Alina Kwapisz-Kulińska: Trauma rozpisana na listy. Słowo na początek3 min czytania

AKK_02_WL_Dziadki2015-02-03.

Trudno jest ten tekst przeczytać w całości, na jeden raz. A przecież i tak zawiera jedynie cząstki jednego życia. Główny bohater opowieści, a właściwie można powiedzieć, jej narrator – opowieść składa się głównie z jego listów – żył 55 lat. Urodzony w roku 1913, należał do pokolenia, którego losy mnie wydają się najbardziej poruszające z tych wielu polskich, doświadczanych przez wojny, rewolucje, powstania, kataklizmy. To jednak było najmocniej obfitujące we wszystkie możliwe nieszczęścia, nawet jeżeli się je nazywa tylko doświadczeniami. A bohatera powieści los nie oszczędzał.

Krótko wymienię tylko geografię, w jaką się uwikłało jego życie. Wiele mówi. Urodzony w środku Polski. W dzieciństwie z rodzicami uciekającymi przez frontami Wielkiej Wojny, która my nazywamy Pierwszą Światową, trafił do Moskwy. Tam osierocił go ojciec. Podczas powrotu do kraju w Charkowie zginęła jego matka. Chowany u wuja w Wołkowysku (obecnie Białoruś), do szkoły chodził w Wilnie. Po służbie wojskowej (jako rezerwista „odzyskiwał” Zaolzie) osiedlił się najpierw Nowym Dworze Mazowieckim, potem w Warszawie. W roku 1941 trafił na Pawiak. Jego kolejnym adresem stał się obóz w Auschwitz. Ewakuowany do Leitmeritz (Litomierzyce), był tam dokładnie aż do ostatniego dnia wojny. Wrócił do Warszawy, niczego tam nie zastał. Z Polski uciekł do Szwecji. Tam prowadził ciężkie życie niechcianego tułacza, niechętnie przyjmowany przez Szwedów. Nie uzyskał niemieckich odszkodowań, mimo podróży do Niemiec. W roku 1952 – gdy Szwecja za sprawą zmiany prawa stała się przyjaźniejsza cudzoziemcom – ruszył szukać szczęścia w Australii. Kolejne rozczarowania sprawiły, że trafił jeszcze do Argentyny (choć właśnie w Australii miał w tym czasie zyskać pełnię prawe obywatelskich). Nigdzie nie było mu lekko. Świat przed takimi jak on wtedy się zamykał. A towarzyszył mu cały czas syndrom więźnia obozu. Nikt mu nigdy nie pomógł. Nikt go z niczego nie leczył. Żył zdany tylko na swoje siły i wolę życia. Tę miał. Nie wytrzymało serce. Zmarł nagle w roku 1968.

Jego historię – a poprzez nią losy wielu takich jak on – poznamy na podstawie listów do siostry. Też miała życie niełatwe. Strata rodziców w Rosji, szkoła w Piotrkowie (jako rodzeństwo byli rozdzieleni), studia i pierwsza praca w Wilnie, potem nauczanie dzieci polskich górników w Belgii, okupacja we Francji, powrót do kraju w roku 1947.

Rodzeństwo pisało cały czas listy. Po raz ostatni spotkało się w wakacje roku 1939. Potem już nigdy. Listy brata do siostry zachowały się w całości. Są bogatym źródłem wiedzy o losach polskich, kopalnią tematów. Od przedwojennej walki o utrzymanie się na powierzchni inteligentnego młodego człowieka bez koneksji i majątku (jaką poprawną polszczyzną się posługuje, choć nie ma matury!), poprzez uwięzienie w Auschwitz (z jego bardzo ciemnymi następstwami…), Szwecję, Australię i Argentynę. Stamtąd pochodzą nieznane kompletnie obrazki trudów polonijnego życia. Bardzo szczere, bardzo poruszające i burzące wiele mitów.

Sam wybór listów jest bardzo obszerny, dlatego lektura na jeden raz jest trudna. Skarbów w całości korespondencji jest więcej. Może uda się ją kiedyś wydać w całości, z solidnym opracowaniem krytycznym. Jest tego warta.

listy

Download the PDF file .

Alina Kwapisz-Kulińska

 

2 komentarze

  1. RJ 06.02.2015
  2. Alina Kwapisz-Kulińska 10.02.2015