Ernest Skalski: NATO. Luźne uwagi i myśli6 min czytania

flaga nato2016-07-09.

Komorowski

Patrzę na Dudę na światowych salonach i znowu napływa fala żalu i współczucia dla Komorowskiego. To on zaprosił całe to towarzystwo. Jemu się należały te splendory. Ze wszystkich prezydentów po 1989 roku, on najbardziej pasował do roli przepisanej przez Konstytucję RP dla tego stanowiska. Popełnił parę gaf na początek, ale miał ową konieczną dignitas. Opanowany, godnościowy, popularny, umiarkowanie aktywny i nie konkurujący z premierem, ale z wyraźnie zaznaczoną odrębną osobowością.

Żal mi Komorowskiego, ale żal mi i siebie. I nas wszystkich. W tym nawet tych rodaków, którzy nie zdają sobie z upokorzenia jakie przeżywa ojczyzna, podnoszona przez nich za uszy z kolan.

Wiadomo było co odpowie Duda Obamie. Że właśnie uchwaliliśmy ustawę, która kończy konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego. Innych problemów właściwie nie ma i jest OK.

Jeszcze kiedy Nixon w roku 1972 odwiedzał Gierka dowiedziałem się, że amerykański prezydent przed każdym kontaktem w świecie dostaje, miedzy innymi, psychologiczny portret rozmówcy. Z zaleceniem jak go wprowadzić w dobry nastrój lub… rozdrażnić, w zależności od zamierzeń prezydenta.

Zanim to zobaczyłem przy trapie US Air Force One, wiedziałem, że na prezydenta czekają już jego dwie limuzyny i ferajna agentów z Secret Service. Novum to była tylko informacja, że ma tu, na niecałe dwie doby, kilkadziesiąt garniturów do dyspozycji.

Wiedząc to, nie byłem w stu procentach pewien czy prezydent USA ma aparat, który go w porę poinformuje, że ustawa, o której powie Duda, jeszcze raz i jeszcze mocniej paraliżuje TK, że sytuacja w Polsce, z atakiem na demokratyczne instytucje wygląda tak jak wygląda. Wątpliwości brały się stąd, że Obama za kilka miesięcy przestaje być prezydentem i przyszłość polityczna USA nie jest pewna, a ludzie w jego aparacie mają podstawy, aby się zastanawiać: co z nimi będzie w roku 2017?

Kiedy jednak Obama, już po rozmowie z Dudą, wyliczył te wszystkie uwagi, które mu zrobił w rozmowie i nie powiedział nic więcej na ten temat, stało się jasne, że prezydent USA dowiedział się jak sprawy stoją. I kim jest jego rozmówca. On może też zasługuje na współczucie, ale jakoś nie mogę tego z siebie wydobyć.

’’O kurwa, jaki wstyd!” – wypada się zgodzić z komentarzem Sławomira Sierakowskiego.

Magierowski

Ten człowiek wygląda na inteligentnego i skądinąd wiadomo, że taki jest. Czy i on też zasługuje na współczucie?

Przecież doskonale wie i rozumie co się dzieje i o co chodzi. I wie, że inni wiedzą, że on wie, że ci inni wiedzą, że on wie, że oni … i tak dalej. Wszyscy, którzy się interesują, wszystko wiedzą. Nie stary, rocznik 1971, przeżyje Kaczyńskiego i rządy PiS i co zrobi wtedy ze swoją twarzą, którą dziś ociera, udając, że moczy ją deszcz?

Cztery bataliony Gurkhów

Szachinszach Mohammad Reza Pahlavi wyjaśniał w jakimś dawno czytanym wywiadzie, że musi się zbroić na potęgę i dysponować największą silą militarną na Bliskim Wschodzie. Ma bowiem do czynienia z wrogo nastawionymi do Iranu wieloma krajami arabskimi. W swoim czasie – wyjaśniał – Wielka Brytania mogła utrzymywać spokój i równowagę w tym rejonie, mimo że stacjonował w nim jeden batalion Gurkhów. Wystarczało, bo wszyscy wiedzieli, że stoi za nimi potęga światowego imperium, z największą flotą wojenną świata, z wojskami we wszystkich jego rejonach, z bogactwem londyńskiego City. A jeszcze Fryderyk II mawiał, że Bóg stoi po stronie silniejszych batalionów.

No więc dostajemy po takim batalionie. My oraz Litwa, Łotwa, Estonia. Sapienti sat. Miejmy nadzieję, że prezydent Putin okaże się wystarczająco sapiens.

Przerwa na Trumpa

Brexit jakoś tam przeżyjemy. Z trudem, bo z trudem, ale już widać, że Londyn będzie się starał gorliwością w NATO nadrobić to co sprawił w Unii Europejskiej. Jeśli jednak – piszę to raz jeszcze – we wtorek po pierwszej niedzieli listopada wybory w USA wygra Trump, to świat może zacząć przypominać dom wariatów. Nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy i co będzie próbował robić. Lecz przewidując jego prezydenturę, można się zastanowić jakie będzie miał możliwości. Działania i szkodzenia.

Dla wygody, porównajmy go z naszym Prezesem RP.

Kaczyńskiemu brakuje głębokiej, historycznej mądrości, ale w żadnym przypadku nie jest głupi. Kaczyński myśli, planuje, wychodzi mu albo nie, ale prowadzi grę. Trump jest głupi, nic nie wie i nic nie rozumie, idzie na chama i na tym wygrywa. Kaczyński zdobył nieco ponad jedną trzecią głosów i to skrywając siebie, a Trump eksponuje wyłącznie siebie i może mieć około połowy wyborców.

Trump to raczej nie Kaczyński, lecz Kukiz. Nie ma swojej od lat skupionej wokół siebie partii. Nie ma wiernych wyznawców i akolitów, nie ma całościowej, zwartej ideologii, kultu, aparatu propagandy – żadnych takich „niepokornych”. Zostaje prezydentem — i co? Ma szeroki zakres uprawnień, lecz jest on precyzyjnie wyznaczony przez prawo i chroniony przez instytucje. Raczej nikt – przynajmniej jawnie – nie złamie tam prawa na polecenie prezydenta. Watergate i rozpoczęty impeachment Nixona, to nie zostało zapomniane. Przede wszystkim pozostanie Kongres, w którym nie będzie miał „swojej” większości. Nawet jeśli Republikanie będą mieć większość w obu izbach, to nie będą in gremio pozwalać na szaleństwa prezydenta. Ich plany sięgają poza jedną kadencję.

Nie ma spółek skarbu państwa i synekur do obsadzenia. Pozostają tylko stanowiska w administracji federalnej, a i to najważniejsze nominacje akceptują, lub nie, komisje Kongresu. Nie ma wojewodów. W pięćdziesięciu stanach, mających ogromną autonomię, władze są wybierane. Nie ma praktycznie publicznych mediów, które władza by mogła zawłaszczać.

Pozostanie Sąd Najwyższy i całe sądownictwo, któremu prezydent może nagwizdać. Mianuje on dożywotnich sędziów SN, całkowicie od nikogo niezależnych. Sędziowie i prokuratorzy są z wyboru.

Jak to wszystko sobie uświadomimy, to dopiero widzimy, że amerykańska demokracja jest optymalna, jak na ten marny system, od którego na razie nie ma lepszych. I tak było w zamyśle ojców – założycieli i jest w trwającej już ćwierć tysiąclecia praktyce – wystarczy, panie ministrze, Macierewicz. Ameryka uczy się na błędach, takich jak choćby wojna domowa, wielki kryzys 1929–33. Drogo płaci za naukę, lecz jest w kolejnych kwestiach mądrzejsza po szkodach.

Szaleniec, któremu w takim systemie uda się zdobyć władzę wykonawczą, albo pójdzie po rozum do głowy – jeśli jest tam cokolwiek do znalezienia – wpasuje się z trudem w ten układ i przetrzyma swoją kadencję, albo narazi się na impeachment. Ale co narozrabia po drodze, to jego. Nas ta nauka może kosztowa drożej niż Amerykę. Stosunkowo niewielkim kosztem będzie zapłacenie Trumpowi – jeśli zażąda – za każdego z tysiąca łebków pod keflarowym hełmem, stacjonującego u nas batalionu US Army.

Ernest Skalski

 

8 komentarzy

  1. slawek 09.07.2016
  2. kolarz 09.07.2016
  3. J.S. 10.07.2016
  4. Obirek 10.07.2016
  5. j.Luk 10.07.2016
  6. slawek 11.07.2016
  7. Ernest Skalski 11.07.2016
  8. slawek 11.07.2016