U bram Trybunału Konstytucyjnego w Alei Szucha zebrało się w sobotę 12 grudnia kilkanaście tysięcy ludzi, zwołanych przez Komitet Obrony Demokracji, spontanicznie utworzoną organizację obywatelską, dla powstania której sygnał dał artykuł Krzysztofa Łozińskiego, opublikowany niedawno, ledwie 18 listopada w Studiu Opinii.
Manifestacja – Marsz Obywatele dla Demokracji – została zorganizowana dla wyrażenia poparcia dla Trybunału Konstytucyjnego oraz przeciw łamaniu konstytucji. “Demokracja, konstytucja” to najczęściej skandowane słowa w czasie całego marszu, którego liczba uczestników wkrótce urosła, jak podają władze Warszawy, do 50 tysięcy ludzi.
Atmosfera w czasie całej manifestacji była zupełnie różna od tego, co ostatnio obserwuje się np. na Marszach dla Niepodległości – uśmiech, solidarność, empatia – i porozumienie, które wyrażało się w rzucanych mimochodem uwagach, że tu zebrali się “obywatele gorszego sortu”. Była to aluzja do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który z pogardą odniósł się do swoich przeciwników, nazywając ich właśnie “Polakami gorszego sortu”.
Najważniejsze jednak było porozumienie ponad podziałami (pojawili się politycy wszystkich partii opozycyjnych, obecnych w parlamencie jak i tych pozostających poza nim) i wspólne poczucie, że zagrożone są fundamenty państwa – konstytucja oraz niezależna od władzy politycznej instytucja – Trybunał Konstytucyjny.
Przyzwyczailiśmy się w Polsce, że jeśli Polacy protestują, to przeciwko niedoborom czy niedostatkom. I że w ten sposób artykułują swoje roszczenia materialne, czasami jeszcze paląc opony. Nikt by się nie spodziewał, że po raz pierwszy od czasów Solidarności – tej pierwotnej – obywatele wyjdą na ulice by skandować “wolność, równość, demokracja” albo “konstytucja – nie oddamy”. Może poza jednym wyjątkiem przed 23 laty, gdy pod Belwederem pewien polityk prowadził manifestantów, którzy spalili kukłę ówczesnego prezydenta i przed 8 laty, gdy ulicami Warszawy przeszedł “Niebieski Marsz” zorganizowany przeciw ówczesną opozycję przeciw rządowi.
Od tego czasu nie organizowano obrony wolności i demokracji. Nie było takiej potrzeby: one były wokół w tak naturalny sposób, że się ich nie dostrzegało. Dopiero gdy Polacy stanęli przed możliwością utraty tych zdobyczy, a co najmniej ich ograniczenia – wyszli na ulice. Dali wyraz swoim obawom, ale i zrozumieniu, że przed arbitralnością władzy może ich, nas ochronić niezawisłe i niezależne sądownictwo, z Trybunałem Konstytucyjnym na czele.
Marsz zakończył się pod Pałacem Namiestnikowskim, siedzibą prezydenta Andrzeja Dudy, do którego zaadresowano wiele nieprzychylnych mu haseł. Manifestanci domagali się szacunku dla konstytucji i Trybunału Konstytucyjnego, a także odejścia samego prezydenta.
Po demonstracji obywatelskiej opozycji w obronie konstytucji i Trybunału Konstytucyjnego już nazajutrz pod jego siedzibę przybyła inna demonstracja – występująca pod sztandarem Prawa i Sprawiedliwości i pod hasłem obrony rządu i prezydenta.
Tu, na Szucha przemówił Jarosław Kaczyński, który (cyt. za “NaTemat”) stwierdził, że
“Trybunał Konstytucyjny wydaje bezpodstawne wyroki. Uznał instytucję za pełną hipokryzji. PiS chce “dobrego” trybunału. “Są tacy, którzy mówią bronimy demokracji, jest jak w 2007 roku – opozycja atakuje bezprecedensowo rząd, (…) to nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy. (…)Zagrożenie demokracji było, za rządów Platformy Obywatelskiej”. Prezes PiS twierdzi, że mamy do czynienia z oszukiwaniem ludzi, formacja, która rządziła poprzednio dużo bardziej nadużywała demokratycznych reguł. Wyraził przekonanie, że Trybunał zakwestionowałby wiele ustaw jego formacji. Nie dopuściłby do ustawy przeznaczającej 500 zł na dziecko i do obniżenia wieku emerytalnego. Opozycja i TK jego zdaniem nie chcą dopuścić także do uzdrowienia wymiaru sprawiedliwości.”
Po wczorajszym, pełnym pozytywnej energii zgromadzeniu słowa wypowiedziane w niedzielę zabrzmiały złowrogo. Zwłaszcza że mówił to człowiek nie ponoszący żadnej odpowiedzialności, która dotyczy prezydenta Andrzeja Dudy i prezes Rady Ministrów Beaty Szydło. Judzenie przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu to wzywanie to obalenia porządku politycznego, a może i porządku społecznego. Jeżeli instygator tego sądzi, że kontrolując dziś swoich zwolenników bezkarnie może ich szczuć na instytucje demokratyczne i że w każdej chwili będzie mógł ich skierować przeciwko innym celom bądź odwołać, to się myli. Wypuszczając dżina nienawiści – przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu, sądom powszechnym, może (znów) – lekarzom, nauczycielom akademickim, samodzielnie myślącym dziennikarzom, aktorom, literatom, bankowcom, inwestorom, handlowcom zdoła utrzymać swoją kontrolę, to choć jest przebiegły i inteligentny, jest zarazem naiwny: raz rozpętane emocje, które mają pomóc zwalczyć urojonych wrogów są nie do opanowania. Tak mówi doświadczenie historyczne, wiedzą to politolodzy i psycholodzy społeczni. Dynamika tego procesu musi prowadzić do coraz większego natężenia emocji.
Zmyślone oskarżenia, przyjmowane bezrefleksyjnie przez wsłuchane w wodza tłumy, będą mieć swoją konsekwencję w postaci faktów: za słowami muszą pójść czyny. Jarosław Kaczyński musi zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli nie pójdzie dalej, może stracić zaufanie zaślepionych dotąd wyznawców. Jestem w tym względzie pesymistą, czyli realistą: Trybunał spotkają jeszcze cięższe, niż dotychczas zadane, ciosy. Kiedy wyczerpią się instrumenty polityczne, kiedy prawa nie da się już bardziej naciągnąć, trzeba będzie sięgnąć po siłę.
Przy tym odpowiedzialność spadnie nie na wodza, a na jego marionetki. Wyciągnąć wnioski z tego faktu muszą też obywatele świadomi, co znaczy demokratura i ku czemu zmierza Jarosław Kaczyński i wykonawcy jego woli. Jarosława Kaczyńskiego musimy sobie odpuścić – na planie prawnym pozostanie bezkarny. Prawdziwą karą będzie za to fiasko jego projektu, w którym niepoślednią rolę odgrywa dr Andrzej Duda.
Jak wiadomo, największym mandatem społecznym cieszy się wybrany w wyborach powszechnych prezydent. Andrzej Duda ma przed sobą jeszcze ponad 4 i pół roku do końca kadencji. Polacy, którzy na niego nie głosowali, też mają 55 miesięcy na przygotowanie się do nowego rozdania. Uważam, że już od dzisiaj my, obywatele – wyborcy powinniśmy powołać Obywatelski Komitet na Rzecz Prezydentury’ 2020.
Cała opozycja powinna uczestniczyć w tym gremium i wyłonić jednego – tylko jednego kandydata, który stawi czoła nominańcowi Jarosława Kaczyńskiego. Mam propozycję, ujawnię ją jednak dopiero w odpowiednim czasie.
Najpierw niech się potencjalni uczestnicy Komitetu’ 2020 za tym opowiedzą i porozumieją, a następnie niech Komitet powołają. Wiem, że to potrwa, że to kwestia do podjęcia nie dziś, może i nie jutro, jednak myśleć o przyszłych wyborach trzeba zacząć jak najrychlej.
Piotr Rachtan
Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem jakoby najważniejszym elementem demonstracji KOD było “porozumienie ponad podziałami”, którego objawem było uczestnictwo polityków z różnych partii. Najważniejszy był ruch obywatelski. To, że politycy, zwłaszcza z Sejmowych partii sami nic nie potrafią zorganizować za to przyszli pokazać się w fajnej obywatelskiej akcji ma jak dla mnie znaczenie marginalne.
A dla mnie wręcz odwrotnie. Już dziś czytałem w serwisach informacyjnych:”…demonstrację FORMALNIE zorganizował KOD, ale …” itd.
Ruch obywatelski, który pokazał, że coś potrafi obyłby się doskonale bez polityków tkwiących w starych strukturach, które do roku 2020 nie będą już i tak do niczego zdolne.
A tak przedłużają swoją agonię pasożytując na aktywności innych.
Pierwszą część pisałem jeszcze w sobotę, na gorąco. To “porozumienie ponad podziałami” nie jest szczęśliwą kalką, ale wtedy to sformułowanie nasunęło mi się pierwsze… Dziś patrzę na to zgromadzenie raczej jak na historyczną specyficznie polską instytucję konfederacji obywateli niezadowolonych z władzy, w której wszyscy konfederaci są sobie równi.
Tymczasem dziś wieczór (14 grudnia) doszły mnie alarmujące wieści: decyzja zapadła, że Sejm zajmie się nowela ustawy o TK jutro a w środę prezydent złoży pod nią swój cenny podpis. Ustawa wejdzie w życie z dniem podpisania. Tak się kończy sen, który śniliśmy 26 lat – potem pójdzie już z górki: media, Patriot Act a la polonaise, np. zakaz zgromadzeń, z wyjątkiem kościelnych propcesji i tak dalej/ Będziemy mogli sobie protestować, pisząc na ścianie w kiblu “nie”
Pare pytan. Czy jest indywidualna łącznosc z drugą stroną, a zwłaszcza z posłami PiSu? Taka łącznosc istniała nawet w czasie stanu wojennego. Jesli taka komunikacja ma miejsce, to warto przekazac drugiej stronie pytania “Gdzie bedziesz, gdy twoi wprowadzaja faszyzm? Gdzie bedziesz, gdy Kaczynski kaze strzelac? Z pierwsze poniesiesz odpowiedzialnosc polityczną, a za drugie karną.” Moze warto postawic sprawe grzecznie, ale jasno. Dzis zrobił to Zakowski pisząc o odpowiedzialnosci indywidualnej.
.
Drugie pytanie. Czy jest komunikacja z biskupami? Oni pomogli temu potworowi. Czy nie nalezy im przypomniec, ze postawienie sie Jaruzelskiemu przynioslo im prestiz, a potem potege polityczną. Od trzydziestu lat odcinają kupony od swoich owczesnych decyzji. A jesli dzis poprą faszystow, to moze im sie to na krotką mete bardzo opłacic. Ale na dłuzszą mete to bedzie koniec prestizu episkopatu. Kiedy faszyzm upadnie (a kiedys upadnie), to jego poplecznicy poniosą najwiekszą odpowiedzialnosc. Czy biskupi zdaja sobie sprawe, ze albo zachowają autorytet, albo go stracą na pokolenia?
.
Kaczynski, Duda, i Kempa publicznie kadzą Kosciołowi, aby stworzyc wrazenie, ze jest pomiedzy nimi jednosc i ze Koscioł autoryzuje ich dzialania. Jesli Koscioł zaniecha jasnej wypowiedzi, to pozostanie to, co Kosciołowi w usta wkłada Kaczynski. Milczenie stanie sie pozwoleniem, a pozwolenie stajnie sie sojuszem. I w ten sposob w kilka krotkich tygodni skonczy sie rola Koscioła jako arbitra, a zacznie sie jego rola jako gumowej pieczątki. Ta rola juz kosztowała Dude spadek popularnosci, i to samo stanie z Kosciołem. Tyle, ze Duda sobie kiedys pojdzie na zielona trawke i nikt go nie bedzie powazał, za Kosciol chciałby pozostac na dłuzej. A jesli popra faszyzm, to po całej awanturze pozostana w niesławie. Czy oni sobie zdają sprawe z tego, w co sie własnie pakują? Czy ktos im to kładzie do głowy?
.
To wszystko mozna i pewnie nalezy napisac otwartym tekstem w prasie, ale swoja droga warto przekazywac kanałami dyplomatycznymi.
nie sądzę aby Kosciól mogł angazować sie w łagodzenie sytuacji.Zbyt jednoznacznie się zaangażował po stroniePIS ,zbyt jednoznacznie kojarzy się ze zwycięstwem swoich pupili – którzy przecież tworzą katolickie Panstwo Narodu Polskiego – hierarchów nie razi nadużywanie symboli religijnych,uczestnictwo księży w antypanstwowych imprezach,demonstrowanie na Jasnej Górze kiboli vel patriotów, enigmatyczne słowa b-pa Gadeckiego są bez znaczenia.Ponadto- Kościół juz raz wyparł się uczestnictwa – a nawet wiodącdj roli w rozmowach w Magdalence -wyparł to co było dla niego niewygodne (początkowy niechętny stosunek Prymasa do strajków) – .No i z kim te dwustronne rozmowy mógłby prowadzić ? z kim oslepiony sukcesem PIS mogłby rozmawiac skoro we wszystkich widzi nieprzejednanych wrogów ?> PO przestaje być reprezentantem tych 8o%Narodu a nowy wciąż jeszcze się kształtuje . Obawiam się że wezmą nas “za twarz” zanim się na dobre zorganizujemy – tylko czy Polacy się dadzą na dłuzsza mete opanowac ?
Na pytanie “I co dalej?” można znaleźć ciekawą odpowiedź: https://galopujacymajor.wordpress.com/2015/12/14/jak-wprowadzic-w-polsce-dyktature-w-ciagu-15-roku/
@Rachtan “Tak się kończy sen, który śniliśmy 26 lat – potem pójdzie już z górki: media, Patriot Act a la polonaise, np. zakaz zgromadzeń, z wyjątkiem kościelnych propcesji i tak dalej/ Będziemy mogli sobie protestować, pisząc na ścianie w kiblu „nie””
*
W Polsce najlepszym sposobem na zorganizowanie czegoś np. demonstracji czy zgromadzenia jest zakazanie ich.
@slawek Tak, to prawda. Wracając do Sejmu: ścisłe embargo nie pozwala poznać zawartości nowelizacji. Nie ma jej na razie – wtorek wieczór – w harmonogramie obrad Sejmu. Tymczasem zostanie na pewno odrzucona uchwała wzywająca namiestnika Dudę do przyjęcia ślubowania “październikowych” sędziów TK.
obawiam się że rano zbudzimy się z już uchwaloną nowelizacja i dotychczasowymi sędziami w odstawce.
@ Rachtan – PiS pod wodzą JK w sposób celowy i świadomy idzie na pełną konfrontację z tą częścią społeczeństwa (większością), która ich nie popiera. Ponieważ JK wierzy w nieustanny konflikt nic innego nie umie jak walka. Naprawdę PiS nie ma ani sił, ani środków ani umiejętności aby cokolwiek budować. Konflikt jest potrzebny wyłącznie po to, aby burzyć. JK zdaje się wołać do nas: “powstrzymajcie mnie, bo wszystko zniszczę”. Powinniśmy się zastanowić jak go powstrzymać.
Jak go powstrzymać ? Prawnicy- RATUNKU ! Jego bronią jest bezczelnolść i świadomosc bezkarnosci. Gosc niczym nie ryzykuje-w swoim chorym mózgu ma p;oczucie racji -albo jest tak cyniczny że wierzy w to co mówi. Zadne logiczne argumenty nie docieraja do jego wyznawców. Chocby patrząc na tłum w sobotę można się zastanowic jakim cudem do tych ludzi mogą odnosic sie obelgi przez JK rzucane ,cała frazeologia jego to dokładna powtórka z komunistow -wtedy był wrog ludu, imperialista,kosmopolici,zdrajcy ludu pracującego opłacani przez Zachod -teraz jest powtorka z rozrywki.Macie rację- kłamstwa spisywac i w dyskusjach uswiadamiac interlokutorow.
@ Bogda1935 JK zapomniał, że to już nie komunizm i “wielki brat” go nie poprze. Nie ma nic pozytywnego do zaproponowania a destrukcja delegitymizuje jego władzę z czasem nawet w PiSie. Skończy marnie jako ofiara własnej śmieszności.
http://opinie.newsweek.pl/jaroslaw-kaczynski-i-pis-powinien-obawiac-sie-marszu-kod,artykuly,375724,1.html