Książka Wojciecha Góreckiego, wieńcząca kaukaski tryptyk
Ta książka to przykład dobrego reporterskiego rzemiosła. Wyjaśnia nawet najbardziej zagmatwaną współczesność sięgając do przeszłości oraz opowiada, co i dlaczego stało się z tym kawałkiem ziemi, o którym świat nie wie prawie nic. Mowa o „Abchazji” Wojciecha Góreckiego, wydanej przez Wydawnictwo Czarne.
Nawet ktoś, kogo specjalnie nie interesują dzieje byłego wschodniego imperium, również z wcześniejszych książek Góreckiego mógł się dowiedzieć, że Kaukaz to miejsce na ziemi szczególne. Kilkadziesiąt narodowości, tyle samo, a nawet więcej języków, kultur, mentalności, odwiecznych obyczajów, kodeksów honorowych, a do tego mozaika wyznań, historia sięgająca w prehistorię… I nie zawsze pamiętamy, że na obszarze wielkości kilku naszych województw, od tysiącleci spotykają się tam Wschód z Zachodem, chrześcijaństwo z islamem, a każda z tych religii… z odwiecznym pogaństwem.
Para-państwo Abchazja to, pamiętająca czasy starożytnej Kolchidy, niewielka część niedawnej, sowieckiej Gruzji. Liczy paręset tysięcy mieszkańców, którzy (po wojnie z Gruzją właśnie), od 1992 roku bronią swojej niepodległości, uznanej, koniunkturalnie, tylko przez Rosję, Wenezuelę, Nikaraguę i egzotyczne wyspy Pacyfiku. Abchazja broni swej niepodległości przed Gruzją, od kiedy ta uznała że sama ma naturalne prawo odciąć się od Rosji, a za niedozwolone, wręcz karygodne, potraktowała identyczne dążenia Abchazów, Osetyjczyków…
Namawiam szanownych P.T. czytelników „Studia Opinii” do przeczytania tej książki, której autorem jest dziennikarz, dyplomata, dzisiaj ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich i jeden z najbardziej kompetentnych w Polsce znawców Kaukazu. Dodam też, że „Abchazję” Wojtka Góreckiego przeczytałem jednym tchem jednego dnia. Chwalę jego pracę, nie dlatego, że znamy się od czasów, kiedy rozpoczynał swoje bliskie obcowanie z Gruzją, Armenią, Azerbejdżanem, Czeczenią, Dagestanem, Karaczajo-Czerkiesją, Górskim Karabachem… Namawiam do przeczytania „Abchazji”, bo jest naturalnym dopełnieniem dwóch poprzednich jego znakomitych książek („Planeta Kaukaz” i „Toast za przodków”).
Jest także plonem trwającej 20 lat obserwacji życia w tym dziwnym para-państwie. Jak w obu wcześniejszych częściach tryptyku, autor łączy tu wnikliwe obserwacje z ogromną wiedzą, a jego żywa narracja, bardzo osobista, ma w sobie coś z najlepszych stronnic polskich mistrzów reportażu. Kreśląc szerokie polityczne tło Górecki potrafi z równym skupieniem wsłuchać się w słowa mrukliwych rolników, gadatliwych taksówkarzy, rozpalonych bojem powstańców, jak też wyrachowanych polityków, wybitnych uczonych, pisarzy, arystokratów i aktorów. Jego rozmówcy, a często też przyjaciele: chrześcijanie, muzułmanie, poganie i ateiści, czasem bardzo romantycznie, a niekiedy do bólu pragmatycznie, opowiadają o przyszłym własnym państwie. Ta książka w dużej części składa się z ich obaw i marzeń: o niepodległości, o zdobyciu opału na zimę, o ratowaniu życia i dobytku w czasie krwawej wojny, o nieuchronnym uzależnieniu od Rosji i o Gruzinach – sąsiadach od tysiąca lat. Książka Wojtka, to rzecz o tęsknocie do wolności, odrębności, suwerenności i o tym, jak trudno, gdy się wszystko już prawie.. prawie ma, to utrzymać.
Jan Różdżyński



Dla ścisłości…
Kaukaz jest również pełen kontrastów podobnie jak pana powyższy tekst. W akapicie, który zaczyna się od słów „Para-państwo Abchazja” pisze pan: „Abchazja broni swej niepodległości przed Gruzją, od kiedy ta uznała że sama ma naturalne prawo odciąć się od Rosji, a za niedozwolone, wręcz karygodne, potraktowała identyczne dążenia Abchazów, Osetyjczyków…” Wnioskuję, że nigdy nie studiował pan prawa międzynarodowego – szkoda. Być może napisałby pan nieco bardziej obiektywny tekst.
Muszę pana rozczarować. To że Gruzja odcięła się od Rosji, a następnie uniemożliwia odcięcie się Abchazji od swojego terytorium jest zgodne z obowiązującym prawem międzynarodowym. I to nie Gruzja sama tak uznała. Ten stan rzeczy uznała społeczność międzynarodowa – ogół suwerennych panstw, na mocy obowiązującego prawa (patrz uznanie w prawie międzynarodowym). Może pan je sobie kwestionować i kpić do woli. Powstaje jednak pytanie: Czy jest pan w stanie zaproponować alternatywny do obowiązującego prawa zespół norm, które uregulują stosunki międzynarodowe… i ile zajmie panu czasu jego wdrożenie 🙂 ? Pomijając nieznajomość powyższych faktów mógł pan jednak dopisać, że w przeciwieństwie do Abchazji i Osetii Południowej Gruzja jest powszechnie UZNAWANYM członkiem społeczności międzynarodowej przez ogół suwerennych, czyli przez blisko dwieście państw bo to właśnie ma swoje konsekwencje… prawne.
Dalej sam pan pisze o Abchazji jako o para-państwie. Otóż prawo międzynarodowe nie zna takiego pojęcia. Zna natomiast pojęcie państw zależnych, w którą to kategorie w przypadku szerszego uznania międzynarodowego popadłyby nieuchronnie tak Abchazja jak i Południowa Osetia. „Państwa zależne to takie, których zdolność do utrzymywania stosunków międzynarodowych i prowadzenia polityki zagranicznej jest ograniczona na rzecz innych podmiotów”. Innymi, prostszymi słowy: o jakiej niepodległości pisze pan w przypadku Abchazji, którą nieco wcześniej uznał pan za para-państwo i jak ją sobie pan w tym konkretnym przypadku wyobraża?
Nie kwestionuję walorów dziennikarskich książki. Te bezsprzecznie, są godne uwagi.
Szanowny Panie Mikołaju Czuba,
Nie wiem, czy Pan zauważył, że mój tekst jest o książce „Abchazja”, a nie o stanie prawno – międzynarodowym tego obszaru. Nawet określenia typu „para-państwo” pochodzą z książki. Nie jestem profesorem prawa międzynarodowego, a Pan zapewne jest, za to jestem pełen podziwu dla Autora tej książki, który, jako reporter, obserwując przez 20 lat tę enklawę i jej mieszkańców, przybliżył Czytelnikowi wiele dotychczas nieznanych kwestii (o których zapewne Pan świetnie wiedział wcześniej). Zatem, pozostając z szacunkiem i kończąc tę korespondencję, pozwalam sobie uniżenie prosić Pana Profesora, by znalazł czas i dał Panu Bogu sznasę… i przeczytał książkę
Podaję za wikipedią znaczenie terminu enklawa, którego użył pan powyżej:
„Enklawa – terytorium otoczone ze wszystkich stron terytorium lądowym innego państwa…”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Enklawa
Może pan też tu(http://pl.wikipedia.org/wiki/Abchazja) zerknąć by upewnić sie że Abchazja nie podpada pod definicję „enklawy”. Przeczyta pan też, że „Zgodnie z prawem międzynarodowym Abchazja jest republiką autonomiczną wchodzącą w skład Gruzji noszącą nazwę Abchaska Republika Autonomiczna”.