Publikujemy dziś dość sędziwy esej nie byle kogo: samego wielkiego Alberta Einsteina, człowieka, który zrewolucjonizował współczesną fizykę i kosmologię. Opinie umysłu tej klasy są zawsze ważne – niezależnie od tematu.
Poniższy tekst, w Polsce niemal nieznany, został opublikowany po raz pierwszy w roku 1949, w pierwszym numerze amerykańskiego pisma Monthly Review, jedynego dziś (bo do dziś wychodzi i ma się dobrze) poważnego pisma socjalistycznego w tamtym obszarze (i chyba nie tylko…). Tego Monthly Review nie należy mylić z noszącym ten sam tytuł słynnym periodykiem brytyjskim, wychodzącym w latach 1749–1845. Mniejsza jednak o szczegóły prasoznawcze; dociekliwi znajdą zapewne jeszcze jedno pismo o tym samym tytule, wychodzące w latach 1954-56 w… Indonezji. Chodzi jednak o ważne pismo amerykańskie.
Dlaczego esej Einsteina jest nadal interesujący? Z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że pokazuje mało znaną sferę poglądów uczonego. Po drugie dlatego, że niektóre z jego spostrzeżeń dotyczących kapitalizmu – Czytelnikom pozostawiamy ocenę: które – są chyba nadal aktualne. Po trzecie wreszcie, bowiem wyjątkowo trafne okazują się przewidywania wielkiego fizyka, dotyczące tzw. realnego socjalizmu; pozwoliliśmy sobie je wytłuścić, ten fragment znajduje się na końcu tekstu. Ten właśnie fragment powodował, że w okresie PRL esej Einsteina był niecenzuralny.
Artykuł Einsteina był przez Monthly Review publikowany dwukrotnie. Raz, jak powiedzieliśmy, w pierwszym numerze pisma; drugi raz opublikowano go po piętnastu latach od napisania, w roku 1963.
I jeszcze jedno: publikacja tego eseju na łamach „Studia Opinii” nie jest z naszej strony żadnym manifestem ideologicznym. Nie oznacza ona ani że utożsamiamy się z poglądami wielkiego fizyka, ani że jesteśmy im przeciwni. Powtarzamy: sądzimy, że nasi Czytelnicy winni te opinie znać. Zdanie wyrobią sobie sami.
Oto poniżej tekst.
__________________________________________________________________________________
Czy jest wskazane, aby ktoś nie będący ekspertem w kwestiach gospodarczych i społecznych wyrażał poglądy na temat socjalizmu? Z kilku powodów uważam, że jest.
Ekonomia i socjalizm
Rozważmy to zagadnienie najpierw z punktu widzenia wiedzy naukowej. Zdawać by się mogło, że nie ma zasadniczych różnic metodologicznych między astronomią a ekonomią: uczeni w obu tych dziedzinach dążą do odkrycia ogólnie akceptowanych praw dla wyodrębnionego zespołu zjawisk, aby wzajemne powiązania między tymi zjawiskami uczynić maksymalnie zrozumiałymi. W rzeczywistości takie metodologiczne różnice jednak istnieją. Odkrycie ogólnych praw w dziedzinie ekonomii jest utrudnione, ponieważ na obserwowane zjawiska gospodarcze mają wpływ liczne czynniki, które trudno z osobna ocenić. W dodatku, doświadczenia zgromadzone od początku tak zwanego cywilizowanego okresu historii ludzkości są, jak powszechnie wiadomo, obarczone wpływem czynników bez wątpienia nie wyłącznie ekonomicznych w swym charakterze. Na przykład, większość mocarstw w historii zawdzięczało swe istnienie podbojom. Ludy podbijające czyniły się, w porządku prawnym i gospodarce, klasami uprzywilejowanymi podbitego kraju. (…)
Nigdzie nie udało się nam naprawdę przezwyciężyć tego, co Veblen 1 nazwał „grabieżczą fazą” rozwoju ludzkości. Obserwowalne fakty gospodarcze należą do tej fazy i prawa, jakie możemy z nich wywieść, nie znajdują zastosowania do innych faz. Ponieważ prawdziwym celem socjalizmu jest właśnie przejście poza grabieżcze stadium rozwoju ludzkości, ekonomia w jej obecnym stanie nie może nam dużo powiedzieć o socjalistycznym społeczeństwie przyszłości.
Socjalizm zmierza ku celowi społeczno–etycznemu. Nauka nie może jednak tworzyć celów, ani tym bardziej wpajać ich ludziom; może ona, co najwyżej, dostarczać środki do ich osiągania. Same zaś cele wskazywane są przez osobowości o szlachetnych ideałach etycznych i – jeśli tylko cele te nie są chybione, lecz ważkie i żywe – przyjmowane są i realizowane przez wielu ludzi, którzy, wpół nieświadomie, określają powolną ewolucję społeczeństwa.
Z tych powodów powinniśmy uważać, aby nie przeceniać nauki i naukowych metod w kwestii ludzkich problemów. Nie powinniśmy też zakładać, że tylko eksperci mają prawo wypowiadać się na temat organizacji społeczeństwa.
Sposób wyjścia z kryzysu społecznego?
Od pewnego czasu podnoszą się liczne głosy twierdzące, że ludzka społeczność przechodzi kryzys, że jej stabilność została poważnie zachwiana. Charakterystycznym dla takiej sytuacji jest to, że jednostki należące do danej grupy, niezależnie od jej wielkości, są obojętne lub nawet wrogie wobec niej. Aby to zilustrować, pozwolę sobie wspomnieć tu pewne osobiste doświadczenie. Rozmawiałem niedawno z inteligentnym i miłym mężczyzną o niebezpieczeństwie następnej wojny, która w moim przekonaniu poważnie zagroziłaby istnieniu ludzkości, oraz stwierdziłem, że tylko organizacja ponadnarodowa mogłaby nas przed nią uchronić. Wtedy mój gość spytał, bardzo spokojnie i chłodno: „Dlaczego sprzeciwia się pan tak gorąco zniknięciu ludzkiego gatunku?”
Jestem pewien, że jeszcze sto lat temu nikt nie wypowiedziałby czegoś takiego tak lekko. Są to słowa człowieka, który na próżno starał się osiągnąć wewnętrzną równowagę i w zasadzie stracił już nadzieję, że mu się to uda. Co jest tego przyczyną? Czy jest jakieś wyjście?
Społeczeństwo i jednostki
Człowiek jest istotą indywidualną i jednocześnie społeczną. Jako istota indywidualna, stara się on chronić istnienie swoje i swoich najbliższych, zaspokajać swe osobiste pragnienia i rozwijać swe wrodzone zdolności. Jako istota społeczna, zabiega on o uznanie i sympatię swych pobratymców, pragnie uczestniczyć w ich rozrywkach, pocieszać ich w ich smutkach i poprawiać warunki ich życia. Tylko istnienie tych różnych, często sprzecznych, dążeń tłumaczy specyficzny charakter człowieka, a ich konkretna kombinacja określa stopień, w którym dana jednostka może osiągnąć wewnętrzną równowagę i wnieść wkład w kondycję społeczeństwa. Całkiem możliwe, że względna siła tych dwóch popędów jest w zasadniczym stopniu ustalona dziedzicznie. Jednak osobowość, która ostatecznie powstaje, jest w znacznej mierze ukształtowana przez takie czynniki, jak otoczenie, w którym człowiek się znalazł w okresie swego rozwoju, strukturę społeczeństwa, w którym dorasta, tradycje tego społeczeństwa, oraz sposób, w jaki ocenia ono różne typy zachowania. Abstrakcyjne pojęcie „społeczeństwo” jest dla pojedynczego człowieka sumą jego pośredniego i bezpośredniego stosunku do jemu współczesnych, oraz do wszystkich ludzi z minionych pokoleń. Człowiek jest zdolny do samodzielnego myślenia, odczuwania, wysiłku i pracy. Jednak w swoim istnieniu fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym zdany jest on tak bardzo na społeczeństwo, że nie sposób o nim myśleć, czy go zrozumieć, poza ramami społeczeństwa. To właśnie społeczeństwo dostarcza człowiekowi pożywienie, ubranie, schronienie, narzędzia pracy, język, formy myśli i większą część treści tych myśli. Jego życie czynią możliwym praca i dokonania wielu milionów żyjących wcześniej i obecnie, ukrytych za słowem „społeczeństwo”.
Adaptacja do ziemskiej społeczności
Człowiek otrzymuje w momencie narodzin, drogą dziedziczenia, konstytucję biologiczną, którą musimy uznać za stałą i niezmienną, a w której skład wchodzą też naturalne popędy charakterystyczne dla rodzaju ludzkiego. W ciągu swego życia człowiek nabywa również konstytucję kulturową, którą przejmuje od społeczeństwa poprzez komunikację i wiele innych dróg wpływu. […] Zachowanie społeczne istot ludzkich może się znacznie różnić, zależnie od dominujących wzorców kulturowych i rodzajów organizacji społeczeństwa. Na tym właśnie mogą oprzeć swe nadzieje ci, którzy zabiegają o poprawę doli człowieka. Ludzie nie są skazani, mocą swojej konstytucji biologicznej, na to, aby wzajemnie się wyniszczać, czy być na łasce okrutnego, sobie samemu narzuconego losu.
Gdy zadajemy sobie pytanie, jak należy zmienić strukturę społeczeństwa i kulturowe przyzwyczajenia człowieka, aby życie ludzkie uczynić maksymalnie satysfakcjonującym, powinniśmy stale być świadomi, że istnieją pewne czynniki, których nie jesteśmy w stanie zmodyfikować. Jak już wspomniano, natura biologiczna człowieka praktycznie nie poddaje się zmianom. Poza tym, postęp techniczny i procesy demograficzne kilku ostatnich stuleci stworzyły warunki, które zagościły tu na stałe. Na obszarach stosunkowo gęsto zamieszkanych absolutnie niezbędny jest podział pracy i wysoce scentralizowany aparat produkcji. Dawno minęły czasy, które teraz wydają się tak idylliczne, kiedy jednostki czy stosunkowo małe grupy mogły być zupełnie samowystarczalne. Stwierdzenie, że ludzkość stanowi teraz ziemską społeczność produkcji i konsumpcji jest tylko niewielką przesadą.
Zasadniczy kryzys naszych czasów
Mogę teraz w skrócie przedstawić to, co moim zdaniem stanowi zasadniczy kryzys naszych czasów. Dotyczy on stosunku jednostki do społeczeństwa. Jednostka jest obecnie bardziej niż kiedykolwiek świadoma swojej zależności od społeczeństwa. Jednak nie odczuwa ona tej zależności jako atutu, jako organicznej więzi, jako ochronnej siły, lecz raczej jako zagrożenie dla swoich naturalnych praw, czy wręcz dla swojego ekonomicznego bytu. Co więcej – jej pozycja w społeczeństwie sprawia, że jej egoistyczne popędy są stale wzmacniane, podczas gdy skłonności społeczne, z natury słabsze, stopniowo zanikają. Wszystkie istoty ludzkie, bez względu na swoją pozycję w społeczeństwie, cierpią na ów proces zaniku instynktów społecznych. Będąc nieświadomymi więźniami własnego egoizmu, czują się zagrożone, samotne i pozbawione prostej i naturalnej radości życia. Człowiek może odnaleźć sens życia, jakkolwiek krótkie jest ono i pełne niebezpieczeństw, tylko poświęcając się społeczeństwu.
Gospodarcza anarchia społeczeństwa kapitalistycznego w jego obecnym kształcie jest moim zdaniem prawdziwym źródłem zła. Widzimy przed sobą ogromną społeczność producentów, której członkowie nieustannie usiłują pozbawić się nawzajem owoców swej wspólnej pracy – nie siłą, lecz ogólnie rzecz biorąc zgodnie z legalnie ustanowionymi regułami. W związku z tym ważne jest, aby zdać sobie sprawę z tego, że środki produkcji – to znaczy cała zdolność produkcyjna potrzebna do wytwarzania towarów konsumpcyjnych, jak i dodatkowych towarów inwestycyjnych, może prawnie być – i w przeważającym stopniu jest – prywatną własnością jednostek.
Robotnicy i kapitaliści
Dla uproszczenia nazywał będę niżej „robotnikami” wszystkich tych, którzy nie są współwłaścicielami środków produkcji – choć nie jest to zwyczajowe rozumienie tego pojęcia. Właściciel środków produkcji może kupić pracę robotnika. Posługując się środkami produkcji, robotnik wytwarza nowe towary, które stają się własnością kapitalisty. Zasadniczym elementem tego procesu jest stosunek między tym, co robotnik wytwarza, a tym, co w zamian otrzymuje – w kategoriach wartości rzeczywistej. Tak dalece jak układ pracy jest „dobrowolny”, wysokość wynagrodzenia robotnika jest warunkowana nie rzeczywistą wartością produkowanych przezeń towarów, lecz jego minimalnymi potrzebami i zapotrzebowaniem kapitalisty na siłę roboczą w stosunku do liczby robotników rywalizujących o pracę. Ważne jest zrozumienie, że nawet w teorii wypłata robotnika nie jest zdeterminowana rzeczywistą wartością jego produktu.
Prywatny kapitał koncentruje się w rękach nielicznych ludzi, częściowo z powodu rywalizacji wśród kapitalistów, a częściowo dlatego, że rozwój techniczny i rosnące rozbicie świata pracy stymulują powstawanie większych jednostek produkcji kosztem mniejszych. Rezultatem tych procesów jest powstanie oligarchii prywatnego kapitału, nie poddającej się skutecznej kontroli nawet demokratycznie zorganizowanego społeczeństwa. Dzieje się tak dlatego, że członkowie ciał legislacyjnych są wybierani przez partie polityczne, w dużej mierze finansowane lub w inny sposób sterowane przez prywatnych kapitalistów, którzy w praktyce izolują elektorat od legislatury. W konsekwencji, reprezentanci ludu niewystarczająco chronią interesów upośledzonych warstw społeczeństwa. Co więcej, w obecnych warunkach prywatni kapitaliści nieuchronnie kontrolują, bezpośrednio lub pośrednio, główne źródła informacji (prasę, radio, edukację). Indywidualnemu obywatelowi jest zatem bardzo trudno dojść do obiektywnych wniosków i zrobić mądry użytek ze swoich praw politycznych. W większości przypadków jest to zaś wręcz niemożliwe.
Prywatna własność dla zysku
Sytuacja panująca w gospodarce opartej na prywatnej własności kapitału charakteryzuje się więc dwiema głównymi zasadami: po pierwsze, środki produkcji (kapitał) są prywatne, a ich właściciele rozporządzają nimi wedle swego uznania; po drugie, układ pracy jest dobrowolny. Oczywiście, nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo czysto kapitalistyczne w tym sensie. Trzeba w szczególności uwzględnić to, że robotnikom udało się, drogą długiej i ciężkiej walki politycznej, osiągnąć nieco korzystniejszą formę „dobrowolnego układu pracy” dla niektórych z nich. Jednak ogólnie rzecz biorąc, dzisiejsza gospodarka nie różni się znacznie od „czystego” kapitalizmu.
Produkcja odbywa się dla zysku, a nie dla spożytkowania. Nie ma gwarancji, że wszyscy zdolni i chętni do pracy znajdą zatrudnienie; niemal zawsze istnieje „armia bezrobotnych”. Robotnik lęka się stale utraty pracy. Ponieważ bezrobotni i nisko opłacani nie tworzą zyskownego rynku, produkcja towarów konsumpcyjnych jest ograniczona, a konsekwencją jest wielki niedostatek. Postęp techniczny skutkuje często zwiększeniem bezrobocia, zamiast zmniejszeniem obciążenia pracą dla wszystkich. Motyw zysku, połączony z rywalizacją między kapitalistami, jest odpowiedzialny za niestabilność gromadzenia i użycia kapitału, prowadzącą do coraz głębszych kryzysów. Nieograniczona konkurencja powoduje ogromne marnotrawstwo pracy i okaleczenie społecznej świadomości jednostek, o którym wspomniałem wcześniej. Owo okaleczenie świadomości jednostek uważam za najgorsze zło kapitalizmu. Cały nasz system edukacyjny skażony jest tym złem. Uczniom wpaja się stale postawę przesadnej rywalizacji i uczy się ich czczenia sukcesu w ramach przygotowania ich do przyszłej kariery.
Socjalizm jest wyjściem z kryzysu
Jestem przekonany, że jest tylko jeden sposób wyeliminowania całego tego zła, a mianowicie stworzenie gospodarki socjalistycznej i systemu edukacyjnego ukierunkowanego na cele społeczne. W takiej gospodarce, środki produkcji są w posiadaniu samego społeczeństwa, a wykorzystywane są w sposób planowy. W gospodarce planowej, która dostosowuje produkcję do potrzeb społeczności, rozdzielano by pracę pomiędzy wszystkich mogących pracować, oraz zagwarantowano by wszystkim ludziom środki egzystencji. Edukacja jednostki, poza wzmacnianiem jej wrodzonych zdolności, zmierzałaby ku rozwinięciu w niej poczucia odpowiedzialności za innych, zamiast gloryfikować władzę i sukces w naszym obecnym społeczeństwie.
Niemniej jednak trzeba pamiętać, że gospodarka planowa to jeszcze nie socjalizm. Może jej bowiem towarzyszyć całkowite zniewolenie jednostki. Dojście do socjalizmu wymaga rozwiązania nadzwyczaj trudnych problemów socjopolitycznych. Jak, w obliczu daleko idącej centralizacji władzy politycznej i gospodarczej, zapobiec wszechwładzy biurokracji? Jak bronić praw jednostki i tym samym zapewnić demokratyczną przeciwwagę dla władzy biurokracji?
Jasność co do celów i problemów socjalizmu ma najwyższą wagę w naszych czasach przełomu.
Albert Einstein
przetłumaczył Andrzej Stolarczyk dzięki uprzejmości i za zgodą redakcji sieci Znet
Niniejsza wersja jest w stosunku do oryginału nieco skrócona, co zostało zaznaczone w tekście.
Przypisy:
1 Thorstein Veblen (1857–1929) był ekonomistą i socjologiem.



„Socjalizm to ustrój , w którym bohatersko pokonuje się
problemy nie istniejące w żadnym innym ustroju ” – Stefan Kisielewski
Nic dodać , nic ująć.
Kisiel? Cóż…
Miał szczęście umrzeć w porę. Gdyby pożył dłużej stałby się własną karykaturą, jak Korwin Fiki-Miki.
A ja z perspektywy ponad 20 lat od upadku PRL zaczynam doceniać konformistów z czasów PRL.
Niech Pan sobie wyobrazi , że włącza w dzisiejszych czasach telewizor i w wiadomościach news dnia:”Do Gdyni dotarł kontenerowiec bananów. Bohaterscy portowcy pracują w pocie czoła ,aby zdążyć dostarczyć Polakom na wigilijne stoły.”
Niech mi Pan wytłumaczy – w czym było panu lepiej?
Często ludzie argumentują: „Bo nie mam pracy , a kiedyś to każdy miał”. No to widocznie nie masz człowieku kompetencji czy umiejętności , za które ktoś chciałby zapłacić.
Żeby w Polsce były banany w sklepie nie potrzeba MINISTERSTWA DYSTRYBUCJI BANANÓW. Rynek sam załatwi sprawę.
Oczywiście musi być jakieś minimum ingerencji państwa jak wojsko , policja , szpitale, nadzór nad kształceniem w zawodach zaufania społecznego , sądy etc
Mógłbym dowodzić że porównywanie 25 letniego przedziału w dobie rewolucji technologiczno-informatycznej jest nieuprawnione, mógłbym porównywać rok 1945 z 1970, mógłbym dowodzić że banan nie jest owocem niezbędnym do życia w naszej strefie klimatycznej, mógłbym, mógłbym, mógłbym… .Ale gdy czytam idiotyzmy ludzi którzy nie wiedzą skąd im nogi wyrastają, napiszę tak:
W najbliższych latach kwalifikuje się do wyburzenia ok 1.5 mln. mieszkań w blokach z wielkiej płyty wybudowanych w PRL, co spowoduje kolosalne obciążenia dla większości. Tak więc oprócz „dachu pod mostem”i pustych kieszeni, będziemy mieli „banana”!.
@daniel
Może by się Pan zastanowił nad tym, co napisałem?
Uczestniczyłem parę razy w negocjacjach po stronie I Solidarności. Z przykrością wspominam wyższość negocjacyjną ludzi ze strony władzy.
Otóż oni ze wszystkiego znakomicie zdawali sobie sprawę, także z pańskich bananów.
To nie byli Ochódzcy z Misia Barei. Mieli narzucone z góry ograniczenia. Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, że tak znakomicie poradzili sobie z zagarnięciem majątku państwowego po 1989roku. Dlatego rząd Mazowieckiego tak dobrze funkcjonował. Składał się z niezłych ludzi i miał do dyspozycji starą kadrę, chyba bardziej kompetentną niż obecna. Twierdzę, że fachowców we władzach PRL było co najmniej 5%. Teraz jest ich mniej niż 1%.
Ochódzcy zaś często – częściej(!) byli po stronie Solidarności – niech sobie pan przypomni choćby E. Nowaka, dyrektora z zawodu od 1989r… Zawalał, co się dało, swoją karierę zwieńczył doprowadzeniem do upadku Bumaru.
Kończąc, radzę poczytać coś poważniejszego o ekonomii.
„Kapitalizm to ustrój , w którym bohatersko mnoży się
problemy nie istniejące w żadnym innym ustroju”.
Golemizator.
@daniel tak, ale jednocześnie trudno od niego całkowicie uciec. Elementy socjalne są obecne w każdej formie ustrojowej, kwestia tylko proporcji. To one dają poczucie bezpieczeństwa grupom o orientacji niesocjalistycznej.
Socjalizm w Polsce to także; M. Rakowski
– przepraszam za likwidację podziałów klasowych, która była dziełem komunistów, socjalistów i lewicowego odłamu ruchu chłopskiego;
– przepraszam za reformę rolną, o której marzyło i bezskutecznie walczyło kilka pokoleń polskich chłopów;
– przepraszam za nacjonalizację przemysłu, a ściślej tego, co przetrwało okupację hitlerowską;
– przepraszam robotników za to, że komuniści przywrócili im poczucie godności;
– przepraszam za awans społeczny milionów synów i córek chłopskich i robotniczych;
– przepraszam za bezpłatny dostęp młodzieży chłopskiej i robotniczej na wyższe uczelnie;
– przepraszam za likwidację analfabetyzmu, masowego zjawiska w Polsce międzywojennej;
– przepraszam za zbudowanie Polski przemysłowo-rolniczej;
– przepraszam za masowy exodus chłopów z przeludnionych wsi do miast, do przemysłu. Los ten dotknął kilkanaście milionów obywateli PRL;
– przepraszam za to, że dwa pokolenia Polaków żyły nie znając plagi bezrobocia, że zaczynały każdy dzień z poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, że były wolne od troski o przyszłość swoich dzieci;
– przepraszam, że na ulicach polskich miast nie było żebraków ani dziesiątków tysięcy bezdomnych, że nikt nie wyobrażał sobie, by milion dzieci zaczynało dzień bez śniadania;
– przepraszam naukowców, artystów, twórców za to, że dzięki państwowemu mecenatowi nad kulturą i sztuką powstawały arcydzieła filmowe, znane i cenione na całym świecie, a aktorzy, kompozytorzy, dyrygenci i soliści, wnosili cenny wkład w życie narodu i kulturę ogólnoświatową;
– przepraszam za tysiące bibliotek, za tanie książki, za miejskie i wiejskie domy kultury;
– przepraszam, że w czasach PRL powstała kadra znakomitych fachowców i świetnych menedżerów;
– przepraszam za niespotykaną w historii stosunków polsko-rosyjskich inwazję kultury polskiej na bezkresne obszary Związku Radzieckiego. Twórczość znakomitego pisarza Stanisława Lema wydano w ZSRR w nakładzie 3 mln egzemplarzy;
– przepraszam za odbudowę zniszczonej przez hitlerowców Warszawy i wielu innych miast, za przywrócenie pięknej warszawskiej i gdańskiej Starówki;
– przepraszam za odbudowanie z pietyzmem pałaców, kościołów i licznych pomników narodowej kultury, zniszczonych w czasie wojny;
– przepraszam już trzecie pokolenie Polaków, które gospodarzy na ziemiach nad Odrą i Nysą Łużycką, żyjąc w bezpiecznych granicach;
– przepraszam za pokolenie komunistów, które w 1945 roku nie wezwało narodu do walki o zachowanie przy Polsce terenów na wschód od rzeki Bug, na których żyło 5 milionów Ukraińców i 1,9 mln Białorusinów oraz mniej niż 5 mln rdzennych Polaków;
– przepraszam za morską granicę Polski, liczącą 440 km;
– przepraszam za pokolenie Władysława Gomułki, które zagospodarowało Ziemie Zachodnie i z uporem walczyło o uznanie zachodniej granicy, przez ćwierć wieku nie uznawanej przez kolejne rządy Republiki Federalnej Niemiec;
– przepraszam za plan utworzenia strefy bezatomowej w Europie (tzw. plan Rapackiego), który rozsławił Polskę na świecie;
– przepraszam za ustawę o działalności gospodarczej, której projekt mój rząd przedstawił Sejmowi w końcu 1988 roku, a która po uchwaleniu otworzyła drogę do gospodarki rynkowej;
– przepraszam za Okrągły Stół, wspólne dzieło mojego obozu i opozycji. Po raz pierwszy w dziejach Polski, nie tylko nowożytnej, dwa zwaśnione obozy polityczne zasiadły przy jednym stole i znalazły pokojowe rozwiązanie głębokiego kryzysu politycznego, który gnębił kraj przez niemal całe dziesięciolecie.
@Niezależny Ekspert: Nie ma co przepraszać. Niezależnie od systemu kraj by się rozwijał, rozbudowywał, unowocześniał i zmieniał. Można to było zrobić lepiej i z mniejszymi stratami stosunku do rzeczywistości, nie wychowując narodu bezradnych. Na ziemie wschodnie nie było powrotu, niezależnie czy ludzie chcieliby to odebrać czy nie, bo hegemon j e sobie sam zabrał. To se ne vrati. I nie jest to ani zasługa ani jej brak ówczesnych Polaków. Natomiast przepraszać należy za rządzenie krajem dekretami, za brak społecznego mandatu dla ówczesnych władz, za kompletny rozpad ustrojowy i degrengoladę lat 80-tych. Za życie na kredyt za Gierka i za zniszczenie społecznej i przedsiębiorczej aktywności. Za wbicie do głowy, że rząd w Warszawie wszystko zrobi. Za homo sovieticusa, który jak Kaczyński straszy ludzi w XXI wieku.
Niestety Niezależny Ekspercie, nie byłeś niezależny w PRLu. Teraz możesz sobie taki być.
To niech Pan przeprosi za:
– zabójstwo Pileckiego i inne procesy kiblowe
– za Józefa Światło , Julię Brystygier , kata Śmietańskiego , Stefana Schechtera-Michnika i im podobnych
– za „samobójstwo” Jana Rodowicza „Anody” i ubecję
– za kopalnię Wujek i bezpośrednich sprawców
@daniel
Za Blidę? Za uniewinnienie Lipińskiego?
Nie widzę różnicy między między UB-kami a PiS. To że PiS zabił tak mało ludzi, to zasługa czynników zewnętrznych (UE) nie ich wyższej moralności.
Ba, nawet karabiny snajperskie dla CBA kupiono…
Alain Besancon pisał że nie ma różnicy miedzy lewicą a prawicą. Obie są równie amoralne.
A swoją drogą, to Einstein mnie zaskoczył. Nie wiedziałem, że wypowiadał się i na takie tematy i do tego z takim znawstwem. Można się z nim zgadzać bądź nie, ale trzeba przyznać, że rzecz wyłożył o wiele bardziej zrozumiale, niż wielu współczesnych „guru ekonomii”.
Te le mje sa widze, jak mawiają Kaszubi 🙂
Wśród fizyków są bardzo mądrzy i bardzo głupi ludzie. Czasem są tymi samymi osobami.
Einstein pisał największe głupoty o fizyce. Kwantowej. Był bardzo religijnym człowiekiem i nie mógł się pogodzić z konsekwencjami zasady nieoznaczoności.
Tyle, że te głupoty Einsteina były bardzo inteligentne i znalezienie błędów w jego rozumowaniach było wyzwaniem na zjazdach fizyków…
Na temat jego religijności niewiele mi wiadomo, ale jego słynne dyskusje np. z Bohrem jak najbardziej miały (by) konsekwencje teologiczne, gdyby teologowie czytywali fizyków.
To bardzo ciekawe informacje daniela ( powtarzane codziennie przez tydzien w GW) o koniecznosci burzenia tysięcy bloków z wielkiej płyty. Jakoś w żadnym innym kraju nie wpadli na ten genialny pomysł, zwłaszcza w NRD, gdzie bardzo zgrabnie zrewaloryzowano bloki z wielkiej płyty. No i najzabawniejsze są na tym tle wieści z USA, gdzie wali się niemal cała, w 100 procentach kapitalistyczna infrastruktura drogowo-mostowa i trzeba będzie podobno wszystko wyburzyć !!!
@Incitatus pisze:
23 lipca 2013 o 00:54
Einstein pisał największe głupoty o fizyce. Kwantowej. Był bardzo religijnym człowiekiem i nie mógł się pogodzić z konsekwencjami zasady nieoznaczoności.
Radziłbym ostroznie poruszac sie poza granicami swojej kompetencji, bo tam czekaja liczne miny poslizgowe. Zdaje sie, ze Incitatus własnie trafił na takową.
.
Jesli idzie o zastrzezenia Einsteina do mechaniki kwantowej, to nie radze traktowac powaznie jego słynnego powiedzenia o Bogu i kosciach. To było powiedziane dla prasy popularnej i zrobiło kariere, jak to w prasie. Jednak prawdziwe zastrzezenia zostały wyłozone w słynnej pracy Einteina, Rosena, i Podolskiego. Ta praca stała sie jednym z najwiekszych wyzwan i zaowocowała nierownosciami Bella i eksperymentalnym potwierdzeniem podstaw mechaniki kwantowej przez Aspecta. (Pokazanie, ze nie istnieja tzw. parametry ukryte.) To zajeło bardzo wiele lat i trudno jest wymagac, zeby autorzy E+P+R z gory przewidzieli konsekwencje swojej pracy.
.
Podstawowe zastrzezenie Einsteina nie zostało do dzis rozwiazane w sposob zadowalający. Polega ono na tym, ze nie udało sie ani za jego zycia, ani pozniej pogodzic mechaniki kwantowej z teorią wzglednosci. Mozna je pogodzic „ad hoc”, ale tak naprawde sa to teorie ortogonalne w tym sensie, ze nie maja ze sobą wiele wspolnego. Posługują sie odrebnymi aparatami pojeciowymi i jak dotad nie widac, w jaki sposob jedna mogłaby wynikac z drugiej. Nie widac takze, ze obie mogłyby wynikac z jakiejs wiekszej teorii. Ta sytuacja przerosła nie tylko Einteina, ale takze wszystkich pozniejszych fizykow.
.
Nazywanie zastrzezen Einteina głupotami swiadczy o małej wiedzy piszacego. Jesli sa to głupoty, to jak dotad nie znalazł sie nikt, kto by przekonujaco wyjasnił, gdzie lezy bład. Czyli to jednak nie były głupoty, tylko pokazanie istnienia problemu, ktory jak dotad wymyka sie rozwiazaniu.
Jeślibym napisał, że Einstein postulował istnienie ogólnej deterministycznej(sic!) teorii, z której wynikałaby i teoria względności i mechanika kwantowa, zgodziłby się Pan? Że nie zgadzał się z interpretacją kopenhaską, zakładającą wynikanie nieoznaczoności z immanentnych własności Wszechświata?
Poza tym owo słynne zdanie pochodzi nie z prasy, lecz z listu Einsteina do Maxa Borna. Może się mylę, trochę lat już upłynęło…
Swoją drogą, nieźle Pan zabełkotał.
Zdaje sobie Pan sprawę, do kogo pisze? Wypadałoby się dostosować, zamiast tokować…
Może znajdzie Pan sposób na wprowadzenie pustej linii, bez kropki? Wszak fizycy uważają się za najlepszych informatyków na świecie, nieprawdaż?
@daniel:
Nie import bananów miał na myśli Einstein. Raczej cykle ekonomiczne, czy zarządzanie służbą zdrowia…
IMHO, to co ma sens, to jakiś środek między skrajnościami. Są zagadnienia, gdzie wolny rynek nie służy dobru obywateli i wymagają przynajmniej regulacji (przykłady pierwsze z brzegu to służba zdrowia i ochrona środowiska); są zagadnienia, gdzie wolny rynek jest najlepszym rozwiązaniem (gł. powtarzalne 'produkty’, które łatwo wytworzyć — od przysłowiowych zapałek począwszy, na usługach hotelarskich skończywszy).
@PAK „IMHO, to co ma sens, to jakiś środek między skrajnościami.”
Przecież ja w 100% się z Panem zgadzam. Przecież przykład tych nieszczęsnych bananów podałem właśnie jako coś takiego przyziemnego, prostego do czego nie potrzeba szczególnej filozofii i tu właśnie wolny rynek działa dobrze. A jest kilka rzeczy, które powinny być w domenie społecznej, którą reprezentuje państwo.
Ostatnie uwagi Eisteina na temat socjalizmu (łącznie z tą wytłuszczoną) zasługują nie tylko na ogromne uznanie dla autora, ale również na głębokie zastanowienie nad ich treścią. Albowiem każdy z nas ma przed oczami każdego dnia najdoskonalszy wzór systemu w pełni socjalistycznego, który funkcjonuje wręcz znakomicie z pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych. Jest nim nasz własny organizm wielokomórkowy, w którym każdą komórkę można rozumieć jako członka tej wysoko zorganizowanej i wyspecjalizowanej społeczności.
@R. Wilczyński pisze: „każdy z nas ma przed oczami każdego dnia najdoskonalszy wzór systemu w pełni socjalistycznego, który funkcjonuje wręcz znakomicie z pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych. Jest nim nasz własny organizm wielokomórkowy”
.
Ostroznie z takimi porownaniami. Istotnym elementem funkcjonowania komorek jest apoptoza, czyli samobojstwo na rozkaz. Takiego wzorca lepiej nie przenosic na funkcjonowanie spoleczenstw. Niektore probowaly podobnych rozwiazan i nawet mowily o sobie „socjalistyczne”, co prawda z dodatkiem „narodowo”.
.
Lepiej sie trzymac z daleka od pomyslu poswiecania jednostek dla dobra spolecznosci.
„jest apoptoza, czyli samobójstwo na rozkaz”
A może raczej: genetycznie zaprogramowane samobójstwo? Samobójstwo na rozkaz, hm… Czy to naprawdę samobójstwo?
Ale czym Panu apoptoza przeszkadza w socjalizmie?
Socjaldemokratyczni Szwedzi do lat 60-tych kastrowali ludzi, których komisyjnie uznali za społecznie mało wartościowych. Narodowo-socjalistyczni Niemcy i realni socjaliści z ZSRR ich nawet zabijali. Te zjawiska można by uznać za odpowiednik apoptozy, czyż nie?
W końcu to jedynie przyjęcie pewnych zasad etycznych…
Myślę że w dyskusji zaszło pomylenie idei z jej realizacją.
Socjalizm to piękna idea. Tzw. „realny socjalizm” to w dużej mierze jej karykatura, choć idee też tam były obecne i przyciągały wielu pragnących zmiany stosunków społecznych.
Nauki Jezusa nakazują miłość bliźniego, wybaczanie, czynienie dobra. A wyrodziły się w nienawiść do myślących inaczej, mordowanie, tortury i nietolerancję.
Co innego przekonywać ludzi do zmiany myślenia i działania (najlepiej własnym przykładem), a co innego narzucać im siłą swoje poglądy „dla ich dobra”.
OK,
tylko proszę powiedzieć, czy ideały socjalizmu, neoliberalizmu i podobnych idei mających uszczęśliwić ludzi, jeśli tylko będą grzeczni uczciwi i moralni, można zrealizować?
Zawsze znajdzie się jakiś Saint-Just, który ogłosi, że …nie ma wolności dla wrogów wolności, i zacznie się mordowanie ludzi myślących inaczej. Ja nie znam wyjątków od tej reguły.
@narciarz2 pisze: „Istotnym elementem funkcjonowania komorek jest apoptoza, czyli samobójstwo na rozkaz.”
Apoptoza to naturalny proces śmierci komórki w organizmie wielokomórkowym na skutek zużycia materiału. Nie musi to byc wcale samobójstwo na rozkaz. Codziennie umierają i tworzą się nowe. Członkowie społeczeństw też umierają w wyniku zużywnia się materiału biologicznego. Gdzie w tym rozkaz? Dlatego eutanazję na życzenie też byłbym w stanie zaakceptować.
Podoba mi się socjalistyczne współżycie komórek. Długo nie osiągniemy tego ideału, a szkoda. Zbyt wiele w nas egoizmu.