Jacek Parol: Nie mamy już czasu4 min czytania

zombie2016-03-22.

Jestem fanem filmów typu „zombie apokalipsa” Może to mniejszy wstyd niż słuchanie disco polo, a może nie.

Jest film o tej tematyce „World War Z” z Bradem Pittem w roli głównej, w której kluczową sceną jest wdarcie się hordy zombie do Jerozolimy.

Horda zombie po wielomiesięcznych próbach dostania się do miasta znajduje wreszcie sposób, by przedrzeć się przez mury. Fala wygłodniałych stworów wlewa się do miasta przy akompaniamencie wrzasków i wycia najeźdźców i słabnących krzyków rozpaczy obrońców.

Fala wygłodniałych bestii w błyskawicznym tempie ogarnia place i ulice, rozlewa się po całym mieście. Nie ma szans na zorganizowanie obrony, nie ma bastionu, na którym można by postawić kolejną linię oporu. Miasto jest stracone na zawsze.

Brzmi jakoś znajomo?

Wygłodniała wieloma latami postu armia pisowców wdarła się do naszego kraju. Nie chcą czekać, nie chcą kompromisów. Mają ideologiczne lub osobiste powody do odwetu, do odreagowania i do wzięcia wszystkiego, natychmiast i bez negocjacji.

W tej hordzie są cynicy od lat planujący skok na władzę, kasę i stanowiska. Są karierowicze bez własnego planu, za to trzymający się tych sprytniejszych. I jest cała rzesza ludzi niemających ani wiedzy, ani kompetencji, ani nawet świadomości braku kompetencji, ale znających kogoś, kto dziś rozdziela łupy.

Dlatego poza inteligentnymi cynikami opanowującymi kluczowe stanowiska, inne łupy przypadają ludziom bez wykształcenia, wiedzy, doświadczenia i mądrości.

Nie powinna dziwić pielęgniarka dewotka zasiadająca bez żenady w radzie nadzorczej spółki giełdowej. Technik z apteki obejmujący stanowisko w obronności, były ubek i nieudacznik biorący stołek prezesa wielkiej firmy. Horda bierze wszystko i horda nie negocjuje z ofiarami.

Horda ma swój podział ról. Jeśli ktoś zbyt głośno protestuje horda ma swoich towarzyszy Czarków. Taki Czarek, Jacek albo Anitka bez wahania rzucą się do gardła, każdemu, kto zbyt głośno krzyczy. Bez skrupułów, bez przyzwoitości, bez ludzkich odruchów. Jest komenda gryź i „dziennikarz śledczy” kąsa na komendę. Jeśli nie ma faktów, to je wymyśli, jeśli nie ma teczki, pobiegnie do bezcennych zasobów szczujni w instytucie słusznie zwanym narodowym.

Horda ma podwójne standardy. Jeśli ktoś złożył deklarację lojalności prezesowi, mógł być sędzią stanu wojennego, prokuratorem, czy zwykłym ubeckim donosicielem. Odpuszczone są grzechy pospolitych przestępstw, rozwodów, defraudacji i przynależności do partii komunistycznych. Odpuszczone są swoim. Tym, którzy się stawiają można a nawet trzeba wyciągnąć cokolwiek i najbardziej absurdalne zarzuty stają się świadectwem grzechu i braku certyfikatu prawdziwego Polaka.

Bóg, Honor, Ojczyzna wykorzystane są jako broń i alibi do każdej podłości i do każdej formy niszczenia przeciwnika. Nie ma świętości. Jest wojna.

Wbrew wielu komentatorom politycznym nie uważam Kaczyńskiego za genialnego stratega. Nie wierzę w jego wielki plan rozpisany na lata i teraz realizowany. Prawda jest banalna. Zwycięstwa Dudy nikt nie planował. Dlatego wystawiono człowieka znikąd – by zaszedł nigdzie. Zaskakujący był skutek internetowego ataku na prezydenta Komorowskiego. Przy karygodnym nieprzygotowaniu jego sztabu, sprawność działania internetowych pisowskich trolli i podatność narodu na taki przekaz, zrobiły sukces tam, gdzie nikt nie miał prawa go zaplanować.

Potem było już łatwiej. PO popełniła błędy i zaniechania, za które powinna być skazana na wieczny niebyt. Sama z resztą dość skutecznie to realizuje. Ale i tak nie byłoby takiego nieszczęścia, gdyby do nieudaczników z PO nie dołączył Leszek Miller ze swoją strategią „wygaszania” SLD. Ostatnim aktem była debata, którą wygrał niespodziewanie Adrian Zandberg, zabierając lewicy ułamki procent niezbędne do przeżycia. Wszystkie te elementy, ciężka praca nieudaczników i tłustych kotów, w wielu formacjach politycznych doprowadziły PiS do NIESPODZIEWANEGO zwycięstwa.

Kaczyński nie tworzył planów przez lata. Nie rozpisał ról i kroków działania. To skala zwycięstwa i brak wahań sprawiają wrażenie, że jest nie do zatrzymania, że nie ma bastionu, na którym moglibyśmy się oprzeć. Ale to nieprawda. Powinniśmy o tym rozmawiać.

Jacek Parol

 

7 komentarzy

  1. PIRS 22.03.2016
  2. jacekm 22.03.2016
  3. PJD 22.03.2016
  4. j.Luk 23.03.2016
  5. Marian. 23.03.2016
  6. Magog 23.03.2016
  7. jotesz 28.03.2016