Ernest Skalski: Jan to głowa!5 min czytania

09.02.2019

Władza i społeczeństwo, mające odrębne i przeciwstawne interesy, stale, w zasadniczy sposób skonfliktowane, trwają w swoistym klinczu, wypracowując jakiś modus vivendi et operandi. 

To był punkt wyjścia dla oceny sytuacji, który przedstawiał przy biesiadnym stole Jan Olszewski.

Jak się przy tym stole znalazłem?

W Sylwestra na przełomie lat 1968/1969 poznałem adwokata, Jana Konopkę, z którym zaprzyjaźniliśmy się, prowadząc ożywione życie towarzyskie w następnych latach. W tym towarzystwie między innymi znajdowali się adwokaci, Stanisław Szczuka i tylko co zmarł Jan Olszewski. Konopka i Szczuka umarli wcześniej.

Gdy ich poznałem, byli pod naciąganymi pretekstami zawieszeni za obronę w procesach politycznych. Był więc czas  na częste, wesołe, mocno zakrapiane spotkania i ciekawe rozmowy na  bardzo różne tematy. Prawo i jego stosowanie w PRL, historia, polityka, obyczaje. Polityka na bieżąco podrzucała gorące tematy.

Rok 1968 w kraju, tak jakby się nie był zakończył. Na to nałożył się Grudzień ’70, bunt robotników na Wybrzeżu, zamiana Gomułki na Gierka. Ów modus, wypracowany po Październiku ’56, z dużym udziałem Jana, autora zasadniczych tekstów w „Po prostu”,  skończył się w dosyć gwałtowny sposób.

W toku wielu dyskusji Olsz przedstawił swoją koncepcję, która w omawianych na bieżąco wydarzeniach znajdowała pewne ogólne prawidłowości. Nie był to jednak wykład ex cathedra, raczej swobodna rozmowa. Powtarzam — co pamiętam, pilnując się, by nie dodawać od siebie.

Na trwałą sprzeczność między opresyjną władzą i społeczeństwem składają się dwa podstawowe spory — tłumaczył. W skrócie i uproszczeniu to: spór o Chleb i spór o Wolność. Nie wszyscy w społeczeństwie są w jednakowym stopniu zainteresowani tym dwoma dobrami. Odwołując się do archaicznych już wówczas, ale czytelnych terminów: „ludzie pracy” w większym stopniu domagają się Chleba, a „warstwy oświecone” – Wolności.

Okresy względnej stabilizacji nie są okresami harmonii. Napięcie trwa cały czas, pod wpływem różnych bodźców nasila się i słabnie. Wszakże sprzeczności się kumulują i dochodzi do spięcia, wybuchu, buntu. 

Władza musi na to zareagować. Spacyfikować lub rozładować; czy wpierw jedno, a potem drugie. Później następuje kolejny okres względnego spokoju. Zdając sobie sprawę, czy przeczuwając takie zaognienie, władza nieraz je przyśpiesza i prowokuje, by rozegrać to w sprzyjających dla siebie okolicznościach. Najważniejsze z jej punktu widzenia, to rozgrywać oddzielnie konflikty o Wolność i o Chleb.

Pytałem, czy nie sądzi, że taki makiaweliczny plan jest zbyt inteligentny, jak na rządzącą nami ekipę. Jan odpowiadał, że bardzo często ludzie — nawet zbiorowo — intuicyjnie reagują na  rzeczywistość.

Tak czy inaczej, Marzec ’68 był wyraźnie sprowokowaną rozgrywką o Wolność. W latach sześćdziesiątych popaździernikowa  „mała stabilizacja” już przestawała satysfakcjonować. Narastało rozczarowanie marnym poziomem życia, zwłaszcza po pewnym uchyleniu kurtyny dzielącej nas od Zachodu. Gomułka w odbiorze społecznym nie był już wybawicielem z opresji stalinizmu, a stawał się irytującym zrzędą. W aparacie władzy parła w  górę ferajna drugiego garnituru, skupiająca się w ruchu — czy frakcji — tzw. partyzantów, pod przywództwem ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara. Nurt nacjonalistycznego komunizmu podmywał pozycje komunizmu internacjonalistycznego, czyli po prostu — starych działaczy.

A z drugiej strony narastał protest inteligencji, domagającej się Wolności. W praktyce – poluzowania rygorów. Klub Krzywego koła i inne zgromadzenia dyskusyjne. List „34”, walczących o wolność słowa, rewizjonistyczny list Kuronia i Modzelewskiego do partii, ferment na niektórych uczelniach. W tych warunkach zapowiedź zdjęcia ze sceny „Dziadów” z  podaniem terminu ostatniego spektaklu była świadomą chyba prowokacją.

Tę rozgrywkę o Wolność władza wygrała. O Chleb w roku 1968 nie upomniano się jeszcze. Klasa robotnicza na wiecach potępiała „syjonizm”. Wiadomo było, co za tym się kryje, więc nie wykluczone, że szczerze. 

Już wkrótce był Grudzień ’70. Podwyżka cen sprowokowała – świadomie? Podświadomie? – robotników Wybrzeża do walki o Chleb. Walczący o Wolność byli przejściowo spacyfikowani. Do roku 1976, gdy oba nurty sprzeciwu zaczęły się łączyć ze sobą. 

Teraz to już historia. Ale za stołem u mecenasa Konopki – bo głównie tam się nasze debaty toczyły – mówiliśmy o bieżących wydarzeniach, a te są zawsze chaotyczne. Dopiero po czasie, po zbadaniu materiałów udaje się z gąszczu faktów wydzielić to, co najistotniejsze, pokazać jakiś spójny mechanizm. Przypominając po latach, stwierdzam, że Jan Olszewski potrafił to robić na bieżąco.

Trzech mecenasów nie było izolowaną grupką. Było wokół wielu ludzi. I to nie byle jakich. Działy się tam różne ciekawe i nieraz zabawne rzeczy. Jak się może wezmę za pisanie wspomnień, to i o tym napiszę.

Teraz tylko o Janie Olszewskim. I tylko o okresie, w którym miałem z nim kontakt. Ten równy facet, wesoły kompan, ksywa Naczelnik, nie stwarzając  dystansu, wyróżniał się w towarzystwie. 

– Jan to głowa! – mawiał o nim jego współobrońca procesowy i przyjaciel, Jan Konopka. I wszyscy przyznawali mu rację.   

Ernest Kajetan Skalski

Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.

Print Friendly, PDF & Email