Telewizja pokazała (511)11 min czytania

20.04.2019

Trwa strajk nauczycieli i ważne staje się, kto będzie klasyfikował maturzystów – bez tego nie będą mogli przystąpić do matury. PiS i tu znalazł sposób – zamierza wprowadzić przepis, że klasyfikacji mogą dokonać dyrektorzy szkół. Zapewne dalszym krokiem będzie zaliczenie matur wszystkim, którzy uczyli się w ostatniej klasie szkoły.

Ja kiedyś poszedłem dalej. Zaproponowałem, żeby wszystkim Polakom od razu po narodzeniu przyznawać dyplom ukończenia szkoły wyższej. Jeżeli komuś będzie zależało, aby oprócz tytułu magistra mieć także tytuł inżyniera, to sobie kiedyś dopisze.

Zalety mego pomysłu są oczywiste. Od razu przeplujemy wszystkie nacje w procencie obywateli z wyższym wykształceniem. Poza tym studiować będą tylko ci, którym zależy na zdobyciu wiedzy, a nie papierka. A gdyby PiS wdrożył mój pomysł, rozciągając go także na szkoły podstawowe i średnie, nie musiałby się martwić więcej strajkami nauczycieli.

* * *

W dawnych, dawnych czasach, kiedy powstała Solidarność, panował taki zwyczaj, że różne strajkujące grupy ludności mogły liczyć na wsparcie innych grup, które urządzały strajk solidarnościowy. Po jednej stronie była władza, do której wszyscy mieli różne pretensje, a po drugiej stronie naród, który się domagał i krytykował. Nie było co rozdawać, więc władza miała ciężko.

Czasy się zmieniły, jest co rozdawać, a solidarność stała się takim pojęciem jak naród, które to pojęcie słusznie skrytykował Bogdan Miś jako nieistniejące, przeciwstawiając mu pojęcia matematyczne. Jak się wydaje, Bogdan uznaje za istniejące to, co zostało precyzyjnie zdefiniowane (od razu przypomniałem sobie liczby zespolone).

Istotnie, tak jest. Co jest sprzeczne, tego nie ma.

BM

Otóż według Wikipedii solidarność jest to „wspólnota działania, podyktowana wspólnotą interesów”. Bo ja wiem? Kiedy solidaryzuję się z kimś na świecie, to nie uświadamiam sobie wspólnoty interesów, a najczęściej nie podejmuję żadnych wspólnych działań. No, mniejsza z tym.

Rzecz w tym, że teraz nie ma solidarności w narodzie i każdy sobie sam protestuje czy strajkuje. Jeśli są to policjanci albo górnicy to łatwo wystrajkują to, czego się domagają, zwykle chodzi o forsę, ale inni – pielęgniarki czy niepełnosprawni – mają małe szanse coś wytargować. Oczywiście prawie cały naród współczuje pielęgniarkom i niepełnosprawnym, nawet trochę im kibicuje, ale na tym się kończy.

Gdyby stosunek do władzy był taki jak w PRL, to na pewno niepełnosprawnych wsparliby na przykład tramwajarze czy robotnicy pracujący w stoczni — i władza by się ugięła. Ale sytuacja bardzo się zmieniła. Nie ma już stoczni ani większych zakładów pracy, na których działaniu zależałoby władzy. Praca też ma inną wartość, bo nie ma już tak, że wszędzie poszukuje się rąk do pracy i robotnik wylany z jednej roboty znajduje natychmiast następną, często lepszą, z pocałowaniem ręki. Górnicy dostali swoje, kosztem dopłat, na które się wszyscy składamy, i nie będą ryzykować, urządzając wiece w Warszawie w obronie nauczycieli.

Wszyscy narzekają na to, że Polacy są za mało solidarni, nie współpracują ze sobą i to się skończy spowolnieniem rozwoju kraju itp. Próbuje się wdrażać dzieci do współpracy, ale marnie to idzie. Po pierwsze, program w szkole i system nauczania nie sprzyjają współpracy. Po drugie, Polacy nie ufają sobie wzajemnie. Panuje duch indywidualnego współzawodnictwa, a kto frajer i nie umie dbać o swoje to jego sprawa. W dodatku PiS podjudza jedne grupy ludności przeciwko drugim.

Pomyślałem, że warto to zmienić. Nie ma co oglądać się na młodzież i liczyć na to, że coś się zmieni w jej wychowaniu. Trzeba wprowadzić prawa zmuszające ludzi do współpracy. A można to zrobić tak. Kiedy jakaś grupa społeczna zdecyduje się strajkować, a sondaże wykażą, że jej postulaty mają dostateczne poparcie w narodzie, to losuje się inną grupę społeczną, która ma obowiązek aktywnie wesprzeć strajkujących. Będą razem protestować, razem strajkować, razem dopieprzać władzy itd. Jeżeli tego nie zrobią, to otrzymują punkty ujemne i tracą część przywilejów.

Ciekawe byłoby, gdyby ruchy LGBT występujące o uznanie związków partnerskich, a nawet o adopcję dzieci przez związki homoseksualne, czy kobiety walczące o liberalizację prawa do aborcji, wylosowały i otrzymały wsparcie od narodowców, na przykład od Narodowego Odrodzenia Polski, który określa swój światopogląd jako Trzecią Pozycję i deklaruje m.in.:

Trzecia Pozycja twierdzi, że wszystkie zdrowe społeczności istnieją w oparciu o uznanie Prawdy Obiektywnej i Prawa Bożego, a nie o ludzkie postanowienia, wywodzące się z egoistycznych interesów, czy relatywistycznych filozofii.

To wydaje się nieco egzotyczne, ale pomyślmy, że możliwa jest także sytuacja odwrotna. Takie przymusowe wspieranie się wzajemne doprowadziłoby do lepszej współpracy Polaków.

* * *

PiS stosuje metodę tworzenia sztucznych problemów. Agituje przeciwko wprowadzeniu w Polsce euro i nawet wzywa inne partie do podpisania deklaracji, że euro nie zostanie wprowadzone, póki Polska nie uzyska takiego poziomu życia jak na Zachodzie.

To sztuczny problem. Fachowcy mają na ten temat różne zdania, ale na ogół zgadzają się co do tego, że takie posunięcie trzeba by wprowadzić w odpowiednim momencie rozwoju gospodarczego, więc nikt się nie pali do natychmiastowego wprowadzania euro. Poza tym taki ruch wymagałby zmiany konstytucji, co przy oporze PiS nie ma szans się udać, problem więc jest naciągany, chodzi o nastawienie wyborców przeciw tej wrednej opozycji, która chce cichcem narzucić Polsce jakieś złodziejstwa. Ale wyborcy tego nie wiedzą bądź nie pamiętają i dają się skutecznie nastraszyć.

Strona opozycyjna jest niemrawa. Powinni wyjść z podobną inicjatywą i na przykład wezwać PiS do podpisania deklaracji, że nie zgodzi się, aby Kościół na powrót wprowadził tortury heretyków. Chodzi oczywiście o samą dyskusję na ten temat, która poza wszystkim przyczyniłaby się do podniesienia oświaty ludu.

C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\euro.jpg

* * *

Polecam:

Cud w 38-milionowym kraju. Po raz pierwszy remont kosztował i trwał tyle, ile było w planach

Na prywatną audiencję u papieża Franciszka udali się Helena i Piotr z Warszawy. W Watykanie będą zabiegać o uznanie cudu, do jakiego doszło w ich mieszkaniu. Remont skończył się w terminie i bez dodatkowych kosztów. – To miało być zwykłe odświeżenie kuchni, łazienki i salonu – zapewniają Helena i Piotr.

* * *

Tak to widzę.
C:\Users\Piotr\Pictures\Saved Pictures\Bóg 3.jpg

* * *

Ze Szkła Kontaktowego:

Nie po to wciskają ciemnotę, żeby dać na oświatę.

* * *

Na Święta

Z okazji świąt

* * *

Wszystko jest umowne.

Jakiś czas temu Unia uznała marchewkę za owoc, bo któryś z krajów tradycyjnie robił konfitury z marchewki.

W Polsce od trzech lat odpowiednia komisja zmaga się z problemem, czy uznać elektryczne hulajnogi za pojazd, a jeśli tak to czy pozwolić im jeździć po ścieżkach rowerowych. Taka hulajnoga rozpędza się do 25 km/godz. i to dla komisji stanowi problem, choć już udało się rozwiązać podobny problem w przypadku rowerów.

Niedawno pewna pani robiła zdjęcie, stojąc na chodniku, cofnęła się o krok i zderzyła z człowiekiem pędzącym na elektrycznej hulajnodze. Upadła, rozcięła sobie głowę i musiała udać się do szpitala. Ponieważ brak wciąż odpowiednich przepisów, uznano hulajnogistę za pieszego i to pani zapłaciła mandat.

Wciąż brakuje ustawy, która by dopuszczała w takich wypadkach posługiwanie się rozumem.

* * *

W „Telewizja Pokazała (503)” napisałem, że otacza nas dziadostwo. Mamy nierówne jezdnie i chodniki, pełno dziur, wybojów, wielu rzeczy nie remontuje się, póki się nie rozpadną, a jak się remontuje to marnie itd. Zilustrowałem to paroma zdjęciami, ale sądzę, że każdy z Państwa znalazłby w promieniu stu metrów od domu liczne przykłady na to, co opisałem.

Wpadłem na pomysł, żeby zainteresować tym władze. Można by zrobić piękną akcję pt. Wyremontujmy Warszawę. Remonty są tańsze od inwestycji, a wszystkim nam byłoby przyjemniej i bezpieczniej mieszkać.

Napisałem najpierw do Gazety Wyborczej, ale oni widać zajmują się ważniejszymi sprawami, więc nawet mi nie odpisali. Napisałem do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Już po sześciu tygodniach dostałem odpowiedź od zastępcy dyrektora Biura Polityki Mobilności i Transportu. Moje pismo „zakwalifikowano jako wniosek w sprawie zapewnienia stałej kontroli stanu technicznego infrastruktury drogowej oraz niezwłocznego podejmowania działań naprawczych”. I co się okazuje? „Stan techniczny infrastruktury drogowej w Warszawie jest stale monitorowany, a opóźnienia w podejmowaniu napraw i remontów wynikają z przyczyn obiektywnych”.

Oszczędzę Państwu komentarza – jak jest każdy widzi.

* * *

Od paru lat pojawia się wiele publikacji na temat metod, jakich używają sterujący opinią publiczną. Zbiera się dane dotyczące milionów użytkowników internetu, tworzy się ich profile psychologiczne, a następnie wysyła się im odpowiednio spreparowane informacje, które mają skłonić ich do głosowania na konkretnych polityków czy zniechęcić do innych. To bardzo groźne zjawisko, a jest tym groźniejsze, że ogromna liczba ludzi nie ma wiedzy na temat faktów, nie konfrontuje tego, co do nich dociera, nie zastanawia się nad prawdziwością informacji które łyka.

Często nie potrzeba skomplikowanych zabiegów, aby wcisnąć kłamstwa ludziom. Z przerażeniem widzimy, jak wykreowano „zbrodnię smoleńską” wbrew faktom i obiektywnym opiniom fachowców. Tym, którzy wierzą w bajdy Macierewicza i jego dziwnych komisji, nie przeszkadza to, że kolejne wersje „zamachu” przeczą innym wersjom. Można się obawiać, że nachalna propaganda mediów publicznych opanowanych przez PiS narobi ogromnych szkód i zapewni tej partii dalsze rządy.

To zjawisko bezmyślności ludzi i uleganiu propagandzie jest dość rozpowszechnione. Wydawałoby się, że Stalin jest powszechnie znany jako jeden z największych zbrodniarzy w historii, a jego zbrodnie są wiedzą powszechną szczególnie w Rosji. Otóż okazuje się, że większość Rosjan ocenia go pozytywnie, a w zbrodnie nie wierzy. Dotyczy to wszystkich grup wiekowych. Te pozytywne oceny rosną z latami.

Politycy swobodnie kłamią, a ludzie często im wierzą. Kłamią nie tylko w kraju, ale i za granicą, licząc, że słuchacze nieznający polskich warunków łykną każde kłamstwo. Szkoda że nie ma jakiegoś kodeksu, który eliminowałby kłamców i zmuszał do odejścia z polityki.

OKO.press podaje ostatnie kłamstwa premiera Morawieckiego, jakie wygłosił na publicznym spotkaniu w New Yorku. Powiedział m.in., że dzięki Polakom uratowało się 300 tys. Żydów, że za pomoc Żydom Niemcy pacyfikowali całe wsie, i że to Niemcy wymyślili określenie „polskie obozy śmierci”, aby przerzucić na Polaków winę za Zagładę.

W Polsce łatwo zweryfikować kłamstwa Morawieckiego, ale po pierwsze nie zniechęca go to do ich głoszenia, a poza tym można się obawiać, że wielu rodaków nie zna prawdy o tych czasach i chętnie uwierzy w bajki gloryfikujące Polaków i przerzucające na Niemców wszystkie zbrodnie popełniona w czasie wojny.

PIRS

Print Friendly, PDF & Email