01.01.2020

Interesującym się sprawami Kościoła katolickiego poddaje pod uwagę nowe słowo – hierarchikalizm. Oczywiście — nawiązując do bardziej rozpowszechnionego klerykalizmu. O ile mi wiadomo w polszczyźnie ten neologizm jeszcze się nie pojawił z wielką szkodą dla rozumienia zjawisk związanych nie tylko z Kościołem katolickim zresztą, ale z tą instytucją w sposób szczególny. Mam nadzieję, że hierarchikalizm stanie się słowem roku 2020, bo pomoże nam lepiej rozumieć jedną z najbardziej skorumpowanych instytucji w Polsce, a do tego jedną z najbardziej bezkarnych. Ale o tym słów kilka na końcu tego noworocznego felietonu.
Mój kolega ze studiów w Rzymie na jezuickim uniwersytecie Gregorianum na zaproszenie znanego pogromcy pedofilów w sutannach abpa Charlesa Scicluny wygłosił na Malcie ciekawy wykłada na temat „Wrażliwość a hierarchikalizm” (Vulnerability and Hierarchicalism). Z jednej strony wskazuje na przyczyny braku wrażliwości ze strony Kościoła na cierpienia ofiar pedofilii księży, a z drugiej diagnozuje mentalność głównych odpowiedzialnych, czyli biskupów. Z tym wykładem Keenan ma w najbliższym czasie odwiedzić Mediolan, Oksford, będzie na ten tema wykładał oczywiście w Bostonie, gdzie jest wykładowcą na jezuickiej uczelni Boston College. Wydaje się, że ten wykład dobrze tłumaczy również zachowania polskiego kleru, dla którego najważniejszym problemem jest zachowanie pozorów. Być może również polscy biskupi go zaproszą, by poradzić sobie z epidemią hierarchikalizmu. Nie jest to jednak pewne.
James Keenan to znany teolog moralista, autor nie tylko ciekawych książek, ale niezwykle nowatorskich inicjatyw scalających środowisko etyków katolickich. W tym celu powołał do życia organizację W 2018 roku zorganizował spotkanie teologów moralistów w Sarajewie, którego głównym celem było uwrażliwienie tego środowiska na problemy migracji, uchodźców itd.
Właśnie Keenana zaprosił Scicluna z wykładem do swoich seminarzystów na Malcie by im opowiedział o chorobie klerykalizmu, co już od dawna jest przedmiotem nauczania Franciszka, ale również by im uświadomił jak bardzo niebezpieczną jest pogoń za honorami kościelnymi, czyli hierarchikalizmem.
James Keenan nie zna polskich biskupów, więc brak odniesień do nadwiślańskiej rzeczywistości, ale jeśli będzie się nadal tym schorzeniem zajmował to postaram się mu dostarczyć wielu przykładów straszliwego spustoszenia jakie za sprawą właśnie hierarchikalizmu dotknęło polski katolicyzm.
Przykładem polskiego hierarchikalizmu z ostatnich dni może być list poparcia 15 polskich biskupów dla abpa Jędraszewskiego, który nie pierwszy raz zasłynął z opowiadania dyrdymałów w formie wzniosłych deklaracji. Co wzbudza zrozumiałe powszechne oburzenie. Jednak koledzy w biskupstwie (trzeba przyznać raczej mało znaczące nazwiska) uznali za konieczne wsparcie kolegi w nieszczęściu, jakie na niego spadło. Co więcej, głos oddzielny i uroczysty w tej sprawie zabrał kardynał Grocholewski również znany z poglądów raczej mało współbrzmiących z nauczaniem papieża Franciszka. Wzmożenie tej przypadłości będzie się potęgować, w miarę jak społeczne skutki z niej wypływające będą coraz ostrzej napiętnowane.
Nie mam przy tym na myśli tych najbardziej znanych przykładów jak niedawno zmarły Paetz, emerytowany Michalik czy ciągle jeszcze szkodzący kościołowi Głódź czy Jędraszewski. Chodzi mi o samą zasadę rekrutacji do tej grupy, która owiana jest tajemnicą i nie ma nic wspólnego z dobrem wiernych czy z zaspokajaniem ich religijnych potrzeb. Keenan zwraca uwagę na fakt, że większość biskupów studiowała w Rzymie i tam, jako młodzi seminarzyści zasmakowali, co oznacza bycie członkami hierarchicznego klubu. Zostali wybrani z grona rówieśników, by reprodukować zachowania grupy.
Jako przykład kultury hierarchikalnej Keenan podaje przeniesienie przez Jana Pawła II kardynała Bernarda Lawa w 2004 roku z Bostonu do Rzymu, po gorszących przypadkach chronienia księży pedofilii z jego diecezji. Sam James Keenan z innymi 57 księżmi z diecezji bostońskiej domagali się dymisji Lawa. Zdaniem Keenana tego rodzaju „nagroda” za podobne wykroczenia w roku 2019 jest nie do pomyślenia.
Właśnie w tym kontekście kultury klerykalizmu i hierarchikalizmu Keenan proponuje jako alternatywę i odtrutkę kulturę wrażliwości (nie znam lepszego odpowiednika angielskiego pojęcia vulnerability, ale będę wdzięczny za podpowiedz). Mówiąc krótko chodzi o przeciwstawienie mentalności chroniącej interesy swojej grupy ponad wszystko (nawet za cenę deptania podstawowych zasad moralnych, a nawet praw człowieka) wrażliwością na krzywdę i dobro drugiego człowieka, zwłaszcza tego najsłabszego. W swojej propozycji Keenan nawiązuje do koncepcji i teoretycznych propozycji feministycznych Judith Butler i Jessica Benjamin, które zwracają uwagę na relacyjny charakter ludzkiej etyki. Mówiąc krótko uważa, że wprowadzenie tych kategorii do teologii pomogłoby przezwyciężyć dominujące paradygmaty oparte na dominacji. Przypomina też dwie ewangeliczne przypowieści o marnotrawnym synu i miłosiernym Samarytaninie. W obu mowa jest o wrażliwości na cierpienie, jakiego doznaje bliźni.
Kultura klerykalna i hierarchiczna jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa i nauczania Jezusa, a co gorsza wzmacnia grzeszne struktury dominacji i pogardy na tych, którzy nie przynależą do grupy klery i kościelnej hierarchii. Jak się wydane Nowy 2020 Roku zapowiada się rokiem walki z tymi chorobami. Najpierw jednak trzeba je zdiagnozować, co już na szczęście się dzieje również dzięki takim artykułom jak „Wrażliwość a hierarchikalizm” Jamesa Keenana z Boston College. Oby więcej takich tekstów.


Kocham (bez wzajemności) mowę polską i nowe jej słowa, co czasem je sam puszczam w obieg, ale najczęściej dostarcza mi ich Chochlik Drukarski, ze swoją siostrą Literówką. Więc dzięki, Obirku, że nie dopuszczasz zbyt blisko do swoich tekstów tej paskudy Korekty. To nowe słowo : „klera”. Bo kler to tylko eksterytorialna (bo immunitet prawny) grupa społeczna (?) agentów obcego mocarstwa, współrządząca w kraju. Klera to określenie szersze, bliższe stanu faktycznego, (dla mnie – chorobowego) . Np. epidemia klery.
Przyznaję sie do literówek i obsówek (mam dyslekcję), ale też nie przeżywam ich jako tragedii, owszem traktuję jako test (choć nie robię ich celowo!) na spostrzegawczość. I tym razem sie udało, „klera” ciekawie brzmi, bardziej inkluzoywnie bo w koncu klerykalizm i hierarchikalizm to przymioty od których nie jest wolnych wiele kobiet, które czynnie i ochoczo wspomagają ponów w tych schorzeniach.
Panie profesorze !
Pozwalam sobie wkleić tekst którego autorem jest ks. Stanisław Walczak :
Mija czwarty rok odkąd Kościół w Polsce osadził u sterów państwa obecny rząd. Trzeci rok oficjalnej aprobaty dla ludzi, którzy, podając się za katolików, zrujnowali wszelką społeczną moralność
Nie wolno teraz wskazywać palcem jedynie pojedynczych biskupów i duchownych. Podczas kampanii wyborczej w 2015 roku wsparcie dla tzw. prawicy, ze strony Kościoła, było totalne. Radość ze zwycięstwa w wyborach była też powszechna, gdyż wreszcie zwyciężyli katolicy, a duchowni przejęli przemożne wpływy na rządy w kraju. Nie wolno też jedynie obarczać odpowiedzialnością jakiegoś prostackiego zakonnika, jego radiostację, telewizję i prymitywny dziennik. Wszystko to spotyka się z aprobatą zarówno jego władz zakonnych i polskich biskupów.
Największym przekrętem w całej kwestii jest hasło „katolicki głos w twoim domu”. Nie jest to tylko brednia rozpowszechniana przez radio z Torunia. To jest przekręt setek, może tysięcy księży, dziesiątek biskupów.
Katolicy w Polsce zostali oszukani. W 2015 roku, w imię Kościoła w Polsce, dopuszczono do rządów ludzi, posługujących się kłamstwem, oszustwem, szerzeniem nienawiści. Tym samym oszukano ludzi, twierdząc, że to co czyni tzw. prawica jest wyrazem Ewangelii oraz katolickiej doktryny społecznej.
Oszczerstwa, nepotyzm, fałszowanie historii i rzeczywistości, korupcja polityczna – nie istnieje grzech, którego nie popełniają. Jeśli dodać do tego nieumiejętność zarządzania publicznymi finansami, podstawowe błędy w polityce międzynarodowej i wiele innych, to jedno staje się pewne – za wszystko to ponoszą winę ci, którzy, w ferworze propagandy religijnej, ustanowili obecny rząd w kraju.
Podzielono nienawistnie kraj, podzielono nienawistnie ludzi wierzących. W imię Ewangelii odepchnięto od środków zbawienia miliony ludzi, żyjących w Polsce i odmówiono jakiegokolwiek prawa do prawowierności katolików, żyjących poza Polską. Zabroniono polskim chrześcijanom spełniania uczynków miłosierdzia wobec uchodźców. W imię wierności tradycji katolickiej.
To, że Kościół jest teraz obiektem kpiny i niechęci jest dziełem tych, którzy związali się z politycznymi błaznami.
Zbliża się koniec roku. Świat czeka na oficjalne przeprosiny ze strony Polskich biskupów za rozprężenie moralności i popieranie publicznych grzechów. Największymi ofiarami raz jeszcze stały się tutaj dzieci, który muszą kłamstwo uznawać za prawdę, nienawiść nazywać miłością. Niech zatem post, modlitwa i pokuta będą oznakami nawrócenia tych, którzy z Ewangelii zrobili narzędzie nienawiści.
I proszę o jeszcze jeden drobiazg. Niechaj ten arcybiskup, co chlał w Charkowie z prezydentem Polski, nie zabiera już głosu w kwestiach moralności i praworządności. Niech ten arcybiskup, który czynnie wspierał kłamstwo smoleńskie, nie poucza ludzi, jak powinni żyć. Żaden bowiem nie nawrócony pijak i żarłok nie może reprezentować Kościoła Jezusowego. Żaden też przewrotny kłamca nie może wiarygodnie głosić Ewangelii.
Nic dodać nic ująć każde słowo to święta prawda!
Panie profesorze !
Pozwalam sobie wkleić tekst którego autorem jest ks. Stanisław Walczak :
Mija czwarty rok odkąd Kościół w Polsce osadził u sterów państwa obecny rząd. Trzeci rok oficjalnej aprobaty dla ludzi, którzy, podając się za katolików, zrujnowali wszelką społeczną moralność
Nie wolno teraz wskazywać palcem jedynie pojedynczych biskupów i duchownych. Podczas kampanii wyborczej w 2015 roku wsparcie dla tzw. prawicy, ze strony Kościoła, było totalne. Radość ze zwycięstwa w wyborach była też powszechna, gdyż wreszcie zwyciężyli katolicy, a duchowni przejęli przemożne wpływy na rządy w kraju. Nie wolno też jedynie obarczać odpowiedzialnością jakiegoś prostackiego zakonnika, jego radiostację, telewizję i prymitywny dziennik. Wszystko to spotyka się z aprobatą zarówno jego władz zakonnych i polskich biskupów.
Największym przekrętem w całej kwestii jest hasło „katolicki głos w twoim domu”. Nie jest to tylko brednia rozpowszechniana przez radio z Torunia. To jest przekręt setek, może tysięcy księży, dziesiątek biskupów.
Katolicy w Polsce zostali oszukani. W 2015 roku, w imię Kościoła w Polsce, dopuszczono do rządów ludzi, posługujących się kłamstwem, oszustwem, szerzeniem nienawiści. Tym samym oszukano ludzi, twierdząc, że to co czyni tzw. prawica jest wyrazem Ewangelii oraz katolickiej doktryny społecznej.
Oszczerstwa, nepotyzm, fałszowanie historii i rzeczywistości, korupcja polityczna – nie istnieje grzech, którego nie popełniają. Jeśli dodać do tego nieumiejętność zarządzania publicznymi finansami, podstawowe błędy w polityce międzynarodowej i wiele innych, to jedno staje się pewne – za wszystko to ponoszą winę ci, którzy, w ferworze propagandy religijnej, ustanowili obecny rząd w kraju.
Podzielono nienawistnie kraj, podzielono nienawistnie ludzi wierzących. W imię Ewangelii odepchnięto od środków zbawienia miliony ludzi, żyjących w Polsce i odmówiono jakiegokolwiek prawa do prawowierności katolików, żyjących poza Polską. Zabroniono polskim chrześcijanom spełniania uczynków miłosierdzia wobec uchodźców. W imię wierności tradycji katolickiej.
To, że Kościół jest teraz obiektem kpiny i niechęci jest dziełem tych, którzy związali się z politycznymi błaznami.
Zbliża się koniec roku. Świat czeka na oficjalne przeprosiny ze strony Polskich biskupów za rozprężenie moralności i popieranie publicznych grzechów. Największymi ofiarami raz jeszcze stały się tutaj dzieci, który muszą kłamstwo uznawać za prawdę, nienawiść nazywać miłością. Niech zatem post, modlitwa i pokuta będą oznakami nawrócenia tych, którzy z Ewangelii zrobili narzędzie nienawiści.
I proszę o jeszcze jeden drobiazg. Niechaj ten arcybiskup, co chlał w Charkowie z prezydentem Polski, nie zabiera już głosu w kwestiach moralności i praworządności. Niech ten arcybiskup, który czynnie wspierał kłamstwo smoleńskie, nie poucza ludzi, jak powinni żyć. Żaden bowiem nie nawrócony pijak i żarłok nie może reprezentować Kościoła Jezusowego. Żaden też przewrotny kłamca nie może wiarygodnie głosić Ewangelii.
Dobrze ze Yac Min przypomniał księdza Stanisława Walczaka
Jego życie i publicystyka to doskonała odtrutka zarówno na klerykalizm jak i jego ojca chrzestnego hierarchikalizm
Akurat jego papież mógłby zrobić biskupem podobnie jak ks Wojciecha Lemanskiego
Pan Jędraszewski, skądinąd solidnie wykształcony filozof, wspina się na wyżyny kłamstwa, oszczerstwa, pomawiania i hipokryzji w imię swoistego rozumienia ewangelii (celowo małą literą). Dla niego ewangelia jest orężem nienawiści, wykluczenia, „męstwa i okrucieństwa” w politycznie szkodliwej krucjacie na rzecz powrotu do średniowiecza przez zwalczanie współczesności. Piętnastu hierarchów, którzy go poparli to jego „stronnictwo” . Cipa nowie (w skrócie cipany), ze swoją nienawiscią mogliby już z powodzeniem przejść na radykalny islam, który jest młodszy od chrześcijaństwa o jakieś 600 lat. My sie na nich zżymamy, podobnie jak ksiądz Walczak cytowany niżej, tymczasem oni wykonują wspaniałą, wzorową i naprawdę efektywną pracę na rzecz dechrystianizacji Polski. Dechrystianizacji, której istoną częścią jest proces sekularyzacji zwłaszcza dzieci i młodzieży. Należy im w tym dziele pomagać i wspierać. Najlepszą formą wspierania i pomocy jest druzgocąca krytyka. Dzieki niej zyskują nowe siły i natchnienie do eskalacji własnych -izmów. Krytyka wyzwala w nich wolę walki i determinację do głoszenia coraz większych bredni, które już pewnie dla nich samych tracą jakikolwiek sens. Ale jako z zasady nieomylni hierachowie muszą postawić na swoim – dajmy im szansę.
W pełni popieram tezy slawka z pewną korektą. Otoż to, co sie w Polsce dzieje nazywam 9ostatnio napisałem o tym w księdze pamiątkowej dla prof. Baniaka, nie tyle sekularyzacją czy dechrystianizacją, ale odrelgijnianiem polskiego katolicyzmu. Porównanie działań tych panów do islamu jest nomilitacją (w islamie jest wielu naprawdę religijnych wyznawcó) oni po prostu niszczą religię. Sądzę że klerykalizm i hierarchikalizm to znakomite przykłady właśnie tej niszczycielskiej zarazy, by odwołać się do ulubionej diagnozy jednego z panów tak gorliwie działających na niwie odreligijniania.
Być może jakimś refleksem zjawiska hierachikalizacji jest także coraz bardziej masowe powoływanie świętych katolickich. Procesy kanonizacji i beatyfikacji przybierają charakter niemal lawinowy, nawet jeżeli pominiemy zbiorowe kanonizacje: https://deon.pl/kosciol/serwis-papieski/papiez-franciszek-rekordzista-kanonizacji-,708663
*
Oprócz odreligijnienia zachodzi zjawisko, które obserwuję posród moich wierzących znajomych. Część z nich, nie akceptując głupot wygadywanych przez hierarchów i powtarzanych za nimi przez księży, przechodzi do kościołów protestanckich, nie porzucając religii. Nie mam pojęcia o skali tego zjawiska, bo moje obserwacje dotyczą bardzo małej próbki i przypadków jednostkowych.
Kanonizacje będą coraz bardziej spektakularne by podtrzymać wśród owieczek zagasający kaganek wiary, do następnego wydarzenia mającego charakter festynu. Jednocześnie cuda będą coraz bardziej dyskretne, w dobie utrwalania materiałów i błyskawicznego przepływu informacji nikt nie uwierzy w powstawanie z grobów czy odrośnięcie nogi.
Ja raczej obserwuję migracje na linii katolicyzm-teizm-deizm-agnostycyzm-ateizm. Bezpośredniego przejścia świadomego katolika (bez zahaczenia o wcześniej wymienione stacje) na protestantyzm – nie rozumiem, katolicyzm opiera się na posłuszeństwie, wierze w dogmaty i przyjmowaniu tego co góra podaje do wierzenia. Katechizacja przebiega tak, że katolik jest teistą czy chrześcijaninem na podstawie swojego katolicyzmu, nie odwrotnie. Wiara opiera się na chrystusocentryzmie i obecności Ducha Świętego w Magisterium i prawdziwości, realności katolickich sakramentów.
Gdyby nie jednorazowa kanonizacja 800 męczenników, to jednak Franciszek pozostałby daleko w tyle za JPII. To oczywiście nie ma znaczenia, obaj sięgają po ten propagandowy środek licząc na ożywienie (próżna nadzieja) katolicyzmu. Podzielam zdanie BXVI ze katalicyzm staje się na powrót (jak w pierwszych wiekach) religią mniejszości, on się tym martwił, ja się ciesze.
Problem w tym, że znacznej części wyznawców takie skostniałe biskupstwo się podoba, oklaski, tłumne wizyty, gesty solidarności. Z kolei jak liczne są inicjatywy świeckich wiernych przeciwko zachowaniom hierarchów? https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Kolejny-protest-pod-kuria-w-Gdansku-n140181.html gdzie na te kilka osób nawet „wiernych” jest wielce wątpliwe. Jak się porozmawia z ludem kościelnym to dla wielu „biskup ma być jak biskup”, ma wyglądać jak biskup i zachowywać się jak biskup, sędziwy, surowy, grzmiący, nie unikający widzialnych znaków hierarchicznego panowania. Poza tym twierdza _ma_być_ oblężona, konsoliduje wyznawców, pomaga zewrzeć szeregi, mobilizuje.