Wpierw w misternie złożony zestaw posunięć, likwidujących niezależność wymiaru sprawiedliwości, PiS wprowadza pewną autopoprawkę. Otóż stanowiska sędziowskie w SN nie będą w bezpośredniej gestii ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego z ramienia PiS, lecz w gestii wybranej przez PiS Krajowej Rady Sądownictwa.
Merytorycznie to samo, lecz wydłużenie postępowania decyzyjnego zawsze się przewleka, a może komplikować proces wykonywania decyzji. Dodatkowe narzędzie nie zawsze bywa sprawne i w pełni posłuszne. Kaczyński musi to wiedzieć, ale w napiętej przez atak na sądy sytuacji politycznej w Polsce i wokół niej, wykonuje jakieś taktyczne, nieistotne ustępstwa.
Lecz może być jeszcze i ten aspekt, że zląkł się zbyt wielkiej władzy i daleko posuniętej samodzielności Zbigniewa Ziobry, który już raz był go zdradził. Mógł więc się prezes obawiać, że zamiast sądownictwa PiS, będzie miał sądownictwo Ziobry. KRS, jak bezpośredni dystrybutor nominacji sądowych, staje się więc ważniejszy niż zakładano w pierwotnej wersji, a prezes będzie mógł sam nim kierować. I tu wkracza prezydent Duda ze swym pomysłem.
Przewiduje, że cały niekonstytucyjny system podporządkowanego władzy sądownictwa, projektowany przez PiS pozostaje, ale z jedną ważną poprawką; członków KRS, owszem, wybiera Sejm, ale większością trzech piątych głosów. Przy czym prezydent zgłasza ten projekt jako odrębną ustawę i zapowiada, że nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym, jeśli nie będzie przyjęta jego stawa.
To ultimatum. Przy czym Duda musi wiedzieć, że pacyfikacja SN, to w tej chwili najważniejszy cel Kaczyńskiego. A wymagana przez Dudę większość to dwieście siedemdziesiąt sześć posłów i takiej większości PiS nie ma. Narzędzie mogłoby mu wymykać się z rąk. Rząd musiał by się układać i niewykluczone, że nawet z jakąś częścią opozycji, a na pewno z Kukizem15, podmiotem, na którym nie można polegać. Nie wszyscy członkowie KRS mieliby jednego politycznego dysponenta w postaci PiS. Wątpliwe, żeby Kaczyński sam zaaplikował sobie taki imposybilizm.
No i reakcja! Beata Mazurek, rzecznik partii, stwierdza publicznie, że Andrzej Duda, bądź co bądź prezydent RP, ma podpisać ustawę o KRS, taką jaka jest, a potem… można dyskutować o poprawkach. Po wielu godzinach Beata Szydło stwierdza, że będzie się rozpatrywać uwagi prezydenta, bez powiedzenia kiedy i jak. A wcześniej wygłasza w Sejmie gwałtowne, kipiące emocjami przemówienie, w którym nie ma żadnego faktu odnoszącego się do meritum, a tylko powtarzane po kilka razy frazesy. I Sejm gwałtownie bierze się do uchwalania ustawy o SN, bez podjęcia dyskusji o warunkach stawianych przez prezydenta.
Po północy, kiedy oczekiwano kolejnego nocnego uchwalenia kolejnej ustawy, prowadzący obrady wicemarszałek Brudziński odracza posiedzenie do rana. A Brudziński dlatego, że marszałek Kuchciński, wraz z marszałkiem Senatu, Karczewskim, obradują z prezydentem w jego pałacu. I w wyniku ich obrad, dowiadujemy się, że 3/5 prezydenta wejdzie w życie, a on ma mieć wpływ na decyzje personalne podejmowane przez KRS. Powiedział to ministerialny minister Krzysztof Szczerski, co pozwala się domyślać, że prezydent przyjmuje rzucany mu ochłap. Najprawdopodobniej usiłował podskoczyć, ale przestraszył się sytuacji, którą rozpętał. Jeśli sądzi, że taki kompromis pozwoli mu wyjść z tego z twarzą, myli się. Wzbudził pewne nadzieje i rozczarował. Miał ostatnio dobre notowania w sondażach i sobie ich nie poprawił.
Naraził się przy tym swojemu zapleczu, którym jest Kaczyński i jego partia. Dla PiS najważniejsze, że Duda nie może już odmówić podpisania ustawy o Sądzie Najwyższym, ale władza będzie miała przez niego problemy z dyrygowaniem SN.
Kaczyński nie wytrzymał napięcia i wybuchnął. „Zdradzieckie mordy” już z nim pozostaną na dłużej.
Różnice zdań i spory między najwyższym instancjami władzy są zrozumiałe i naturalne. W demokracjach przechodzą one na ogół koncyliacyjnie i spokojnie. Nie wywołują przesadnych emocji. Inaczej jest w gangach, w dyktaturach czy w układach walczących o władzę, lub o jej pełnię. Nie można tam sobie pozwolić na pokazywanie różnic wewnętrznych i na wykorzystywanie ich przez przeciwników. Jeśli sporu nie udaje się ukryć, to trup pada gęsto, w wielu przypadkach – dosłownie. Vide: liczne rewolucje i „Ojciec chrzestny”.
Tyle uwag na środowy poranek, 19-go lipca. Jeśli na tym zawirowanie się kończy, to karawana, utykając przez jakiś czas, pójdzie dalej.
Ernest Skalski


Sytuacja – zgadzam sie z Redaktorem Skalskim – jest dość zaskakująca, ale równie niejasna. Mnie się zdaje, że otoczenie Dudy uswiadomiło mu narastający prostest społeczny. Wybuch Kaczyńskiego będzie miał dalekosiężne skutki, bo obnażył to czego sie wszyscy spodziewali – nie chodzi jak widać o żadną reforme sądownictwa, a o przejęcie SN aby PiS mógł rządzić „wiecznie”, likwidując wolne media, opozycję, i uchwalając „swoją” konstytucję..
Myli się pan redaktor Skalski. Słupki Adriana i pisdzielców z pewnością wzrosną.
Sorry, takiego mamy suwerena.
*
Wydaje mi się, że kanalia dogadała się po cichu z Adrianem (w tajemnicy przed swoimi), żeby nieco ograniczyć władzę rosnącego w siłę zera.
@Slawek: „Swoja” konstytucja już jest przecież przygotowana. Większość do przegłosowania jej w Sejmie Il Ducke ma, bo trudno się spodziewać po „opozycji parlamentarnej”, że zrezygnuje z wakacji na rzecz jakiejś tam racji stanu.
Referendum zostało zapowiedziane 3 Maja i wymagane obecną konstytucją 60 dni już minęło. Teraz potrzebny jest już tylko taki SN, który nie będzie miał wątpliwości, że referendum się odbyło, było ważne i zwycięskie dla Il Ducke.
Jeśli wymienią skład SN, zwycięskiego głosowania nad nową konstytucją i referendum możemy spodziewać się nocą w pierwszej dekadzie Sierpnia a samego referendum 13, w niedzielę grillowania ku czci wniebowzięcia NMP.
JMP_EIP > „żeby nieco ograniczyć władzę rosnącego w siłę zera”.
Błąd. Agent Z jest właśnie kulminacją zemsty Najwyższego Przywódcy na wolakach. Sam Słońce Trójmorza nie zamierza rządzić. Nigdy nie był pracusiem i niedużo mu czasu zostało na korzystanie z uroków spektaklu, który obmyślił. Satrapa, który chciałby rządzić, nie dokonuje koncentracji władzy u potencjalnego następcy. Jeśli już, to dzieli ją pomiędzy akolitów tak, by się wzajem za łby trzymali. Najwyższy Przywódca naznaczył więc delfina i konsekwentnie oddaje mu pełnię dyktatorskiej władzy. To jest jego zemsta na nas i na znienawidzonym narodzie.
O ile Kaczyńskiego nie trafi szlag, to jego celem jest (co nie jest moim pomysłem, przepraszam, nie pamiętam który z publicystów to napisał jakiś czas temu) przejęcie sądów po to, aby osądzić sprawę Smoleńska. Wczorajszy wybuch JK dowodnie potwierdził, jak patologicznie głęboko siedzi w nim ta emocja i wyrzuty sumienia. Osądzić i osadzić w więzieniach na długie lata. Zero dołoży do tego konfiskatę majątków. Niewykluczone, że JK posunie się do wystąpienia z UE i Rady Europy po to, aby wprowadzić karę śmierci, której suweren jest zwolennikiem. W sprawie Tuska i konstytucyjnych ministrów potrzebny jest wprawdzie Trybunał Stanu, lecz pamiętajmy, że I Prezes SN jest przewodniczącym TS. jak to się skończy, będzie kolejna reforma i zero straci taką samowolę, która jest dla samego JK groźna, lub też zero zostanie wymienione na inne.
Wystapienie PL z UE , oznacza jej automatyczny powrot do rosyjskiej strefy wplywow….!!!!
Przecież o to chodzi Kaczyńskiemu i Macierewiczowi. Mimo tego, że krzyczą co innego. Vice Kownacki sam napisał, że Europa zachodnia jest zepsuta i „pozostaje nam tylko Rosja.”
Ja to biorę na poważnie. Zresztą ich działania właśnie wskazują na to, że świadomie idą na wschód.
Myślę, że mądra opozycja powinna teraz zacząć się dobijać do prezydenta, który wyraźnie jest w momencie wahnięcia i może słabego przebłysku trzeźwości. Pytanie co robi nasza dzielna opozycja w zamian?
@AP: Cóż. Jedyne, co mógłby teraz zrobić, to nie podpisać już niczego. Ale musiałby w tym niepodpisywaniu wytrzymać, licząc się przy tym z wypływem „kwitów”. Teoretycznie mógłby wystąpić do TK o zbadanie przesłanek do delegalizacji PiS, ale orzeczenie w tej sprawie już znamy. Co więc pozostaje? Miałby wbrew Konstytucji sam zdelegalizować pis i niekonstytucyjnie sam rozpisać przedterminowe wybory? Gdyby to zrobił, to pewnie wdzięczny naród odpuściłby mu i nastoletnie leśne radełka, ale równie dobrze po czymś takim „suweren” z wot mógłby dostać do ręki broń maszynową.
Zobaczymy. Uważam, że prezydent ma szansę zaistnieć. Ale na dywaniku u niego powinna już stać delegacja zjednoczonej opozycji. Zobaczymy, czy do tego dorośli. Wszystko zaczyna przyspieszać. Sprawy zabrnęły już za daleko. Opcja uliczna jest ostatecznością. Ale jak dotąd taki jest przekaz Schetyny.
„Zagrywka, nie zagrywka?”
Reguły tej toczącej się gry są raczej czytelne. Jest jedna scena, na której jedna trupa teatralna odgrywa scenariusz spektaklu „Aleluja… i do przodu”. Reżyser próbuje utrzymać wysokie tempo gry, nie zwracając specjalnie uwagi na pomruki niezadowolenia. Gdy pomruki przechodzą w buczenie, reżyser wywołuje swój zespół za scenę i dokonuje drobnych korekt udwuznaczniających wymowę akcji. To zazwyczaj uspokaja widownię …i wtedy sztuka wraca na główne tory, by biec dalej DO PRZODU.
Te „udwuznacznienia” nadają spektaklowi pozorów dramatyzmu. Już samo spowolnienie akcji jest dla widzów na tyle mylące, że niektórzy odbierają je jako zapowiedź oczekiwanego zwrotu, zapominając jakby, że to jest ciągle ten sam spektakl, w tej samej reżyserii, grany przez ten sam zespół wyselekcjonowanych przez reżysera aktorów.
Na żadnym zwrot akcji u tego reżysera nie ma co liczyć. To jego sztuka życia – to jego „być , albo nie być”
Zwrot akcji jest możliwy jedynie w przypadku, gdy uwagę widowni przykuje inna scena, z innym scenariuszem , innymi aktorami i innym reżyserem.
Niby wszystko się zmienia, tylko ludzie się niewiele zmieniają.
Jak w starym dowcipie.
Plac olbrzymi, wypełniony ludem który mam poprzeć przywódcę narodu.
Przywódca objaśnia ludowi, że protesty i krzyki „chcemy chleba” to prowokacja.
Tłum milczy.. do przywódcy podchodzi ktoś z boku i coś mówi mu na ucho..
Przywódca… towarzysze! mąka przyszła!!
Nich żyje.. niech żyje.. niech żyje!
Ktoś z tłumu.. stęchłaaaa!!
Precz! Precz! Wynocha!
Przywódca.. za darmooo!
Nich żyje.. niech żyje.. niech żyje!
@ ANDRZEJ POKONOS – Ma Pan rację opozycja, zwłaszcza parlamentarna, powinna naciskać na prezydenta. To elementarny obowiązek polityków, nawet jeśli nadzieja na konstytucyjne zachowanie głowy państwa jest niewielka.
Z drugiej strony obywatele powinni protestować i protest powinien narastać w całej Polsce. Najwyższy czas na nieustajacy protest rotacyjny, bo atak na sądy i SN oznacza wyłaczenie państwa prawa.
Pojawiają sie pierwsze, poważne propozycje jak opozycja może pokonać PiS.
Czy chodzi o referendum obywatelskie w celu odsunięcia PiS? Zabrzmiał Pan bardzo tajemniczo
Przepraszam, przez gapiostwo zapomniałem podać link, stąd ta pozorna tajemniczość:
http://crowdmedia.pl/tylko-u-nas-poradnik-dla-opozycji-to-jedyny-sposob-by-wygrac-z-pis/
@Sławek: obawiam się, że opcja czekania do wyborów to może być musztarda po obiedzie. PiS nie zamierza oddawać zdobytej władzy i się z tym nie kryje. Możemy się nawet spodziewać takiej sytuacji, że liderzy partii opozycyjnych mogą się niebawem znaleźć w więzieniach po kilku pojazowych procesach. Scenariusz opisany w Crowdmedia jest dobry dla kraju demokratycznego, którym właśnie Polska przestaje być. No i za długa skala czasowa…
Wygląda na to, że suweren musi teraz podjąć kroki aby odsunąć PiS od władzy. Coś w rodzaju ogłoszenia powszechnego obywatelskiego nieposłuszeństwa wraz z referendum odsuwającym PiS od władzy. W tej chwili opozycja i obywatele wydają się zjednoczeni we wspólnym celu.
Chętnie się dowiem.
Pan żartuje.
Nie może być żadnych poważnych propozycji tego typu, bo przy aktualnej arytmetyce sejmowej takie rozwiązanie po prostu nie istnieje.
Poza tym suweren życzy sobie dalszej władzy PIS-u i nikt na to nic nie poradzi.
Jest już pozamiatane na bardzo długo.
*
Warto, żeby niektórzy mędrcy przypomnieli sobie jak i dlaczego głosowali (lub nie głosowali) w ostatnich (i przedostatnich) wyborach, chociaż teraz to już niczego nie zmieni.
Jeśli ktoś wówczas nie był w stanie przewidzieć skutków swojego wyboru (szczególnie wobec groźby przejęcia władzy przez PIS), nie zasługuje na demokrację.
Równie dobrze można powiedzieć że ci, którzy przez 8 lat nie potrafili rozliczyć Macierewicza, Ziobry, Rydzyka i całej reszty nie zasługiwali na ponowny wybór. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem po wygranych przez PO wyborach byłyby kolejne cztery lata trwania przy władzy a potem zwycięstwo PiSu z większością konstytucyjną.
Tez mam wrazenie, ze suweren zyczy sobie dalszej wladzy PiS, a specjalnie to wrazenie ugruntowalo sie po niedawnej podrozy do Polski powiatowej ( Dolny Slask ).
Tych wszystkich wyksztalciuchow to na ksiezyc trzeba wystrzelic, panie i tyle, bo tylko maca i kreca.
Żeby nie było tak całkiem smutno – Warszawa (20:00 21:40) napawa pewnym optymizmem. Ludzie (nie suweren) w innych miastach widząc stolicę będą mieli całkiem fajny jej zastrzyk.
Są też młodzi !!! Obudzili się.
Z ostatnich dni – fantastyczna Kamila G-P. Mądra, odważna z charakterem i pasją. M.in. jak pięknie waliła piąstką w pulpit. Ten obraz zostanie na długo. Takich kobiet w polityce trzeba nam więcej.
Zaskoczenie na minus – sędzia Piwnik (dzisiejszy wywiad w onecie). Groza.
Zaskoczenie na plus – Łukasz Rzepecki, dwukrotnie wyłamujący się poseł z PIS-u. Chyba już po nim.
Bardzo dobre wrażenie ogólne – cała opozycja.
Wielkie dzięki – komu? – TVN24.
Zaskoczenie p. Piwnik? Żadne. Od dawna mówi to samo. Jakiś miesiąc temu w programie J. Kuźniara na Onecie podobnie.
Tak, to prawda. Słyszałem ją też jeszcze gdzieś (TOK FM?), ale sądziłem, że teraz otrzeźwieje.
Niestety, wygląda na nieźle użądloną.
Szpas Szczepkowskiej – lewica ją odrzuciła, prawica nie przyjęła, a ona pośrodku, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Mam dla niej wiele uznania.
Podzielam spostrzeżenia – pani Piwnik próbuje solowej partytury. Ani jako minister w rzadzie Millera, ani tym bardziej teraz, wiarygodna nie jest.
*
Gasiuk-Pichowicz wspaniała i mocna – ma w sobie ogień liderki politycznej.
*
Byłem dzisiaj trzeci raz na proteście w moim mieście wojewódzkim. Co dzień jest nas wiecej i coraz więcej młodych. Tak trzymać – nie odpuścimy.
Przed chwilą w Senacie zakończył swoje wystąpienie sędzia Zabłocki.
Absolutnie genialne pod każdym względem. Logika, retoryka, argumentacja, mowa ciała – arcymistrzowskie!!!
Na projekcie ustawy o SN nie zostawił suchej nitki i gdyby tam siedzieli wyłącznie normalni senatorzy, to …. ach …