19.05.2021
Nie śledzę uważnie telewizji i dopiero niedawno zauważyłem początkującą dziennikarkę. Nazywa się Monika Olejnik i ze wszystkich sił stara się zwrócić na siebie uwagę. Niestety, przesiąkła już niedobrymi obyczajami TVN24, które polegają na prokuratorskim przesłuchiwaniu zaproszonej do studia osoby. Tu dziennikarz/dziennikarka nie kryje swego stosunku do gościa i w zależności od swoich upodobań albo się do niego uśmiecha i z nim żartuje, albo – co częstsze – robi miny pełne niechęci i podejrzliwości i stara się doprowadzić do tego, aby rozmówca przyznał się, że jest marnym człowiekiem.
Dziennikarze nie starają się zwykle dowiedzieć, jakie poglądy ma rozmówca, ale wygłaszają gotowe opinie, które tamten ma potwierdzić lub zaprzeczyć (a zwykle nie ma czasu na uzasadnienie opinii, bo trzeba jeszcze zadać wiele pytań). Rozmówca nie może pozwolić sobie na jakieś wywody, bo dziennikarze przerywają mu stale wypowiedzi i przez pewien czas nic nie można zrozumieć, bo dziennikarz i gość mówią jednocześnie.
Pani Monika już nabrała tych złych nawyków, ale jest osobą stosunkowo młodą, więc może jeszcze się rozwinie.
* * *
Mój przyjaciel, członek PZPR, nazywał siebie prawicowym komunistą, jako że poglądy miał liberalne. Był jednym z najdowcipniejszych ludzi, jakich znałem. Kiedy ktoś narzekał na ówczesne władze, zadawał pytanie: – Głosowałeś? Tę odzywkę można było docenić znając ówczesne warunki, gdzie od naszych głosów praktycznie nic nie zależało.
Teraz od naszych głosów dużo może zależeć, ale ludzie jakoś nie widzą zależności między swoimi wyborami w głosowaniu na polityków a sytuacją, na którą narzekają. Często mam ochotę zadać im pytanie: – Głosowałeś?
Podobnie jest z Kościołem. Skandaliczne zachowania wielu hierarchów i księży jakoś nie poruszają wiernych na tyle, żeby się buntowali i wymusili zmianę tych zachowań. Dopuszczają także wiele działań, bo są dla nich wygodne, ale sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości. Kościół w szkołach, opłacany przez państwo, wtrącający się do wychowania dzieci, ukrywający przestępców, księża postępujący wbrew naukom Jezusa. To wszystko nie porusza w wiernych poczucia sprawiedliwości, ani nawet zwykłej przyzwoitości. I nic się nie zmienia. Oczekuje się, że coś tam zrobi dobry papież a kler go posłucha. A przecież Kościół to przede wszystkim wierni.
To wszystko osłabia moje współczucie dla pokrzywdzonych. Przypomina się anegdota o amerykańskim turyście, który gdzieś na meksykańskiej wsi rozmawia z wieśniakiem:
– Jak wam się tu żyje?
– Oj, źle panie, nic tu nie rośnie.
– Jak to, a jak by zasadzić…
– A jak by zasadzić, to rośnie, rośnie.
* * *
Naukowcy odkrywają coraz więcej chorób. Kiedyś na przykład niektóre dzieci były nieznośne, ale w ostatnich latach odkryto ADHD i nieco żywsze dzieci stały się pacjentami i faszerowane są lekami.
Jakiś czas temu odkryłem u siebie objawy czegoś, co niewątpliwie zostanie ujęte naukowo jako nowa jednostka chorobowa. Odkryłem mianowicie, że mam w sobie zbyt mało kibica sportowego. Nie umiem pasjonować się zwycięstwami naszych reprezentantów ani przeżywać ich porażek. Że to nie jest normalne zauważyłem oglądając telewizję. Wszyscy dziennikarze są przygotowani do rozmowy o najdrobniejszych detalach związanych ze sportem i występami „naszych”, a jest to dla nich tak ważne, że nie popędzają swoich gości w studio, a nawet nie przerywają programu, aby nadać reklamy.
Nie rozumiem kibiców, którzy są fanami jakiejś drużyny do tego stopnia, że potrafią zabić czy okaleczyć fanów jakiejś innej drużyny. Jest mi obojętne, że jakiś polski sportowiec przegrał zawody, widocznie ktoś inny był lepszy. Rekordy w czasie, dystansie bądź odległości wydają mi się zupełnie bez znaczenia.
Wyczynowcy to są zawodowcy, którzy żyją ze sportu i zainteresowania nim. Jeśli są dobrzy, ładnie walczą, to super – nie żałuję im ani satysfakcji ze zwycięstwa, ani wielkich pieniędzy. Podziwiam ich talenty i wytrwałość, ładne występy, ale nie potrafię identyfikować się z nimi do tego stopnia, żeby ich zwycięstwa bądź klęski stały się moimi.
Natomiast podoba mi się sport amatorski. Pakowanie pieniędzy w sport wyczynowy uważam za marnotrawstwo, które można porównać do karmienia wróbli przez dawanie owsa koniom. Pieniądze dawałbym na rozwój powszechnego uprawiania sportu.
Sport jest ratunkiem dla telewizji i w ogóle mediów. Muszą coś nadawać niemal przez całą dobę, a brakuje wiadomości, które by przyciągnęły uwagę widzów i czytelników. Jednak już lepszy jest sport niż powtarzanie ze szczegółami dziesiątki razy relacji z tego, że gdzieś ojciec szykanował dziecko, albo domysłów jak jakiś pan przed paru laty prawdopodobnie zamordował swoją żonę.
Także relacje między politykami przedstawiane są jako ciągła walka. Ważniejsze jest kto, kogo i jak, niż jakie problemy stoją przed nami i możliwe sposoby ich rozwiązania.
Narzeka się na pomijanie spraw kultury, a przecież jest dostępna dla wszelkich telewizji bogata kolekcja programów z przeszłości, choćby ponad setka najlepszych nagrań Teatru Telewizji. Niechby już dawali to po godz. 22 jak kiedyś.
* * *
Dobre rzeczy często przychodzą za późno. Umiera jakiś wybitny człowiek i w mediach pojawiają się wspomnienia o nim i jego dokonaniach, filmy, wypowiedzi poruszonych osób, które mówią o stracie, jaką poniosła polska kultura, nauka itd. Niektórzy wypowiadający zwracają się do ducha zmarłego, który na pewno widzi to wszystko i byłby zadowolony, gdyby tu z nami był i słuchał. Czy nie lepiej by było urządzić jakiś solidny jubileusz takiemu człowiekowi jeszcze za życia? Na pewno po śmierci ukażą się dziesiątki wypowiedzi i będzie żal, że nie okazaliśmy mu tego wszystkiego za życia. Często taka osoba żyje w skromnych warunkach i można by je jej poprawić.
Mamy co roku Rok Jakiejś Ważnej Osoby, oczywiście nieżyjącej. To się nie sprawdza, ot odfajkowuje się temat. Może choćby raz na rok wybrać kogoś z wybitnych rodaków i docenić w pełni?
* * *
Co by było, gdyby nie było lewicy, na którą prawica tak stale narzeka? Nie byłoby komu upominać się o prawa pracownicze i kapitalizm byłby wszędzie dziki. A w kraju odpadłby najsilniejszy argument przeciw wszelkim przeciwnikom politycznym. Bez przerwy słyszę, że jakaś partia (przeważnie PO) przesunęła się za bardzo w lewo. Wymyśla się różnym ludziom, że są postkomunistami. Wiadomo, lewica to zawsze było zło i nawet faszyzm był strawniejszy dla Kościoła, gdy chwalił armie niemieckie idące na wojnę z komunistycznym Związkiem Radzieckim. A i teraz w kraju łagodniej się podchodzi do tutejszych faszystów różnej maści niż do ludzi głoszących postępowe (w wielu krajach – normalne) hasła.
Czasem wyobrażam sobie, co by było gdyby nagle ze sceny politycznej zniknęła jakaś partia. Gdyby to była Lewica, to natychmiast odrodziłaby się w wypowiedziach przeciwników. O lewicowe, a więc zbrodnicze poglądy, zaczęto by oskarżać dotychczasowych prawicowców. Okazałoby się, że to wszystko są kryptolewacy.
Bo jakie poglądy można przypisać innym partiom?
* * *
* * *
Do każdego przedsięwzięcia dodaje się słowo „narodowy” bądź „polski”. Już proponowałem kiedyś, żeby do nazwy Studio Opinii dodać słowo „Narodowe”, aby nie odstawać od tego trendu. Podkreśla się tę polskość czy narodowość tak jakby wyróżniały się pozytywnie w świecie. Ta praktyka kojarzy mi się z powszechnym dodawaniem w PRL do znanych określeń słowa “socjalistyczny”. Mieliśmy nawet demokrację socjalistyczną, oczywiście lepszą od tej zachodniej.
Ostatnio mamy Nowy Polski Ład. Czym różni się od ładu? I czy był jakiś Stary Polski Ład?
Używa się u nas słów-kluczy, których znaczenia się nie wyjaśnia. „Polski”, „katolicki” czy „chrześcijański” to pozytywne określenia, a „komunistyczny” czy „postkomunistyczny” to samo zło. Złe jest również niedostatecznie pryncypialne „chrześcijaństwo”. Pamiętamy, że nasi biskupi martwili się upadkiem tegoż w Zachodniej Europie i wybierali się ewangelizować tamtejsze społeczeństwa.
Przeraża prymitywizm umysłowy obecnych „elit”, wykształconych bądź nie. Nie daje się słuchać tego, co wygadują, zajmujący przecież odpowiedzialne stanowiska w państwie Macierewicz, Pawłowicz, Czarnek i wielu innych. Taki Błaszczak, obecnie minister obrony, był niedawno wymieniany jako jeden z kandydatów mających zastąpić premiera Morawieckiego. Wśród wielu jego wypowiedzi szczególnie utkwiła mi jedna – kiedy komentował terrorystyczny zamach w Nicei. Zwrócił uwagę na to, że po poprzednim zamachu organizowano marsze, malowano kolorowymi kredkami kwiatki na chodnikach. „Te kwiatki malowano w różne kolory, kredkami o kolorach całej tęczy. Dla mnie jest to bardzo wyraźne nawiązanie do LGBT”.
Ciągle słyszymy ich wypowiedzi pełne nienawiści wobec różnych osób i grup ludzi i jednocześnie widzimy ich klęczących w kościołach i żarliwie się modlących. I, co najsmutniejsze, wciąż mają duże poparcie wyborców.
PIRS
źródła obrazu
- telewizja 3: BM
W sprawie dziennikarzy -śledczych inkwizycyjnych, do kolekcji madame Olejnik dołożę red. Karolinę Lewicką, obecnie w tokfm. Red. Lewicka tym się jednak odróżnia od madame Olejnik, że jest zawsze merytorycznie przygotowana i rzadko można ją zbić z pantałyku. No więc, owszem, kombatantka, bo na początku rządów PIS, w 2015 r., kiedy pracowała jeszcze tvp, miała pecha przesłuchiwać Glińskiego, który oburzony jej sposobem wywiadowania gościa zapowiedział redaktorce, że wyleci z tvp. I wyleciała. Oszsz, jaki był ogólny oburz, że jak to. A ja oburz na wyrzucenie podzielałam, lecz podzielałam także oburz Glińskiego na sposób prowadzenia przez panią redaktor rozmów. Od tamtego czasu red. Lewicka skutecznie okupuje tokfm; zapełnia ramówkę w 2/3, boję się włączyć radio. Doceniam jej przygotowanie do każdej audycji od strony merytorycznej, jednak nie trawię jej sposobu prowadzenia wywiadów, a nawet zwykłych rozmów w dłuższych audycjach wieczornych. Przerywa najpóźniej co 30 sekund, a często częściej – po to, aby wygłosić swoje poglądy i zaprezentować swoje przygotowanie prymuski. Najbardziej wrednym zabiegiem stosowanym przed red. Lewicką jest kradzież gościowi show: słyszysz, jak gość buduje argumentację i już, już zmierza do wielkiego finału …, a tu, pyk, wcina się red. Lewicka tuż przed puentą i sama ją prezentuje. Gościowi pozostaje tylko kwaśno przytaknąć. Bartłomiej Sienkiewicz skomentował niedawno ten zabieg w swoim stylu, ale nic to nie pomogło. Tak mnie tym redaktor wku*wia, że kilka razy pisałam na Berdyczów, czyli do redakcji. W tok-u słucham bez zastrzeżeń jedynie tego, co prezentuje Grzegorz Sroczyński oraz Tomasz Stawiszyński (choć ten, mądry, sympatyczny filozof, dziennikarz, lubi, ojjj lubi gadać przydługo, jednak nie wymądrzając się, tylko filozofując i zapędzając się w filozoficzne dygresje i meandry, co go zasadniczo odróżnia red. Lewickiej, więc po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do tego i wybaczam z serca, bo gada mądrze).
Na marginesie, ciekawe tematy, rzadko lub wcale poruszane, podejmuje i ciekawych gości zaprasza Agnieszka Lichnerowicz, która czasem musi mężnie znosić niespodzianki, Wczoraj np. zaprosiła gościa do rozmowy o aktualnej fazie konfliktu na Bliskim Wschodzie. A tu zonk! gość, kompetentny, był zdania, że Izrael dopuszcza się zbrodni wojennych na terenach okupowanych, podając liczne przykłady. Red. Lichnerowicz nie mogła ścierpieć takich zapatrywań i argumentowała, że przecież Izrael musi się bronić, bo walczy o być albo nie być. Nie chciała lub nie potrafiła zauważyć niuansu, który gość konsekwentnie przedstawiał, że co innego bronić się przed wrogimi sąsiadami (które to zagrożenie jest jego zdaniem wysoce iluzoryczne wobec potężnego wsparcia USA), a co innego burzyć na terenach okupowanych tysiące domów Palestyńczyków, nie dopuszczać do szczepień p-ko Covid i dopuszczać się tam regularnych zbrodni wojennych.
Jestem bardzo ciekawa, czy po takiej nauczce radio nie będzie weryfikować uprzednio poglądów gości. Zaraz pewnie będzie ktoś straszył zakręceniem kurka z reklamami, z których radio się utrzymuje.
Podziwiam pchających się do studia, bo ja bym więcej u takich dziennikarzy się nie pokazał.
Na panią Olejnik znalazł sposób prof. Kołodko. Kiedy przerwała mu wywód – zamilkł. Pani Olejnik zapytała go, dlaczego nic nie mówi. Odpowiedział: pani tak ciekawie mówi, chętnie posłucham. Najlepiej sprawia się prezydent Kwaśniewski, który mówi szybko, tak że zanim pani Olejnik nabierze powietrza żeby mu przerwać, on już skończył wywód.
Nie ma teraz pani Pochanke, która brylowała w takich rozmowach. Polecam mój tekst o niej: https://studioopinii.pl/archiwa/51781
Ja jakiś czas temu zrezygnowałem ze słuchania programów polityczno-publicystycznych TOK FM. Najpierw czułem trochę pustkę i pociąg do tego, żeby jednak włączyć. Ale dość szybko mi przeszło.
Lubię za to audycję OFF-Czarek, prowadzoną przez Cezarego Łasiczkę.
Redaktor też się często “mądrzy” ale nigdy nie miałem wrażenia, że gościa przesłuchuje, albo że gość robi tylko za tło dla wywodów red. Łasiczki. Sposób prowadzenie mi się podoba.
A poza tym podziwiam – codziennie inny temat, od kultur pólnocnoamerykańskich Indian, po historię prawodawstwa dotyczącego gwałtu na kobietach, a zawsze przygotowany.