
Im dalej w las, tym więcej drzew. Zagęszcza się sytuacja na granicy wschodniej, mamy stan wyjątkowy zarządzony przez wyjątkowego Pana Prezydenta, obowiązujący na głębokość trzech kilometrów od granicy – mimo że strefa nadgraniczna to piętnaście kilometrów; stan, w którym najbardziej bezwzględnie egzekwowany jest zakaz… obecności mediów (ciekawe czy „kurwizji” też).
Ale trudno, prezes wszystkich prezesów a do tego wicepremier ds. bezpieczeństwa państwa (już czuję się bardzo bezpieczny) nadal jest na rybach czy na innych wczasach. Sądząc z tego, że tak jest — żadnego niebezpieczeństwa nie ma, bo on przecież orientuje się najlepiej — więc skoro go nie ma w pracy, to to jest jakaś hucpa Dudy i Kamińskiego.
Pamiętając to wszystko co wyżej – może warto uciec od tej „bieżączki” i pojechać po całości.
W starych dobrych czasach, na początku naszej wielkiej transformacji w latach 90., bardzo modne było wspólne podejście w myśleniu o funkcjonowaniu dużych firm (były takie jeszcze wtedy w Polsce, i były to polskie firmy – FSO, Fabryka Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie, Huta Warszawa i wiele jeszcze innych). Myślę tu o ZPC – zarządzaniu przez cele.
ZPC zakładało, że dowolna duża firma, aby skutecznie realizować swoje dwie podstawowe funkcje, jakie stoją przed każdym systemem organizacyjnym — funkcje trwania i rozwoju — powinna mieć określoną swoją misję, wypracowaną i w pełni akceptowaną przez załogę (oraz przez kierownictwo firmy), powinna mieć też wiązkę celów, przypisane im strategie oraz ustaloną taktykę ich realizacji — aż do poziomu narzędzi i praktyk organizacyjnych w postaci zarządzeń, poleceń itp.
To było nowe dla większości (a właściwie dla wszystkich) firm i przedsiębiorstw, ale było zaakceptowane i wdrażane.
Patrząc na to, jak działa państwo polskie, które można porównać do wielkiej firmy działającej na rynku — w tym przypadku w otoczeniu międzynarodowym — można zastanowić się jak wypadałaby ocena jego działalności w ramach systemu ZPC. Pamiętając o istotnych różnicach, jakie występują pomiędzy nawet wielką firmą a państwem – spróbujmy to zrobić.
Czy polskie państwo ma misję? Taką całościową wizję – do czego zmierza, co jest jego głównym celem, celem wszystkich celów, przedyskutowaną i przyjętą przez wszystkich, a przynajmniej zdecydowaną większość uczestników tej organizacji?
Odpowiedź jest krótka: nie. Polskie państwo nie ma takiej wspólnej, wypracowanej w dialogu i akceptacji większości misji. To prezes wszystkich prezesów ma jakieś tam przemyślenia; to od niego dowiadujemy się, do czego Polska zmierza, czym ma być teraz i w przyszłości. To patrząc na to, co wyrabiają Gliński i Czarnek możemy się domyślać, jaka jest ta misja. Jedno jest pewne – to nie jest wizja Polski, która powstała w dialogu, która ma poparcie większości.
A skoro tak, to nie jest to misja państwa.
Czy rządzący mają jakąś strategię postępowania? Czy istnieje jakiś dalekosiężny plan, którego realizacja wynika z przyjętej misji?
Odpowiedź jest podobnie krótka: Nie. Nie ma takiego planu, nie ma nawet prób budowania naszej polskiej strategii działań w coraz bardziej burzliwym otoczeniu. Patrząc na ekipę rządzącą – nie ma tam nawet ludzi, których potencjał umysłowy i doświadczenie wskazywałyby w ogóle na możliwość tworzenia czegokolwiek. Myślenie strategiczne w wydaniu Morawieckiego i Sasina czy całej plejady wiceministrów od Ziobry, z zapleczem w postaci europosłów Patryka Jakiego czy Waszczykowskiego – to przecież czysta kpina.
Im niżej, tym bardziej konkretnie: poziom taktyki widoczny jest w działaniu wszystkich instytucji państwa, urzędów i instytucji.
Jak jest każdy widzi.
Poziom operacyjny to codzienność funkcjonowania państwa. Ilość nowego prawa, zmian w istniejących uregulowaniach, gonitwa legislacyjna w Sejmie, przyjmowanie ustaw w nocy, po trzydniowym procedowaniu, nadmiar projektów składanych w trybie poselskim – po to tylko, aby uniknąć wymaganych prawem konsultacji – to nasza codzienność. Narasta przekonanie, że władza wie lepiej; każda władza państwowa, na każdym szczeblu. Ograniczana jest i tak niewysoka aktywność obywateli a społeczeństwo obywatelskie jest tylko w marzeniach.
Tych kilka syntetycznych uwag pozwala na postawienie prostej i oczywistej diagnozy – Polska nierządem stoi. Tak już kiedyś było. Ii źle się skończyło.
Jak skończy się tym razem?

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Obrazek tytułowy — zrzut z YouTube

Wizja, misja, wartości .. to puste słowa w zarządzaniu naszym krajem. A po co dialog z obywatelami i obywatelkami? Oni, nasi władcy są głosem narodu. Wizją i największą wartością jest prezes i jego słowo. Mam w swoim życiu zupełnie inne doświadczenie. W Gdańsku budowałam Model na rzecz Równego Traktowania. Pamiętam jak Prezydent Paweł Adamowicz przyjechał żeby z nami, ponad setką ekspertów i ekspertek, z przedstawicielami grup narażonych na wykluczenie oraz gdańszczanami i gdańszczankami wypracować wizję Gdańska. To była nasza wizja, nasze cele, pamiętam długie godziny dyskusji o tym jak stworzyć Gdańsk, w którym każdy znajdzie swój dom, będzie chciany i szanowany. Powstało 179 rekomendacji (celów do zrealizowania), Prezydent oddał nam odpowiedzialność i zaufał, nie zmienił ani jednego słowa w stworzonym przez nas Modelu, do samej sesji rady miasta spotykał się, argumentował i bronił wizji Miasta : W Gdańsku różnorodność ludzi jest ceniona. Różnice wieku, płci, stanu zdrowia, orientacji …..wzbogacają miasto i są jego potencjałem. Powołując się na Powszechną Deklarację Praw człowieka uznajemy, że wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi….” Taki był nasz Prezydent. Bardzo Go nam brakuje….
Przykład Gdańska i działalność Pawła Adamowicza i mieszkańców to poziom samorządu terytorialnego. To ta część reformy państwa która wyszła nam najlepiej. To co piszesz o tym jak w Gdańsku władza, prezydent wspólnie z mieszkańcami pracowali na rzecz wypracowania wspólnego programu pokazuje jak mogłaby by też postępować władza państwowa. A jak postępuje każdy widzi…
„Czy polskie państwo ma misję?”
Państwo to jest tylko metafora, podobnie jak naród. Państwo oraz naród istnieją w bardzo mgławicowym sensie. Dobrze się o nich dyskutuje, dobrze wypadają w przemówieniach, i dobrze się o nich uczy w szkole Czarnka. Ale poza tym to ich nie ma. Istnieje natomiast „grupa trzymająca państwo”. Ostatnio jest to grupa dobrze zorganizowana. Mozna nawet powiedzieć, ze jest to zorganizowana grupa przestępcza. Otóż ta grupa ma misję: zagrabić jak najwięcej. Istnieje całkowita zgodność pomiędzy celami grupy (rozrosnąć się i zagarnąć kolejne obszary) oraz celami jej członków (wyrwać dla siebie jak najwięcej). Ta zgodność jest kluczem do zrozumienia skuteczności grupy. Zgodność celów indywidualnych z celami organizacji to jest klucz do skuteczności. A polskie państwo? Nie żartujmy.
Skoro nie ma (zdaniem Pana) państwa, skoro to tylko metafora to w takim razie co trzyma ta grupa co trzyma państwo ?
Teza że państwa nie ma, jest tylko rodzina to znana teza pewnej jeszcze bardziej znanej żelaznej premier Anglii. Ale to się źle skończyło i dla niej i dla Anglii
Podzielam wszystkie pańskie oceny odnoszące sie do stanu polskiego państwa w ostatnich latach, za rządu prezesa wszystkich prezesów. Ale to już zupełnie inny temat
Pozdrawiam
ZS
Zarządzanie przez Cele to dość ciekawa choc mocno historyczna technika organizacyjna. W tamtym czasie, w komunistycznych przedsiębiorstwach próbowano ją aplikować, z jakimiś rezultatami, o których warto moze kiedyś porozmawiać.
Dzisiejsze techniki organizacyjne są znacznie bardziej zaawansowane i odpowiadają współczesnym technologiom. Organizacje zarządzane przez ZPC czy Rachunek Kosztów Normatywnych zastępowane są organizacjami w których prowadzi się dialog między kierownictwem a pracownikami, oraz między pracownikami, dialog wspomagający zarządzanie. Sens dialogu można zawrzeć w określeniu „organizajce deliberatywne” lub „interaktywne”.
Niegdysiejsze marzenia socjalistów o uspołecznieniu procesu władzy realizowane są we współczesnych organizacjach które osiągnęły ogromny sukces dzięki wprowadzeniu nowego, opartego na samozarządzaniu, sposobu działania. Filozofia ta, nazwana turkusową, jest na tyle atrakcyjna, że sprowokowała szeroką dyskusję a wiele rodzimych firm zauważyło, że już wcześniej wprowadziło do swojego działania jej elementy.
*
Na takim tle, to co się dzieje w zarządzaniu Polską przez formacje dominujące po wyborach 2015 i 2019 roku jest szczególnie anachroniczne. To zarządzanie idzie dokładnie pod prąd wszelkim współczeesnym nurtom. Ludzie, którzy stoją na czele tych formacji, pominąwszy ich wątpliwe kwalifikacje moralne, przede wszystkim charakteryzują się brakiem elementarnych kwalifikacji zarządczych we współczesnym pojęciu.
*
Podsumowanie Autora „Tych kilka syntetycznych uwag pozwala na postawienie prostej i oczywistej diagnozy – Polska nierządem stoi. Tak już kiedyś było. Ii źle się skończyło.” jest potwierdzone empirycznie w procesie historycznym. Co się stanie z Polską w najbliższym czasie sami doświadczymy…a właściwie doświadczamy od prawie 6 lat.
Tak jest, ZPC to historyczna koncepcja, która wtedy gdy pojawiła się w Polsce była prawie rewolucyjna. Prawda, wdrażaliśmy ją w te wielkie państwowe przedsiębiorstwa ale to było one naprawdę rewolucyjne na tamten czas, czas końcówki lat 80 tych i początku 90-tych.
To już ponad trzydzieści lat temu a świat pędzi do przodu.
Przypominałem ZPC bo wydawało mi się, ze to będzie pomocne w krytycznej ocenie tego co jest, co ekipa „dobrej zmiany” robi z Polską. Napisałem też, że państwo można tylko częściowo porównać do firmy, częściowo ale można.
Państwo, przez analogię oczywiście można porównywać do wielkiej firmy. W tej analogii szefowie firmy państwo polskie nie są nie tylko na poziomie kwalifikacji wymaganych do ZPC, ale pewnie na poziomie kwalifikacji z epoki późnego feudalizmu.
Ciekawostka: w latach siedemdziesiątych miesiąc siedzieliśmy w kilkadziesiąt osób w ówczesnym Centralnym Ośrodku Doskonalenia Kadr Kierowniczych nad projektem zmian strukturalnych TVP, właśnie pracując na podstawie techniki ZPC. Projekt wdrożono.
A to miłe, ja też pamiętam CODKK na Wawelskiej – to było takie miejsce w którym pachniało światem a nie Związkiem Radzieckim. Pamiętam takie „młyny” prowadzone przez Anglików, wtedy to była inna bajka..