2018-02-12.
To był początek maja 2000 roku. Przygotowywałem się do podróży do Australii z cyklem wykładów na zaproszenie tamtejszej Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego, jej założyciela. W sumie spędziłem w Australii trzy tygodnie. Kilka dni byłem w Sydney, Canberze i Melbourne.
Jak można przeczytać na jej stronie:
W czasie 35 lat działalności Polcul nagrodził około 1500 działaczy demokratycznych i społeczników. Staramy się skompletować ich imienną listę, co nie jest łatwym zadaniem, bowiem przed 1989 r. wiele wyróżnień przyznawano działaczom ukrywającym się pod pseudonimami. Staramy się także nadać rozgłos nagradzanym przez Polcul inicjatywom, propagując w ten sposób społecznikowskie postawy „małych bohaterów”.
Temu celowi służą miedzy innymi dwa filmy o Fundacji, „Tyle dobra dookoła” i „Piękni zwyczajni”. Byłem jednym z nich w jesieni 2000 roku za „pracę w Centrum Kultury i Dialogu w Krakowie”. Piszę o tym, bo wydaje mi się, że działalność tej Fundacji jest zbyt mało znana w Polsce. A szkoda. Warto nagłaśniać to, co do dobre, bo w końcu uwierzymy, że dzieją się tylko złe rzeczy.
Wśród laureatów minionego roku jest dziesięć osób, z których każda robi wiele dobrego, a o których słyszałem mało, albo wcale. Wspominam o tym jako kontekście wstrząsającego artykułu Andrzeja Kaczyńskiego na łamach Rzeczpospolitej „Całopalenie”, który ukazał się 5 maja 2000 r., a zapowiadał ukazanie się książki Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi. Ten artykuł towarzyszył mi cały czas w Australii, gdzie spotykałem się zarówno z katolikami (byłem wtedy jezuitą) jak i z Żydami polskiego pochodzenia.
To były trudne, ale niezwykle ważne dla mnie rozmowy. Zaowocowały wieloletnimi przyjaźniami zarówno z katolikami, jak i z Żydami.
Przypomniała mi tamto doświadczenie rozmowa Sławomira Sierakowskiego z Janem Tomaszem Grossem na portalu Krytyki Politycznej. To długa i ważna rozmowa, którą polecam uwadze Czytelników. Mam wrażenie, że między rokiem 2000 a 2018 wydarzyło się w Polsce bardzo dużo. Obecne trzęsienie ziemi w stosunkach polsko-izraelskich może okazać się pozytywne, jeśli potrafimy podjąć tematy, które wtedy odkrywaliśmy po raz pierwszy .
Jeden pomysł Grossa wydaje mi się możliwy do zrealizowania ponad podziałami politycznymi. Chodzi o przeżycie żałoby po wymordowanych w czasie Zagłady Żydach.
Przed laty rzucił ten pomysł amerykański psycholog o polskich i żydowskich korzeniach, John Hartman z Michigan University. W książce, wydanej wspólnie z polskimi przyjaciółmi z Przemyśla (a z tego miasta pochodzili jego przodkowie) pisał o warunkach porozumienia między Polakami i Żydami. Podpowiada on (w: „Pamiętam każdy dzień… Losy Żydów przemyskich podczas II wojny światowej” red. John J. Hartman, J. Krochmal, Przemyśl 2001) interesujące, choć trudne warunki nawiązania owocnego porozumienia.
Jego uwagi zaintrygowały mnie choćby z tego względu, że właśnie ten dialog napotyka na szczególne trudności i być może zwrócenie na nie uwagi może pomóc w przezwyciężeniu innych przeszkód, pojawiających się w kolejnych próbach dialogu. Proponowana przez Hartmana strategia jest trudna do przyjęcia; przez wielu (zarówno Polaków jak i Żydów) jest odrzucana. Czy to oznacza, że jest niemożliwa do zrealizowania? Może w dzisiejszym kontekście nie ma innej drogi?
Sama książka jest zbiorem wspomnień Żydów przemyskich, którym udało się przeżyć Holokaust; wszakże nie one będą mnie w tej chwili interesowały. Przywołam dwa cytaty z tekstu Hartmana zamykającego książkę, zatytułowanego „Stosunki polsko-żydowskie a Holokaust, spojrzenie psychologiczno-historyczne”. Na początku pisze:
Do najbardziej negatywnych następstw II wojny światowej należą: utrzymujący się polski antysemityzm, który obarcza wszystkich Żydów winą za problemy Polski, oraz reakcyjny żydowski antypolonizm, według którego wszyscy Polacy są, na równi z Niemcami, odpowiedzialni za Holokaust. Mimo że obie strony doświadczyły strat i prześladowań podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej, społeczność polska i żydowska, zarówno w Polsce jak i na świecie, ciągle nie mogą dojść do porozumienia co do znaczenia i interpretacji Holokaustu”
(s. 277).
Swoje refleksje amerykański autor podsumowuje w sposób następujący:
Kluczem do jakiegokolwiek pojednania między Polakami a Żydami jest gotowość uznania cierpień drugiej strony, realistycznego zaakceptowania odpowiedzialności na klęski i niedostatki własnej grupy oraz wola zaakceptowania i odbycia żałoby po stratach, zarówno materialnych jak i psychologicznych związanych z wojną. Oznacza to konieczność weryfikacji mentalności opartej na paranoicznej idei wroga. Gdyby tak się stało, zarówno Polacy, jak i Żydzi mogliby nareszcie docenić fakt, że dzięki swojemu tysiącletniemu współistnieniu na jednej ziemi zyskali więcej, niż gdyby się nigdy nie spotkali.
(s. 297).
Swoje przemyślenia amerykański psycholog opiera nie na badaniach Holokaustu, ale na analizach zachowań ludzi w sytuacjach trudnych i wyzwalających agresję. Dzieje się to również dzisiaj. Nie muszę dodawać, że mechanizm ten da się zastosować nie tylko do stosunków polsko-żydowskich, ale i polsko-ukraińskich, litewsko-polskich itd.
To właśnie w tym kontekście propozycja Grossa wydaje mi się nader trafna. Oto, co proponuje:
Potrzebna jest jakaś żałoba po tych zamordowanych ludziach. Należałoby zapłakać nad tym. Zamiast stawiać pomniki Lechowi Kaczyńskiemu, postawić je Żydom wymordowanym w różnych miasteczkach. Zacznijmy obchodzić rocznice wywózki z jakiegoś miasteczka, tak jak to się dzieje w Warszawie od paru lat. Wiadomo mniej więcej, jakie to są daty – połowa miasteczka zginęła w jeden dzień. Niech tam jakiś dzwon zadzwoni, niech ksiądz coś powie w tej sprawie. I o nic więcej nie chodzi.
No właśnie, o nic więcej nie chodzi – tylko o uleczenie chorej pamięci. Ale to jest bardzo dużo. Co kilka lat spotykam się z Johnem Hartmanem, który robi wiele by upamiętnić ofiary Zagłady między innymi w ramach założonej i kierowanej przez siebie Fundacji Remembrance and Reconciliation. Remontują przede wszystkim cmentarze.
John pyta mnie przy każdej okazji: a jak tam z cmentarzem w Narolu?
Na razie teren żydowskiego cmentarza został ogrodzony, przynajmniej mieszkańcy wiedzą gdzie był. Powoli dojrzewa pomysł uczczenia narolskich Żydów. Może obecna – nie zawsze dobra – debata to dojrzewanie przyspieszy; i to nie tylko w Narolu.
Stanisław Obirek

JAN TOMASZ GROSS – JAK ULECZYĆ CHORĄ PAMIĘĆ?
Proste, wypić solidnego kielicha i po pijaku wyznać PRAWDĘ!
https://twitter.com/wziolek_sj
A tu drogi Profesorze jeden z konfratrów (byłych?)
Wojciech Ziółek SJ podał/a dalej
Elander
@Elander_pl
11 lut
Więcej
W odpowiedzi do @parysmat @KonradPiasecki
Kiedy mówiłam studentom pochodzenia żydowskiego ( w trakcie wycieczek BirthRight) , że na terenach Polski były kary śmierci za pomoc Żydom mówili, że jestem propagandzistką bo gdyby to była prawda to ” Polak T. Gross by im powiedział”. #GermanDeathCamps
ps.
Szkoda pisania…. PiS najbliższe wybory ma w łapie, chyba że ogarnie ich pomroczność jasna…
A mnie się wydaje, że pisać warto bo nie tylko polityką i PiS-em człowiek żyje. Dla mnie ważny jest kontakt z kolegą z Bełżca, który robi, co może by zmienić swoje środowisko, a dowiedziałem się o tym dzięki pisaniu na portalu SO, podobnie dowiedziałem się z tego samego powodu o tym, co robią ludzie jak Adam Naslawski, no więc warto, a ludźmi którzy psuja demokrację i powietrze się nie ma co przejmować, zwłaszcza tymi związanymi z kościołem bo ich czas też minie.
Dzięki Autorowi tekstu uzmysłowiłem sobie, jak niewiele mówi i pisze się w Polsce o inicjatywach podobnych do tej podjętej przez australijską fundację.
O aktywności i sukcesach Polculu wiem niestety niewiele choć Australia jest mi bliska ze względu na mieszkającą tam rodzinę. Natomiast o działalności Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz krakowskiego Klubu Przymierze wiem dostatecznie wiele aby jako Polak nie popadać w kompleksy.
Rada działa już ponad 25 lat i co roku nadaje tytuł Człowieka Pojednania wybranym ludziom dialogu (zainteresowanych odsyłam do szczegółów na http://www.prchiz.pl/prchizkorzenieinicjatywypl.html ) oraz podejmowała i podejmuje wiele innych inicjatyw dobrze służących idei pojednania chrześcijan i Żydów oraz utrwalaniu pamięci o Ofiarach Zagłady.
Podobne działania ma na swym koncie krakowski Klub Chrześcijan i Żydów Przymierze, którego jedną z ważnych aktywności jest przyznawanie dorocznej nagrody im.ks.Stanisława Musiała (szczegóły na: http://www.przymierze.krakow.pl )
Zaś co do apelu o „jakąś żałobę po tych zamordowanych ludziach” to pozwalam sobie zwrócić uwagę Autorowi, że są w Polsce środowiska, które już dość dawno temu podjęły i kontynuują inicjatywę utrwalania pamięci o Ofiarach Zagłady spotykając się co roku w miejscach martyrologii Żydów. Wspominają Imiona Ofiar, modlą się wspólnie w ich intencji i kładą kamienie pamięci na ich grobach.
Przykładem niech będzie comiesięczna modlitwa prowadzona przez ks.Lemańskiego w Treblince (każda ostatnia sobota miesiąca) a także coroczne modlitwy przy pomnikach pamięci podejmowane przez członków społeczności DOM PAMIĘCI „STARSZYM BRACIOM W WIERZE” . Można o tym przeczytać na stronach : https://www.facebook.com/starszym-braciom-w-wierze-775246512543656/ .
Dla osób pragnących wziąć udział we wspólnej modlitwie zawsze jest miejsce pośród uczestników reprezentujących społeczność a informacje o spotkaniach są upubliczniane z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym.
Publicyści niewiele jednak piszą o przywołanych wyżej aktywnościach. I wydaje się, że powodem nie jest jedynie niezbyt szerokie rozpowszechnienie wiedzy na ten temat. Warto jednak zauważyć, że dobry przykład owocuje a dowodem prawdziwości tej oceny są coraz bardziej liczne lokalne inicjatywy upamiętniania żydowskiej martyrologii.
Są zatem w Polsce środowiska, które nie muszą wyczekiwać na zewnętrzne apele czy sugestie. Są ludzie, którzy z potrzeby serca potrafią zorganizować upamiętnienie i robią to. I z roku na rok jest ich coraz więcej….
Muszę przyznać, że komentarz bardzo mi się podoba i biję się w piersi, że o wspomnianych inicjatywach wiedziałem niewiele. I przyznaję rację Adamowi Naslawskiemu, że nazbyt często sprawdza się przysłowie „cudze chwalicie, swego nie znacie…”.
Może to głupio wygląda, że sam zaczynam komentowanie swego tekstu, ale tak naprawdę chcę przywołać email mego kolegi szkolnego, który mi pozwolił go zamieścić właśnie w formie komentarza gdy go zapytałem, czy mogę to zrobić. Oto jego słowa: „Akurat dzisiaj przed południem przeczytałem wywiad Sławomira Sierakowskiego z Janem Grossem „Jan Gross: pomniki należą się Żydom wywiezionym z miasteczek, a nie Kaczyńskiemu”. Pomyślałem, że to, o czym on mówi w kwestii obchodzenia żałoby po zamordowanych Żydach w pewnej skali odbywa się w Polsce. U nas w Bełżcu, co roku 17 marca jest uroczystość poświęcona rocznicy pierwszych deportacji do obozu zagłady z udziałem młodzieży, przedstawicieli lokalnych władz, służb, duchowieństwa. W Narolu 25 stycznia po uroczystej sesji zgromadzeni poszli na cmentarz żydowski pomodlić się. Takie podobne rzeczy się dzieją, ale jakoś nie przebija się to do szerszej świadomości. Brakuje też szerszego wspólnego, Polaków i Żydów, przeżywania rocznic tragicznych wydarzeń. Mnie osobiście brakuje np. takiej wspólnej uroczystości w Bełżcu, z udziałem grup młodzieży polskiej z regionu i młodzieży z Izraela. Kilka razy było to możliwe, a do tego nie doszło. Podczas, kiedy my składaliśmy wieńce i zapalaliśmy znicze w Niszy Ohel, drugą stroną terenu upamiętnienia z flagami przechodziła grupa młodzieży z Izraela, zupełnie nie interesując się tym, co my robimy. Brakuje spontanicznego, życzliwego, otwartego podejścia. Trzeba by było przełamać jakąś niechęć, obawę. Nie wiem jak daleko jest ta granica, którą należałoby przełamać. Ja się spotkałem z pytaniami, dlaczego tam co roku chodzimy, czy nam bardziej niż Żydom powinno zależeć na obchodzeniu tej tragicznej rocznicy. Moja odpowiedź jest zawsze ta sama: oddajemy hołd pomordowanym ludziom, tam zginęli też nasi obywatele, wychowujemy młodzież w duchu pokoju, nauczamy o holokauście i martyrologii innych narodów, robimy swoje i nie oczekujemy za to żadnego uznania”. I dodał już zwracając się do mnie: ” Staszku, myślę tak: róbmy swoje, ale po ostatnich wydarzeniach trzeba więcej czynić na rzecz wzajemnego pojednania tam i dla tych, gdzie jest to pojednanie potrzebne. Żałobę należałoby przeżywać wspólnie, uroczystości w ważne rocznice, dni pamięci, różne sesje naukowe są jak najbardziej wskazane. Jeżeli chodzi o Narol, to myślę, że tam jest dobry potencjał do takich działań”.
Muszę przyznać, że te słowa kolegi szkolnego sprawiły mi ogromną radość, jeśli mogę to zachęcam czytelników SO do dzielenia się podobnymi doświadczeniami. Przecież nasze forum również do tego powinno służyć, bo tak mało wiemy o sobie, co skutkuje tym, że wydaje nam się, że tylko to się dzieje co mówią, na najczęściej wykrzykują politycy i to często tylko po to by zdobyć kolejne głosy wyborców. Mnie się wydaje, że to pokrzykiwanie powinno nas, wyborców. do nich zniechęcać.
Wart przeczytać całość wywiadu Sierakowskiego z Grossem : http://krytykapolityczna.pl/kraj/jan-tomasz-gross-slawomir-sierakowski-wywiad-polska-antysemityzm-holokaust/
ten tekst przeczytał też mój kolega szkolny i jego komentarz czeka cierpliwie aż moderator go puści ….
Wspominałem już kiedyś na SO o uroczystych obchodach 70 rocznicy likwidacji Litzmanstadt Getto w Łodzi w końcu sierpnia 2014 roku. Sporą część młodości w latach 60-tych i 70-tych spędziłem w Łodzi, na terenie dawnego getta, przy czym w szkołach i na studiach wstydliwie przemilczano historię Żydów w czasie II WŚ. Na terenie Parku Ocalałych w Łodzi działa Centrum Dialogu im. Marka Edelmana i ono było organizatorem tych obchodów. (Obchody kolejnych rocznic odbywają się corocznie: https://www.centrumdialogu.com/). Cykl wystaw, filmów dokumentalnych i koncertów, kończył się 29.08.2014 Marszem ocalałych z cmentarza żydowskiego do Radegast Station skąd wywozono Żydów do obozów zagłady. Mnie na tę imprezę zaprsili moi młodzi studenci Polacy, nie majacy żadnych związków ze środowiskiem żydowskim. Wiem, że co roku zaintereswanych kulturą żydowska młodych Polaków przybywa i w/w Centrum odpowiada na ich potrzeby poznania historii naszych obywateli pochodzenia żydowskiego.
* * *
W małym miasteczku na wschodnich krańcach Wielkopolski w którym spędziłem dzieciństwo do 1939 roku połowę spośród 3500 tysiąca mieszkańców stanowili Żydzi. Historia okrutnych zbrodni NIemców, szczególnie na dzieciach żydowskich do dzisiaj stanowi część traumatycznej wiedzy mieszkańców. Od ponad 30 lat stopniowo upamietniane są miesjsca kultury żydowskiej, głównie w postaci tablic informacyjnych.
* * *
Zastanawiając się nad problemem obecności Żydów w historii Polski dochodzę do wniosku, że musi minąć jeszcze może jedno pokolenie zanim o zbrdniach Niemców i Polaków na narodzie żydowskim nasi następcy będa mówić bez emocji, które dzisiaj towarzyszą dyskusjom na ten temat. Paradoksalnie ta nieszczęsna ustawa może w dłuższym czasie pomóc procesowi ujawniania prawdy o historii relacji polsko-żydowskich w trakcie II WŚ. W krótkim czasie nastapi regres w relacjach polsko-żydowskich i tu zgadzam się z Grossem, że Polska nadal będzie postrzegana przez część Zydów jako „ziemia przeklęta”.
SLAWEK
>>Sporą część młodości w latach 60-tych i 70-tych spędziłem w Łodzi, na terenie dawnego getta, przy czym w szkołach i na studiach wstydliwie przemilczano historię Żydów w czasie II WŚ. <<
Jak sobie przypominam, to w tym okresie tematy żydowskie były skrzętnie pomijane ale nie były to tematy wstydliwe.
Dwadzieścia lat po wojnie ludzie dobrze pamiętali jak było naprawdę i kto był kim
Towarzysze z partii nie chcieli być oskarżani o "antysemityzm" więc wężykiem omijano sprawy trudne.
Krytyka (konstruktywna) w tym towarzystwie wzajemnej adoracji, była dopuszczalna na zebraniach POP w innych miejscach nie… bo… wicie, rozumicie.. matoły od łopaty tego nie pojmują..
Co prawda w tym okresie słowo antysemityzm miało inne znaczenie, ktoś kto z różnych powodów nie lubił kolegów żydowskiego pochodzenia miał łatkę antysemity i tyle..
Obecnie antysemitami są ci których Żydzi nie lubią, ot i ta różnica.
Lubienie i nielubienie było i jest wypadkową walki o stanowiska, pieniądze itd. zwykła sprawa.
Konkurencja jest siłą napędową postępu, w moim środowisku zawsze panowała zasada, bądź lepszy od konkurencji.
Jeśli byłeś dwa razy lepszy od reszty, zbędne były telefony wspomagające… choć czasem ułatwiały życie..
W tamtym okresie, środowiska żydowskie były zamkniętymi enklawami które żyły własnym życiem.
Wtedy moi młodsi koledzy czasem "żydłaczyli" co było przedmiotem uśmiechów pozostałych, ale to było rzadkością.
Obecnie, młodzi Polacy pochodzenia żydowskiego zazwyczaj mówią nienaganna polszczyzną, nie znają już jidisz a hebrajskiego uczą się na studiach. Tak ot wygląda dziś… a jak będzie za lat dwadzieścia?
Stare pokolenie ze swoją hagadą odchodzi w niebyt, takie jest życie.
Co uczynią młodzi ze swoim światem, trudno powiedzieć.
Pozdrawiam
uwazam, ze cala ta burza wywolana bublem prawnym IPN ma rowniez pozytywny wydzwiek, a mianowicie, po raz pierwszy media, prasa weszly w polemike o relacji polsko-zydowskiej, o zagladzie zydowskiej na terenie kraju. jest to proces dlugo trwaly, ba pokoleniowy, jestemy na poczatku. Merci monsieur Kaczysnki!
Ważnym dopełnieniem dyskusji o feralnej nowelizacji prawa dotyczącej IPN jest oświadczenie Instytutu Jad Waszem: Ratującą Żydów rodzinę Ulmów zdradzili polscy sąsiedzi, które przedrukowuje dzisiejsza Rp:
http://www.rp.pl/Konflikt-Polska-Izrael/180219546-Instytut-Jad-Waszem-Ratujaca-Zydow-rodzine-Ulmow-zdradzili-polscy-sasiedzi.html
Dobrze że do krytyki dołączyli również zwolennicy PiS-u Zofia Romaszewska i Sławomir Cenckiewicz. Może więc przyjdzie otrzeźwienie?