Telewizja pokazała (496)13 min czytania

14.02.2019

W związku z aferą, związaną ze spółką „Srebrna”, przypomina się stara zagadka:

– Czym się różnią ludzie porządni od kombinatorów? Porządni mają porządne pensje, porządne majątki, porządne mieszkania i samochody, a kombinatorzy kombinują jak tu związać koniec z końcem.

Premier Morawiecki skomentował ujawnione nagrania rozmowy prezesa Kaczyńskiego ze zleceniobiorcą projektu budowy dwóch wysokościowców dla pisowskiej spółki „Srebrna”. W rozmowie Kaczyński mówi, że nie zapłaci zleceniobiorcy za dotychczasową pracę i jak chce, to niech idzie ze sprawą do sądu. Premier Morawiecki stwierdził, że ta rozmowa świadczy o krystalicznej uczciwości prezesa Kaczyńskiego.

Komentarz internauty:

– Wczoraj w sklepie wziąłem parę towarów, po czym oświadczyłem przy kasie, że nie zapłacę i niech idą ze sprawą do sądu. Cały sklep bił mi brawo i mówili, że jestem krystalicznie uczciwym człowiekiem.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\496 a.jpg

* * *

Na marginesie afery reprywatyzacyjnej:

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\reprywatyzacja.jpg

* * *

Działania opozycji przypominają operę. Poszczególni politycy niemal śpiewają „Łączmy się, łączmy się, tylko połączeni obalimy PiS, wyborcy premiują jedność” itp., ale stoją w miejscu i nic nie robią tak jak śpiewacy w operze. Pojawił się Robert Biedroń i śpiewają „On rozbija jedność, przez niego PiS wygra, on działa na korzyść PiS-u”. W ogóle wysyp komentarzy jest ogromny, a warunki, jakich zdaniem komentatorów nie spełnia Biedroń i jego program – surowe, takie, jakich nie stawiano nikomu innemu. Wyliczenia, jak inicjatywa Biedronia niszczy koalicję opozycji i daje zwycięstwo PiS-owi, pojawiają się w co drugim komentarzu.

Chciałbym, żeby ktoś z tych komentatorów wyjaśnił tajemnicę: partie opozycyjne znają system d’Hondta, wiedzą o konieczności współpracy, opracowania jakiegoś wspólnego programu, nawet pewnego zjednoczenia – dlaczego wobec tego przez trzy lata nic w tym kierunku nie zrobiły?

* * *

Zamieszanie z brexitem trwa. Część wyborców w Wielkiej Brytanii zorientowała się, że została oszukana przez polityków i zwolenników brexitu, że niesie on wiele niedogodności, i chciałaby ponownego referendum. Na przyszłość warto rozważyć takie rozwiązanie: zanim odbędzie się referendum w podobnej sprawie, należy wprowadzić na trzy miesiące przepisy, jakie będą obowiązywały po uchwaleniu nowego prawa, np. brexitu. Wtedy obywatele zobaczyliby, jakie ta decyzja pociąga za sobą niedogodności i ewentualne, jakie ma zalety i głosowaliby świadomie. Zwykle głosując za zmianami, wyobrażamy sobie, że nowy układ będzie miał wszelkie zalety – bez wad i że zalety starego układu zostaną zachowane. Tak praktycznie zagłosowaliśmy za kapitalizmem.

* * *

Przyzwyczailiśmy się do życia w kłamstwie głoszonym publicznie. Póki to jest jak w piosence „Żołnierz dziewczynie nie skłamie, ale nie wszystko jej powie” to jeszcze pół biedy – rozumiemy, że język dyplomacji ma swoje wymagania, że nie wszystko można powiedzieć wprost. Ale mamy do czynienia z coraz bardziej bezczelnymi kłamstwami i coraz bardziej akceptujemy taki stan rzeczy.

Układ państwo-Kościół jest jednym z wielu przykładów. Rząd, wraz ze związkami zawodowymi opowiada nam bajkę o tym, jak to się troszczy o pracowników dużych sklepów i w związku z tym wprowadza „niepracujące niedziele”, gdzie duże sklepy są zamknięte. A chodzi o to – o czym wszyscy wiedzą – że Kościół chce skłonić w ten sposób ludzi, żeby w niedziele chodzili do kościołów, a nie na zakupy. Księża nie potrafią wiernych przekonać, więc Kościół ucieka się do pomocy państwa, które pewne rzeczy wymusza pod groźbą kar, a sytuacja dotyczy wszystkich obywateli. W rewanżu Kościół nakłoni wiernych do głosowania na spolegliwych mu polityków. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że taki układ działa, a ludzie poddają się kłamliwej argumentacji i politycznym wskazówkom Kościoła, nawet kiedy zdają sobie sprawę z tego, że są oszukiwani.

(Swoją drogą szkoda że nie skorzystano z mego pomysłu aby otworzyć sklepy przy kościołach).

Codziennie mamy zalew kłamstwa ze strony polityków i to już nikogo nie dziwi, a powinno dziwić przede wszystkim dziennikarzy, którzy mogliby w rozmowach z politykami korygować ich kłamstwa, zadawać im konkretne pytania obnażające te kłamstwa, a nie tylko podsuwać mikrofony. A dziennikarze rozmawiają z kłamcami jak z poważnymi politykami, proszą o komentarze, zapraszają ich wielokrotnie do mediów.

Smutne jest także to, że opozycja zaadaptowała się do tego stanu rzeczy i nie stara się mówić prawdy wyborcom. Stara się konkurować w kłamstwach, w prymitywizmie i demagogii z partią rządzącą, często głosuje tak jak ta partia, żeby nie podrażnić Kościoła i nie narazić się na ataki. W rezultacie, kiedy czasem ktoś powie głośno parę słów prawdy, traktowany jest jak nowy przywódca narodu. Ale to doświadczenie nie przekonuje opozycji, która stara się uciułać swoich parę procent, opierając się na coraz węższej grupie zwolenników.

To się niewiele zmienia. Rok temu pisałem:

Żałosne głosowania posłów opozycji w sprawach uczczenia NSZ, przywilejów dla myśliwych, skierowania łagodnej ustawy aborcyjnej do dalszego czytania w komisji, wykazują, że są to marni ludzie i strach byłoby oddać im władzę. Niczego nie nauczyli się z błędów PO, która zniechęciła do siebie część wyborców właśnie takimi głosowaniami, kiedy m.in. głosowano o postawieniu Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu, a część posłów PO z panią premier Kopacz na czele, w ogóle nie przyszła na głosowanie. Pani premier wolała pojechać w odwiedziny do córki.

To nie są pomyłki czy roztargnienie, bo to nie są małe dzieci – oni naprawdę mają w głowie takie poglądy, „sumienie” i asekurację. Nie nadają się na swoje posady i w następnych wyborach powinni zostać wykreśleni albo przesunięci na koniec listy. Ale to marzenie. W Polsce co by poseł zrobił, to nigdy nie kompromituje się na tyle, żeby wypaść z obiegu.

Tłumaczenie pani Lubnauer:

My jesteśmy ugrupowaniem nowym i bardzo wielu posłów, nie mając doświadczeń w polityce, nie zdaje sobie sprawy, że nie głosują za danym projektem, tylko za skierowaniem go do komisji.

Komentarz Krzysztofa Stanowskiego:

Wreszcie wiarygodne tłumaczenie Nowoczesnej. Mówią, żeby ich zrozumieć, bo w ich gronie jest wielu debili i przepraszają. Ja to szanuję.

Miło będzie zobaczyć posłów PO i .Nowoczesnej gdy dołączą do kolejnego „czarnego protestu” kobiet, sugerując że wspierają ich postulaty. Na pewno kobiety docenią szczerość intencji posłanek i posłów.

My nie mamy żadnej opozycji, mamy tylko nierządzących.

* * *

Oczekuje się od przywódców politycznych, aby się zdeklarowali w jakiejś sprawie, zrobili coś konkretnego, a oni kluczą. Partie opozycyjne od trzech lat nie zbliżyły się do siebie, nie określiły ogólnego programu przyszłych zmian po zdobyciu władzy (do czego namawiał je Marek Borowski), rząd nie chce publikować danych, np. zarobków urzędników, a nawet takich jak dane osób, które napisały opinie polecające dla kandydatów do Rady Sądownictwa itp. To stawia „unikających” w niewygodnej sytuacji.

Ja bym znalazł wyjście. Na miejscu tych, od których domaga się działania i informacji, powiedziałbym, że odmiana sytuacji powinna zacząć się od strony duchowej i że udzielę informacji, podejmę działania itd. zaraz po tym, jak Kościół ujawni i rozwiąże w pełni sprawę pedofilii księży, co — sądząc z enuncjacji Kościoła — wkrótce nastąpi. I od tej chwili można spać spokojnie, a odium spadnie na gnuśny Kościół.

* * *

Tekst Stanisława Obirka „Franciszek opowiada o swoich poprzednikach” zainteresował mnie od strony pewnego podobieństwa. Te kombinacje i posunięcia na szczycie Watykanu, ukrywanie przestępstw funkcjonariuszy, jako żywo przypominają inną organizację – KPZR. I w jednej i w drugiej organizacji mamy do czynienia z polityką, a wyrażana ideologia jest mocno sformalizowana i stała się w gruncie rzeczy narzędziem. Obie te organizacje w trakcie swego trwania odbiegały od szlachetnych założeń chrześcijaństwa bądź komunizmu. Także w obu organizacjach „doły” nie mają wiele do gadania i podporządkowują się temu, co zdecyduje wierchuszka, mimo że czasem decyzje „góry” odbiegają jaskrawo od idei, jakie zbudowały te organizacje.

Tak się składa, że cokolwiek ludzie zorganizują, podlega regułom politycznym. Partie polityczne mogłyby się zreformować, natomiast Kościół ma przynajmniej jedną przeszkodę w reformowaniu się: wbrew temu, co nauczał Jezus, ustanowił pośrednika między człowiekiem i Bogiem. Bez tego pośrednictwa nie ma Kościoła. A pośrednicy zajmują się polityką, która wymaga kompromisów i, niestety, dopuszcza okresowe draństwa na drodze do szlachetnego celu.

* * *

Towarzysz Stalin powiedział kiedyś, że o wszystkim decydują kadry. I miał rację. Nawet przy wykoślawionym systemie rządów i prawa, jeśli na odpowiedzialnych stanowiskach znajdą się ludzie prawi i myślący, to zminimalizują zło, mogą też zrobić wiele dobrego.

Aż dziw, ilu prawych ludzi trafiło do PiS-u. Co pewien czas wyskakują informacje o współpracy pisowców z bezpieką za czasów PRL czy o ich aktywnej roli w ówczesnym wymiarze sprawiedliwości i wtedy zawsze okazuje się, że to jednak byli kryształowi ludzie. Jarosław Kaczyński jako jeden z niewielu nie podpisał lojalki – no po prostu podrobiono jego podpis. Lech Kaczyński wprawdzie cytował obszernie w swojej pracy doktorskiej Lenina, ale przecież nie był konformistą, podlizującym się komunistycznej władzy. Prokurator Piotrowski podkopywał ustrój socjalistyczny, dla niepoznaki wzorowo wypełniając swoje obowiązki w prokuraturze. Paru panów (na przykład ambasador Polski w Niemczech i prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej) wprawdzie współpracowało z bezpieką, ale w zasadzie nic tam nie robili, a już na pewno nikomu nie wyrządzili krzywdy.

A ilu zdolnych ludzi wypromował PiS. Nie mają wprawdzie kwalifikacji potrzebnych do pełnienia funkcji, na które zostali powołani, ale są nadzwyczaj zdolni i lojalni. Na przykład, we władzach spółki Srebrna razem z Kaczyńskim zasiadają jego sekretarka i kierowca. Pisowcy zatrudniają też swoje rodziny i znajomych, a jednak nie można powiedzieć, że to są jakieś układy czy sitwy.

Jak już dawno odkryli to Rzymianie: Similis simili gaudet Podobny cieszy się podobnym (Swój swego znajdzie).

* * *

Szesnaście lat temu nauczyciel zabrał zimą uczniów z Tych na wycieczkę w Tatry. Ani on, ani druga dorosła osoba nie mieli uprawnień przewodnika. Kiedy wchodzili na Rysy, porwała ich lawina. Ośmiu uczniów zginęło. Nauczyciela skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata.

Ojciec dwóch synów, którzy zginęli, oskarżył tyski samorząd i nauczyciela i zażądał 700 tys. zł. Sąd Okręgowy zasądził od nauczyciela – obecnie emeryta – 140 tys. zł. Obecnie Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok. Wina innych (poza nauczycielem) przedawniła się.

Czym zajmował się wymiar sprawiedliwości aż przez 16 lat?

* * *

Politykę wyobrażałem sobie jako walkę na programy. A nawet – proszę się nie śmiać – myślałem o takiej sytuacji, gdy politycy przyjmują czyjś program lub jego część, bo lepszy. Nasi politycy nie mają żadnych programów, co najwyżej pomysły, które często wdrażają bez oceny fachowców. Nie mają też szacunku dla prawa, nawet nie w tym sensie, że chodzi im o łamanie prawa – to się dzieje niejako przy okazji. Uważają, że ktoś, kto ma władzę, może robić to, co uważa za słuszne, a mniejsza o przepisy.

Walka polityczna przestaje mieć na uwadze wiedzę i doświadczenie. Dyskredytuje się wszelkich przeciwników politycznych jako ludzi niemoralnych, złych patriotów, kanciarzy itd. Wyborcy często zdają się to akceptować. Na co dzień widzą prywatę i awansowanie po znajomości, więc mają wrażenie, że politycy różnią się tylko pazernością i tym „moralnym” prawem do rządzenia (mniejszy złodziej niż tamten, lepszy patriota niż jego konkurent itp.). Akceptuje się także przyznawanie pewnych przywilejów wbrew prawu. Ktoś z dyskutantów w Studiu słusznie zauważył, że początek pewnego zła zaczął się wtedy, kiedy ustąpiono Kościołowi i wprowadzono chyłkiem religię do szkół. Różni ludzie i organizacje stają poza prawem, dąży się do opanowania instytucji prawa „żeby racja była po naszej stronie”.

Powinno się bronić prawa, a nie osób o jakichś zasługach i pozycji w społeczeństwie (a jakie zasługi ma ksiądz, że pewne prawa w praktyce go nie dotyczą?).

Pojawienie się Biedronia i jego partii Wiosna wprowadziło zamieszanie. Już nie trzeba się zastanawiać, czy głosować na mniejsze zło. Nie trzeba się zastanawiać, czy na wyboistej drodze do szczęścia narodu potrzebne jest koniecznie, aby wszystkie partie głosowały nad uczczeniem „żołnierzy wyklętych”, lustracją czy utrzymaniem „kompromisu aborcyjnego” wzmocnionego „klauzulą sumienia”. Oczywiście, dalej wierzymy, że jak tylko odsunie się PiS od władzy, to nastąpią pozytywne zmiany a koalicja PO-Nowoczesna i być może nawet PSL pochylą się kiedyś nad tymi problemami. Starsi z nas przeżywali już podobne historie, kiedy takie ludzkie sprawy odkładano do następnego etapu budowy socjalizmu.

A przecież jeszcze nie wybudowaliśmy tylu pomników, nie zwalczyliśmy do końca komuny i postkomuny, nie bronimy dostatecznie honoru Polaków na forum międzynarodowym, nie zrechrystianizowaliśmy zdegenerowanych społeczności unijnych, a Kościół jest stale poniewierany i niektórzy kwestionują proporcje godzin nauki religii w szkołach w stosunku do fizyki, biologii czy chemii: 860:160.

Do Biedronia mam stosunek trochę podobny, jaki miałem na początku do Palikota. Ciekawa osobowość, ale najważniejsze, że wprowadza do polityki nowy język, porusza tematy, które inne partie w ogóle pomijają. Jeżeli jego partia dostanie się do parlamentu, to tematy te znajdą się w debacie publicznej i w mediach, a to spowoduje zmiany. Problemem wydaje mi się znalezienie odpowiednich kandydatów na parlamentarzystów, a następnie wypromowanie ich (szczególnie w przypadku wyborów do europarlamentu jest mało czasu) i potem utworzenie z nich dobrego klubu w parlamencie.

Czy Biedroń odbierze wyborców Platformie? Wydaje mi się, że jeżeli odbierze to tylko tych, którzy zagłosowali w ostatnich wyborach na Platformę, bo nie mieli na kogo głosować i wybrali „mniejsze zło”, bądź zniechęcili się do partii lewicowych. Może uda się uruchomić tych, co zwykle nie głosują i młodzież, bo pragnienie pozytywnej zmiany jest dość silne. A poza tym elektoraty partii są u nas dość konserwatywne w wyborze i głosują na swoich.

PIRS

Print Friendly, PDF & Email