12.12.2020
Zostawmy na boku gorący dziś temat kolejnego „zwycięstwa” Morawieckiego, niczym Napoleona w bitwie nad Berezyną (połowa armii zginęła, ale on zwiał). Zastanówmy się, jak wyglądamy na tle tego, co dzieje się na całym świecie i jakie powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski.

Myślenie, że nasza chata z kraja i reszta nas nie dotyczy, jest nie tylko głupie, ale i samobójcze. Można bardzo wierzyć w legendę o Dawidzie, który sprytem pokonał Goliata, ale w świecie, w którym rośnie już kilku Goliatów, spryt może nie wystarczyć. Trzeba tworzyć sojusze.
Popatrzmy na liczby (według CIA Factbook):
Ludność świata to dziś 7,8 mld, za dwa lata przekroczy 8 mld.
W tym (dane z 2018 roku):
Chiny 1393 mln, Indie 1369 mln, Europa jako całość 745 mln, Unia Europejska 508 mln, USA 332 mln. Dodajmy jeszcze Rosję, bo choć ludnościowo mniejsza, to jest istotnym graczem: 142 mln.
PKB całego świata to ok. 127 bln USD.
PKB interesujących nas krajów w USD według parytetu siły nabywczej:
Chiny 25,36 bln, USA 19.49 bln, Indie 9,47 bln, Unia Europejska 20,85 bln, Rosja 4,02 bln.
PKB według oficjalnego kursu wymiany w USD:
USA 19,49 bln, UE 17,11 bln, Chiny 12,01, Indie 2,60 bln, Rosja 1,58 bln.
Oczywiście można sobie te liczby różnie interpretować, ale pewien obraz jest wyraźny: Zarówno Unia Europejska, jak i USA, zaczynają być zagrożone w swojej pozycji decydujących graczy. Coraz większą potęgą i ludnościową, i gospodarczą zaczynają być Chiny, kraj niedemokratyczny i agresywny, który nigdy nie zrezygnował z podporządkowania sobie reszty świata, a tylko odłożył ten zamiar na później.
Mao Zedong, nie licząc się z realiami, zamierzał podbić cały świat militarnie. Jego następca, Deng Xiaoping, postawił sprawę inaczej: OK, podbijamy świat, ale dopiero, gdy zbudujemy potężną gospodarkę i potężną armię. W przeciwieństwie do Mao był realistą. Dzisiejsi politycy Chin rozumieją, że dominacja ekonomiczna może być skuteczniejsza niż militarna. A armii chińskiej też bym nie lekceważył (zdolność mobilizacji rezerwistów ponad 600 milionów, wystarczy powołać 10% z nich, by świat miał kłopoty).
Druga potęga ludnościowa, z szybko rosnącą gospodarką, to Indie. Kraj demokratyczny, nie agresywny, ale uwikłany w niegasnący od dziesięcioleci konflikt z Pakistanem (233,5 mln ludzi). Oba kraje mają broń atomową.
Mamy też Rosję, niby gospodarczo z dużo słabszej ligi, ale kraj niedemokratyczny, agresywny, z potężną i nowoczesną armią, której absolutnie nie wolno lekceważyć. Rosja, że swoim zamiarem odbudowy imperium sowieckiego i dalszego podboju nawet się specjalnie nie kryje.
Absolutnie nie wolno tez lekceważyć armii chińskiej, która jest coraz lepiej uzbrojona, w bardzo już nowoczesny sprzęt (w tym bron atomowa), a technologia chińska rozwija się w szalonym tempie. To nie jest już kraj tanich trampek, to jest kraj latający na Księżyc.
I gdzie my w tym wszystkim jesteśmy? Polska samotna, jak chce Kaczyński i jego nawiedzeni „wizjonerzy” (takie „wizje” się leczy), będzie jak zagubiony kundelek w stadzie słoni. Polska samotna jest praktycznie bezbronna wobec sąsiedniej Rosji, a trzeba pamiętać, że dziś wojna przenosi się do Internetu i nie trzeba być sąsiadem, by atakować. Polska bez UE i NATO, w dzisiejszym świecie ekonomicznie się nie liczy, a militarnie nie istnieje. Politycznie sami postawiliśmy się do oślego kąta. Jeszcze niedawno byliśmy krajem, o którym mówiło się z szacunkiem, dziś, dzięki rządom PiS, jesteśmy niestety pośmiewiskiem. Potęgi przestawiają pionki na światowej szachownicy, latają na orbitę, na Księżyc i przymierzają się do Marsa, a my kopiemy rowek w piasku.
Brutalny obraz, ale taki jest. Na szczęście jeszcze jesteśmy w UE i NATO, jeszcze nas stamtąd obłąkany abnegat nie wyprowadził.
Spróbujmy spojrzeć na przyszłość. Wnioski się same narzucają. Samotni i słabi nie mają szans. Nawet cała Cywilizacja Zachodnia Europy i Ameryki Północnej może wkrótce być zagrożona. A świat zmienia się w szalonym tempie. Za mojego życia ludność Indii wzrosła trzykrotnie, ludność Chin też. Gdy pokazałem młodej (ok. 40 lat) Chince moje zdjęcie głównej ulicy Pekinu z 1989 roku, nie poznała, co to jest. – To jest Changan? – pytała, z niedowierzaniem patrząc na riksze, rowery i niskie budynki.
Zachód wygrał „zimną wojnę” z Sowietami, bo miał technologię, której oni nie mieli. Ale co będzie, gdy to my będziemy musieli kupować technologię od Chin? A wcale nie jest do tego daleko.
UE ciągle nie jest do końca jednolitym organizmem gospodarczym, a tym bardziej politycznym. Szkody wyrządzone przez głupią politykę Donalda Trumpa, zerwanie pierwszej umowy o współpracy gospodarczej z UE i inne wybryki, znacznie osłabiły nie tylko pozycję USA, ale i całego Zachodu. Świat zachodni, w takim kształcie jak obecnie, jest coraz łatwiejszym celem dla rosnących agresywnych potęg.
Moim zdaniem, perspektywa Stanów Zjednoczonych Europy nie jest już jedną z alternatyw. Jeżeli jako świat zachodnich wartości i wolności mamy przetrwać najbliższe 30 lat, jest jedyny wyborem. Co więcej, wzmocnienie współpracy z USA oraz innymi państwami naszego świata wartości, naszej cywilizacji, też staje się koniecznością. Pomysł luźnego konglomeratu państw narodowych, jak chce Kaczyński, skończy się tym, że Putin lub jego następca, wydziobie nas po kolei.
Trzeba patrzeć dalej niż koniec własnego nosa. Takie wybryki jak Kaczyńskiego, Orbana, Camerona, czy Erdogana, to ruchy samobójcze. Polityk powinien rozumieć, że żaden sojusz nie stanie w naszej obronie, jeśli ciągle będziemy go kopać po kostkach, jeśli kraje tego sojuszu nie będą pewne, czyim właściwie jesteśmy sojusznikiem. NATO już ma kłopot z Turcją, która nie wiadomo, czy gra z nami, czy z Putinem.
Ale jest jeszcze poważniejszy problem, którego małe rozproszone państwa nie rozwiążą. To jest klimat i jego zmiany. To jest zagrożenie, które może nas wszystkich zabić.
Nie trzeba być filozofem, by rozumieć, że główną przyczyną problemu jest przeludnienie Ziemi. Nigdy wcześniej w historii nie było ośmiu miliardów ludzi.
Przedstawię tylko jeden aspekt. W interesie całej ludzkiej cywilizacji jest zatrzymanie, a nawet ograniczenie, ludzkiej populacji. Jak dotąd tylko najbardziej przeludnione wielkie kraje (Chiny, Indie) miały programy ograniczenia przyrostu populacji (też nie były do końca skuteczne). Nie chodzi tu o zabijanie ludzi, tylko o zmniejszenie dzietności.
Tymczasem politycy większości małych krajów myślą odwrotnie. Im bardziej oderwany od rzeczywistości autokrata, tym bardziej marzy o coraz liczniejszych milionach poddanych. Tacy ludzie jak Kaczyński, nie rozumieją, że dziś znaczenie kraju liczy się inaczej. Nie liczbą pysków do wykarmienia i ubrania, tylko nowoczesną technologią, silną gospodarką i jak najsilniejszymi sojuszami.
Co gorsza, te nieuki nie rozumieją nawet tak prostej rzeczy, że cała Ziemia jest jedną komorą gazową. Jeżeli w tę komorę, nasz atmosferę, będziemy pompować trucizny, to one nie wylecą „na zewnątrz”. Tu nie ma „zewnątrz”.
To jest kolejny i bardzo poważny problem, który możemy rozwiązać tylko w silnych sojuszach z innymi.

Krzysztof Łoziński
Emeryt
Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.
Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”

Bardzo brakuje nowoczesnej opozycji, która tematy poruszone przez Autora uczyniłaby swoim programem. Programem wspólnoty ludzkiej a nie zapyziałego grajdołka. Uświadomienie ludziom perspektyw najbliższych lat i konieczności zmierzenia się z zagrożeniami jest koniecznością. To też szansa na ocknięcie się ludzi, wyrwanie z atmosfery utarczek, szukania winnych z historii, szukania wrogów. Chciałoby się zapytać „Czy jest taka partia?”, ale strach że odpowiedź będzie taka jaką dał Lenin.
Porównania PKB 1990 – 2030 pokazujące dynamikę zmian pokazuje np. niedawny artykuł Grzegorza Kołodki, w Rzeczpospolitej 04.12 , warto zajrzeć niekoniecznie zgadzając się w pełni co do automatyzmu roli Chin. W sojuszach nie należy znajdować się ze strachu lecz z własnym potencjałem. Na przykład Wielka Brytania jest także krajem nowoczesnym (tylko nie występujcie z Unii), a Rosja nierównym. Uświadamianie czegokolwiek jest o tyle nieskuteczne, że jeżeli ktoś nie chce zrozumieć to i tak nie zrozumie, natomiast dostęp do informacji, przede wszystkim perspektywy zmian klimatycznych jest istotnie niewystarczający co rzeczywiście spowalnia wiele już koniecznych procesów dostosowawczych.
W krótkim artykule trudno przestawić skomplikowaną analizę. Dlatego trochę się od niej wykręciłem. Najważniejsze jest dla mnie to, że w dzisiejszym świecie zamykanie się, izolowanie, to polityka na dłuższą metę samobójcza. Wielka Brytania wkrótce poczuje skutki swojego błędu, ale to jest potęga gospodarcza i militarna. To tak jak na bagnie, jeden wpadnie po kostki, drugi po uszy. My raczej nie będziemy tym pierwszym.
Pański komentarz wraca do mnie pozytywną wartością już dobrych kilka dni sugerując potrzebę doprecyzowania myśli. W żadnej mierze nie chodzi mi o brak sensu współpracy lecz o zasadność, a wręcz Traktatową potrzebę dodania wartości Unii poprzez pozytywne zaangażowanie w sojuszu, zamiast, jak ja postrzegam polską współczesność, uporczywego angażowania się w zarządzanie publiczną percepcją konfliktu generowanego według partykularnych potrzeb, w sensie partykularyzmów grup społecznych.
Zakładając, że manifestacja korzyści własnej pozostanie nieuchronna na poziomie takiej grupy, inaczej zdefiniowana powinna zostać korzyść – jako korzyść wspólna, a to można robić odnosząc się do uniemożliwiających taką nowelę generatorów konfliktu. Jednym z podstawowych wydaje się być brak wzajemnego szacunku wobec zastawanych odrębności społecznościowych w grupach społecznych współtworzących społeczeństwo. Reszta jest konsekwencją zmiany paradygmatu.
Czyli, Europa regionów za zachowaniem europejskiej struktury państwowości, potrzebnej zarówno do sprawnego funkcjonowania regionów jak i odpowiadającej potrzebom znaczącej części społeczeństw. Takie podejście wydaje mi się także unieważniać konflikt koncepcji typu: czy luźny konglomerat czy ścisły sojusz.
Sam lubię bardzo Rosję i Stany Zjednoczone. Gdyby Rosjanie przestali się skupiać na dominacji militarnej a zainwestowali w gospodarkę i potencjał ludności mogliby teraz deptać UE po piętach – takie Niemcy mają 3 razy mniej ludności niż USA a PKB bardzo wysokie. Sojuszu UE – USA – Rosja nikt nie dałby rady ruszyć i spokojnie mógłby taki sojusz zagwarantować stabilizację całego świata. A sojusz ten jest najbardziej możliwy ze wszystkich, dlatego że te kraje mają wspólne korzenie i kulturę opartą na podobnych fundamentach. Niestety nie przy obecnym prezydencie Rosji, człowieku bez odrobiny empatii dla innych i cynicznego watażki dla którego liczy się tylko władza i majątek, a nie przyszłość swoich obywateli i świata.
Trzeba pamiętać, że Rosja nie ma żadnych tradycji demokratycznych. Żadnych. Zaledwie kilka lat reform, bardzo ułomnych, za Jelcyna, niczego nie zmieniło.
Nie to co Polacy. Przywilej cerekwicko-nieszawski już w 1454 zauważył szlachtę. Na szlachcie się wprawdzie skończyło ale było.
Mieliśmy także Konstytucję 3 maja i jej mecenasa z polecenia Cesarzowej Imperium, konstytucję Księstwa Warszawskiego nadaną przez Napoleona i konstytucję Królestwa Polskiego nadaną przez cara.
Jeżeli zaś zawierzyć wyczuciu Richarda Pipesa z dwudziestolecia należałoby co najmniej pięć lat z czystej przyzwoitości wykroić. Zaczęło się wprawdzie także trochę przypadkiem i proklamacją przez Radę od okupantów, no ale przecież było i nie będziemy tu pomiędzy Daszyńskiego a Czartoryskiego teraz pióra wkładać. Potem był wprawdzie trochę dłuższy kłopot i jeśli pomijać Mazowieckiego do wyboru Tusk albo Kaczyński.
Także tradycja jest.