepokoi, bo odkąd zająłem się zjawiskami paranormalnymi, życiem po życiu czy pośmiertnymi tunelami, zdurniałem ze szczętem i pękł mi w glacy jakiś dynks; logika z głupotą pognała w krzaki, a mój pomyślunek obluzował się jak nigdy.

Za dnia byłem ojcem rodziny, dobrodusznym, zaradnym, do pracy regularnie uczęszczającym, o dziatwę dbającym, o Magdzie z czułością myślącym i nieba jej przychylającym. A w nocy – potworem zaplątanym w jakieś mętne biznesy i burdelowe konszachty, oślizgłe i ciemne transakcje za czerwonymi kotarami i szwindlowanie na potęgę. Lecz kiedy się budziłem, spocony jak szczur po rozwodzie i gdy pytałem, czy aby nie wierzgam przez sen, do teraz słyszę, jak Magda wzdycha i mówi, że bynajmniej.

Tedy pilnie łażę po prośbie, czyli po lekarzach, zawzięcie i cierpliwie odwiedzam ich gabinety, posłusznie leżakuję na ich kanapach, wszelako nic nie pomaga, bo w dalszym ciągu nie wiem, czy i niewierzgający sen nie jest wykwitem wyobraźni. Podejrzewam, że Magda uspokaja mnie z litości, a tak naprawdę, to podczas spędzonej z nią nocy, istotnie wydobywają się ze mnie wrzaski, skowyty, jazgoty. Dlatego tu przyszedłem.

Marek Jastrząb

Pisarz, publicysta

Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii

 

źródła obrazu

  • jastrzab: BM

One Response

  1. AnGor 25.03.2025 Odpowiedz

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo