Karta Praw i Obowiązków. Pełnomocnictwa i odpowiedzialność. Uprawnienia i zobowiązania. To zawsze idzie w parze. W każdym chyba systemie prawnym wszelkie pełnomocnictwa szczególne i nadzwyczajne uprawnienia służą realizacji zadań wykraczających poza zwykłe zobowiązania szeregowego obywatela.
Czasami jednak takie powiązanie jest bardzo niewygodne. W dawnych czasach podstawowym narzędziem nauczyciela, żeby mógł wyegzekwować dyscyplinę i posłuch, był system kar. Zarówno psychicznych jak i cielesnych. Takie były czasy, nie nam oceniać skuteczność i słuszność. Ale był pewien kłopot. Były dzieci szczególne. Z wysokich rodów, czy wprost z rodziny królewskiej. Wymagały szczególnie dobrej edukacji. Ale niedopuszczalne byłoby takie dziecko karać. Poza oczywistym szacunkiem dla lepiej urodzonych pojawiała się obawa, że za doznane przykrości dziecko po objęciu urzędu mogłoby próbować się odegrać lub zemścić.
Kwadratura koła? Niekoniecznie. System sam się obronił wymyślając drobne obejście. Wystarczyło zatrudnić chłopca do bicia. Uczył się książę, a za jego błędy i przewinienia czy niedociągnięcia obrywał specjalnie w tym celu zatrudniony plebejusz. Wszyscy byli zadowoleni i system jakoś funkcjonował.
Kiedy pojawiła się popularna prasa, wolność wypowiedzi i publikacji, pojawiło się też pojęcie odpowiedzialności za słowa. Czasem z powodu błędu, czasem ze złej woli, czasem z niewiedzy autor mógł urazić osobę, o której pisał. Taka uraza prowadziła nieraz do podjęcia środków prawnych. Najczęściej kończyło się to grzywną. Ale że dziennikarze nigdy do bogatych nie należeli, zdarzało się, że trzeba ją było zamienić na odsiadkę. Autor, gdyby się udał w miejsce przymusowego odosobnienia, nie mógłby pisać, co nie tylko narażałoby na straty jego, ale i całą redakcję.
I z taką przykrością poradził sobie system społeczny. Otóż wymyślono stanowisko redaktora odpowiedzialnego. Jeżeli redakcja przegrała proces, to redaktor odpowiedzialny ponosił karę. Trzeba było tylko go zawczasu zatrudnić. Oczywiście głównym wymaganiem była łatwość odnalezienia się w sytuacji obowiązkowego odosobnienia w zakładzie penitencjarnym.
Obserwujemy właśnie powstawanie nowej Rady Ministrów RP. Prezesem Rady Ministrów zazwyczaj zostaje osoba, która ma podejmować decyzje. Jednak, niestety, w zwyczaju demokratycznym, możliwość podejmowania decyzji wiąże się z odpowiedzialnością. Osoba doświadczona, która już raz w popłochu opuszczała stanowisko premiera, niekoniecznie musi się z tej odpowiedzialności cieszyć. No, ale władza kusi…
System poradził sobie i z tym problemem… W końcu trudno odmówić Prezesowi znajomości historii.
Mógłby ktoś zarzucić mi, że pisząc te słowa, jestem niesprawiedliwy. Że nikt by się nie posunął do takiej arogancji i zabawy instytucjami demokratycznego państwa. Jeszcze wczoraj rozważyłbym poważnie takie zarzuty. Ale wczoraj, w czwartek 5 listopada 2015 roku, dowiedzieliśmy się wszyscy, że arogancja nie ma granic.
Skoro Prezydent RP może torpedować pozycję Polski w UE ogłaszając pierwsze posiedzenie Sejmu na ten sam czas, kiedy odbywać się będzie szczyt Unii Europejskiej? (I nieważne są przyczyny. Bo na takim stanowisku nie można się tłumaczyć, że nie wiedziałem albo nie pomyślałem.) Skoro partia, która przejmuje właśnie władzę absolutną, może ustami swojej rzeczniczki tłumaczyć, że powołanie Rządu RP się opóźni, bo kandydatka na premiera została zaproszona na premierę filmu rozrywkowo-reklamowego? (Znowu przyczyny czy tłumaczenia nie mają znaczenia. Nawet, gdyby to w zamiarze był tylko żart.)
Czy ktoś ma jeszcze pytania o granice arogancji? Zwycięska formacja przede wszystkim pokazuje swoim wyborcom, gdzie jest ich miejsce. Oraz gdzie sama ma demokrację. O prawie nie wspomnę, bo od lat wiemy, że akurat to ugrupowanie bardzo dba o system prawny. Szczególnie dba, żeby się za bardzo nie zużył. A jak wiadomo najlepiej się trzymają buty, w których się chodzi rzadko, albo w ogóle. Niedługo Konstytucję tez będziemy mieli w idealnym stanie. W ogóle nie używaną.
Mateusz Kijowski



Mała poprawka: w polskiej kulturze politycznej nie było chłopców do bicia. Taki Kazimierz Jagiellończyk brał w dupę aż miło, a strojem ni strawą nie miał prawa wyróżniać się z otoczenia, co odnotowywali cudzoziemcy bywający na dworze ojca.
Ale to szczegół.
Co do reszty, to nie Unia Europejska nam rząd wybiera i będzie wybierała, więc cokolwiek się robi, robi się na użytek wewnętrzny, per adres :”wyborca” i żadna „pozycja Polski w Unii” nie ma najmniejszego znaczenia.
Obie partie Po i PiS tak grały. Jedna już przegrała, drugą to czeka niebawem.
Jedna już przegrała, drugą to czeka niebawem.
.
No dobrze, ale kto potem bedzie rządzic krajem? Tym krajem?
A może mało kogo interesuje, co będzie potem? Może liczy się walka a nie wynik?
No dobrze, ale kto potem bedzie rządzic krajem?
Tym krajem?
…………….
oj tam oj tam, zwykle czarnowidztwo.
A może ogłosimy konkurs międzynarodowy na obsadzenie stanowisk rządowych w Polsce? Oczywiście sprawdzimy czy kandydaci potrafią śpiewać nasz Hymn Narodowy, gadać już nie muszą w polskim dialekcie.
W polityce PiS i jego „prezydęta”, za przeproszeniem, Du.y nie ma granic arogancji. Nie ma takich świętości, których nie mogą zaszargać, oraz takich elementów racji stanu, których nie wolno naruszyć.
Np. przypadkowy zwycięzca wyborów prezydenckich działa ewidentnie na szkodę państwa nie rozmawiając z urzędującym premierem, a wręcz ostentacyjnie go bojkotując, mało tego szczyci się tym w wywiadach medialnych. Podobnie postępuje wobec Donalda Tuska szefa Rady Europy. Jednocześnie jest wyłącznie plastikową marionetką jk (jednego konusa) i taką, niestety pozostaje.
Najnowszy pomysł na kolizje terminów szczytu rady UE i posiedzenia sejmu ma służyć jk i PiS a Polskę ma w bardzo głębokim poważaniu. I dają radę podobnie jak (stra)Szydło.
@ Autor, nie wspomniałeś Waść o pojedynkach za obrazę, co doskonale opisał negatywnie A. Schopenhauer:
dlaczego ja (poeta, czy dziennikarz) mam się strzelać z zabijaką, który ćwiczy się w tym od dziecka?! – może lepiej pojedynkować się: kto lepszy wiersz napisze 🙂
… oczywiście A. Schopenhauer w „Aforyzmach o mądrości życia”!