O potrzebie silnej lewicy stale mówią lewicowi politycy, publicyści o lewicowych poglądach, liczni artyści i naukowcy.
Zapotrzebowanie polityków na silną lewicę jest zrozumiałe. Widzą w tym interes społeczny i własny. U lewicowych twórców opinii wynika z ich zapatrywań i powiązań. Dostrzegają społeczną potrzebę istnienia lewicy, której jakoś nie chce dostrzec społeczeństwo. Przyczyny tego stanu rzeczy lewicowcy szukali u siebie jeszcze przed wyborami. A teraz politycy, którzy nie potrafili za sobą działać i obrzucali się nawzajem oskarżeniami stworzyli wreszcie pstre ugrupowanie, które ma szanse na wejście do Sejmu i wsparcie antypisowskiej koalicji. Dobre i to.
Ich krytyka-samokrytyka omija zasadniczą przyczynę słabości. Zagospodarowanie większości aktywnego elektoratu przez PO i PiS jeszcze nie zostawia miejsca na inne duże siły. Dwie partie zaspakajają potrzeby jego dwóch podstawowych części. Kukiz, to w tej chwili raczej jeszcze efemeryda, lecz nie pomaga lewicy. Blokuje jej ewentualną próbę nawrotu do starych, buntowniczych tradycji.
Normalnie już było
W dojrzałych demokracjach tę decydującą większość elektoratu dzielą między siebie dwie siły. Jedna wywodzi się z tradycji socjalistycznych i uważana jest za lewicę, druga – tradycyjnie konserwatywna i umiarkowanie prawicowa. Partia świadczeń socjalnych vs. partia niskich podatków. Obie mieszczą się w akceptowanych ramach demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej.
Różnice? Angela Merkel, na którą znów się powołam, zanim została kanclerzem, powiedziała na spotkaniu w ”Gazecie Wyborczej”, że przy rządach SPD statystyczny Niemiec z wypracowanego przez siebie euro ma na rękę pięćdziesiąt centów, a ona uważa, że powinien zatrzymywać sześćdziesiąt. Jeśli wziąć pod uwagę, że wtedy, przy socjaldemokratycznym rządzie Schroedera, ograniczano socjał w ramach tzw. Agendy 2010, to widać, że różnica poglądów prawicy i lewicy nie oznacza nieprzekraczalnego podziału. W Niemczech możliwe są nawet koalicje chadeków i socjaldemokratów, a w prawie całej demokratycznej Europie zmiana rządów prawicy na lewicę – i odwrotnie – nie powoduje wstrząsu.
Tak już było i w III RP między latami 1991 (pierwsze demokratyczne wybory parlamentarne) i 2005. Oba ówczesne nurty miały inne niż w zachodniej Europie rodowody. Jeden był postsolidarnościowy, drugi – SLD/PSL – miał pochodzenie peerelowskie, ale też wpisywał się w reguły rynku i demokracji. Zwycięstwo lewicy w roku 1993 nie oznaczało restauracji ancien regime’u i wydawało się, że jesteśmy zabezpieczeni przed gwałtownymi zmianami w niepożądanym kierunku. Spór między nurtami nie dotyczył polityki finansowej i socjalnej. Rządy, bez względu na ich opcję, prowadziły taką politykę gospodarczą, na jaką pozwalały warunki. Wszystkie muszą utrzymywać, narzuconą przez ustawy politykę socjalną. Przy dobrej koniunkturze zarówno rząd SLD-PSL, jak i PiS z przystawkami osłabiały fiskalizm. W europejskim kryzysie, za rządu Platformy, nie bacząc na jej liberalny background, fiskus wyciskał ile się dało bez drastycznego podniesienia podatków. Różnice mieściły w obszarze szeroko rozumianej nadbudowy. Określał to rodowód; dawna władza i opozycja.
I komu to przeszkadzało?
Podział ten w XXI wieku stał się już całkowicie anachroniczny. SLD, z Millerem, Hausnerem, Belką, to była pragmatyczna partia władzy. Podobnie Platforma Obywatelska. Wnioski wyciągnął w roku 2005 Jarosław Kaczyński. Gdy Cimoszewicz wycofał się z wyborów prezydenckich, kampania PiS skierowana przeciw dość już iluzorycznym postkomunistom trafiałaby w próżnię. Wtedy prezes PiS proklamował dwie Polski; ”solidarną i liberalną”, stając się rzecznikiem tej pierwszej i pozycjonując PO w liberalnej.
Wyborcy Platformy już się nie określają jako beneficjenci III RP. Traktują ją jako rzeczywistość zastaną i w niej realizują swe interesy. A ponieważ istnieje element niepewności, boją się pogorszenia, nieufnie podchodzą do perspektywy zmian. Deklaratywnie mogą być zwolennikami reform, lecz w praktyce wolą sprawną władzę, która nie przeszkadza w życiu i interesach. Stosunkowo najbliższa im jest więc Platforma z ”ciepłą wodą”, a jeśli są niezadowoleni z PO, to nie widzą realnej siły, która mogłaby ją zastąpić. Jeszcze. Nowoczesna.pl to jeszcze tylko szana.
Skrzywdzeni, obrażeni, zagrożeni. To elektorat PiS, składający się głównie z ludzi, którzy czują, że im się źle dzieje w III RP i skłonni są to przypisywać jej właściwościom. Zachodzące zmiany odbierają jako atak na wartości narodowe, na Kościół i wiarę, na rodzinę i obyczajność. Ma to wynikać ze spisku, jest złe w swej istocie, grozi trudną do opisania katastrofą i wymaga nie mozolnego naprawiania, lecz radykalnej zmiany. Tym ocenom, frustracjom i strachom odpowiada PiS, kultywując je i korzystając z nich. Katastrofa smoleńska spowodowała wielkie wzmożenie tych nastrojów. Głosujący na PiS nie wybierają sprawnego administratora, lecz wybór wartości ideowych, przesądzających o kształcie kraju i o ich życiu. Wartości, z którymi nie ma kompromisu.
Radykalne ruchy antysystemowe, z prawa i z lewa przeważnie lokują się na marginesach polityki, choć niekiedy wdzierają się do głównego jej nurtu. Tak było z partią Haidera w Austrii i tak jest teraz z Frontem Narodowym we Francji. I tak się zrobiło w Polsce; Palikot, Korwin, Kukiz. A przede wszystkim Kaczyński,
Komórki już wynajęte
Do takiego układu lewica nie ma się jak wpasować. Tym bardziej, że wszystkie jej odłamy nie mają prawdziwego obrazu rzeczywistości. Solidarnościowy rodowód PO i PiS przesłania nawet rozsądnym skądinąd lewicowcom głęboki podział kulturowy między zapleczem jednej i drugiej partii. Dla nich to, nieraz expressis verbis, zmyłkowa ustawka miedzy dobrym i złym policjantem. Z taką diagnozą społeczną do nikogo nie można trafić z całościowym programem. I lewica funkcjonuje w postaci różnych grup wysuwających na pierwszy plan zróżnicowane postulaty.
Nie może konkurować z Platformą jako wymienna partia władzy, bo żeby być dostrzeżoną musi mieć wizerunek partii lewicowej, prospołecznej. Wyborcy tracący zaufanie do PO szukaliby lepszej Platformy. Na lewicę nie zagłosują, tak samo jak na PiS.
Podstawowy, tradycyjny kanon postulatów lewicy; praca, płaca, świadczenia socjalne, oświata, ochrona zdrowia, polityka mieszkaniowa został przejęty przez Prawo i Sprawiedliwość, gdzie jest wzmocniony przez bogoojczyźniane wartości. I lewica i PiS domagają się powrotu do wcześniejszych emerytur, lecz nie lewica na tym zyskuje. Lewicowy etos, świecki i swobodny obyczajowo, nie pasuje jej społecznej – teoretycznie – klienteli, w przeważającej mierze wierzącej, związanej z Kościołem, nawet jeśli nie jest zbyt gorliwa w praktykach i nieraz krytycznie nastawiona do księży. A programowo jest wrogo nastawiona do lewicy, niezależnie od tego co ona postuluje. Szczególnie gdy postuluje zmiany obyczajowe. Mogą się one podobać w innych środowiskach, lecz nie od spraw obyczajowych zależy decyzja większości wyborców. Palikot z takim pakietem zdobył na krótko 10 procent.
Lewicowi intelektualiści nie ograniczają się do oprotestowywania dominacji Kościoła i żądań natury obyczajowej. W zgodzie ze światowym trendem, koncentrują się na nierównościach, na sytuacji młodego pokolenia, a także na prekariacie zależnym od umów śmieciowych, na wykluczonych. A ten znajduje ujście swoich frustracji u Kukiza.
Nierówności epatują czytelników tabloidów, ale ich zawiść koncentruje się na politykach i ”urzędasach”. Miliarderzy to raczej bohaterowie masowej wyobraźni, celebryci. Mało kto porównuje się do Solorza czy do Kulczyka, a analiza własnej sytuacji skłania by ją jakoś na własną rękę polepszyć; w biznesie, w pracy, bądź emigrując. Nie zanosi się na masowy ruch ”oburzonych”, na duże radykalne partie lewicowe, takie jak Syriza i Podemos. One zresztą nie postulują by wszystko rozwalić, lecz mają jakieś populistyczne programy. A powstają tam gdzie odczuwa się pogorszenie warunków życia.
Całościowych rozwiązań domagają się więc – dla siebie ! – środowiska zagrożone. Górnicy, co zrozumiałe, nauczyciele w perspektywie niżu demograficznego, a w czasie transformacji PKP – kolejarze. Okresowo protestują grupy rolników, czasem – pielęgniarki. Te środowiska nie łączą swych żądań z polityką lewicy. Górnicy i rolnicy są programowo jej przeciwnikami. Ale, nie wiedząc o tym, realizują postulaty lewicy; wyższe płace, w tym minimalna, stałe zatrudnienie, poprawa świadczeń socjalnych.
Prywatny biznes, we własnym interesie, realizuje te postulaty w miarę poprawy koniunktury. Ich wymuszanie może spowodować oslabienie aktywność gospodarczej. Realizować je może natomiast sfera budżetowa, raczej kosztem gospodarki. Do czasu ! Ale sądząc po wypowiedziach na forach internetowych i na podstawie sondaży, omawianych w ”Polityce”, coraz powszechniejsze staje się krytyczne podejście do roszczeń poszczególnych grup zawodowych, z wyjątkiem budzących sympatię pielęgniarek.
Nie chce być gorzej
Prawica i lewica mówią z grubsza to samo o fatalnym stanie gospodarki, likwidacji przemysłu, pogłębianiu nierówności, rosnącej biedzie. Ostatnio lewica zaczyna straszyć. W miarę powiększania się nierówności i biedy ma się zbliżać wybuch społeczny. ”Możemy skończyć na latarniach”.
A nierówności nie rosną. Według danych GUS są stabilne, według Eurostatu raczej maleją. Poziom życia większości poprawia się od lat. W różnym tempie. W okresie europejskiego kryzysu na chwilę ten wzrost zastopował, ale nie było spadku. A teraz znowu rosną; produkcja, sprzedaż i eksport. Zmniejsza się bezrobocie, rosną płace. Trend się raczej utrzyma i będzie to odczuwalne. Nota bene, podobnie zaczyna się dziać w Hiszpanii, co w połączeniu ze skutkami rządów Syrizy w Grecji może odsunąć zagrożenie ze strony Podemos, a w Polsce takich zagrożeń nie widać.
Lewicy nie przysparza też poparcia jej ugodowość wobec Rosji i zdecydowana niechęć w stosunku do Ukrainy. Sytuuje to lewicę w opozycji do nastrojów większości, na pozycjach skrajnej prawicy. Generalnie, lewica przegrywa kiedy jej stanowisko zbliża się do tego co głosi prawa strona.
Można uważać, że scena polityczna wyglądałaby sympatyczniej, gdyby konkurentem i zmiennikiem Platformy pozostawała stojąca nieco na lewo pragmatyczna partia władzy, pozbawiona ciągot autorytarnych. Kto by jednak reprezentował wówczas tę wielką część elektoratu, którą zgromadził PiS?
Intelektualnej części lewicy nie pasowałby pragmatyzm, nieodzowny takiej dużej, cywilizowanej partii. Głównie w sferze obyczajowej. Ale narazie się na żadną silną lewicę nie zanosi. Tym bardziej, że przestaje ona mieć kwalifikacje do sprawowania rządów. Starzy politycy – vide Miller – się opatrzyli. Nowi mogą dopiero terminować w nowym, koalicyjnym rządzie.
Jeśli powstanie.
Ernest Skalski



Jest to znakomita okazja, bym zrobił (jeśli to kogokolwiek zaskoczy) polityczny coming out. W istniejących warunkach mogę oddać swój głos tylko i wyłącznie na Zjednoczoną Lewicę. Zresztą nigdy w życiu nie głosowałem na nikogo spoza lewicy – chyba że wybór dotyczył konkretnej osoby, konkurującej z kandydatem PiS lub innego podobnie obrzydliwego dla mnie ugrupowania. Tak, jest to z mojej strony agitacja polityczna.
Na lewicę głosowałem parę razy, a główny powód to ten, że lewica nigdy nie zagłosuje za zmianą konstytucji na pisowską, a innych partii nie jestem pewien, bo nie raz wspólnie z PiS głosowały za ustawami zamordystycznymi (a i poglądy mają bardzo podobne). Zresztą zawsze istnieje możliwość że się PiS i PO w ten czy inny sposób wymieszają; już wymieniały się nie raz posłami i ministrami. Kto wie, może dojdą do wniosku że dla dobra Polski najlepszy jest POPiS?
Lewica nie wejdzie też w koalicję z PiS, mimo że wielu komentatorów to sugeruje, chcąc obrzydzić lewicę wyborcom.
Do lewicy mam całą listę żalów i krytycznych uwag, ale sądzę że najważniejsze jest żeby nie „zorbanizowano” nam kraju.
Brak w Polsce tak lewicy jak i prawicy z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że jak Kaczyński zostanie odsunięty od rządzenia PiSem, ta partia rozdzieli się i powstanie partia nazwijmy to konserwatywnych republikanów a lewicowo-katolicki odłam PiSu połączy się z ruchem lewicowym i być może wreszcie stworzy partię bardziej postępową i mniej opartą na tradycjach PZPRowskich, czyli także pro rosyjskich w złym tego słowa znaczeniu. Być może malejąca w polskiej polityce rola kościoła katolickiego w Polsce będzie sprzyjać właśnie takim rozwiązaniom na polskiej scenie politycznej w najbliższych latach. Obecne upolitycznienie a właściwie „skok na polską politykę” jaki obserwujemy na wszystkich szczeblach hierarchii katolickiej tylko przyspieszy ten proces.
A dla obecnego lidera PiS każde rozwiązanie w nadchodzących wyborach również przyspieszy jego koniec. Jak przegra wybory, sprawa jasna. Jak wygra, będzie powtórka z 2007 roku i to może szybciej niż wtedy, patrząc na to co wyprawia obecny beniaminek prezydent. Lepiej dla Polski, aby jednak PiS przegrał te nadchodzące wybory.
„… malejąca w polskiej polityce rola kościoła katolickiego w Polsce będzie …’
Panie Andrzeju, pan pisze powieści sf?
Szkoda, że Autor nie spróbował zdefiniować lewicy A D2015 i stale odnosi się do pojęcia lewicy aktualnego 50-60 lat temu. Dziś (i to nie tylko w Polsce) nie za bardzo wiadomo co to jest lewica i po czym to zwierzątko poznać. Dawne ideały rozlazły się po całym ogródku (jak to Autor wskazuje), nowych nie ma, siły przebicia też nie (bo z czym tu się przebijać), a i wiary chyba niewiele.
W efekcie powstają kolejne hybrydy paralewicowe – tak naprawdę do złudzenia podobne do wszystkich innych ugrupowań nastawione na wynik wyborczy. Dla niego samego.
Szkoda, bo niegdyś w tzw. zdrowych demokracjach lewica pełniła szalenie ważną i pożyteczną rolę polityczną i społeczną, nawet jeśli nie była u steru.
Pamiętajmy, że to ludzie tworzą partie, nie tylko programy. A pozycja lidera często decyduje o ewentualnym sukcesie czy porażce. Lewica obecnie jest rozdrobniona, bo nie znalazła charyzmatycznego lidera.
@J.Luk: nie zajmuję się SF, agresja polskiego kościoła k. Najlepiej świadczy o tym że zdają sobie sprawę z traconych wpływów. Ale to tylko przyspieszy proces laicyzacji społeczeństwa.
Racja, panie Andrzeju, ale jak widać gołym okiem, laicyzacja społeczeństwa idzie w parze z coraz większym uzależnieniem się polityków od Kościoła. Zamiana wiernych na państwo – droga, którą Kościół wybrał dla siebie.
I jak dotąd nasza lewica też potulnie się na to godziła.
To zaszłości pozytywnej roli kk jakie odegrał za komuny. Wraz z nowym pokoleniem się skończą. Ciekaw jestem kto pierwszy wyrzuci religię ze szkół. Przyjdzie niebawem czas i na to.
Lewica miota się bez pomysłu na odróżniającą się od głównych partii ofertę programową. Szczegolnie jakąś wiarygodną. Być może dla nich najlepszy pomysł to zamiast wymyślania haseł po prostu gruntowna przebudowa partii, tak aby raz na zawsze zerwać ze strukturą wodzowską. A to potrwa kilka lat bez gwarancji, że pacjent przetrwa taką kurację.
Samo wysunięcie na swojego lidera sympatycznej pani, która podobnie jak Kopacz i Szydło nie wywalczyła sobie tej pozycji, lecz została nominowana z powodów czysto pijarowskich to może i sprytny trick, ale z funkcjonowaniem poważnej partii politycznej dużego kraju ma niewiele wspólnego. Jeśli jakimś cudem lewicy uda się stworzyć partię na wzór anglosaski: wewnetrzne frakcje różniące się elementami programu (a nie tym czy wygra Zdzichu czy Edek, a wraz z nim jego kumple dostaną więcej synekur), ich walka oparta o realne demokratyczne reguły wewnetrzne, owa darwinowska selekcja wynosząca sprawniejszych polityków, a nie tych którzy jedyńie skuteczniej przekupią innych działaczy. Jakieś realne think-tanki, gdzie wykuwają się realne idee.
To jednak program na lata.
A co zrobić, żeby:
.
-dać nauczkę PO
.
-nie groziły nam jaja w stylu: Antek M. ba czele MONu
.
-palikot skończył męczyć siebie i innych i znalazł się po za sejmem
?
.
Może ktoś poradzi?
Ja poradzę: własnie oddać głos na ZL. Nie spowoduje to tylko – zapewne – marginalizacji Palikota, ale za to zdrowo przyładuje w klechistan, co pięknie uzupełnia podany wyżej spis marzeń.
To taka trochę trampolina do sejmu dla „lewicowych” celebrytów. Nlie należy się wiele spodziewać.
Zdaję się, że trochę „lewicowców” znudzonych naszą „lewicą” będzie głosowało na Razem (1% albo okolice tej wartości w sondażach).
Szanowni Przedpiścy,
laicyzacja społeczeństwa /@Andrzej Pokonos/ nie stworzy nowoczesnej lewicy-takiej chociażby na podobieństwo SPD- promującej wolny rynek.W dzisiejszym świecie praktycznie nie ma takiej lewicy co zauważają @@MaSZ i J.Luk.
Na lewicę z okresu R.Fr.z hasłem Liberté,Égalité, Fraternité i na jej polską wersję ZL /@BM/ też nie ma miejsca bo:
-egalitaryzm to utopia;
-zabrać bodatym a dać biednym to głupota;
-sekularyzacja sama dokonuje się.
Dzisiaj,w Polsce,oddanie głosu na ZL,czyli:na kamuflaż SLD,odpadków Palikota i skrajnych antyklerykałów to jawne poparcie PiS i odłożenie ad kalendas graecas stworzenie polskiej lewicy z-na przykład-W.Cimoszewiczem na czele.
Założymy się, że wejdą do Sejmu z przyzwoitym wynikiem? A Cimoszewicz, którego i ja lubię i szanuję, ich zdecydowanie poparł…
A ja idę o zakład, że Partia „Razem” przekroczy próg 3 proc. i da początek nowej jakości politycznej w Polsce. Oby.
@ Marian & @BM: właśnie Cimoszewicz. To wielkie dla mnie rozczarowanie. Bo uwziął się na pogaduszki i połajanki, ale nie zamierza dalej bawić się w politykę. A to zdolny i doświadczony gracz. Gdyby się trochę postarał, pociągnąłby polską lewicę do równorzędnej siły dla PO i PiS. Ale tego nie da się zrobić stojąc z boki i mędrkując. Dlatego potrzebna świeża krew i zmiana pokoleń. Wszyscy na wszystkich a szczególnie Kaczyński z grajdołem tam mają haki. Dlatego być może co jakiś czas ubywa tych, co powinni grać pierwsze skrzypce w polskiej polityce.
Jeszcze jedna uwaga. Powyższy mój wpis się mideruje, a to częściowo go dotyczy: dlaczego SLD,mpartia Milera, jest tak prorosyjska przez te wszystkie lata… Przecież od czasu, gdy byłe KGB włada Rosją, są to siły ultra prawicowe. Ugrupowanie Millera to przecież socjaldemokracja. Czyżby stałe zaszłości i powiązania nadal kierują wyborami tych lewicowych z nazwy polityków?
@BM
Na pańskim miejscu nie ryzykowałbym.Wszak pamięta Pan kampanię o(O)górkową i pamięta ówczesny wynik?
Jesienny będzie podobny.
—
@Anrzej Pokonos.
Andrzeju,to jest kolejny kamuflaż.
Była lwica lewicy,była Ogórek,jest Nowacka a program?
Na linku ZL http://zjednoczona-lewica.pl/program/ klikam ci ja klikam na orogram w menu a programu niet.Może to awaria na łączach-nie wiem, a może program jest ultra tajny?
Jest ten program. Nie ma co insynuować, tylko trzeba poszukać; odnajduje się bez nadmiernego wysiłku intelektualnego. Pani Ogórek była dziwnym nieporozumieniem, nigdy nie uważałem inaczej. Ale między nią a Nowacką jest przepaść intelektualna mierzona latami świetlnymi. Zresztą światopoglądowa też: pani Barbara się nie miga, deklaruje się jako ateistka i zwolenniczka rozmaitych swobód obyczajowych bez żadnych kamuflaży. Już samo to skłania mnie do sympatii. Sądzę, że ZL będzie miało koło 20% stając się języczkiem u wagi.
Gbybym miał stawiać – to ZL: 11-12%
Myślę, że to jest minimum.
@BM.
Nie insynuuję.Nie znalazłem…Jeśli jest to znaczy,że marny ze mnie poszukiwacz.Znajdę-pochwalę/skrytykuję.
Ale-proszę wybaczyć-najlepszy program psu na budę się zda jeśli realizatorów nie ma.Przecieram okulary i takich nie widzę w ZL…A w PO tacy są,mówię Panu.
—
@Andrzej Pokonos.
Lat temu sporo,w Ambasadzie RP w Paryżu,miałem zaszczyt porozmawiać z Panem Cimoszewiczm.Przedstawiłem się jako ten „były z drugiej strony barykady” na co ówczesny MSZ Cimoszewicz rzekł,że zna wielu b.porządnych ludzi z mojej stronie barykady i wielkich drani po jego i … „a wogóle to czas barykad minął”-jakoś tak podsumował ten wątek rozmowy.
Mądry Człowiek przez duże C.
A dzisiaj?
Cimoszewicz znając dobrze dwie strony barykady jest wstrzemięźliwy w zdecydowane angażowanie się po którejkolwiek stronie…Owszem,poparł teraz młodych z lewicy ale jego syn trzyma sztamę z PO —ooo!
—
A z tego spotkania w Paryżu pozostał mi kalendarz z autografami W.Cimoszewicza,Krzysztofa Skubiszewskiego i Romana Polańskiego.
Tego ostatniego polski MSZ bardzo wychwalał za jego propolski udział w oficjalnym roboczym spotkaniu francusko- polskim pod kierownictwem właśnie Cimoszewicza i Dominique’a de Villepin.
Sam ten program niebawem udostępnię.
BM sądzi, że ZL będzie miało koło 20%…
.
Jako realista-pesymista wroze, ze nie wejdą do Sejmu. Wiekszosc wyborcow nie pojdzie wybierac: „panie, rozkradli, wywiezli, wszyscy tam na gorze to złodzieje, co ja bede sobie głowe zawracał..”. Wielki sukces PiSu przy frekwencji 45%. Pytanie nie o to, czy PiS wygra, tylko czy PiS bedzie miał wiekszosc konstytucyjną. Szydło w ogole nie wyjdzie z worka. Sama poprosi wodza, zeby prowadził narod. Wodz zgodzi sie po dwudniowym wahaniu. Podczas tych dwu dni wodz bedzie zapisywał w kajeciku, kto go nie poprosił. Nieproszacy polecą w pierwszej kolejnosci, zeby oczyscic zaplecze. Po sformowaniu ekipy, ktora bedzie budzic groze, wodz wezmie sie za systematyczne porządki z pomocą marcowych docentow, ktorzy wyroją sie nie wiadomo skąd. Nie bedzie takiej instytucji, ktorej docenci by nie odzyskali. Nie bedzie takiego przedsiewziecia, ktorego by nie spieprzyli. Koscioł bedzie wychwalał wodza pod niebiosa i modlił sie o powodzenie kolejnych krucjat zakazujących, nakazujących, i pozbawiających obywateli kolejnych praw w najbardziej absurdalnych dziedzinach. Nastepne wybory PiS wygra w 70% przy frekwencji 35%.
.
Oto slowo Panskie.