Jan Różdżyński: Abchazja czyli tęsknota3 min czytania

ABCHAZJA 12013-06-05.

Książka Wojciecha Góreckiego, wieńcząca kaukaski tryptyk

Ta książka to przykład dobrego reporterskiego rzemiosła. Wyjaśnia nawet najbardziej zagmatwaną współczesność sięgając do przeszłości oraz opowiada, co i dlaczego stało się z tym kawałkiem ziemi, o którym świat nie wie prawie nic. Mowa o „Abchazji” Wojciecha Góreckiego, wydanej przez Wydawnictwo Czarne.

Nawet ktoś, kogo specjalnie nie interesują dzieje byłego wschodniego imperium, również z wcześniejszych książek Góreckiego mógł się dowiedzieć, że Kaukaz to miejsce na ziemi szczególne. Kilkadziesiąt narodowości, tyle samo, a nawet więcej języków, kultur, mentalności, odwiecznych obyczajów, kodeksów honorowych, a do tego mozaika wyznań, historia sięgająca w prehistorię… I nie zawsze pamiętamy, że na obszarze wielkości kilku naszych województw, od tysiącleci spotykają się tam Wschód z Zachodem, chrześcijaństwo z islamem, a każda z tych religii… z odwiecznym pogaństwem.

Para-państwo Abchazja to, pamiętająca czasy starożytnej Kolchidy, niewielka część niedawnej, sowieckiej Gruzji. Liczy paręset tysięcy mieszkańców, którzy (po wojnie z Gruzją właśnie), od 1992 roku bronią swojej niepodległości, uznanej, koniunkturalnie, tylko przez Rosję, Wenezuelę, Nikaraguę i egzotyczne wyspy Pacyfiku. Abchazja broni swej niepodległości przed Gruzją, od kiedy ta uznała że sama ma naturalne prawo odciąć się od Rosji, a za niedozwolone, wręcz karygodne, potraktowała identyczne dążenia Abchazów, Osetyjczyków…

Namawiam szanownych P.T. czytelników „Studia Opinii” do przeczytania tej książki, której autorem jest dziennikarz, dyplomata, dzisiaj ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich i jeden z najbardziej kompetentnych w Polsce znawców Kaukazu. Dodam też, że „Abchazję” Wojtka Góreckiego przeczytałem jednym tchem jednego dnia. Chwalę jego pracę, nie dlatego, że znamy się od czasów, kiedy rozpoczynał swoje bliskie obcowanie z Gruzją, Armenią, Azerbejdżanem, Czeczenią, Dagestanem, Karaczajo-Czerkiesją, Górskim Karabachem… Namawiam do przeczytania „Abchazji”, bo jest naturalnym dopełnieniem dwóch poprzednich jego znakomitych książek („Planeta Kaukaz” i „Toast za przodków”).

Jest także plonem trwającej 20 lat obserwacji życia w tym dziwnym para-państwie. Jak w obu wcześniejszych częściach tryptyku, autor łączy tu wnikliwe obserwacje z ogromną wiedzą, a jego żywa narracja, bardzo osobista, ma w sobie coś z najlepszych stronnic polskich mistrzów reportażu. Kreśląc szerokie polityczne tło Górecki potrafi z równym skupieniem wsłuchać się w słowa mrukliwych rolników, gadatliwych taksówkarzy, rozpalonych bojem powstańców, jak też wyrachowanych polityków, wybitnych uczonych, pisarzy, arystokratów i aktorów. Jego rozmówcy, a często też przyjaciele: chrześcijanie, muzułmanie, poganie i ateiści, czasem bardzo romantycznie, a niekiedy do bólu pragmatycznie, opowiadają o przyszłym własnym państwie. Ta książka w dużej części składa się z ich obaw i marzeń: o niepodległości, o zdobyciu opału na zimę, o ratowaniu życia i dobytku w czasie krwawej wojny, o nieuchronnym uzależnieniu od Rosji i o Gruzinach – sąsiadach od tysiąca lat. Książka Wojtka, to rzecz o tęsknocie do wolności, odrębności, suwerenności i o tym, jak trudno, gdy się wszystko już prawie.. prawie ma, to utrzymać.

Jan Różdżyński

 

4 komentarze

  1. Mikołaj Czuba 05.06.2013
  2. Różdżyński 05.06.2013
    • Mikołaj Czuba 07.06.2013
      • Mikołaj Czuba 07.06.2013