2014-08-04.
instant czyli dziora w popie
żonglowanie słowami jest bezużyteczne w konfrontacji ze współczesną polaczyzną. wspominałem już chyba o lunchówce i kurczaku a la chicken z początków systemowej transformacji.
od jakiegoś czasu modnym słowem stał się instant – zupa instant, dupa instant, życie instant – może jest ono do do doopy z tego właśnie.powodu.
kiedys w zamierzchłych czasach “perliczki” (© n.g. 2014), gdy po ostatnim roku studiów zażywałem wywczasu na poligonie, jednym z moich dowódców był ppor sójka. gdyby tak urządzić konkurs na największego bęcwała, to drugiego takiego nie było w całej wsi.jak nam tłumaczył, pochodził z bardzo biednej rodziny, mieszkał więc z rodzicami i licznym rodzeństwem na perypetiach miasta.
dowódca nasz wykoncypował pewnego dnia, że sójka brzmi mało dystyngowanie i kazał nam mówić o sobie sojka. trwałby może jeszcze bardzo długo w tym snobistycznym nabzdyczeniu, gdyby jeden z naszych kolegów nie wypronuncjował głośnym szeptem: sojka ma dziorę w dopie…
ten instant (wraz z targetem, erorem, hororem w mejnstrimowych mediach i bóg wie jeszcze czym) to właśnie taka dziora w dopie porucznika, więc kiedy oglądam tę rzeczy(oczy)wistość , chce mi się wołać: komuno wróć, przebacz i pozwól nam pokonać cię jeszcze raz – bez kiczu…
panie sabotażysto kolejowy
nie bójmy się – nie jest nim minister infrastruktury, któremu podlegają liczne spółki PKP. już choćby z powodu przezorności tuska naszego powszedniego, ministrem jest ministra. przewidział on musi co, że potencjalni, a nawet do pewnego stopnia kinetyczni pasażerowie pociągów mogą zacząć siarczyście narzekać, gdy zimą mroźną opóźnienia mierzone są setkami minut a i latem upalnym bywają całkiem imponujące, za nieregularności w przemieszczaniu się pociągów odpowiada ministra, choć odkąd bzykanie muchoministry przestało być słyszalne w tabloidach, a ona sama wyparowała ze zbiorowej pamięci polaków, odzyskaliśmy męskie brzmienie szefa resortu. nawet gdy stanowisko obsadzone jest przez damę, w nazwie znów dumnie powiewają skrzydła huzarów.
termin “sabotażysta kolejowy” był niezwykłe popularny w czasie wojny, kiedy uczestnicy ruchu oporu próbowali dezorganizować ruch niemieckich transportów wojskowych.
pewnego dnia emisariusz duńskiej résistance przebywał z misją w niewielkim mieście w skanii, na południu szwecji. na ratuszu odbywało się właśnie przyjęcie z okazji jubileuszu miasta. w owych czasach w skandynawii nie zwracano się jeszcze do siebie nawzajem przez ty, niezależnie od stanowiska i funkcji. szczególnie w szwecji przywiązywano wielką rolę do przestrzegania konwenansu, więc pominięcie tytułu lub funkcji, zwłaszcza przy oficjalnej okazji, uchodziłoby za nietakt. burmistrz wiedział, że szwecja jest nadziana niemieckimi szpiegami i że żadną miarą nie wolno mu zdemaskować swego duńskiego gościa. jednakże nawyk przestrzegania dobrych obyczajów był silniejszy i zwracając się do niego odruchowo użył sformułowania: panie sabotażysto kolejowy.
nie zarzucajmy mu lekkomyślnie głupoty. gdyby był zwykłym młotem, to nie przewidziałby, że tytuł ten będzie przysługiwał również wszystkim kolejnym polskim ministrom od spraw pociągownictwa – bez względu na płeć i wiek.
sejmi swoi
niekończący się polski reality show, co go już mało kto chce oglądać, a którego nowa odsłona zacznie się za rok…
natan gurfinkiel
Rozbawił mnie Pan do łez. W mojej młodości mówiło się tonem najwyższej pochwały : pięć punktów na Oscara (moje o 30 lat młodsze córki :pięć punktów i kredki.
Target i ewent są ,moimi osobistymi wrogami, cóż, kiedy i językoznawcy z lubością używają owych modnych wytrychów.. Ministra, jak ministra (zwłaszcza jeśli tak ładna jak ta, co to się na sporcie nie znała) jednak ostatnio “powstanka” doprowadziła mnie do amoku. Chyba pora umierać, jeżeli nawet kobiety myślą, że te tytuły w naciąganych formach żeńskich dodają im prestiżu, a przynajmniej są sprawiedliwością dziejową.
Nathan: Dokładnie! A z tymi literkami, to pamiętam jeszcze jednego, co już nie żyje, ale miał ten problem, że nazywał się Kapusta. Więc zmienił na Kapusto. Potem jednak okazało się niewystarczające, bo odkryto u niego talent pisarski, a Kapuścińskie było już zajęte. No powiedz, kto? ja nie podam, bo ceniłem go jako pisarza i nie lubiłem serdecznie (jako bydlaka). Więc imiennie nie ośmieszę i nie zareklamuję.
powstanka (warszawska) – żeby zaraz do amoku?… przecież to przedni dowcip. gdybym odkrył coś takiego chichotałbym radośnie przez cały dzień.
dzięki wielkie. toż to jeszcze lepsze niż bohaterowa narodowa’i robotnikowa niewykwalifikowana, które przed laty bardzo podbudowały moją odporność na ohydę codzienności…
@Jaruta , wolałaby pani “powstańcówka” lub “powstańczyni”? Ew. dla zaznaczenia różnicy stanu cywilnego “powstanna” (powstaniówna)i “powstaniowa”.
Nathan nie chce przyjąć do wiadomości, że gdyby wszystko działało dobrze, to na diabła byłyby nam ministerstwa? No to minister z ministrą muszą (to od Muchy) generować co i rusz jakieś trudności w obawie przed bezrobociem. Nie tylko oni. Co by robiły rzesze ekspertów, gdyby nie problemy? Nie bądźmy egoistami, dajmy im pożyć!
Co zaś do wojska to może zróbmy kiedyś zrzutkę anegdot ze Studium Wojskowego, może być ciekawą lekturą.
“Szeregowy, stańcie a propos bo ja mam do was alibi!”
Słyszane na własne uszy: “A bo to w wojsku jest źle? Ja w wojsku zdobyłem wyższe wykształcenie, a zdobywam jeszcze wyższe!”
Poszła fama, że kapitan robi doktorat z tematu “Krok defiladowy w terenie podmokłym”.
@J.Ł.: Oczywiście nie “poszła fama”, tylko “Fama głosi”. I w zw. z tym: Powiedzcie waszemu Famie, że jest głupi.
Jako baba, nie medyczka nie miałam zaszczytu szkolić się w SW, ale przez ćwierćwiecze brałam udział w szkoleniach różnego typu b.często. Anegdot – swoich i cudzych mam pełen worek. Możemy zebrać niezłą antologię.
@Jaruta, tylko kto by to wydał? 🙂
Przez kolegę, z którym mieszkałem na stancji znałem jego ojca, oficera politycznego z SW politechniki gdańskiej, a nawet bywałem u niego w domu. Dostał order za ’68 rok, choć niczego nie zrobił, by go zdobyć. Resztę pozostawię na wypadek składania antologii 🙂
@J.Ł – najbardziej z tego wszystkiego przemawia mi do wyobraźni “dziewica bohater, wódz powstańców – emilia plater”.
niepotrzebnie tylko udawała pułkownika zamiast zażywać splendoru jako pułkownica.
z określeń ktŕe przychodzą mi do głowy bez podpierania się poezją wieszcza podoba mi się “bohaterowa narodowa”(autorstwo skromnie przemilczę) i “robotnikowa niewykwalifikowana”(jerzy urban)
Panie Jerzy – tylko jedna z lat 70-tych.
Płk I. (w każdej innej sprawie niż polityka całkiem niegłupi człowiek) z GZP prowadził szkolenie dla pionu k.o. WL Uczestnicy to kierownicy klubów garnizonowych, bibliotekarki, instruktorzy k.o., nauczyciele, dziennikarze i inna taka hałastra + oficerowie tego pionu. W pewnym momencie płk.J. zagrzmiał (niewielkiego wzrostu człek) “Towarzysze! Nie może tak być. Nie może! Organizujecie plenery dla artystów – plastyków. Kupujecie obrazy, medale i rzeźby dla potrzeb wojska, robicie wystawy i co ja widzę na tej wystawie? Tu, w holu tego klubu? Nie byle jakiego, bo rodzaju wojsk? No, co ja widzę? Obraz wielki 180 cm na 120 cm – desant i bitwa pod Arnheim, a metr dalej wisi obraz “Bitwa pod Lenino” i on ma najwyżej pół metra kwadratowego i jest szary i na nim błoto! I to ma być wychowanie społeczeństwa?
Szanowni państwo, wybrzydzacie na te neologizmy , a mnie dziecko lat 9 pyta o rodzaj żeński od ‘wroga’ (to dla niego sprawa ogromnej wagi). Wrogini ( jak kniahini) czy inaczej? Pomocy!
Domicello – wróg nie ma formy żeńskiej. Określa ją forma “wroga” (postawa, kobieta, prasa). Moim zdaniem “wróg” – jak każde, poważne zagrożenie – ma tylko formę męską.
@Jaruta: też jestem feministą. Ale jako człowiek podeszły wiekiem przeżyłem już na szosach parę testosteronek, co zasłużyły sobie na nagrodę Darwina nie dożywszy transseksualnego spełnienia.
@domicela, dla mnie to oczywiste – wróżka 🙂
Nathan, miałem gdzieś skan dokumentu z pocz. XX w. To było świadectwo szkolne ze szkoły prowadzonej przez zakonnice.
Właścicielką była panna … Pułhujówna. (słowo honoru, jak odszukam to pokażę)
Do dziś zastanawiam się, jak się nazywał jej ojciec.
@domicela, ależ to oczywiste – wróżka! 🙂
p. Goryński
A ja nie jestem feministką. Pracując wiele lat w męskim, seksistowskim otoczeniu, ani razu nie pozwoliłam siebie potraktować lekceważąco. Szklany sufit? Nie niżej nade mną, niż nad innymi cywilami. Bo to była z góry zdefiniowana sytuacja: wiadomo, że generałem nie zostanę i w gry sztabowe wtrącać się nie będę, ale i żaden generał w pracy mi mieszał nie będzie za bardzo, bo wyjdzie na idiotę; ewentualne głupoty może wygadywać, jeżeli firmuje je własnym nazwiskiem, stopniem i stanowiskiem; moim nie.
Jerzy Lukaszewski
Nieletni czyta i doskonale wie, co znaczy slowo “wrożka”
Jaruta
Stwierdzonie “wróg nie ma formy żeńskiej” jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji, gdy nieletniego dręczy dziewczyna z sasiedztwa (czasem nawet mu przyłozy). Potrzebuje on slowa, ktore określa zarówno stosunek do tej osoby, jak i jej plec.
Mozna sadzic, ze stad wlasnie wziely się zeńskie formy określeń rozmaitych zawodów czy funkcji.