16.03.2022
Stan wielkiego wzmożenia moralnego trwa. To, co robią Polki i Polacy organizujący wszechstronną pomoc Ukraińcom świadczy o nas, jako o narodzie jak najlepiej. Widzi to i docenia cały cywilizowany świat. Nawet polski rząd podejmuje działania, tworzy prawo pozwalające na pobyt w Polsce przez 18 miesięcy z prawem dalszego przedłużenia pobytu i pracy. Ukraińcy otrzymują PESEL i takie świadczenia jak polscy obywatele, opiekę zdrowotną, zasiłki, 500+, wszystko. Pomoc ta skierowana jest do ogromnej rzeszy uciekinierów: jak dotąd polską granicę przekroczyło już ponad półtora miliona ludzi i liczba ta stale rośnie. Ilu z nich wyjedzie dalej, do innych krajów, tego nie wiemy, ale ci, którzy zostaną wpiszą się na trwale w polski pejzaż.
W Polsce pracuje już blisko milion Ukraińców, każdy z nas spotykał się z nimi w różnych miejscach. To byli emigranci poszukujący pracy w Polsce, lepszej i lepiej płatnej niż ta, którą oferowała im Ukraina. Takich emigrantów zarobkowych z wielu różnych krajów, w tym z dalekich i egzotycznych takich jak Indie czy Pakistan, były i są tysiące. Polska legalizowała ich pobyt, dawała zgody na pracę, było normalnie.
Jednocześnie w tej samej Polsce rząd i władze wprowadziły stan wojenny na kilkusetkilometrowej granicy z Białorusią, zakazały wjazdu osobom tam niezamieszkałym, zakazały wstępu dziennikarzom a każdą formę humanitarnej pomocy uciekinierom z różnych odległych krajów traktowały jako złamanie prawa pociągające za sobą sankcje karne. Dwóch „wspaniałych” ministrów polskiego rządu zorganizowało konferencję, na której pokazano stare filmy pornograficzne mające stanowić dowód na to, że ci emigranci to zboczeńcy, których nie możemy wpuścić do Polski. Mimo całkowitego blamażu naszych „wspaniałych” ministrów, sejm głosami większości rządowej uchwalił budowę kilkusetkilometrowego muru ponad pięciometrowej wysokości na całej granicy z Białorusią. Budowa muru ruszyła a granica jest nadal broniona tak jakby stał tam wróg i agresor. Polskie służby graniczne popełniały i popełniają te same przestępstwa wobec kobiet, dzieci i ludzi chorych tak jak strona białoruskiego reżymu. Tu nie było i nadal nie ma żadnej różnicy, jesteśmy tak samo okrutni i tak samo łamiemy standardy międzynarodowe, jak Białorusini.
Ta sytuacja na białoruskiej granicy trwa już wiele miesięcy i nie widać końca tej tragedii. Dodatkowym smaczkiem jest tu to, że liczba tych emigrantów, jaka chciała przekroczyć polską granicę przez te wszystkie miesiące jest wielokrotnie mniejsza niż liczba uciekinierów z Ukrainy przekraczających polską granicę każdego dnia.
Tego nie da się zrozumieć na trzeźwo, to przekracza granicę absurdu. Ten sam minister, który posłużył się starymi filmami porno tak jakby były to zdjęcia tego, co robią emigranci starający się przekroczyć polsko-białoruską granicę jest teraz twarzą rządowego planu pomocy dla Ukraińców, też kobiet i dzieci, też ludzi chorych i wymagających opieki.
Pytam – kiedy ten człowiek był sobą, teraz czy kilka miesięcy temu ?
Odpowiedź jest tylko jedna – ani wtedy, ani teraz ten minister nie był i nie jest człowiekiem, Człowiekiem w tym rozumieniu, jakie określają etyka, moralność czy zwykła przyzwoitość.
Próbuję, trochę na siłę, zrozumieć polskich rządzących poczynając od samego prezesa, przez prezydenta, premiera i wszystkich ministrów: dlaczego robili i robią takie straszne rzeczy wobec tych kilku tysięcy emigrantów na granicy polsko-białoruskiej, traktując ich jak nie ludzi. I jedyne co przychodzi mi do głowy, to polityka. Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy to jest wojna z Łukaszenką, a to, co dzieje się na granicy z Ukrainą to jest „pokazywanie gestu Kozakiewicza” Putinowi.
I tu i tam ludzie nie są podmiotem a przedmiotem. Tak w pierwszym konflikcie, jak i w drugim, władza chce pokazać, jaka jest ważna. W pierwszym konflikcie ważna, bo nas broni przed zboczeńcami i gwałcicielami a w drugim, bo pokaże światu, jacy jesteśmy wspaniali jako naród mający taką władzę.
W mediach tylko Ukraina. Straszne obrazy z wojny prowadzonej przez zbrodniarza wojennego Putina i tłumy uciekinierów na przejściach granicznych, tłumy w miastach w całej Polsce, w których władze samorządowe i wolontariusze robią całą robotę za państwo.
Trwa wielkie wzmożenie moralne, jesteśmy wspaniałym narodem, mamy dobry rząd, zwieramy szeregi.
A na polsko-białoruskiej granicy bez zmian. Właśnie pogrzebano zwłoki młodego Jemeńczyka w daleko posuniętym stanie rozkładu. To kolejny trup na polskiej granicy.
Mam pytanie – czy mur buduje się nadal, czy może już koniec tej hucpy ?
Czy minister Mariusz Kamiński zrozumiał, że żaden mur, a zwłaszcza betonowy, nie zatrzyma uciekających przed wojną ludzi?
Czy komukolwiek przychodzi do głowy, że my też możemy stać się uciekinierami z kraju ogarniętego wojną?
Mamy jako Polacy duże doświadczenie bycia emigrantami. Polska emigracja to jest stan właściwie permanentny: albo ucieczka z kraju, albo emigracja wewnętrzna, albo wyjazd do pracy w lepszym świecie.
I na koniec – niech wróci równowaga medialna w doniesieniach z obu granic, na których trwa dramat, dramat mający różne źródła, różną skalę, ale i tu i tam giną ludzie.
Jak dotąd to nie my!

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
