Ernest Skalski: Kowboj mówi – raz!10 min czytania

2017-03-26.

Na siodle przed sobą wozi żonę i koń się potyka. Kowboj mówi: raz! Po jakimś czasie koń się znowu potyka: kowboj mówi: dwa! Po trzecim potknięciu kowboj mówi: trzy! Zsiada z konia, zdejmuje żonę, wyjmuje colta, zabija konia. Idą pieszo. Po jakimś czasie żona mówi, że bolą ją nogi. Kowboj mówi: raz!

Wszyscy widzieli, ale przyjemnie jeszcze sobie popatrzeć. PiS – 29, PO – 27, N – 9, PSL – 6, SLD – 5, Do kupy – 47 procent, jak w mordę strzelił. Partia Razem – 5 i oczywiście oddzielnie. PiS – 29 i Kukiz – 8, zakładając, że chyba w koalicji, choć to niepewne – 37.

Do tego możemy sobie dodać jeszcze kilka miłych dla oka cyferek.

W sondażu IBRIS ocenia działalność prezydenta Dudy dobrze 39,7, a źle – 56,5 procent pytanych. Pani premier Szydło 33,2 dobrze, źle – 62,3 procent. A jeszcze niedawno tych dwoje brylowało we wszystkich sondażach.

Wiadomo: Bruksela, 27:1, wypadek przy pracy. Ale czy tylko? Za wcześnie mówić, że to początek końca. Ale o tym czy to koniec początku już możemy podyskutować.

Jednym z podtematów tej deliberacji może być sobotni marsz dla Europy. Owszem duży, sympatyczny, ale marszów ci u nas – od 12 grudnia 2015 – dostatek. Mnie się już te marsze, ich daty i miejsca, cokolwiek mylą. W tym ważne było to, że KOD tylko – choć w bardzo widoczny sposób – w nim uczestniczył, ale go nie organizował. Był to marsz całej, szeroko rozumianej opozycji. Niczego to jeszcze nie przesądza, ale może okazać się krokiem w kierunku jej trwalszego zespolenia. A gdy marsz ruszał z Placu na Rozdrożu, za nim, przed kancelarią premiera, rozpoczynał się protest przeciw zmianom w szkolnictwie. Dalej, na swojej drodze, przy skrzyżowaniu ze Świętokrzyską, marsz zetknął się z wystawionymi przez PiS do wiatru frankowiczami, demonstrującymi pod Ministerstwem Finansów.

Do pełnego obrazu warto dodać kontrmiesięcznice Obywateli RP, na Krakowskim Przedmieściu i protesty przy wjazdach Kaczyńskiego na Wawel. I organizację oporu przeciw reformie metropolitalnej w Warszawie i wokół niej.

Władza PiS ma zadziwiającą zdolność jednoczesnego konfliktowania ze sobą w różnych sprawach, różnych grup obywateli. Narusza ich godność, poczucie sprawiedliwości i bardzo konkretne interesy. Skutki w świadomości społecznej stopniowo się kumulują. Na to się nakłada blamaż 27:1. Władza się okazuje nie tylko zła i groźna, ale też nieudolna i ośmiesza się sama. To pobudza opór i może już nie być ciszy. Od tego co teraz się dzieje ta władza nie upadnie, ale kończy się dla niej komfort rządzenia. Łatwiej będzie o błędy.

Kolejny sondaż jest już co prawda nieco lepszy dla PiS, ale ciągle jeszcze miły dla opozycji. 32 procent dla PiS i 28 dla Platformy. W jeszcze innym, odpowiednio: 27 – PiS i 24 – PO. Różne metody, ale wszędzie utrzymuje się bardzo niewielki dystans między tymi partiami. Może więc zgodzimy się, że wszystkie sondaże, nakładające się na sytuację społeczną, to żółta kartka, bardzo poważne ostrzeżenie. Gra jednak toczy się nadal.

Wątek uboczny, lecz wdzięczny, obecny również w Studio Opinii: czy Kaczyński pofolgował swoim instynktom i zaślepiła go żądza zemsty nad Tuskiem, więc poniósł druzgocącą klęskę, czy też wszystko się odbyło tak jak przewidział w swym precyzyjnym planie? Nie rozstrzygnie się tego i nie ma takiej potrzeby.

Swoi do swoich

Z Polską państwa europejskie liczą się coraz bardziej. A wcześniej tak nie było – wypowiada się poseł PiS Konrad Głębocki w piątkowej „Rzeczpospolitej”. Do kogo on to mówi, jeśli nawet akolici PiS, tacy co przystali doń z wyrachowania – jak choćby Rafał Ziemkiewicz – nie są w stanie aprobować tego absurdu?

To jasne: ciemny lud pisowski kupuje wszystko, co mu do wierzenia podaje Kaczyński i ci, co mówią z jego upoważnienia. Z poprawnym politycznie zastrzeżeniem, że lud ten to niekoniecznie ciemniacy w potocznym zrozumieniu, lecz ci, którym emocje zajęły decydujący obszar świadomości w kwestiach publicznych. Nieprecyzyjne to, lecz wiemy o co tu chodzi. Dolne granice poparcia dla PiS pokazują, że żelazny elektorat pozostaje mu wierny.

Semper fidelis? Pamiętam rok 1956. Demaskujący Stalina XX Zjazd KPZR, bunt w Poznaniu, wiece Października, ruchy wojsk sowieckich, walki w Budapeszcie. Każde z tych wydarzeń było szokiem, nakładającym się na stałe napięcie, w jakim totalitarna władza utrzymywała wszystkich. Powodowało to gwałtowne reakcje. Otwierały się oczy wielu fanatykom ówczesnej najlepszej zmiany. Zakapiory reżimu, ciotki rewolucji, przy których Stalin był prawicowym oportunistą, objawiali się jako najzacieklejsi dysydenci.

Teraz nie jest „aż tak”. Ale wszelki emocje trwają dopóki trwają i Jarosław Kaczyński to wie, lub choćby wyczuwa. I dlatego stale dorzuca do tego pieca. Zwłaszcza, że wyczuwa narastający opór społeczny. Cokolwiek się wydarzy, sukces, porażka, cokolwiek zrobi i cokolwiek powie on sam, ma utwierdzać w wierze wyznawców. Suwerena, którym jest dla dlań 27-37 procent wyborców. Wygląda na to, że wszystkich pozostałych, czyli większość, olewa.

Przyjmijmy robocze założenie, że w horyzoncie czasowym, który możemy jako tako ogarnąć – wybory: samorządowe 2018, parlamentarne 2019, prezydenckie 2020 – Jarosław Kaczyński utrzyma ten swój żelazny elektorat, plus mocno zaangażowanych beneficjentów dobrej zmiany. Czyli do dwudziestu procent uprawnionych do głosowania, ciut ponad jedną trzecią głosujących. Trzymając się tego założenia, które dziś wydaje się bardziej prawdopodobne od innych, dochodzimy do wniosku, że prawie dwie trzecie głosujących to, jeśli nie w całości Anty-PiS, to na pewno Nie-PiS. A więc: czym my się mamy przejmować? I na co liczy Kaczyński ze swą kohortą?

Scenarzysta i reżyser

Odwołuję się do artykułu Mateusza Kijowskiego w Studio Opinii z 23 października 2015 roku – na dwa dni przed feralnymi wyborami. Streszczam. Kaczyński zdał sobie sprawę, że nie przebije szklanego sufitu nad swoim wiernym elektoratem, tych plus–minus trzydziestu procent głosów. Więc aby wygrać wybory musi zdezintegrować i zdemotywować niesprzyjającą mu większość. W praktyce niczego nie musiał. Większość zdezintegrowała i zdemotywowała się sama.

Dezintegracja: a) z Platformy wyskakuje Nowoczesna, b) PSL wejdzie do koalicji, ale dopiero po wyborach – ze zwycięzcą, jeśli ten będzie łaskaw, c) lewica robi koalicję, ale za małą bo Razem idzie osobno, d) niechby i Kukiz, byle nie to co było.

Demotywacja: a) nie mam na kogo głosować, b) nie będę głosować na oszustów, c) nie będę głosować na mniejsze zło, d) wszyscy oni tacy sami i temu podobne.

Kilkuprocentowa część elektoratu mieszcząca się w chwiejnym centrum, które z reguły decyduje o wyniku wyborów, widzi z jednej strony ten bajzel, a z drugiej zwartą, sprawną, zmotywowaną siłę, która wie czego chce, dodaje swe głosy do puli Kaczyńskiego. No i mamy co mamy. 37 procent głosów daje mu 51 procent mandatów. Ćwierć wieku ciężkiej pracy milionów z historycznymi sukcesami idzie jak psu w d…, gdyż znacząca część światłej i demokratycznej klasy politycznej nie wpadła na myśl, że wybory nie są po to żeby dać wyraz swoim sympatiom czy antypatiom, lecz żeby wybrać to co ma być wybrane. I nie pofatygowała się by sprawdzić, na czym polega w RP ordynacja wyborcza z metodą d’Hondta, bo odpowiedzialności za skutki swoich czynów i zaniechań jakoś nie zalicza do obowiązków obywatela. W przeciwieństwie do perorowania o skutecznym rad sposobie.

Przeszło półtora roku po sławnym laniu. I ci sami ludzie – głównie lewica, ale nie tylko – by udowodnić, że mieli rację, ciągle tańczą na trupie III RP. Ganią PiS, ale cmokają nad 500+, głoszą, że jakby miało być tak jak było, to lepiej, żeby w ogóle nie było, szarpią skórę na niedźwiedziu, który szykuje się by zrobić z nimi co zechce. Dla Platformy głównym wrogiem, tak naprawdę, jest nie PiS, ale Nowoczesna. I vice versa. Jak dzieci. Co dobre dla PO/.N/SLD/PSL musi być dobre dla Rzeczpospolitej. Partie opozycji działają w rzeczywistości, której nie ma już coraz bardziej. Mogą się uchować w IV RP jako zmodyfikowane wydanie ZSL i SD w PRL. Licencjonowana opozycja, dowód, że „demokracja ma się dobrze”. Kwiatek do kożucha, bo jako listek figowy nie bardzo jest co przykrywać.

A jak Naczelnik się zdenerwuje i od metod Orbana przejdzie do metod Erdogana?

Jeśli więc ci sami ludzie po szkodzie są jeszcze głupsi niż byli przed nią, bo nie chcieli czegoś zrozumieć i się nauczyć, to Kaczyński sposób zdobycia władzy świadomie stosuje dla jej utrzymania.

Prawdopodobnie przy Tusku poniosły go emocje, lecz zapewne mógł sądzić, że może sobie na nie pozwolić. Wiedział, że Saryusz nie przejdzie, ale liczył na starcie i zamieszanie w UE, na poparcie choćby części Wyszehradu, na zdobycie pozycji, z którą w Unii będą musieli się liczyć. Stracił kontakt z rzeczywistością, jeśli w ogóle go miał – i wyszło, jak wyszło. Przewidział z góry, że w sondażach może ucierpieć, lecz mógł sądzić, że nie będzie to aż taka porażka. A nawet taka nie musi być klęską. Cokolwiek się zdarzy – powtarzam – cokolwiek on powie, wszystko będzie spożytkowane dla utwierdzenia w wierze wyznawców, składających się na elektorat PiS. A demokratyczna opozycja jak przed wyborami 2015, nadal odgrywa role przewidziane dla niej przez Naczelnika.

Świat realny i urojony

Ta przypisana jej rola to ucieczka od niewesołej rzeczywistości w „rajską dziedzinę ułudy”, jaką jest obraz prześlicznej Rzeczypospolitej, z ukaranym przykładnie PiS, a pod rządami słusznych i sprawiedliwych. A zatem słuszni i sprawiedliwi głoszą potrzebę programu, bez którego – twierdzą – wyborcy nie zagłosują za odsunięciem PiS, bo nie będą wiedzieli co ich czeka, lub – co gorsze – będą wiedzieli, że ich czeka III RP rediviva. Tyle tylko, że sukces wyborczy nie będzie oznaczał prostego odwrócenia sytuacji. Nie zniknie PiS, bo nie zniknie i nie zmieni świadomości jego elektorat. Nie wiadomo czy nie zostanie na drugą kadencję prezydent Duda, jak potraktować Trybunał Konstytucyjny pod panią magister Przyłębską i jaki program będą w stanie zaakceptować Nowacka i Petru.

Żeby PiS został odsunięty od władzy, powinny być spełnione dwa warunki. Musi ta władza stać się nie do wytrzymania dla tej – centrowej – części elektoratu, która decyduje o wyniku wyborów. I o to się stara Prawo i Sprawiedliwość. I drugi warunek: ci, co mają swymi głosami odsunąć władzę, chcą wiedzieć komu ją przekazują. Nie chodzi o to jaki ta siła będzie mieć program, bo każda miewa piękny, wiele obiecujący. Liczy się czy wyborcy widzą ją jako silną, sprawną, z potencjałem władzy: doświadczenie, działacze, struktury. Tego warunku może nie spełnić zmontowana ad hoc koalicja, kłócących się do ostatka partii i ugrupowań. Czyli to co obiecują powołać przed wszelkimi wyborami, czy dopiero w drugich turach, ich liderzy.

Półtora roku temu objawił się był jednak nowy, nieprzewidziany a mocny uczestnik gry, który był w stanie poruszyć setki tysięcy obywateli w całym kraju. Dlatego, że nie wysuwał projektów do dyskusji i sporów, lecz upominał się o to czego chcieli wszyscy w takim szerokim ruchu, To był KOD, największa siła Anty-PiS do końca zeszłego roku. Pisaliśmy o nim dużo, pewnie jeszcze będziemy i w tej chwili sobie odpuśćmy spór o to czy za jego obecny stan odpowiada jeden Kijowski, czy ci którzy go wygryzają. Ważne, że Kaczyński nadal nie musi się zbytnio wysilać. Opozycja paraliżuje się sama, choć sobotnia demonstracja – powtarzam – pozwala się czepiać jakiejś nadziei, która oby się znowu nie okazała matką głupich.

Ernest Skalski

 

23 komentarze

  1. narciarz2 27.03.2017
  2. narciarz2 27.03.2017
    • jacekm 27.03.2017
  3. jmp eip 27.03.2017
  4. Federpusz 27.03.2017
  5. A. Goryński 27.03.2017
  6. jmp eip 27.03.2017
  7. jacekm 27.03.2017
  8. wejszyc 27.03.2017
    • Sir Jarek 28.03.2017
      • Sir Jarek 28.03.2017
        • wejszyc 30.03.2017
  9. narciarz2 27.03.2017
  10. narciarz2 27.03.2017
    • wejszyc 27.03.2017
  11. j.Luk 28.03.2017
    • slawek 28.03.2017
  12. slawek 28.03.2017
    • Sir Jarek 28.03.2017
    • Sir Jarek 28.03.2017
  13. andrzej Pokonos 29.03.2017
  14. Sir Jarek 29.03.2017
  15. Sir Jarek 29.03.2017