20.08.2018

Jak usunąć religię z przestrzeni publicznej i wepchnąć ją na powrót do sfery prywatnej?
Będzie trudno.
Burmistrzowie wielu miast z ufnością zawierzają gospodarki komunalne Maryi i Chrystusowi. Zawierzenia zostały przyjęte i teraz miejscy włodarze nie muszą już nic robić. Mieszkańcy są bezpieczni na wieczność. Do licznych zawierzeń dochodzi też w medycynie i szkolnictwie. Nie trzeba leczyć, ani uczyć. Rolę lekarza i nauczyciela przejmie Bóg za pośrednictwem księdza. Chrystusa koronowano na króla Polski, chyba już kilkakrotnie, Maryja została oficjalnie królową, a Jarosław Kaczyński jest dla wielu prorokiem vox populi, vox Dei. A więc jednak jesteśmy wybranym narodem. Teraz realizujemy tylko wolę Boga.
Tysiące obywateli podpisało petycje o zaostrzeniu antyaborcyjnego prawa, już i tak w Polsce drakońskiego. Pojawiają się propozycje dodatkowego opodatkowania ateistów, jako grupy nie mającej wiele wspólnego z narodową tożsamością. Poseł Dominik Tarczyński (PiS) z dumą opowiadał w telewizji, że Polska nie przyjęła ani jednego uchodźcy. I dzięki temu nadal jesteśmy chrześcijańskim narodem. Inne kraje z pewnością zadroszczą nam tego osiągnięcia. Internet obiegła niedawno wypowiedź młodego księdza, który rozmarzył się przed kamerą, aby homoseksualistów można było ponownie palić na stosie. Jak w średniowieczu. To były czasy! Naprawdę szkoda, że minęły! Ale pomarzyć przecież można. Mariusz Błaszczak, urzędnik państwowy i minister, pogardliwie nazwał maszerujące środowiska LGBT „paradą sodomitów”. Bokser Adamek streścił swoje pragnienia bardzo krótko. Według niego Polską powinien rządzić ksiądz dyrektor Tadeusz Rydzyk.
Będzie więc trudno.
Religia jest wszędzie. Jeżeli jest jakaś przestrzeń, którą tylko można sobie wyobrazić – religia już tam jest. I w telewizji, w rządzie, w szkole, w szpitalach, na ulicach, podczas manifestacji i rocznicowych obchodów. Gdy kiełkuje zboże i kiedy się je zbiera. Gdy lodem pokrywa się jezioro i gdy przychodzą roztopy. Kiedy kończy się życie i kiedy się zaczyna. W ludzkim sumieniu i pamięci. W świątek, piątek i niedziele. Niemal wszystkie budynki, drogi, mosty, biznesy, tory i pociągi, przedszkola i żłobki, sale porodowe i stadiony, nawet statki i samochody, zanim zaczną służyć obywatelowi, muszą najpierw otrzymać błogosławieństwo kleru.
Byłby to idiotyzm, gdyby nie była to nasza rzeczywistość.
Ale jeżeli to tradycja, to po co ją zmieniać?
Polski katolik dziwi się, że państwo nie ogłasza oficjalnie chrześcijaństwa religią obowiązującą. Prawdopodobnie taki zapis pojawi się w projekcie nowej Konstytucji. Co z tego, że na Zachodzie czy w Ameryce jest inaczej? Pieprzyć to! Tu jest Polska. Chrześcijaństwo jest związane z początkami naszej państwowości. Poza tym chyba każdy zgodzi się z przekazem Dekalogu. Dlaczego w takim razie sojusz Kościoła z Państwem jest czymś niewłaściwym?
Pewnie można się spierać, czy mamy już teokrację, czy jeszcze nie. Jedno jest jednak pewne: Polska nie jest państwem świeckim. Kościół, za przyzwoleniem polskiego państwa, ma dzisiaj znaczący wpływ na proces legislacyjny. Oznacza to spadek bezpieczeństwa dla każdego obywatela oraz utratę indywidualnych wolności (w tym wolności od religii).
*
Być może marzenie młodego księdza o stosach dla homoseksualistów nie spełni się. Nie będzie też torturowania innowierców i polowań na czarownice. Ale większość religijna, zachęcona wsparciem państwa i Kościoła, będzie stanowczo domagać się od ustawodawcy dodatkowych przywilejów kosztem mniejszości. I je otrzyma. W tym czasie Kościół i państwo będą nadal dzielić się ludzką wolnością, zagarniając przestrzeń, która konstytucyjnie (a więc w Polsce już tylko teoretycznie) należy do obywatela.
Zaproszenie Kościoła do współrządzenia Polską oznacza więc religijno-polityczną tyranię wymierzoną w mniejszości wyznaniowe i polityczne, ale również w rasowe, seksualne i narodowe. Kobiety, które będą sprzeciwiać się roli wyznaczonej jej przez Boga, zostaną odpowiednio ukarane. Rząd wraz ze wspólnotą religijną pracują nad końcowym kształtem ustawy.
Ewangelia jest ponad Konstytucję. Przypomniał nam o tym niedawno abp Wacław Depo. W konsekwencji religijność jest ważniejsza od przestrzegania świeckiego prawa. Moralność chrześcijańska staje się podstawą państwowego ustawodawstwa. A mniejszości? Przemykają się w cicho pod ścianami, unikając chrześcijańskich oczu.
Rydzyk może rządzić taką Polską. A Adamek może w niej boksować.
Dariusz Wiśniewski

Niedemokratyczna instytucja z centralą poza granicami Polski bierze czynny udział w kampanii wyborczej, łamiąc też bezkarnie ciszę wyborzczą. Czy takie wybory można zaliczyć do demokratycznych? Czy były inne od 1989 roku? Czy zbadano ile głosów oddano po bezpośredniej agitacji z ambony, aby SN nie mógł uznać, że ten wpływ był pomijalny?
Czy nasze władze były wybierane demokratycznie?
Jest na to sposób:
@Pirs Sposób dobry jest (podobno Polacy, mający płacić podatki w Niemczech, tracą nagle wiarę ojców, nie wiem czy to prawda), ale niewykonalny w Polsce. Wiemy, że wówczas krk poszedłby z torbami. Sprawy idą w takim kierunku, że prędzej możemy oczekiwać podatku np. na rzecz ratowania zabytków kościelnych, a wiadomo, że kościół staje się zabytkiem natychmiast po wybudowaniu. Nikt nie podniesie ręki na krk, bo mu tę rękę władza odrąbie, a lud pogruchocze kości. Zadziwia mnie niezwykły proces wypierania przez Polaków z ich świadomości zjawisk opisanych przez autora artykułu. Nawet pedofilia nie jest problemem („nauczyciele to też pedofile” – usłyszałem kiedyś, plus sprawa Romana Polańskiego, którego nazwisko w ustach znanych mi katolików zamyka dyskusję). Skłaniam się do wniosków pesymistycznych: decydująca większość Polaków godzi się na taką rolę kościoła rzymskokatolickiego w państwie.
Polacy mieszkający i płacący podatki za granicą nierzadko stają przed wyborem, którego dotychczas nie mieli. Oto państwo poprzez urząd podatkowy pobiera podatek od wyznawców tej lub innej religii. W niektórych krajach jest on zróżnicowany. Tu gdzie ja żyję stopa tego podatku (gdy ja dokonywałem wyboru) była wyższa dla członków kościoła katolickiego, niższa dla protestanckiego, który wówczas był uważany za kościół państwowy a po wprowadzeniu pewnych zmian na przełomie wieku jeszcze niższa dla osób nie należących do żadnego. W tym ostatnim wypadku nie nazywa się podatkiem kościelnym a opłatą pogrzebową, bo państwo poczuwa się do zapewnienia ostatniej posługi tym podatnikom, którzy nie mogą lub nie chcą liczyć na żaden z kościołów. Przynależność lub jej brak do któregokolwiek z kościołów określa podatnik sam w swoim oświadczeniu podatkowym. Postawiony przed takim wyborem Polak wybierze być może najtańsze rozwiązanie, być może jednak zastanowi, czy naprawdę czuje się członkiem tej lub innej wspólnoty religijnej i czy chce na nią łożyć.
Mnie to specjalnie nie dziwi. Po ’89 roku większość społeczeństwa znalazła się w świecie, którego reguł nie rozumiała i nie rozumie. Nikt ich nie dokształcał, a ich sytuacja często zamiast się polepszyć, pogorszyła się. Nie tylko materialna. Obudzili się w świecie bez tak potrzebnej stabilności, a co za tym idzie, bez jasnego, prostego i zrozumiałego drogowskazu. Większości ludzi jest on naprawdę potrzebny.
Idealnie nadaje się do tego religia, która jest najprostszym z możliwych sposobem objaśniania świata, czynienia go zrozumiały, a co za tym idzie – przyjaznym. To przecież jest geneza wszelkich religii.
Nie zawsze dociera do nas jak bardzo wielu rodaków nadal tkwi w PRL-u, który był o tyle zrozumiały, że wiadomo kto rządził, kto miał coś do powiedzenia, a kto nie i w którym zwykły człowiek nie martwił się co jutro włoży do garnka. Dziś się martwi i nie rozumie dlaczego tak jest.
Nie możemy wymagać, by każdy Polak był wybitnym specjalistą, intelektualistą zdolnym do samodzielnej refleksji nad otaczającym go światem. Nigdy tak nie było i nigdy nie będzie.
Religia daje mu obraz świata jasny i prosty, a nawet jeśli czasem coś go w tym obszarze denerwuje, to przełknie to w imię „plusów” jakie niesie za sobą jej wyznawanie, a przynajmniej – nieprzeciwstawianie się jej.
Nietrudno zauważyć, że sekularyzacja Europy najszybciej postępowała w krajach stabilnych i zamożnych. Jeśli na skutek jakichś wydarzeń bądź procesów ekonomiczno politycznych sytuacja w Europie ulegnie pogorszeniu, wystąpi tam to samo zjawisko co u nas.
Za mało mieliśmy czasu, by ludzie nauczyli się z czego bierze się dobrobyt i dlaczego dla niektórych zawsze będzie tylko marzeniem.
Niebawem o tym liście ukaże się tekst w SO, ale już można zacząć czytać: http://w2.vatican.va/content/francesco/pl/letters/2018/documents/papa-francesco_20180820_lettera-popolo-didio.html
to przypomina, że jednak to nie Rydzyk i nie Depo wyznaczają kierunek…
Oj, Panie profesorze….
quote;
„Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki” – powiedział nam św. Paweł. Poprzez postawę modlitewną i pokutną będziemy mogli wejść w osobistą i wspólnotową harmonię z tą zachętą, aby wzrosły między nami dary współczucia, sprawiedliwości, zapobiegania i zadośćuczynienia. Maryja potrafiła stać u stóp krzyża swego Syna. Nie uczyniła tego w byle jaki sposób, ale stała mocno na nogach i obok krzyża. Tą postawą wyraża swój sposób bycia w życiu. Kiedy doświadczamy pustki wywołanej przez te rany Kościoła, dobrze będzie nam wraz z Marią „przykładać się bardziej do modlitwy”[10], starając się wzrastać bardziej w miłości i wierności wobec Kościoła. Ona, pierwsza uczennica, uczy nas wszystkich, jak powinniśmy postępować w obliczu cierpienia niewinnych, bez uników i małoduszności. Patrzenie na Maryję oznacza uczenie się odkrywania gdzie, i jak musi stać uczeń Chrystusa.
Niech Duch Święty da nam łaskę nawrócenia i namaszczenia wewnętrznego, abyśmy w obliczu tego przestępstwa nadużyć mogli wyrazić naszą skruchę i naszą stanowczość, by odważnie z nimi walczyć.
Watykan, 20 sierpnia 2018 r.
Franciszek
ps.
Czyż to nie jest budujące?
Najbardziej podoba mi się passus z Maryją stojącą na obu nogach….
„jednak to nie Rydzyk i nie Depo wyznaczają kierunek”.
Kierunku może nie wyznaczają, ale zapach w grajdołku produkują jak najbardziej. Zapachu by nie było, gdyby był przewiew. Ale przewiewu nie ma. Sami swoi dookoła, Rydzyk i Depo między nimi. Maja swojskie dusze, nie do końca wyszorowane. I dlatego śmierdzi.
A ja się upieram, że idzie nowo, choćby z Poznania (Ks. dr Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego” krytykujący prawicowych analfabetów teologicznych), czy z Łodzi (abp Ryś przyjmujący wyklętego przez swoich ks. Lemańskiego). Tak wiem, dwie jaskółki wiosny nie czynią, ale jednak jeśli się rozejrzeć jest ich więcej. Można więc w różnych kierunkach patrzeć i różne zapachy odnotowywać, ważne by się nie skupiać tylko na jednych…
@ Obirek,
Ja tez miałem dobre zdanie o biskupie polowym Guzdku (mieszkałem w parafii wojskowej, także zwierzchnikiem lokalnych księży nie był lokalny biskup, tylko polowy właśnie – stąd większe zainteresowanie polowym) i miałem nadzieję, że jego nominacja oznacza, że zmienia się kierunek.
Ale potem pojawiła się np. nominacja w Krakowie i mi przeszło.
Czy papież Franciszek wyznacza kierunki? W polskim kościele? W dużej mierze jest po prostu przemilczany, ignorowany lub przeciwstawiany „naszemu prawdziwemu świętemu papieżowi”. A Rydzyk nadaje codziennie.