Waldemar Piasecki: Jak ksiądz księdza hitlerowcom zakapował9 min czytania

19.10.2022

Ks. Henryk Linarcik i ks. Tadeusz Puder. Foto: Archiwum prywatne.

W przypadającą 18 października br. dziewięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich księdza Archidiecezji Warszawskiej Tadeusza Pudra, który był Żydem, podjęta została decyzja o uhonorowaniu Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego strażnika pamięci tego duchownego, księdza Henryka Linarcika, proboszcza parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Rzeczycy.

Od niemal półwiecza czyni on wszystko, co tylko możliwe, aby dokumentować życie księdza Tadeusza Pudra, który właśnie w Rzeczycy trafił jesienią 1937 roku jako wikariusz na swoją pierwszą parafię.

Tadeusz Puder przyszedł na świat w 8 lipca 1908 roku w inteligenckiej rodzinie warszawskich Żydów – Maurycego i Jadwigi Pudrów. Kiedy miał dziewięć lat, matka wraz z nim i dwom pozostałymi synami dokonała konwersji na katolicyzm; ojciec pozostał wierny judaizmowi.

Tadeusz ukończył elitarne gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Jego kolegami byli tu m.in. najbliższy przyjaciel i przyszły pisarz Jan Dobraczyński, późniejszy dyplomata i minister spraw zagranicznych Adam Rapacki; przyszły kurier wojenny i szef rozgłośni polskiej radia Wolna Europa, Jan Nowak-Jeziorański, wybitny krytyk i teoretyk teatru Jan Kott oraz znakomity krytyk literacki Ryszard Matuszewski.

ks. T.Puder

Decydujący wpływ na formację duchową gimnazjalisty wywarł jednak charyzmatyczny katecheta i nauczyciel religii, znany warszawski duchowny ks. Feliks de Ville. Za jego sprawą Tadeusz wstąpił w 1928 roku do Metropolitalnego Seminarium Duchownego, które ukończył cztery lata później. 18 października 1932 roku w Katedrze Warszawskiej otrzymał święcenia z rąk biskupa Bolesława Szlagowskiego i podjął studia na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warszawskiego, wykazując szczególne zainteresowanie biblistyką. Jego mentorem stał się ks. prof. Eugeniusz Dąbrowski, badacz i tłumacz Pisma Świętego, dzięki któremu bezpośrednio po magisterium trafił na studia do Papieskiego Instytutu Biblijnego (Biblicum) w Rzymie. Tu jednym z jego kolegów był młody duchowny austriacki Franz Koenig, późniejszy metropolita wiedeński, przewodniczący Konferencji Episkopatu Austrii oraz postać kluczowa dla wyboru Wojtyły na papieża na konklawe w 1978 roku.

Po jego powrocie do kraju arcybiskup Aleksander Gall skierował go do parafii w Rzeczycy jako wikariusza. I tu młody biblista zetknął się z falą antysemityzmu, nie zamierzał bowiem ukrywać swego pochodzenia. Wykrzykiwano za nim na ulicy obelgi, rzucano w niego kamieniami.

Po dwóch miesiącach został przeniesiony do Warszawy na parafię św. Jakuba Apostoła.

Obraz zawierający tekst, gazeta, paragonOpis wygenerowany automatycznie

W czerwcu 1938 roku arcybiskup Gall mianował księdza–Żyda rektorem–wikariuszem kościoła św. Jacka w Warszawie. Była to decyzja więcej niż symboliczna. Zastąpił bowiem na tym stanowisku osławionego księdza Stanisława Trzeciaka, niezwykle silnie związanego z obozem narodowym, znanego z zapatrywań otwarcie antysemickich, głoszącego m.in. takie poglądy: „Hitler żywcem bierze swe prawa z encyklik papieskich […] ma wzory wśród wielkich papieży, którzy zwalczali złość żydowską, ma on wzory wśród świętych, ma opatrznościowe posłannictwo, by poskromić złość żydowską i uratować ludzkość od żydo–komuny”. Trzeciak uważał, że Żydzi realizują plan zapanowania nad światem nakreślony w „Protokołach Mędrców Syjonu”, którą to fałszywkę carskiej policji uznawał za dokument prawdy historycznej. Z inicjatywy Trzeciaka doprowadzono m.in. do uchwalenia przez Sejm RP ustawy o zakazie uboju koszernego.

W swym antysemickim zapamiętaniu Trzeciak odmawiał Żydom nawet prawa wytwarzania chrześcijańskich dewocjonaliów i pamiątek. Dawał w tej sprawie ostrzeżenia nawet w… prowincjonalnych biuletynach urzędowych.

Trzeciak.Ostrzega

Puder zamiast Trzeciaka był dla antysemitów nie do zniesienia. 3 lipca 1938 roku, niespełna miesiąc po nominacji, zmierzający w kościele podczas mszy do ołtarza ksiądz został zaatakowany przez czeladnika szewskiego Rafała Michalskiego. Z okrzykiem: „To jest Żyd!” rzucił się on na duchownego, uderzając go w twarz. Inni uczestnicy mszy obalili go jednak na ziemię i zaczęli okładać kułakami.

Przybyła policja. Napastnik został aresztowany. Do odpowiedzialności sądowej Michalskiego jednak nie doszło, narodowcy szybko bowiem zorganizowali mu zaświadczenie od psychiatry, że jest chory psychicznie, zatem nie wiedział, co czyni. Katolicka Agencja Prasowa jednak potępiła napaść, a za nią inne tytuły katolickie, w tym „Głos Narodu” i nawet „Mały Dziennik”.

Prasa narodowa, przede wszystkim „Prosto z mostu” zaatakowała natomiast… Kościół, ten bowiem miał świadomie sprowokować nominacją Pudra gwałtowną reakcję sprzeciwu. Zdaniem narodowców Kościół nie powinien dopuszczać, aby księżmi zostawały osoby pochodzenia żydowskiego, bowiem kto „wyrósł w atmosferze żydowskiej, Polakiem być nie może, choćby nawet przyjął chrzest”. Oczywiście domagano się odwołania księdza Pudra.

Arcybiskup Gall kategorycznie odmówił.

Wraz z zajęciem Warszawy przez hitlerowców szybko wyłonił się problem bezpieczeństwa duchownego. Ze względu na zdecydowanie semickie rysy był łatwo rozpoznawalny i mógł zostać zatrzymany podczas każdej kontroli. Arcybiskup Gall zdecydował zatem o delegowaniu go już w listopadzie 1939 roku do Białołęki pod Warszawą jako kapelana kaplicy Zgromadzenia Sióstr Rodziny Marii prowadzących dom dziecka „Bożyczyn”. Odprawiając msze, spowiadając i pełniąc inne funkcje religijne, ksiądz Tadeusz pomagał w ratowaniu dzieci żydowskich. Ukrycie to zdawało egzamin przez kilkanaście miesięcy.

24 kwietnia 1941 roku Puder został jednak aresztowany przez Gestapo pod zarzutem uchylania się od noszenia opaski, którą według zarządzeń niemieckich powinni nosić wszyscy Żydzi. Świadkami zabierania duchownego było kilkanaście sióstr zakonnych i kilkadziesięcioro przerażonych dzieci płaczących i proszących na kolanach, aby go zostawić w spokoju. Jeden z gestapowców rzucił im jabłko ze słowami „To Żyd”. „To już mój koniec” – powiedział Puder siostrze Janinie Kruszewskiej.

Ks. S. Trzeciak

Dlaczego go zatrzymano? Miesiąc wcześniej na gestapo zjawił się z donosem… ksiądz Stanisław Trzeciak. Oświadczył, że Puder jest pełnej krwi obrzezanym Żydem, który się przechrzcił, a potem został księdzem. Niczego to nie zmienia – żydowską opaskę na ręku nosić powinien. Ten donos, świadectwo hańby i podłości odnalazł w archiwach i opublikował badacz Zagłady profesor Dariusz Libionka.

1 września 1941 roku ksiądz Tadeusz Puder został skazany na rok i osiem miesięcy więzienia. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia trafił do szpitala więziennego przy Rakowieckiej, a następnie do szpitala św. Zofii na terenie getta, skąd 12 listopada 1942 dzięki pomocy zakonnic udało mu się uciec. Wyskoczył przez okno i roku podstawionym wozem z węglem opuścił teren getta. Przez krótki czas ukrywał się u matki.

Ostatecznie jednak znów trafił do sióstr w Białołęce. Wiedziała o tym przełożona prowincji warszawskiej siostra Matylda Getter, przełożona Franciszka Liebthal i kilka zaufanych zakonnic. Dzieci oczywiście nie wtajemniczono. Podczas kolejnych niemieckich kontroli księdza przebierano w habit lub umieszczano w specjalnej skrytce pomiędzy szafami. Tak dotrwał powstania warszawskiego.

18 września 1944 roku Niemcy wygnali wszystkich do Płud, gdzie siostry prowadziły dom wychowawczy dla dziewcząt. Tam doczekał wyzwolenia.

Ten, który go zdradził, wyzwolenia nie doczekał.

Ksiądz Stanisław Trzeciak ze swymi antysemickimi poglądami nieźle odnajdował się w niemieckiej okupacji. Uchodził za postać, która u okupanta wiele może. I tu pech: kiedy po upadku powstania Niemcy pędzili ludność stolicy do obozu pruszkowskiego, Trzeciak wdał się w ostrą dyskusję z jakimś szeregowym hitlerowcem. Ten najwyraźniej nie interesując się kim jest oponent, po prostu go zastrzelił.

17 stycznia 1945 roku polskie i sowieckie oddziały zajęły lewobrzeżną Warszawę. Pięć dni później ksiądz Puder udał się do matki w Grodzisku Mazowieckim. Potem odwiedził księży w Milanówku i siostry w Brwinowie. Do Warszawy pojechał z siostrami Ireną Waśniewską i Adelą Wadecką. Odwiedzili zrujnowane domy Zgromadzenia przy Chełmskiej i Żelaznej, by ostatecznie zatrzymać się na nocleg przy Hożej.

23 stycznia 1945 roku nad ranem udali się na Pragę. Szli środkiem częściowo uprzątniętej z gruzów Marszałkowskiej. Nagle nadjechała sowiecka ciężarówka wojskowa. Nie zdążyli uskoczyć. Przyczepa uderzyła kilka osób w tym Pudra i Waśniewską. Siostra ocknęła się szybko, ksiądz był nieprzytomny. Minęło sporo czasu, nim z pomocą żołnierzy udało się zorganizować transport, by dowieźć go do szpitala przy Grochowskiej. Lekarz stwierdził pęknięcie podstawy czaszki i wylew wewnętrzny.

Nie było ratunku.

Przez cztery dni Puder nie odzyskał świadomości. Kilkakrotnie otworzył oczy i wtedy czuwającym przy nim zakonnicom wydawało się, że je widzi. Zmarł 27 stycznia. Miał niespełna trzydzieści siedem lat. Nabożeństwo żałobne odbyło się 8 lutego w kościele na Kamionku w Warszawie. Odprawił je proboszcz, Eugeniusz Dąbrowski. Ten sam, który odkrył talent biblistyczny księdza Tadeusza Pudra i pokierował go na studia w Rzymie.

To, że postać tego duchownego przetrwała w świadomości jest dziełem życiowym innego duchownego. Księdza Henryka Linarcika, proboszcza tej samej parafii rzeczyckiej, w której rozpoczynała się droga kapłaństwa Pudra.

Henryk Linarcik jest rodowitym łodzianinem, absolwentem liceum Ludwika Zamenhoffa i łódzkiego Wyższego Seminarium Duchownego i Wydziału Teologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na nim obronił pracę magisterską: „Ks. Tadeusz Puder (1908–1945). Świadectwo życia kapłana katolickiego pochodzenia żydowskiego”. Ukazała się ona następnie jako książka. Poznał jego biografię i życie jak nikt. Uważa, że pamięć tego księdza-Żyda jest dla polskiego Kościoła wartością bezcenną..

Przywołując pamięć Tadeusza Pudra, Linarcik sięga najlepszych tradycji ludzkiej równości i tolerancji wyrosłych z miasta Łodzi. Tej samej tradycji, z której wyrósł Jan Karski. I tej samej misji, która pchnęła Karskiego do wojennego czynu. Medal 75-lecia tej misji trafi w godne ręce.

Dwa pomniki wystawione przez ks. Linarcika – ks. Pudrowi. Ten granitowy na cmentarzu Bródnowskim i książka. Foto: Archiwum prywatne

Waldemar Piasecki

Nowy Jork

Print Friendly, PDF & Email
 

4 komentarze

  1. Stanislaw Obirek 19.10.2022
  2. Le'ktor 20.10.2022
  3. x. Damian 20.10.2022
  4. Ewaryst 21.10.2022