Stefan Bratkowski: Bzdura, czyli jak ja to rozumiem5 min czytania

husaria2016-02-10.

Ostrożnie, proszę, z dziedzictwem. Zwłaszcza podwójnym, bo i nonsensy wówczas się podwajają. Podtrzymywanie konfliktu z Rosją, a nawet jego demonstracyjne rozszerzanie na kraje bardziej zależne od gospodarki rosyjskiej, było w moim pojęciu – poza manifestacją egoizmu – geopolitycznym nonsensem.

„Mocarstwo” polskie, z brednią „od morza do morza”, powoływało się na kontynuację podwójnie bzdurnej polityki zagranicznej. Własnej. Miało uwieść wyobraźnię Polaków – zwycięstwami, od Grunwaldu po Bitwę Warszawską, gruntując dumę z potęgi tworzonej przez obu braci. Prowadzono taką politykę, mówiąc nawiasem, bezpodstawnie, bez upoważnień konstytucyjnych. Chłopcy próbowali grać w piłkę nożną –kwadratową piłką. Najwyraźniej wydawało się to im zabawne.

I nie tylko nie zbliżyliśmy Rosji do Europy, ale wręcz przeciwnie, daliśmy broń argumentów nacjonalistom rosyjskim, zwolennikom polityki Putina, obliczonej na rozbicie Unii, a po drodze – państwa polskiego. Nacjonaliści rosyjscy mogli udowodnić, że teraz naprawdę wszyscy są przeciw Rosji. A my wśród nich. Z kwadratową piłką.

Tymczasem Rosja nie upadnie, wbrew rachubom iluzjonistów polityki międzynarodowej.

Co więcej, może to zabrzmi dla nich szokująco, wcale nie jesteśmy zainteresowani w upadku Rosji. Przeciwnie, jesteśmy zainteresowani w jej normalnym rozwoju, w tym, by dała spokój Ukrainie i nie szukała zbawienia w nowej wojnie, za to w dostępie obcych eksploratorów do bogactw Syberii, w których odkrywanie nasi rodacy włożyli tyle serca, poświęcenia i wytrwałości – obok najdzielniejszych Rosjan. Sam to po wielekroć opisywałem. Przykro mi dzisiaj pisać źle o nieboszczyku, ale razem z bratem narazili oni Polskę na fatalne, a kosztowne politycznie błędy megalomanii, trudne teraz do skorygowania. Zamiast pracować, pomagać w ułożeniu stosunków Gruzji, Azerbejdżanu, Litwy, Łotwy i Estonii, słabszych i mniej majętnych państw Wschodniej Europy, z Rosją – prowokowaliśmy je do ich psucia, jakby to mogło przynieść jakąkolwiek korzyść nam i tym krajom.

Obecność amerykańskich sił zbrojnych można traktować jako cenne ubezpieczenie pokoju. Ale i w tym przypadku dzisiaj ludzie rozsądni ze swych wyliczeń dedukują, że warto poszukiwać tańszych sposobów na to ułożenie stosunków z Rosją. Jakiż ma sens w tej sytuacji wywoływanie napięć w stosunkach z nią? Czy to naprawdę wpłynie korzystnie na polską pozycję międzynarodową? Trzymać się twardo trzeba w rozmowach o transporcie przez Rosję, ale to zgoła co innego…

Nie jesteśmy też zainteresowani, nawet przy największym entuzjazmie mocarstwowym, w nasilaniu konfliktu między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Oba te państwa stoją wobec konfrontacji z Bliskim Wschodem, a tym bardziej nie jest potrzebne Stanom Zjednoczonym konfrontowanie się z Chinami. Nie możemy wiele zrobić w tych sprawach, może nawet nic, ale przynajmniej nie przeszkadzajmy. Powtórzę: nie jesteśmy mocarstwem i doprawdy, proszę wybaczyć, nie jest to nam do niczego potrzebne. Nie przyczyniłoby to nam powagi autorytetu, ani potęgi, nawet przy solidnym uzbrojeniu.

Ustalmy jakąś poważną, wspólną politykę zagraniczną państwa, która co najmniej przysporzy nam i naszym sąsiadom spokoju od wschodniej strony. I pomoże nam pomagać naszym sąsiadom. Nasz kraj leży w sercu Europy i chciałbym, żeby nikogo nie lekceważył, ale i nie wynosił się ponad któregokolwiek z sąsiadów.

Szczęśliwie, Słowacy przywołali do porządku organizatora humorystycznych zajść rzekomo zaakceptowanych przez Słowację jako wspólne. Głupia tromtadracja na długo popsuła naszą opinię. I nie rozumiem, jak można oddawać armię i uzbrojenie w ręce nieodpowiedzialnych ludzi, którzy nocnymi wyczynami idiotów ośmieszają nasze państwo. Nie ma co czekać nowej kompromitacji, świat pyta – co taki wariat robi w waszym rządzie? I dlaczego nie odejdzie jako człowiek honoru ten, kto ustanowił taką nominację? Czyżby dziś popierał wariata i jego politykę?

Słowacja, swoją drogą, uświadamia nam kim są nasi bliżsi i dalsi sąsiedzi. I że nic nie wiemy, bądź prawie nic, dla przykładu, o dzisiejszej Serbii, tym bardziej o Albanii. A o Bośni i Hercegowinie? Czy ktoś w Polsce wydaje Teodora Tomasza Jeża, który – nie urażając nikogo – stworzył na nowo ambicje wolności w krajach Bałkanów? A co wiedzielibyśmy o tak bliskich nam geograficznie Rumunii i Mołdawii, gdyby nie mój młodszy kolega, Bogumił Luft, wieloletni nasz tam ambasador, piszący o nich! Lub o Łotwie? Czechami rządzą Czapek, Havel, Haszek, Hrabal, Szkvorecki i paru innych wybitnych pisarzy, którzy Czechom zapewniają wielkość bez wojny.

Nie widzę sensu w poszukiwaniu dróg wiodących do poczucia wyższości nad wszystkimi tymi krajami. Niektóre z nich same cierpią na kompleksy zbyt skromnej wielkości, tylko może Słowenia, którą niedawni przodkowie przenieśli bez zmiany miejsca na mapie do Europy zachodniej, cieszy się lepszym samopoczuciem. Ale i oni, Słoweńcy, emigrują dość masowo, nie zgadzając się na status gorzej zarabiających kuzynów Europy. Cóż mówić o Austriakach, niepewnych swej tożsamości…

Wszyscy razem liczymy wszelako trochę więcej niż dwa razy tyle co Niemcy. A te sto kilkadziesiąt milionów ludzi, narodów różnorodnych, przez to ciekawych, może odgrywać wielką, pożyteczną rolę nie tylko w tym ciekawym, wieloznaczeniowym zakątku Europy. I nie tylko z wojskowym doświadczeniami Mannerheima, którego lekturę polecam.

Niechby tu obcy mieli po co przyjeżdżać, uczyć się, jak współżyć i współpracować… O ile my sami się tego za wzorem Wielkopolski nauczymy. Po to kiedyś powstał serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”. Widziałbym jako ważny krok po Wyszehradzie, zamiast prób bojkotowania Unii Europejskiej, spotkanie intelektualistów krajów wspomnianych wyżej – nie smarkaczy politycznych! – dla rozmowy o przyszłości. Można wymyślić inne kroki, rzecz w tym, by zacząć rozmawiać. I żeby te narody wiedziały o tym.

Doceniam negocjowanie przyszłości Europy z Wielką Brytanią. Ale to negocjuje Donald Tusk dla Unii Europejskiej. Najpierw, jak mi się wydaje, trzeba układać przyszłość z Albanią i Grecją – dla Europy z jej Wielką Brytanią. Odkrywszy, gdzie leży nasz kraj.

PS I żebyż to wiedzieć choć trochę więcej o świecie nam najbliższym. Żeby się ustrzec przed kopaniem kwadratowej piłki.

Stefan Bratkowski

 

9 komentarzy

  1. jmp eip 11.02.2016
    • kolarz 11.02.2016
    • Marian. 11.02.2016
  2. jmp eip 11.02.2016
  3. Magog 11.02.2016
  4. Bogda1935 11.02.2016
  5. Marian. 11.02.2016
  6. slawek 11.02.2016